Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

środa, 11 maja 2011

Blue Dreams Historia I

No dobrze dziś środa wiec kolejne opowiadanko i do tego ze specjalną dedykują dla mojego Seme :-*


Wieczór był wyjątkowo, chłodny i wietrzny. Ciemne chmury na niebie złowieszczo szeptały, że zaraz zacznie z nich padać i prędko nie zamierza skończyć.
Tymczasem jedną z bocznych uliczek szedł mężczyzna, jakby wcale nie było mu zimno, a wiatr smagający jego długim płaszczem był tylko lekkim wietrzykiem. Był wysokim i dobrze zbudowanym biały człowiekiem z czarnymi długimi włosami związanymi w niską kitę a jego końcówki sięgały wręcz pośladków. Oczy mężczyzny nie odbiegały od ciemności nieba, a miarowemu stukotowi obcasów akompaniował metaliczny dźwięk przy każdym zetknięciu się z chodnikiem, jaki wydawała laska okuta. Wbrew wszelkim pozorom owy spacerowicz szedł do pracy. Nie musiał się śpieszyć był jednym z dwóch właścicieli dyskoteki „Blue Dreams” i dobrze wiedział, że nawet bez jego obecności wszystko dobrze pójdzie. Idąc wolnym krokiem zastanawiał się, co też jest do zrobienia następnego dnia.
„Trzeba będzie zrobić zamówienie na wina i mocniejsze alkohole, bo Paweł coś narzekał, że asortyment na zapleczu nieco się uszczuplił, a wolę mieć nieco w zapasie niż obudzić się za późno z ręką w nocniku. Po za tym te przeklęte kelnerki, trzeba z nimi porozmawiać odnośnie flirtowania i sprowadzania swoich chłopaków do klubu. Jak są w pracy to mają pracować, a nie siedzieć przy swoich facetach zapominając o klientach. . .”
Myśli mężczyzny dalej by błądziły o obowiązkach na następny dzień, gdyby nie krzyki z pobliskiej alejki, w którą akurat miał skręcić. Ostrożnie wyjrzał za muru i zobaczył trzech obdartusów atakujących jakiegoś młodego chłopaka. Co prawda nie była to jego sprawa, ale całe zajście działo się pod jego lokalem, więc nie miał zamiaru przysparzać sobie złej sławy, zresztą sytuacja nie wyglądała za wesoła dla młodzika. Wyszedł za zakrętu i szedł wprost na dziejącą się przed nim scenę. Stukot laski, jak i jego obcasów rozbrzmiewał głośnym echem po zaułku, toteż od raz przyciągnął uwagę swoją osobą. Trójka napastników spojrzała po sobie i zaniechała szarpania młodzieńca, za to zaczęła się przegrupowywać z wyraźną chęcią ataku nowoprzybyłego. Łysy typek wyglądający jak kulturysta trzymał chłopca w mocnym uścisku by ten nie uciekł, a pozostała dwójka rozchodząc się na boki chciała okrążyć idącego w ich stronę mężczyznę.
- Nie próbujcie robić niczego głupiego na moim terenie, bo źle może się to dla was skończyć – powiedział długowłosy nie zwalniając kroku i idąc dalej.
- Kurwa, jaki mafiozo – odezwał się ten z prawej widać było, że zaczął wyciągać nóż za pleców.
- Dostaniesz nauczę to nie będziesz się panoszyć tam gdzie nie potrzeba. – odparł drugi, który miał już założone na dłonie kastety z widoczną na nich zaschniętą krwią.
         Co prawda właścicielowi „Blue Dreams” niechętnie było stoczyć z nimi bójkę, ale wyglądało na to, że te obszczymurki nie mają zamiaru odpuszczać. Podszedł jeszcze bliżej, a kiedy zrównał się z napastnikami tak, że wszyscy trzej znaleźli się w jednej linii, dryblasy od raz rzucili się na niego. Ten jakby przewidując ich zachowanie tylko lekko się cofnął, wyprowadzając mocne i trafne uderzenie główką laski w żołądek nożownika. Chłystek od raz odczuł bolesny skutek ciosu i zwinął się w pół, próbując złapać oddech. Jego kompan wściekły, że przyjaciel dostał, z krzykiem „po tobie palancie” rzucił się z pięściami na mężczyznę, ale brunet wcale nie zamierzał uciekać. Wręcz przeciwnie, upuścił laskę koło nogi i odwrócił się w stronę atakującego. Kiedy prawa ręka napastnika była bardzo blisko jego twarzy, prawą dłonią powstrzymał uderzenie, łapiąc za nadgarstek. Nie zamierzał się cackać z tymi szczylami bez zastanowienia lewa dłoń poszybowała od zewnętrznej na łokieć chłopaka uderzając w niego z taką siłą że dźwięk łamiących się kości pomieszał się z krzykiem bólu napastnika. Ustał nogą na rączkę laski która jakby na komendę odkręciła się i powędrowała w górę lądując w jego dłoni. Zostawiając dwójkę pobitych ruszył w stronę trzeciego z oprychów, który trzymał chłopca. Młodzieniec miał zakneblowane usta i związane ręce a jego ubranie było rozdarte gdzie niegdzie. Co dziwniejsze chłopak miał rozpięty rozporek i odsłonięty tors.
„Nie przypuszczałem że te obszczymurki lubią zabawiać się z chłopcami. Zgodzę się, że chłopak z tą swoją anielską twarzyczką, blond czuprynką i zgrabnym ciałem jest ładny, ale takie zachowanie to dla mnie nowość. Najwyraźniej człowiek całe życie się uczy, a i tak głupi umiera” – pomyślał i ustał dwa metry od goryla i chłopca.
- Puścisz go dobrowolnie czy i ciebie mam siłą przekonać, że opór jest głupotą.
         Niezdecydowanie aż biło z twarzy bysiorka, nie wiedział bowiem co zrobić. Z jednej strony widział jak jego dwoje towarzyszy zostało po jednym ciosie powalonych, z drugiej jakaś pewność siebie pomieszana z dumą ulicznego oprycha nie pozwalała mu od tak się poddać.
- Podejdź bliżej, a złamie temu pedziowi kark -  rzucił chyba pierwszą myśl, jaka mu przyszła do głowy a, że była całkiem sensowna, aż się uśmiechnął na myśl o swojej błyskotliwości.
         Fakt, owa groźba była realna do spełnienia, ale pierwsza zasada postępowania z takimi osobnikami to nigdy nie dać się zastraszyć czy pokazać wątpliwości. Tak więc brunet uśmiechnął się złośliwie i postąpił nieco do przodu.
- A proszę Cię bardzo. Nie znam go. A to czy moi chłopcy pozbędą się dwóch trucheł czy czterech to różnicy im nie zrobi. Mnie zresztą też. Ja tylko chce by tu był spokój. - Powiedziawszy to jednym płynnym ruchem wypuścił sztylet z rękawa i rzucił nim w ramie napastnika, a ten trafiony od raz puścił chłopca, który nie mając siły upadł na ziemię. Brunet tym czasem doskoczył bliżej i wykonując kopnięcie boczne wprost w brzuch bisiorka spowodował, że napastnik poleciał do tyłu upadając na pojemniki na śmieci. Widząc, że już nic chłopakowi nie zagraża podszedł i ukucnął przy nim. Wolnym ruchem ręki dotknął jego policzka.
