Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

piątek, 2 listopada 2012

Azumi i Satoshi Cz 6


Ostatnie kilka dni zdawało się być zwykłymi, szarymi wschodami i zachodami słońca. Co dzień około szesnastej wracał do domu, z Azumim wydając się zazwyczaj tylko rano. Wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczego ulatnia się praktycznie od razu po zrobieniu posiłków. W głębi duszy żywił nadzieję, iż kiedyś dane im będzie zjeść wspólnie obiad, który ten przyrządzi. Tym bardziej, że Satoshi zasłużył sobie na to wyróżnienie: ani razu nie złamał nowych reguł i nie dość, że zjadał wszystko, co kucharz mu przygotował, to jeszcze nie dojadał fast foodami. Życie powoli zamieniało się w prawdziwą sielankę: co więcej, przyzwyczaił się do traktowania Azumiego jak znajomego a nie potencjalnego partnera. Zdawało się, iż całkowicie zapomnieli o zdarzeniu z ich pierwszego spotkania.
Otworzył drzwi, o dziwo stwierdzając, iż te nie zostały przez Azumiego zakluczone. Czyżby jeszcze był w mieszkaniu? Nie sądził, by dopuścił się takiego niedopatrzenia i zostawił mieszkanie puste.
Zamrugał zielonymi oczyma, po czym poprawił sterczące na wszystkie strony włosy z błękitnymi końcówkami: nie cierpiał wracać w makijażu scenicznym do domu, jednakże zrobił to dziś w drodze wyjątku. Z bliżej nieokreślonego i nie poznanego przez Azjatę powodu stylistka musiała natychmiast opuścić stanowisko pracy. Zdecydował więc wrócić do domu w tym "stanie" i pozbyć się wszystkiego na miejscu. Dobre dwie godziny siedzenia przed lustrem by doprowadzić się do stanu człowieka normalnie wyglądającego. I tak ludzie dziwnie gapili się na niego na ulicy.


Całe to unikanie Satoshiego miało na celu niedopuszczenie do powtórzenia się sytuacji z zaułka. Wolał unikać dłuższego przesiadywania razem by nie kusić aktora niektórymi swoimi zagrywkami, którymi to nie mógł się pozbyć. A niestety wiele takich było. Azumi był wolnym duchem lubiącym się bawić i spędzać miło czas. Jego główna zasada była taka że po nocy spędzonej z kimś już nigdy się z nim nie umawiał. Problem był w tym że Satoshi pasował do upodobań chłopaka a że nie chciał stracić tej pracy musiał uważać by się nie zaangażować. Stąd to znikanie z pola widzenia aktor.
Druga strona medalu tego etatu, było to że naprawdę lubił gotować. A to że pracodawca dawał mu wolną rękę w potrawach mógł nawet niekiedy podawać mu jego własne przepisy.
Dziś niestety był bardzo kiepski dzień. Nie dość że rano zaspał na zajęcia i musiał siedzieć z nieswoją grupą to jeszcze na domiar złego brat chciał go wykorzystać do swoich własnych celów. Cały czas truł o to Azjacie na zakupach, a teraz nawet przyszedł z nim do mieszkania aktora. 

-No weź, Azumi to tylko kolacja i jeden weekend.- mocny głos, ewidentnie należał do osoby starszej niż Azjata. A jeśli tylko ktoś wszedł teraz do kuchni mógł zauważyć ze był przystojnym białym mężczyzną w okularach. Co ciekawsze widać było że jest w dość zażyłych stosunkach z czerwonowłosym. Stał on bowiem za nim i obejmował w pasie rękoma a jego broda spoczywała na ramieniu niższego mężczyzny.
- Przestań głupku bo się skaleczę i to już nie będzie fajnie. Zresztą Ciebie nie powinno tu być. Jestem w pracy. - Azjata był poddenerwowany i co chwilę tylko wzdychał cierpiętniczo. 

- No to zgódź się na moją prośbę a dam Ci spokój, inaczej będę Ci truł aż nie zgwałcę cię na zmianę decyzji.- głos obcego mężczyzny przybrał na barwie niewinną tonację nastolatka błagającego o zniesienie szlabanu. Cała ta sytuacja bardziej wyglądała na sprzeczkę kochanków niż znajomych czy braci.