- Wybacz za tą wzmiankę że, niby nie obchodziło mnie co z tobą zrobi. – wytłumaczył się mężczyzna i sięgając obydwoma dłońmi do knebla rozwiązał go.
- Dziękuję – wydukał z siebie. Widać było że z trudem może mówić. Nie było widać by miał jakieś skaleczenia, ale może któryś z nich w czasie jego pacyfikowania mocno go uderzył.
- Nie dziękuj, bo naprawdę nie ma za co. – bo i faktycznie nie było. Czymś oczywistym dla bruneta było stanąć w obronie słabszego. Ujął łagodnie dłonie chłopca i rozwiązał więzy wykonane prowizorycznie z krawatu. Po czym wstał i sprawnie go podniósł. Niestety młodzik nie był w stanie ustać o własnych siłach, bo jego nogi były dziwnie wątłe, a on sam przy podnoszeniu zajęczał. Początkowo mężczyzna miał obawę, że blondyn doznał jakiegoś wewnętrznego urazu. Mimo zdrowego rozsądku, który mówił by nie szarpać poobijanym, objął go delikatnie w pasie i przyciągnął do siebie. Widząc rumieńce na policzkach chłopaka i czując, że jest on podniecony zrozumiał, że owy jęk był oznaką podniecenia, a nie bólu. Młodzieniec oparł swoje czoło o ramię mężczyzny i cały się trząsł. Nic nie mówił ani się nie ruszał. Dopiero po chwili podniósł głowę i ze wstydem malującym się w jego zamglonym oczach spojrzał na swojego wybawcę.
- Przepraszam – wyszeptał, a jego rumieniec jeszcze się powiększył.
         Nieszczęśnik chyba nic gorszego nie mógł właśnie zrobić. Widok tak słodko rumianego chłopca z erekcją intensywnie ocierającą się o jego udo zadziałał na długowłosego jak kocimiętka. Jego rządza seksu na co dzień spokojna raz obudzona nie dała się wytłumić do póki nie została zaspokojona. A ku nieszczęściu chłopca brunet ostatnio nie miał czasu na baraszkowanie, więc jego wygłodniałe instynkty zadziałały teraz ze zdwojoną siłą.
         Gdy przejechał językiem po rozgrzanych usta blondyna i poczuł jak przez ciało chłopca przechodzi kolejna fala dreszczy, zadowolony z jego zachowania zaczął go całować. Spokojnie nie śpiesząc się, wręcz z sadystyczną wolnością smakował tej słodyczy. Chłopak przyłączył się do tej zabawy, tyle że on z kolej próbował naddać tępa. Toteż brunet co jakiś czas dawał się ponieść prądowi namiętności by po chwili odsunąć usta i zacząć od nowa powolną zabawę. Takie zachowanie nie wystarczało młodzieńcowi zaczął się ocierać o mężczyznę. Jego tętno przyśpieszyło, a ruchy stały się chaotyczne. Właściciel „Blue Dreams” z uśmiechem na twarzy zjechał dłońmi na pośladki chłopaka i robiąc dwa kroki w stronę swojego lokalu oparł go o ścianę. Kolanem rozsunął jego nogi i wsunął tam swoje udo. Dzięki rękom na pośladkach i jego nodze intensywnie ocierającym się o przyrodzenie chłopaka wystarczało lekkie rozkołysanie go, a on zaczął słodko jęczeć i mruczeć wprost w usta bruneta. Zadowolony z podniecenia blondyna językiem zaczął powoli penetrować wnętrze jego ust. Ku zaskoczeniu mężczyzny chłopak w bardzo szybkim tempie znalazł się na granicy spełnienia. Co prawda długowłosy chciał wyhamować, ale to nic nie dało, gdyż po chwili chłopak doszedł. A kiedy ich usta się rozłączyły młodzik dyszał jak po niezłym maratonie i mamrotał coś pod nosem. Dopiero gdy mężczyzna podniósł twarz młodzika do góry zrozumiał co chłopak woła. „Jeszcze.”
Tego się nie spodziewał usłyszeć i już nie usłyszał bo chłopak w jego ramionach właśnie zemdlał. Niewiele myśląc podciągnął i zapiął mu spodnie po czym wziął blondyna na ręce by później podejść do tylko drzwi dyskoteki. Niestety do ich otwarcia potrzebował chociaż jednej ręki dlatego puścił nogi nieprzytomnego i położył go na sobie przytrzymując mocno w pasie. Kiedy uporał się z zamkiem i otworzył drzwi, przytrzymał je jedną nogą, by móc z powrotem wziąć młodzieńca na ręce. W tym samym momencie kiedy brunet przekraczał próg otworzyły się drzwi obok. Wszedł przez nie całkiem wysoki rudzielec w czarnym garniturze. Nie podnosząc nawet wzroku z jakiegoś dziennika, który miał w ręku zwrócił się do przybyłego.
-  Spóźniłeś się Kamil. – rzucił i czekał na usprawiedliwienia się mężczyzny, ale jakby coś mu nie grało i uniósł wzrok znad notesu. Widok szefa z chłopcem na rękach zupełnie go zaskoczył. – Co jest? – zdziwił się początkowo, ale odzyskując spokój uśmiechnął się ironicznie. - Ja rozumiem, że lubisz się bzykać, ale czy przypadkiem nie przesadzasz? – spytał poważnym głosem choć po jego minie można było wyczytać, że sobie po prostu żartuje.
         Kamil westchnął i wywrócił oczami czekając aż jego podwładny i przyjaciel w jednej osobie przestanie sobie kpić.
- Tak, tak wmawiaj sobie. Tego chłopca zaatakowano w naszym zaułku. Na zewnątrz leży moja laska i trzy ścierwa. Byłbym wdzięczny za przyniesienie mi mojej własności i pozbycie się tych dwunożnych szczurów, psują okolice – powiedział, ale nadal stał w drzwiach czekając na reakcje przyjaciela. 
         Rudzielec rzucił coś do słuchawki zamontowanej w uchu i podszedł do drzwi by wyjrzeć. Cała trójka napastników leżała i jęczała z bólu.
- Wow, oni żyją. A to zaskoczenie. Czyżbyś miał dobry humor? – spytał, bo nie mógł uwierzyć własnym oczom. Kamil bywał porywczą osobą, jeśli chodzi o walki, a przy okazji  był cholernie dobrym zabójcą. Więc rzadko kiedy jego przeciwnicy wychodzili cało z potyczek.
- Dobry to ja będę dopiero miał. – powiedział patrząc wygłodniałym wzrokiem na chłopca. – Nie chciałem go straszyć widokiem krwi. – wytłumaczył się widząc zaskoczenie na twarzy rudzielca. – Nieważne. Jak by co, to będę bardzo zajęty. Przeszkadzać tylko w razie pożaru. – powiedział i ruszył w stronę korytarza do prywatnej windy wiodącej do gabinetu nad dyskoteką. Niewiele osób wiedziało że dyskoteka tak naprawdę należy do drugiego właściciela. A konkretniej właścicielki. Kamil posiadał zaledwie dziesięć procent udziałów w tym interesie, a to i tak było tylko jedną wielką ściemą. Klub był wykorzystywany jako miejsce spotkań i narad. To że dobrze prosperował pod wprawną ręką Kamila było tylko dodatkowym sukcesem. Doszedł do windy i wjechał nią na górę. Gabinet, jak każde takowe pomieszczenie, miał duże dębowe biurko i stół stojący na środku pokoju gdzie spokojnie mogło zasiąść koło niego około czterdziestu osób. Po za tym, kilka kanap i foteli, mały barek oraz przeszklona ściana wychodząca na dyskotekę. Po drugiej stronie pokoju było kilka drzwi. Jedne z nich należały do Kamila. Były to pokoje dla tymczasowego przetrzymania gości, albo, jak w przypadku bruneta, druga sypialnia. Niekiedy było tak dużo roboty, że praktycznie głupotą było by iść do domu, więc wolał przespać się na miejscu.
Wszedł do swojego pokoju. Dla niektórych mogłoby się to nawet wydawać małym mieszkaniem, a nie pokojem na tymczasowe nocowanie. Pomieszczenie, do którego wszedł można było wziąć za pokój z aneksem kuchennym. Drzwi po lewo prowadziły do sypialni gdzie skierował swoje kroki. Będąc w środku położył chłopca na wielkim łóżku z baldachimem, które zajmowało 2/3 tego pomieszczenia. Uwielbiał to łóżko, zresztą takie samo miał w swoim mieszkaniu przy starówce. Na ścianie naprzeciwko była duża wysoka komoda, na której stał telewizor i głośniki od kina domowego. Gospodarz zdjął marynarkę i rzucił ją niedbale na poręcz łoża, a sam poszedł do łazienki. Wziął mały ręczniczek leżący na umywalce i namoczył go zimną wodą, po czym skręcił łagodnie pozbywając się nadmiaru wody. Wrócił do chłopca i układając materiał w prostokąt położył go swemu gościowi jako kompres na głowę. Zaskoczeniem było to, że młodzieniec znów był podniecony i to całkiem widocznie.
         „Przecież go tylko przeniosłem, więc dlaczego jest w takim stanie?”
         Zastanowił się i zaczął sprawdzać chłopakowi ręce. Tak jak przypuszczał miał ślady świeżego wkucia na prawym przedramieniu. Dzieciak nie wyglądał na ćpuna, zresztą widać było tylko jeden ślad po igle.
„Żadnych innych starych ran nie ma, więc może jednorazowo chciał się zabawić. Albo tamci w zaułku chcieli się dodatkowo zabawić? W sumie każde rozwiązanie jest prawdopodobne. Pytanie tylko,, co ja ma z nim zrobić. Chętnie bym się nim od raz zajął, ale tak nieprzytomnego to trochę nudno. No nic, pozostaje mi zatem zbudzić go.”
Poszedł po sole trzeźwiące, ale nim z nich skorzystał nie odmówił sobie drobnej macanki chłopaka. Nachylił się nad nim i zaczął muskać jego usta. Ręką natomiast zaczął jeździć wzdłuż wybrzuszenia w okolicach rozporka. Co dało natychmiastowy efekt. Blondyn mimo braku świadomości zaczął się nieznacznie poruszać. I słodko mruczeć.
„Skoro już teraz tak reagujesz, to budź się mój piękny, bo chce usłyszeć twój słodki głos w czasie uniesienia.”
Przerwał zatem swoje poczynania i podstawił mu buteleczkę z kroplami trzeźwiącymi. Kamil osobiście nie lubił tego zapachu, jak dla niego to mógł postawić nieumarłego na nogi, a co dopiero nieprzytomnego. I miał racje. Po kilku chwilach wdychania oparów tej wstrętnej substancji chłopak zaczął odzyskiwać świadomość.
- Witamy wśród żywych – odparł patrząc w oczy młodzika, czym wyraźnie go onieśmielał, zwłaszcza że chłopak najwyraźniej pamiętał co się stało w zaułku.
- Ja bardzo przepraszam za tamto, ale to niezależnie ode mnie. – wyszeptał cicho spod rąk, którymi zakrył twarz
         „A więc nie był świadomy jaki efekt będą miały wspomagacze. Jak słodko. A z tego, co mogę wywnioskować to dopiero początek ich działania.  Biedactwo.”- pomyślał z lekką kpiną.
         Kamil bezszelestnie poruszył się i bez żadnego zażenowania położył dłoń na przyrodzeniu chłopca, który zareagował wprost rozkosznie. Jęknął gardłowo, a jego biodra poszły w górę jakby same chciały się ocierać o rękę bruneta. Blondyn zaskoczony swoim zachowaniem przekręcił się na bok ponownie zakrywając twarz rękoma. I zaczął cicho szlochać.
         Ku nieszczęściu młodzika nie wiedział, że Kamil czerpie przyjemność kiedy jego kochankowie się tak niewinnie zachowują. Brunet westchnął głośniej i przyciągnął do siebie swego gościa, który od raz czując na sobie czyjś dotyk zaczął się wyrywać. Kamil przywarł do jego pleców i objął go mocno lewym ramieniem, a prawą dłonią przekrzywił chłopcu twarz tak, że była teraz skierowana w lewo. Bez jakiegokolwiek uprzedzenia zaczął całować blondyna. Młodzieniec jakby zapominając, że chciał przed chwilą się uwolnić z jego ramion od raz zaczął czerpać przyjemność z tej namiętności i przestał się tak bardzo szarpać. Mężczyzna odsunął minimalnie swoje usta od blondyna i przejechał nosem wzdłuż linii jego szczęki.
- Spokojnie ptaszyno. Nie zrobię nic co by mogło być nieprzyjemne dla ciebie. – wyszeptał w ucho młodzieńcowi, który lekko się spiął na słowa mężczyzny. Kamil czując to delikatnie poluźnił uchwyt lewej ręki, ale nie puszczał go. Prawą dłonią zaczął smyrać skórę jego policzka i szyj.
- Jak się domyślam podano ci środek pobudzający byś był bardziej chętny. Czy zrobili to ci w zaułku? – spytał chcąc zaspokoić swoją ciekawość jak substancja dostała się do krwi chłopca. Ale on nie odpowiedział tylko pokręcił przecząco głową.
- Nie? – zapytał jakby mu niedowierzając - Wiec sam ją sobie podałeś? Chciałeś sprawdzić jak to jest? – Dopytywał, a jego ciekawość i chęć zajęcia się blondynem ciągle rosła. Delikatne smyranie policzka zamienił na pieszczotę skóry szyj. Powoli zaczął jeździć po niej puszkami palców, na co młodzik  zaczął odsłaniać bardziej szyję domagając się więcej.
- Więc jak to się stało, że wstrzyknięto ci te środki? – zapytał jeszcze raz. Nie zamierzał tak łatwo odpuścić swemu gościowi.
Blondyn słysząc pytanie uciekł wzrokiem. Widać było, że wyjawienie tego jak substancja się w nim znalazła, nie jest dla niego takie łatwe. W końcu niepewnie zaczął mówić.
- Klient sobie zażyczył. A potem kiedy to zaczęło działać przyszło jeszcze dwóch mężczyzn. Przestraszyłem się i uciekłem im – powiedział i znowu napiął mięśnie, kuląć się nieco. Reakcja chłopaka mówiła sama za niego, że się boi.