Słysząc obcy głos dobiegający z kuchni, zaciekawiony uniósł lekko głowę, i by nie przeszkadzać za wcześnie swojemu nieproszonemu gościowi podszedł cicho nieco bliżej, by móc lepiej słyszeć. Jego słowa brzmiały dość dwuznaczne, i oczywiste było, iż pierwszą myślą Satoshiego było to, iż Azumi po prostu go oszukał. Aktor niestety stał w o tyle dogodnej pozycji, iż widział, co ci wyprawiają. Brązowowłosy błagał teraz tylko, by niebiosa dały mu silną wolę. Inaczej już teraz dość brutalnie oddelegowałby gościa.
Odkaszlnął znacząco, by ci go usłyszeli. Był wściekły i to nie na żarty: nie tylko dlatego, że Azumi okazał się być kimś innym niż się podawał. Teraz był to wręcz poboczny powód. Ale jakim prawem zapraszał kogoś do mieszkania własnego szefa?
W duchu zaklinał, że zdecydował się przyjąć Azumiego. Gdyby tego nie zrobił, nie czułby takiego bólu w sercu. Paliło go to do żywego: a przecież chłopak go nie zdradził. Nie zrobił praktycznie nic, o co Satoshi mógłby być wściekły.
-Dzień dobry. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam panom za bardzo.
Zgryźliwość w jego głosie pojawiła się z sama siebie. 


Azumi kiedy tylko usłyszał chrząknięcie i widział złość w oczach gospodarza wiedział że ma przechlapane.
- Wcale. A nawet będę wdzięczny jak wywalisz tego kretyna za drzwi, wówczas będę mógł spokojnie przygotować obiad, który się opóźnia, bo ktoś ciągle mi przeszkadza. - chcąc niego zrzucić z siebie winę wskazał końcówką noża na bata stojącego za nim. Który jakby nic nie robił sobie z obecności właściciela mieszkania. 

- Nie celuj we mnie nożem jeszcze mnie skaleczysz. 
- Kievin lekko ujął nadgarstek brata i skierował w inną stronę, Azjata zareagował jakby instynktownie i zawarczał na informatyka.
- Nie jestem wieszakiem na trupy więc odpuść sobie - czerwonowłosy odchylił się do tyłu, wówczas wyższy mężczyzna jakby dał za wygrane i ze wzruszeniem ramion odszedł na bok. 

- Zadowolony. A teraz zgodzisz się na kolacje i ten weekend. - słodki głos i płaczliwe oczy miały niby podziałać łagodząco. Ale w tym przypadku to nie poskutkowało. 
- Na litość pańską ile razy mam powtarzać nie. W poniedziałek mam zaliczenie i nie mowy bym gdziekolwiek na weekend wybył z mieszkania. I jeszcze jedno słowo a przez najbliższy tydzień sam będziesz sobie szykował jedzenie i robił pranie. - uniesiony głos Azjaty nadal brzmiał słodko a gniew tylko dodał mu bardziej męskich rys. Tyle tylko że to jakoś nie specjalnie przerażało mężczyznę naprzeciwko. 
- I tak tego nie zrobisz bo mnie kochasz. - rzucił jakiś oczywisty fakt. Azumi nie wytrzymał i wbił móż pionowo w drewnianą deskę do krojenia.
- Satoshi błagam Cię każ mu wyjść bo go zaraz wykastruje. - tym razem to czerwonowłosy zwrócił błagalny wzrok w stronę aktora mając nadzieję że ten coś zrobi.


Kiwnął głową ze zdziwieniem, przysłuchując się tej scence. Właściwie sam nie wiedział, co tak naprawdę dalej trzyma go przy zdrowych zmysłach i pozwala na odgrywanie przed nim takich... ekscesów. Miał szczerą ochotę po prostu przywalić im obu i wywalić za drzwi. A Azumi zapewne nawet sprawy sobie nie zdawał, jak głęboko wbił nóż w serce brązowowłosego. Właściwie to nawet nie mógłby się tego domyśleć.
Nie odpowiedział nic na prośbę Azumiego, obracając się pod nosem i udając w stronę sypialni. Po drodze wybąkał coś w rodzaju "sami się sobą zajmijcie". Nawet zapomniał o tym, by upomnieć czerwonowłoego za spraszanie sobie kogoś obcego do jego mieszkania. To nie było ważne. Teraz liczyło się tylko to, że ten facet go kocha. I zapewne on jego. A on... po prostu znów poczuł się wykiwany, oszukany po całości. Azumi najwidoczniej w świecie próbował sobie zrobić z niego jaja.
Położył się na łóżku i wyciągnął z torby laptopa. Jeszcze przed jego włączeniem zdjął z oczu te przeklęte, zielone soczewki. Westchnął tylko ciężko i wklepał adres pierwszej lepszej strony, która wpadła mu do głowy. 