„Pytanie tylko czego? Wspomnienia tego, co się o mało nie wydarzyło, czy może lęk, że gdy teraz powiedział prawdę to odsunę się od niego jak oparzony? Tyle, że mnie to nie przeszkadza.”
Prawda była wręcz odwrotna. Skoro blondyn sprzedaje swoje ciało długowłosy nie będzie musiał być tak ostrożny w swoim postępowaniu. Martwiła go tylko myśl, że ktoś chciał tak wykorzystać młodzika. I nakazał sobie o to go później wypytać i dać drobną nauczkę tym typkom.
- Jak ci na imię? – spytał brunet szeptem, muskając ustami ucho chłopca.
- Wojtek – powiedział niepewnie, a swoim zachowaniem i wyglądem obecnie przypominał przestraszonego aniołka. Mężczyzna ponownie przejechał nosem po policzku po czym pocałował go w niego.
- Spokojnie. – szeptał. – Nie musisz się martwić, że będę cię oceniać za to, co robisz w wolnym czasie. To twoja sprawa, martwi mnie, że ktoś chciał Cię w tak niegodny sposób wykorzystać. Jak już wypoczniesz, opowiesz mi o wszystkim i kto tak z tobą postąpił. Dobrze? – wolał od raz dać mu do zrozumienia, że to nie koniec tematu. – A teraz zajmiemy się twoim stanem. – powiedział bardziej do siebie niż do chłopca.
         Kamil działał uspokajająco na blondynka, a przynajmniej do czasu kiedy ten wspomniał o zajęciu się jego osobą. Chłopak wiedział od raz o czym mówi mężczyzna. Jego ciało zadrżało po czym lekko spiął się, ale nie ze wstydu czy zażenowania. Chodziło o to, że brunet go onieśmielał. Mężczyzna był przystojny niczym model, do tego uratował go z tak żenującej sytuacji od opryszków w zaułku. A żeby było mało komplikacji to jeszcze bardzo się podobał Wojtkowi. Do tego stopnia, że gdyby poznali się w innych okolicznościach chłopak sam chętnie oddał by się w jego ręce. Więc czemu taka reakcja? Już na samą myśl o tym, co się za chwile stanie blondyn trząsł się z podniecenia i to go tak zawstydzało.
         Brunet nie zdając sobie sprawy z tego jak wpływa na swego gościa postanowił działać zgodnie z wcześniejszym swoim planem. Wstał z łóżka biorąc chłopca znowu na ręce. Tyle że tym razem z faktu jego przytomności młodzieniec pisnął na nagłą zmianę sytuacji i przywarł do szyj swego zbawcy i oprawcy w tej samej osobie, a to wszystko ze strachu, że zaraz może nieprzyjemnie spotkać się z podłogą.
- Najpierw cię umyjemy – mówił długowłosy uśmiechając się tylko na to jak bardzo wczepiony jest w niego chłopak. Dopiero będąc w łazience posadził go na małej wiktoriańskiej sofie.
         Pomieszczenie było w łagodnym kolorze błękitu. Duża wanna stojąca na lwich nogach w kącie prysznic ze szklanymi dobrze przezroczystymi szklanymi ścianami, kilka szafek, kibelek i sofa na której to obecnie siedział młodzieniec. Rozglądając się nie zauważył na szczęście głodnego spojrzenia w oczach bruneta który to starał się zachować resztki wstrzemięźliwości i nie rzucić się od raz na chłopca. Stojąc naprzeciwko blondyna pozbył się butów i zaczął rozpinać swoją koszulę. Po czym rzucił ją na szafkę stojącą niedaleko. Wojtek dopiero po chwili zauważył co robi brunet ,a widząc jak jego dłonie rozpinają kolejne guziki ukazując jego umięśnioną klatkę spowodowało to mocne wypieki na jego licu. Piękny rumieniec sięgnął aż końcówek uszu chłopaka. Wiedząc, że i jego czeka rozebranie się drżącymi dłońmi próbował zdjąć koszulkę, ale ręce bruneta mu nie pozwoliły.
- Pozwól, że ja to zrobię – powiedział długowłosy stojąc tuż przed nim. Muskając niby to przypadkiem skórę chłopaka zdjął z niego koszulkę. Dopiero po chwili ukląkł przed nim i powolnymi ruchami zaczął rozpinać mu  rozporek. W czasie całego zabiegu brunet cały czas patrzył w twarz blondynowi. I za każdym razem kiedy to ich spojrzenia jakoś przypadkowo się złączyły Wojtek od raz rozpalał się nowym rumieńcem. Kamil sprawnie pozbawił chłopaka całego odzienia i teraz siedział on zupełni nagi na sofie. Nie mając czym okryć swoich intymnych części młodzieniec starał się choćby nieco rękoma przysłonić swoją nagość czym tylko rozbawił gospodarza. Ale mężczyzna nie dał tego po sobie poznać. Wstał, podszedł do prysznica i odkręcił wodę ustawiając ją na odpowiednią temperaturę po czym wrócił do swojego gościa. Dopiero przed nim całkowicie się obnażył pozbywając się spodni i bielizny zarazem. Tak jak Wojtek przypuszczał ciało mężczyzny przypominało posąg jednego z greckich bogów. Odpowiednio umięśnione, proporcjonalne, po prostu piękne. Gdy chłopak zrozumiał, że się gapi na Kamila szybko uciekł wzrokiem, na co zainteresowany pokiwał głową. Podszedł do młodzika i bez jakiegokolwiek uprzedzenia postawił na nogi przytrzymując go tylko w pasie. Ich nagie ciała nie mając teraz żadnych barier w postaci ubrań stykały się bardzo dokładnie.
- Obydwoje dobrze wiemy do czego dożę, a twoje ciało wyraźnie mi mówi, że również tego chce. Wiec może nie przedłużajmy dłużej tej niepewność? – nie czekając na odpowiedz chłopaka pocałował go namiętnie. Dopiero strumień ciepłej wody powiedział Wojtkowi, że zmienili swoje miejsce. Gdy otworzył oczy byli już pod prysznicem trwając wciąż w ciasnym uścisku z mężczyzną. Lekko przyśpieszony oddech młodzieńca nikł w szumiącej wodzie, jedynie szybko unosząca się klatka piersiowa i mocna erekcja pokazywały jego stan. Kamil nie bawiąc się w podchody od raz wziął za myjkę i naciskając na dozownik na ścianie nalał na nią żel. Delikatnymi ruchami zaczął myć ciało blondyna pozwalając sobie na obmacanie go całego. Wojtek nie uciekał od dłoni i spojrzenia bruneta. Woda jakby zmyła z niego całą niepewność i zażenowanie pozostawiając tylko podniecenie i chęć zaspokojenia rządz, które teraz przez działanie substancji krążącej w jego żyłach tylko potęgowała jego odczucia. Blondyn powolnymi ruchami miednicy spowodował, że ich przyrodzenia zaczęły się o siebie pocierać i już wkrótce obydwaj byli mocno podnieceni. Wojtek nie zauważył nawet kiedy zaczął głośniej wzdychać i jęczeń pod każdym dotykiem mężczyzny, który mógł z nim zrobić dosłownie wszystko.
Ciepło ciała mężczyzny oraz jego dłonie wędrujące po skórze blondyna powodowało, że chłopak coraz bardziej zatracał się w nieustannie rosnącym podnieceniu. A przez jego, jakże kuszące reakcje, prawdziwym wyzwaniem dla Kamila było nie wziąć go od raz pod prysznicem. Już kiedy miał zabrać Wojtka do sypialni poczuł jak chłopak nieruchomieje i coś ciepłego rozlewa się po podbrzuszu bruneta. W ostatnim momencie złapał młodzika i uchronił go przed upadkiem. Tym razem blondyn nie stracił przytomności, ale widać było że jego nogi nie są w stanie go utrzymać. Gospodarz spłukał nasienie chłopaka i nie przejmując się wycieraniem ich ciał wyszedł z młodzieńcem w ramionach spod prysznica. Kiedy ułożył go na łóżku widać było, że młodzik już odzyskał normalny oddech. Tyle tylko, że znów na jego anielską twarzyczkę wdzierało się zażenowanie tym, co właśnie zaszło. Tak więc nie dając chłopakowi czasu na myślenie przywarł do jego ust w namiętnym pocałunku, a dłonią przejechał po jego boku i w górę, gdzie zrobił kółko kciukiem na sutku. Blondyn nie spodziewał się tego i głośno, z jękiem nabrał powietrza w płuca. Kamil z uśmiechem triumfu na twarzy zawisł nad młodzieńcem i błądził dłońmi po jego ciele nieco drocząc się z nim. Brunet opierając się na jednej dłoni górował nad Wojtkiem. Drugą gładził podbrzusze by niekiedy zjechać nieco niżej. Blondyn wprost idealnie reagował. Niewiele czasu mu zajęło kiedy znowu stał się podniecony, a przez pieszczoty wypychał miednicę w górę pokazując, że ta jego część ciała domaga się większej uwagi. Tak więc długowłosy postanowił spełnić jego niemą prośbę. Pozostawiając mokry ślad schodził językiem coraz niżej aż w końcu dotarł do miejsca największego podniecenia. Przejechał językiem wzdłuż całej długości penisa blondyna, a następnie przyssał się do główki. Tak jak szło przewidzieć chłopak od raz zaczął głośniej łapać powietrze. Brunet nie czekał długo i zaczął dogadać chłopakowi pochłaniając jego męskość w swoich ustach. Co chwila tylko zwalniał i przyśpieszał pieszczotę. Kiedy znowu przyssał się do główki penisa, reakcja chłopaka przeszła najśmielsze oczekiwania. Wojtek wygiął się w mocny łuk i doszedł w ustach Kamila z głośnym jękiem. Brunet z tak nagłej akcji o mało się nie zakrztusił wytryskiem nasienia. Ale lata doświadczenia robią swoje. A kara dla chłopaka musiała być. Podniósł się znad jego krocza i pocałował go z resztą nasienia jeszcze w ustach. Widać było, że chłopak jest zaskoczony smakiem pocałunku, ale przyjemność wzięła górę i już po chwili jakby zapomniał, że właśnie smakuje własną spermę.
- Przepraszam, ja . . . ja nie chciałem – powiedział blondyn, kiedy ich usta w końcu się rozłączyły.
- Nie przepraszaj. Aż takie straszne chyba to nie było? – spytał i liznął jego usta. Młodzik od raz zrozumiał, że mężczyzna pyta się o posmak w czasie pocałunku. Lekko zaczerwieniony pokiwał głową na znak, że nie było tak źle. Kamil zaśmiał się mocnym męskim głosem. Wisząc nadal nad chłopakiem przejechał dłonią po jego boku i znowu na przyrodzenie, które po krótkim pobudzeniu dłonią znów było gotowe do działa.
- Bez wspomagaczy też jesteś tak żywiołowy i skory do pieszczot? – spyta brunet nie przestając stymulować przyrodzenia chłopaka. Wojtek nie wiedział jak się do tego przyznać, ale on chorobliwie potrzebował się z kimś kochać. A ta cała jego praca to tylko wymówka. Potrafił dobrze dorobić jako kelner czy model. Ale jemu potrzebny był porządny seks co wieczór, inaczej był w złym nastroju. Pytanie, i to tak wprost zadane przez tego greckiego boga spowodowało u niego zmieszanie, bo nie wiedział co powiedzieć.
- Czy to . .  przeszkadza? –w końcu spytał urywanym głosem przez przyjemność jaką mu sprawiała ręka bruneta.
- Oj, w żadenkolwiek sposób, kochanie. – musnął jego usta w uspokajającym geście. – Obawiam się tylko, że po dzisiejszym wieczorze będę chciał się sam przekonać o tym czy tak samo wspaniale reagujesz bez wspomagaczy.
         „Jego ciało jest aż nader wspaniałe. Ten kształt. Jego reakcje. Jeśli nawet w połowie są one tak intensywne jak teraz to chłopak właśnie podpisał na siebie do żywotni  wyrok na moją wyłączność”.-  przez głowę Kamila przeleciała takowa myśl.   
Wojtek nie wiedział co myśleć o tej sytuacji. Zawsze większość facetów nie lubiła z nim seksu, bo za szybko dochodził. I co z tego, że mógł kilka razy w ciągu nocy. Ale to i tak było zbyt szybkie. Po pewnym czasie mieli go dość i zostawiali. A ten tu jakby się tym rozkoszował. Dopiero z zamyślenia wyrwał go dotyk palców na swych ustach. Spojrzał w oczy bruneta, a ten tylko uśmiechnął się prowokująco.
- Pośliń je. – powiedział mężczyzna, a kiedy chłopak niepewnie uchylił usta wsunął dwa palce w jego usta. Nie zrobił tego zbyt głęboko dając czas na działanie blondynowi. 
Młodzieniec wiedział, co zaraz ma nastąpić. Tylko dlaczego kiedy Kamil kazał mu to zrobić poczuł ucisk na wnętrznościach, a po kręgosłupie rozlała się fala gorąca?
Niepewnie lizał palce gospodarza. Dopiero z czasem nabrał odwagi i zaczął śmielsze poczynania. Kamil wyraźnie zadowolony z tego jak chłopak wykonał polecenie wyjął mokre palce i skierował dłoń do wejścia młodzika. Początkowo tylko masując otwór dopiero po chwili wszedł w niego jednym palcem by po krótkim czasie dołączył i drugi. Cały czas podziwiał słodkie reakcje blondyna, który intensywnie wił się pod nim. Brunet zaczął całować chłopka uciszając tym nieco jego jęki, a ręką dalej penetrował jego ciasne wnętrze.   
Wojtek od razu, kiedy tylko poczuł jak mężczyzna napiera na jego wejście, starał się rozluźnić. Co ciekawsze, prawie nie czuł nieprzyjemnego bólu. A kiedy tylko Kamil zaczął poruszać palcami odczuł wielką rozkosz. Chciał więcej i to natychmiast. Sam nawet nie zauważył jak zaczyna wychodzić z inicjatywą i nabijać się na palce bruneta, rozchylając przy tym szerzej uda. Takim zachowaniem nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo prowokująco wygląda.   I mimo, iż mężczyzna chętnie by już się zabawił, nie chciał zadawać mu bólu, a znał swoje rozmiary toteż wolał dobrze go przygotować. Tyle że takie długie czekanie nie było do wytrzymania dla blondyna. Wojtek złapał rękę którą był rozciągany i spojrzał w oczy bruneta. Widać w nich było rządzę i błaganie.