Widząc zrezygnowaną postawę Azumi zrozumiał że to również nie jest dzień aktora. Pewnie coś nie tak poszło w pracy a teraz ta scena wyjęta z taniej komedii. Kiedy tylko Satoshi zmierzał w kierunku sypialni, Azjata instynktownie przeszedł a japoński i zbrukał Kievina i to dość porządnie. Niestety czerwonowłosy miał taki nawyk że jeśli na kogoś krzyczał przechodził na język ojczysty.
Haker wolał teraz nie dyskutować z bratem bo widział że i tak nic nie wskóra dlatego też chciał się ewakuować z mieszkania ale nic z tego. Młodszy go zatrzymał.
- A ty myślisz że dokąd to? Natychmiast masz go przeprosić za tą scenę. I żadnego, ale dobrze wiesz że to wszystko twoja wina - determinacja kucharza była ogromna i choć Informatyk spokojnie dałby radę wyjść to jednak wolał nie pogarszać swojej sytuacji. Odkręcił się napięcie i poczłapał do sypialni.
Dopiero po chwili Azjata się opanował. I powrócił do przyrządzania posiłku i to w znacznie szybszym tempie. Pierwotnie miała być pieczeń, ale ze to by trwało za długo mienił niego pomysł i zaczął podsmażać kawałki mięsa na patelni a w garczku na drugim palniku przyrządzać warzywa w sobie. 


Kievin za bardzo nie wiedział co ma powiedzieć mężczyźnie. Nie znal go a na domier złego podejrzewał co tez on sobie mógł pomyśleć o ich zachowaniu. Zapukał do sypielni i po odczekaniu długości jednego wdechu wszedł do pomieszczenia. Od razu zlokalizował gospodarza i podszedł nieznacznie, jednak zachowując rozsądną odległość.
- Słuchaj, przepraszam za to moje wtargnięcie i przeszkadzanie Azumiemu przez co nie zrobił jeszcze obiadu. Ale chodzi o to że bardzo mi zależy żeby w ten piątek zrobił dla mnie romantyczną kolacje i przeniósł się na ten weekend do jakiegoś kumpla bo chce mieć mieszkanie dla siebie i mojego faceta. Więc ta cała awantura jaką byłeś świadkiem jest tylko moją winą. Więc nie miej do niego pretensji - zakończył swój wywód i za bardzo nie wiedział co ma dalej robić. Nie często przepraszał kogokolwiek więc nie orientował się czy powinien już wyjść czy zostać na ewentualne wyjaśnienia jakiś nieścisłości.


Westchnął ciężko, odwracając głowę w stronę drzwi. Słysząc przeprosiny i zdanie o sproszeniu do siebie kogoś na noc spłoszył się mocno. Mimo wszystko po prostu pozwolił mężczyźnie wejść i wysłuchał jego słów do końca.
-Rozumiem. W każdym razie następnym razem jednak prosiłbym o jakiekolwiek uprzedzenie ze strony Azumiego. Ale o tym to porozmawiam już z nim sam. 
Odparł, zupełnie szczerze. W głowie jednak zrobił mu się jeszcze większy mętlik: kim był więc ten mężczyzna, skoro nie kochankiem? Nie miał bladego pojęcia, jak połączyć ich relacje. Nic racjonalnego nie przychodziło mu teraz zupełnie na myśl. Wstał z łóżka, po czym skierował się do kuchni, by zająć chwilę kucharzowi.
-Azumi? Co dzisiaj na obiad?
Spytał beznamiętnie, przyglądając się szperającemu w kuchni mężczyźnie. Prawdę mówiąc mimo wszystko zaczynał powoli robić się naprawdę głodny.
-I starczy tego dla trzech osób? Niech Twój gość już zostanie, jak już przyszedł. 
Z uśmiechem na twarzy skinął w stronę brązowowłosego okularnika. Teraz, gdy okazało się, że nie jest znajomym Azumiego "tego typu" przestał traktować go jak wroga. Jednakże kwestia orientacji chłopaka wciąż wymagała od niego małego śledztwa. Zapyta się go wprost. I tyle. 


- Dzięki, ale co do tego przyjścia to raczej przyczepiłem się do niego jak rzep do psiego ogona. - wytłumaczył tą całą głupia sytuacje a po wszystkim poszedł za gospodarzem by mieć jako taką pewność że jego braciszkowi nic się nie stanie. 