- Wejdź we mnie, proszę. – wyszeptał nieco zawstydzony swoją odwagą, ale już nie mógł wytrzymać, chciał czegoś więcej i to od razu.
Chwila wahania Kamila wystarczyła by chłopak pomyślał, że nic z tego. Że i ten grecki bóg ma już go dosyć. Wszystkie te emocje odmalowały się w oczach chłopaka. Widząc to brunet, odnalazł usta kochanka i zaczął go całować. Samemu nie przerywając pocałunku ustawił się pomiędzy udami chłopaka. Z szafki wyjął jeszcze gumkę i kilkoma sprawnymi ruchami dłoni założył ją na swoje przyrodzenie. Cały czas będąc z nim połączonym ustami wszedł w niego. Gdyby nie złączone ich usta można by było usłyszeć krzyk chłopaka. Długowłosy nie ruszał się dał chwilę wytchnienia kochankowi, by ten mógł przywyknąć do jego rozmiaru. Ale Wojtek nie zamierzał od tak leżeć, po znacznie krótszej chwili niż brunet mógł się spodziewać zaczął się poruszać. Co prawda Kamilowi wydawało się, że to za szybko, ale nie zamierzał znów dawać chłopakowi powodów do powątpiewania. Powoli zaczął się w nim poruszać, stopniowo zwiększając tempo.
         Kiedy Wojtek zobaczył to zawahanie myślał, że już po wszystkim. Dlatego też tak bardzo był zdziwiony kiedy poczuł jak coś o wiele większego rozpycha go od środka. Przyśpieszone tętno i ta wielkość w nim nie wiele czasu mu było potrzeba do podniecenia się. Chciał więcej i zaczął sam się poruszać. Mimo tępa jakie naddał Kamil, on i tak chciał więcej.
         Szatyn był rad, że chłopak tak żywiołowo odpowiada na jego poczynania. W sumie sam lubił porządny seks, a z tym pod nim zapowiadało się, że będzie to dosyć udany wieczór. Był tego prawie pewien po tym jak Wojtek swoim zachowaniem wręcz błagał go o więcej i mocniej. Biały nektar już zaczął zbierać się na czubku penisa chłopaka. Tyle że tym razem Kamil nie chciał by szybko skończyli. Uchwycił jego przyrodzenie w dość mocny uścisk tak by chłopak nie mógł od raz skończyć. Co prawda blondyn od raz zaczął błagać by go puścił, ale nic z tego. Nawet wtedy kiedy brunetowi udało się znaleźć czuły punk chłopaka i bezbłędnie trafiać z niego z każdym wejściem w młodzika, nie puszczał dłoni. Dopiero kiedy już sam był na granicy spełnienia wypuścił penisa Kamila z mocnego uścisku i sam dla lepszego podparcia oparł się po obu stronach chłopaka by w kilku szybkich pchnięciach doprowadzić ich obu do wytrysku. Nie wychodząc z chłopaka zawisł nad nim, opierając się na łokciach. Ich gorące i przyśpieszone oddechy mieszały się ogrzewając ich twarze. Dopiero po chwili Kamil wyszedł z chłopaka i ściągnął ze swojego penisa pełną prezerwatywę. Kiedy tylko pozbył się gumki przygarnął do siebie dyszącego jeszcze młodzika który od raz wtulił się w bruneta. Mężczyzna wręcz machinalnie ułożył jedną rękę pod głową chłopaka, a drugą zaczął smyrać jego skórę na ramieniu. Po dłuższej chwili takiego bezruchu, kiedy Wojtek dostał już gęsiej skórki, Kamil nakrył ich kołdrą. Nie trzeba było długo czekać. Chłopak po tak intensywnych przeżyciach już po chwili oddał się objęciom Morfeusza. Brunet jeszcze chwile leżał i przyglądał się chłopakowi.
         „Piękny. Aż się go by chciało nie wypuszczać z łóżka do końca swoich dni. Szkoda że poranek nadciągnie nieubłaganie. Chyba, że by go tak przywiązać do siebie?”.

piątek, 6 maja 2011

Pogoń za Orłem cz. 2





iedy tylko powiedziałam to co miałam do przekazania, nie dałam mu za wiele możliwości jak i szans do protestów, po prostu się rozłączyłam.
            Mimo iż bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę, że takie zachowanie jest w delikatniej mierze nieładne było ono konieczne dla dobra mojego przyjaciela. Wiedziałam w jak złym stanie znajduje się Kamiś. Ale teraz gdy jeszcze usłyszałam jego głos i sama się przekonałam że informacje jakie do mnie doszły nie są przesadzone, nie mogłam tego od tak pozostawić. Musiałam mu pomóc i wyciągnąć przyjaciela z tego złego nastroju. A przecież, jak zawsze powtarzano na złamane serce najlepszym lekarstwem jest nowe zauroczenie. I to właśnie stało się moim celem. Znaleźć mu kogoś. I jak na zawołanie trafia się akurat taka okazja. JEGO przyjazd to istny znak z niebios.
Co prawda zastanawia mnie fakt czemu to skrócił swój pobyt u brata. Pamiętam bowiem, że tuż przed wyjazdem do Japonii był nim strasznie podniecony i nie mógł się wręcz doczekać. A teraz kiedy przed chwilą rozmawialiśmy przez telefon miałam wrażenie, że jest czymś wielce zdenerwowany.
Z całą pewnością trzeba będzie to niebawem wyjaśnić. Ale na to przyjdzie czas. Obecnie mam inny problem na głowie. A konkretniej jak odpowiednio ich przedstawić i popchnąć ku sobie. Co do reszty się nie martwię, sama przyjdzie. Po prostu wiem że oni do siebie pasują. Wiem? Ja to czuje! Wystarczy tylko lekka inwencja twórcza na samym początku a reszta sama się rozwinie. Zależy mi na szczęściu Kamisia a jeśli tylko Iwana na tym skorzysta to będzie wręcz podwójnie udany pomysł.
Wiem że nie powinnam zdrabniać imienia przyjaciela bo to dziwnie brzmi. Ale jak że mam zapomnieć to co wydarzyło się między nami? Ta wyjątkowa przyjaźń której nic nie jest w stanie złamać. Zresztą ile to razy Kamiś ratował mnie z załamania po związkowego? Zawsze, gdy tylko mógł był przy mnie jak nie cieleśnie to siedzieliśmy godzinami na telegonie. Więc teraz czas najwyższy spłacić dług wdzięczności i dać mu szczęście na jakie zasługuje.


******************************








 jednej strony chciałem zaryglować drzwi i udawać ze mnie nie ma, ale chowanie głowy w piasek nie jest rozwiązaniem. Owszem, zawsze mogę po prostu się nie zgodzić na wyjazd. Choć trzeba pamiętać, że mówimy o Joasi. Ona gotowa spełnić groźbę i wpakować mnie do samochodu w obecnym stroju. Ech… Nie dobrze jest posiadać słabe punkty. A ta mała potrafi mnie na wszystko namówić. Mimo różnicy dwóch lat z czego to ja jestem starszym odnoszę niekiedy wrażenie, że jest całkowicie na odwrot.