Azumi słysząc głos Satoshiego od raz spojrzał na aktora mając nadzieję że nie będzie widzieć już tej złości na niego.
- Pieczone mięso w koszulkach w sosie. - wkładał właśnie do piekarnika jakieś zawiniątka ułożone równo na blasze. - Piętnaście minut w piekarniku i już będzie gotowe do zjedzenia. A ja w tym czasie wyjmę zastawę. - powiedział ustawiając piekarnik i już sięgając ręka do szafki. Słysząc jednak kolejne pytanie ustał niczym sparaliżowany i powoli odwrócił się w stronę aktora.
- Mówisz poważnie? Ale wiesz o tym, że pozostawienie go razem ze mną może spowodować kontynuacje tej durnej przekomarzanki z wcześniej. Niestety moje kontakty z Kievinem często bywają burzliwe. - ostrzegł nieco niepewnie bojąc się co też może wyniknąć w dalszych minutach tego dziwnego spotkania


Uśmiechnął się tylko, powstrzymując się od dość złośliwego komentarza słów Kievina. Przygryzł delikatnie wargę, po czym skinął na kucharza. Znów ubrał maskę: tym razem obojętnego, niczym nie zmartwionego człowieka. Azumi znów wyprowadził go z równowagi: jednakże nie tej zwykłej, a duchowej. Tej, w której ciągle starał się walczyć z uczuciami dla czerwonowłosego.
-Okej.
Uśmiechnął się lekko. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Azumi aż tak jest zaskoczony jego propozycją. W sumie... nie powinien mu się dziwić. Dopiero co udało im się złapać jakąś nić porozumienia. Kievin? Pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem.
-Przekomarzanie z bratem? Trzeba było kiedyś zobaczyć mnie i Yori... ale z nią toczyłem prawdziwe batalie.
Dopiero imię mężczyzny dało mu do zrozumienia, z kim tak właściwie ma do czynienia.Teraz tym bardziej chciał, by został na kolacji. A wypytywanie Azumiego o orientację byłoby całkowicie pozbawione sensu.
-Wnioskuję, że Pan z "naszych", skoro szykuje Pan wolne mieszkania dla siebie i... znajomego. Dobrze myślę?
Zapytał, spoglądając na brązowowłosego. Jego orientacja o dziwo, zaczęła go interesować. Lubił poznawać innych gejów: dzięki temu mógł z kimś swobodnie rozmawiać o swoich związkach, bardziej na luzie niż z większością heteroseksualnych osób. Tak miał i już.


Początkowe zachowanie jednak pasowało do tego że Satoshi nadal jest zły, ale jakby po jakiejś chwili to dziwne przeczucie całkowicie przeminęło.
- Może i tak ale to co widziałeś było tylko wstępem. - odparł starając się zachować spokój. Ale niestety braciszek musiał się nieco wtrącić. 

- Powiedzmy że czasem bywam strasznym bratem jeśli chodzi o sprawdzanie z kim to Azumi się spotyka. Jako informatyk no i haker mam dostęp do różnych baz danych tak więc sprawdzenie danych osobowych i innych ciekawostek z ich przeszłości. - odparł dość dumnie na co Azjata zmrużył ostrzegawczo oczy. Niestety nie mógł powiedzieć po japońsku by go nie wydał co do orientacji bo przecież aktor znał ten język. Musiał w takim razie pilnować brata by czegoś ten nie przeskrobał. 
- Można tak powiedzieć. Znaczy się ogólnie spotykałem się też z kobietami. Zasada żeby życie miało smaczek … - machnął ręką jakby coś nawijał na nią ale widząc niezrozumienie zrobił lekko smutną minę - … żeby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek. - wywrócił oczami niechętnie przytaczając przysłowie. - Nie lubię tego powiedzonka ale jest co do mnie adekwatne. Ale jakoś ostatnio stwierdzam ze z facetami jest ciekawiej. Zresztą z jednym się właśnie spotyma. 
Azumie jednak nieco nie wytrzymał słów brata. Bowiem on wykupował swojego chłopaka z domu publicznego by móc się z nim zobaczyć. A to uważał nieco za co najmniej śmieszne zachowanie. Tyle tylko że Kievin dobrze odebrał zachowanie więc zmroził czerwonowłosego złym wzrokiem. 
- W przeciwieństwie do mojego brata. . . 
- W przeciwieństwie do jego rodzonego brata który jest całkowicie hetero . - powiedział to nieco z naciskiem jakby błagając w ten sposób by ten przestał mówić.