            No ale skoro ona postanowiła zmienić moje smętne plany to nie mam większego wyboru i muszę skorzystać z owej propozycji nie do odrzucenia.
Nieco niechętnie poszedłem na górę do sypialni i zacząłem przeglądać zawartość szafy by wybrać coś co mógłbym na siebie założyć. Skoro było to ognisko to ciemne dżinsy, do tego jasny podkoszulek i ciepła bluza z kapturem. Kurtkę też oczywiście wezmę ale to już tylko na wszelki wielki. Czerwcowe noce nie są zimne no ale lepiej się zabezpieczyć. Tak więc mając już komplet ubrań poszedłem wsiąść szybki prysznic. Starannie wysuszyłem włosy, bo przecież nie chce się rozchorować i spędzić w domu więcej czasu niż to konieczne.
Kompletnie ubrany spakowałem sobie mały plecak, wrzucając do niego bieliznę, bluzkę na zmianę i kosmetyczkę. W drodze do wyjścia zabrałem jeszcze śpiwór z magazynku. Zawsze się śmieje że owy magazynek to tajne pomieszczenie w przedpokoju w którym trzymam skarby. Powodem do żartów jest to że przejście do niego jest faktycznie ukryte i tylko nieliczni o tym wiedzą. Gdy miałem włożyć klucz do zamka i zamknąć dom usłyszałem na podjeździe samochód. Nawet nie musiałem się odkręcać by wiedzieć kto siedzi za kierownicą. Upewniłem się że drzwi są dobrze zamknięte i wyszedłem przed bramę. Joasia już stała przed samochodem oparta o maskę auta w tej jej łobuzersko-kuszącej pozie. Zawsze mnie zastanawiało, jak to możliwe by ta chłopczyca o jakże widocznych kobiecych kształtach tak mi się  podoba. Bo miseczka E, a niekiedy dla lepszego efektu - podwójne D niezaprzeczalnie ukazywały jej kobiecość. To jedyna kobieta na której lubię zawieszać wzrok. Bo wierzcie mi jest na czym. Długie nogi, jędrny tyłeczek i te jej iskry ognia w czarnych oczach. Każdy facet za nią się ogląda i nic w tym dziwnego. A patrząc na dzisiejszy stój ktoś tu ma zamiar dobrze się bawić. Czarne, obcisłe w biodrach dzwony, buty na wysokim obcasie, bluzka idealnie podkreślająca biust. Nie żeby go nadmiernie eksponowała ale taka kompozycja już działa na wyobraźnie. A na dodatek „firmowy znak rozpoznawczy” czyli długi płaszcza. Podsumowując ciało i duch tej małej warte są grzechu najcięższego. No ale choćby nie wiem jak dobry kontakt by z nią nie mieć ona jest kobietą.
- No, no, widzę że się postarałeś. – powiedziała mrukliwym głosem jakby próbowała mnie poderwać.
- Jakoś nie chciałem byś mnie wyciągała do ludzi w starych dżinsach i w rozciągniętym swetrze pamiętającym jeszcze lata 90.- odparłem poddając się jej urokowi. A gdy tylko zbliżyłem się do niej na wyciągnięcie ręki, Joasia odbiła się nogą od zderzaka objęła moją szyję i pocałowała mnie w usta. Nie jakoś namiętnie po prostu nasze usta przyległy do siebie na kilka sekund. Taki nasz drobny rytuał. Zresztą co tu ukrywać Ona jako jedyna kobieta może sobie na to pozwolić.
- Miło wiedzieć że nie do końca utraciłeś swoją osobę. – figlarne iskry w jej oczach od raz zabrały cześć moich rozterek.
- A miałem jakieś wyjście? Dobrze wiesz że jesteś jedyną istotą zdolną do namówienia mnie na  największe szaleństwa. – pacnąłem ją lekko w noc który od raz śmiesznie zmarszczyła.
- Ja? Taki aniołek? – och gdybym tylko jej nie znał to może nabrał bym się na tą niewinność.
- Tak Ty. Aniołek, ale z piekła rodem. Powiedz lepiej jak ukryłaś ogonek. – zjechałem dłońmi niżej i przejechałem po jej pupie zatrzymując rękę  na jej biodrze; ustami musnąłem jej szyję, a ona jak zawsze zachichotała przez łaskotki.
            Ach te jej oczy. Potrafią skruszyć nawet najcięższy lud w sercu. A ten jej zwyczaj zakręcenia oczami zawsze mnie rozbrajał.
- Wiec jak? Jedziemy Kamiś?- słysząc to zdrobnienie westchnąłem z pewnym rozbawieniem.
- Rok rozłąki a Ty nadal używasz na mnie tego zdrobnienia. – wytknąłem jej to drażniące mnie zdrobnienie. Choć za nic jej się nie przyznam to jak ona to wymawia mi się akurat podoba.       
- Co mam począć kiedy to słowo samo ciśnie mi się na usta kiedy myślę o Tobie? Zresztą chyba nie przeszkadza Ci to? Prawda? Więc nie traćmy czasu i jedzmy. – uśmiechnęła się uroczo i wzięła ode mnie plecak wraz ze śpiworem. Nie zdążyłem nawet zaprotestować przed takim wyręczaniem mnie a ona już wrzuciła moje rzeczy na tył auta. Sama tymczasem zasiadła za kierownicą land rovera i ręką pokazała bym usiadł obok niej z przodku. Nie wiem czemu ale ten samochód idealnie do niej pasuje. Usiadłem więc koło niej z przody, a gdy zapinałem pasy dopiero się zorientowałem że na tylnej kanapie śpi jakiś czarnowłosy mężczyzna. Spojrzałem pytająco na Joasie lecz ona zajęta cofaniem nie zwracała na mnie uwagi. A może tak mi się tylko zdawało bo nie wiedziałem co oznacza ten jej tłumiony uśmieszek. Kiedy już znaleźliśmy się na prostej znacząco odchrząknąłem i wskazałem kciukiem na tylną kanapę.
- Iwan. Padnięty był a że w pozostałych samochodach było przeludnienie a raczej bym powiedziała że i przekroczenie dozwolonych decybeli więc postanowił pojechać ze mną po Ciebie. Przy okazji zyskał sobie godzinę snu.
- Padnięty? Chyba nie przepiciem bo alkoholu nie czuję w aucie. – zauważyłem od raz pewną nieprawidłowość.
- Nie, on nie pił nic. Dotarł do nas dosłownie przed naszym wyjściem. Iwana poznałam jak byłam w delegacji w Chełmnie. Polubiliśmy się i niekiedy się odwiedzamy. Tak jakoś trafiło że przyjechał dziś z niespodzianką. Więc siłą rzeczy jedzie z nami. Wiec na ognisku będzie nas jedenaście osób. – spoglądała na mnie od czasu do czasu by nie tracić drogi z oczu.
- Ciekawe suweniry lubisz zbierać. No ale skoro jedenascie osób to znaczy pięć par i jedno koło u wozu? To ja może jednak poproszę o odwiezienie do domu? – zły humor powrócił na myśl że będę musiał oglądać przytulone pary zakochanych.
- Jakie pięć par? Tylko jedna para i to już cztery lata po ślubie. Reszta to wolne dusze. A z tego co wiem żadnych orgii nie planujemy. – odparła z wyraźną urazą.
- Skoro nie ma w planach to nie znaczy że nie ma mowy o jej wystąpieniu? – wytknął jej od raz swoje spostrzeżenie.
- To zamierzchłe czasy. Zresztą byłam wówczas młodsza i głupia. – sztuczna obraza w głosie była aż namacalna
- …mhm – w tym jednym drobnym mruknięciu była wyrażona cała moja wielka wątpliwością
- Z racji na naszą przyjaźń mógłbyś zaprzeczyć a nie przytakujesz.
- Ale co mam zrobić skoro się zgadzam z tym co powiedziałaś. – widząc złowieszcze spojrzenie przyjaciółki posłałem jej niewinne spojrzenie. Jedno z takich jakie ona zwykła robić.
- No nie jeszcze chwila i się obrażę.- z zamachem i fuknięciem odkręciła głowę w drugą stronę.
- Czyżby foch się krajał? – wprost nie mogłem się powstrzymać przed tym drobnym wytykiem.
            Wciągnęła głośno powietrze, zrobiła obrażoną minę i skierowała swój wzrok na drogę pokazując w ten sposób swoją obrazę. Pamiętam jak by to było wczoraj kiedy uświadomiłem jej czemu się śmieje kiedy ona woła „foch”. Od tamtej pory już nie słyszałem jak mówi to słowo mimo iż nie raz otwiera usta i już gdy ma je powiedzieć zapowietrza się. 
            Jechaliśmy tak w milczeniu jeszcze jakieś dziesięć minut. Joasia nie wytrzymała. Wyjęła radio ze schowka i ustawiła je na radio eSkę. Co ciekawsze ustawiła je ciszej niż normalnie. Czyżby owy czarnowłosy jegomość imieniem Iwan coś dla mniej znaczył skoro tak dba o jego spokój w trakcie drzemki.
- O kim tak rozmyślasz?
-  hmmm..? – zapytałem niezbyt inteligentnie. Głos przyjaciółki wyrwał mnie z rozmyślań przez które nie usłyszałem pytania.
- No no, nie dość że nieświadomie się uśmiechasz to jeszcze rozpływasz się w swych myślach. Pytałam się o kim tak myślisz.
- Nie o kim a o czym. Ale nie ważne. Już nieistotne.
            No bo cóż mogłem jej powiedzieć? „Chętnie zainteresował bym się twoim przystojnym gościem w ramach zapominania o byłym”. Przecież nie wiedziałem nawet jakiej jest orientacji. Zresztą mierniejsza z tym! Skoro On przyjechał do Joasi nie będę wchodzić w paradę i postaram się trzymać z dala od nich by mieli czas dla siebie.
Cały kochany ja, zawsze myślę o dobru przyjaciół a dopiero o swoim. Tym razem też tak właśnie chciałem postąpić. A to, że decyzją oddania walki walkowerem nabawiłem się skurczy brzucha z powodu jakieś niewytłumaczonej zazdrości było nieistotne. Co gorsze jeśli On okazał by się Bi to Joasia gotowa mi go podać na srebrnym talerzu byle tylko bym zapomniał o byłym. Co prawda to by było miłe z jej strony ale nie mogę na to pozwolić. Świadomość, że zrezygnowałem z kogoś lub czegoś dla dobra bliskiej mi osoby jest łatwiejsza do strawienia niż fakt że zniwelowałem czyjąś szansę na szczęście.
 - Tak jasne. Powiedz lepiej jak tam w firmie Ci się wiedzie? – mimo iż nie wierzyła w moją wymówkę postanowiła zmienić temat.
- Nie narzekam. Rozwija się, z miesiąca na miesiąc przybywa zleceń więc i lepiej da się na tym zarobić. – zreferowałem dość ogólnie. Nie wiedziałem czy Joasia chce coś konkretnego wiedzieć czy od tak narzuciła tą rozmowę by tylko nie milczeć. Dobrze znam tą diablice. Jeśli będzie chciała coś wiedzieć konkretnego to o to spyta.
- A sytuacja wewnątrz? –
A nie mówiłem? Kompletnie zapominając że nie jesteśmy sami w samochodzie zacząłem się nieco rozwodzić nad sprawą.
- Pytasz się jak pracownicy przyjęli fakt mojej orientacji? W trakcie rozmów kwalifikacyjnych nie informuje przyszłych pracowników o tym że ich szef jest gejem, ale i tak piękne mają miny jak się o tym dowiadują. A poważnie? O dziwo bardzo dobrze. Panowie którzy dla mnie pracują początkowo mieli jakieś lekkie obawy kiedy zostawali ze mną sam na sam ale teraz gdy zrozumieli że nie mają czego się obawiać jest świetnie.
- Czyli powoli zaczyna Ci się dobrze układać. Miło to słyszeć
- Taaa … Powiedzmy. Gdyby tak wszystko się układało nie siedział bym teraz w Twoim samochodzie. – rzuciłem ironicznie na co Joasia pokręciła negująco głową.
- Niekoniecznie. I tak planowałam Cię w niebawem czasie wyciągnąć. Czy to z facetem czy też bez.
Dopiero kiedy usłyszałem jakiś ruch za sobą przypomniałem sobie, że nie jesteśmy sami. Obejrzałem się do tyłu by upewnić się że nieznajomy śpi.
- Spokojnie nie musisz się obawiać. On jest Bi. – nie wiem czemu ale słysząc te słowa poczułem się jakbym usłyszał wyrok. Coś mi wręcz krzyczało że nic już nie będzie w porządku. Jedyne co mi pozostało to tym trzymać na baczności.
- Czy Ty już na dzień dobry masz jakiś niecny plan? – nie wytrzymałem i rzuciłem wręcz oskarżycielsko po tym jak zobaczyłem jej uśmiech po wypowiedzianych słowach.
- Mówisz o Nim i o Tobie? Jeszcze nic takiego mi nie wpadło do głowy. Ale skoro sam taką propozycje wyciągnąłeś to kto wie. – nuta radości w jej głosie mimo słodkiego zadowolenia dla niej, dla mnie brzmiało to złowieszczo.
- Nawet o tym nie myśl. Sama lepiej się nim zajmij. Normalnie jakiemu facetowi chciało by się jechać taki kawał drogi do ZNAJOMEJ – zasyczałem wściekle, że sama wcześniej o tym nie pomyślała.
            Nie wiedząc czemu Joasia wybuchnęła gromkim śmiechem. Jak idzie się domyśleć śpiący na tyle Śpiący na tyle jegomość poruszył się niespokojnie. Co prawda przyjaciółka chciała od raz przestać, ale nie było to takie łatwe zadanie. Niestey i tak było już za późno.
- Daleko jeszcze?
            Odezwał się mocny niski głos za naszych pleców a ja poczułem jak zimne ciarki przechodzą wzdłuż mojego kręgosłupa. Teraz już było wiadome, że imię nie wzięło się tylko stąd, że rodzicom się podobało. Jego mowa miała silnie rosyjski akcent.


******************************