Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

niedziela, 4 maja 2014

Dertao i Duch Lasu cz. 4

- Nie jestem kimś, nad kim trzeba się roztrząsać czy też dbać o jego bezpieczeństwo. Jestem żołnierzem i może życie jest tyle warte na ile jestem potrzebny Pajęczej Pani. – odpowiedział niczym mantrę. Ale to było zbyt sztuczne by było prawdziwe,
- Zatem nie mogę czekać do końca kuracji. – powiedział bardziej do siebie niż do wilka. Dopiero po chwili pomyślenia spojrzał na zwierzę. – Mówiłem Ci że mam do wykonania zadanie. Matka mego klanu wyznaczyła mi zadanie i musze je wykonać. – rzucił poważnie jakby to co było tym owym zadaniem było czymś najważniejszym w życiu. Ba nawet ważniejsze niż samo jego życie.
Propozycja by odziać płaszcz była dla Dertao czymś niezwykle niespotykanym. Spojrzał się na wilka niepewnie, jakby nie wierzył w przed chwilą usłyszane słowa.
Przez chwilę pozwolił sobie na coś miłego. Wyobrażenie siebie w tym przecudnym materiale który tak wspaniale łaskotał jego policzek kiedy jeszcze na nim leżał . .
[- To było przy. . . . ]- nie pozwolił sobie na dokończenie zdania. Odepchnął myśli daleko, [- Jestem żołnierzem a nie bawidamkiem]- żachnął się i natychmiast spoważniał. – Dziękuję za to co zrobiłeś ale musze ruszyć w dalszą podróż, już i tak długo się zasiedziałem. – odpowiedział podchodząc do zielonej cieci. Niechętnie ale wypił płyn który miał być lekarstwem. Po nim jednak wstał i zaczął wypatrywać znaków gdzie jest północ.


Westchnął jakoś tak po swojemu.
„To nawet nic nie zjesz? Głodny będziesz mniej skuteczny”- tak go korciło aby oprzeć się na dłoni, lub w ogóle zmienić się w swoją bardziej ludzką wersję, ale postanowił dalej ciągnąć tą grę pozorów. Na zmiany przyjdzie czas. Teraz jednak widział jak drow się rozgląda. A przecież nie pozwoli mu się zgubić we własnym domu. Z resztą, w międzyczasie mógł wykombinować coś, aby zawsze wiedzieć gdzie on jest, ale tak aby mroczny o tym nie wiedział. Co zabawniejsze, mimo iż strażnik był dość stary, nigdy czegoś takiego nie robił. To było, jako takie wyzwanie.
„Odprowadzić cię? Jeszcze mi się tu zgubisz. A kto zna lepiej las, jak nie jego mieszkaniec?”- to trzeba było mu przyznać, że potrafił podać rozsądne argumenty, przeważające na jego korzyść.


Tęsknie spojrzał za rzeczy wyłożone na liściach. Był głodny i to bardzo, A to jak zostało podane jeszcze bardziej kusiło. W końcu tym razem to Dertao westchnął.
- Dobrze, chwilę mogę jeszcze poświęcić, ale nie mogę się delektować taką ucztą, do wieczora muszę wrócić do swoich a to jeszcze daleka droga – wyjaśnił, choć nie wiedział czy do Wilka tak wszystko dociera.
Usiadł na powalonym dniu i zaczął zjadać po woli owoce, były przepyszne, już dawno nie jadł czegoś tak wspaniałego i słodkiego.
- Nie no, zgubić bym się nie zgubił – powiedział tak ale w głowie zastanawiał się jak zrobić by wilk szedł z nim. – Po za tym nie musisz się kłopotać. Chciał być dobrze wychowanym drowem, ale chyba w tym monecie średnio jakoś mu to nie szło.


Po prostu patrzył sobie gdzieś w bok, od czasu do czasu zerkając na swojego drowa. Bo to, że on jest, lub raczej, będzie jego, było dlań po prostu pewne.
„Może i kierunków nie pomylisz, ale co będzie jak wpadniesz na urwisko? A grzęzawiska? Legowiska niebezpiecznych istot?”- się najzwyczajniej uparł. A co. Nikt nie będzie psuł jego planów. Do tego, na mrocznego najwyraźniej wpływało to, że nic niebezpiecznego w lesie nie spotkał. Nie miał jednak po prostu tej świadomości, że to przez owego wilka na nic się nie natknął. Prawdą było, że różne istoty nie bez przyczyny bali się przekraczać wewnętrzną granicę lasu. Niektórzy nawet zewnętrzną. A las był wyjątkowo rozległy.


Dobrze że drow nie przypuszczał co też chodzi po głowie wilka. Bycie czyjąś własnością jest dla podmrocznego czymś poniżającym, a co tu dopiero być własnością zwierzęcia?
Kończąc jeść owoce usłyszał słowa wilka i pokręcił głową z rozbawieniem.
- No już jak tak chcesz iść ze mną to nie ma sprawy. Wymyślać nie musisz powodów. - zaśmiał się pod nosem bo zachowanie zwierzęcia zaczęło go bawić. Co dla pobocznego obserwatora mogło być czymś dziwnym przecież Drow powinien być nieufny z natury do wszystkiego, więc skąd takie miłe nastawienie do wilka?


Warknął coś pod nosem na takie traktowanie. On pieskiem do towarzystwa nie był.
„No to chodźmy. Zaprowadzę cię tam, gdzie się spotkaliśmy”- mruknął niechętnie, zeskakując z prowizorycznego posłania. Później wróci po szatę. Ruszył przodem, jednak nieco zbaczając ze spodziewanego kierunku, nie chcąc zaprowadzić mrocznego na bagna.
„Mi się wydaje, czy zgubiłeś sztylet?”- rzucił, nawet na niego nie patrząc. Uśmiechnął się do własnych myśli- „Jeżeli dasz mi chwilę, to mogę pokazać ci drogę, a w międzyczasie przynieść coś, co może posłużyć jako zamiennik za twoją broń”- a to, że w ogóle za bronią nie przepadał, to inna sprawa. Tą co sam zrobił, traktował jako ozdobę, lub prezent, na chociażby takie okazje.


Drow wyczuł że w głosie zwierzęcia coś było innego. Był zły i nie było wątpliwości ale nie wiedział jak go pocieszyć przecież to był wilk!
Wstał i zaczął iść za mieszkańcem lasu by ruszyć w drogę. W sumie to dziwne to było uczucie ale jakoś mniej entuzjastycznie był do tego nastawiony niż poprzednio. Może dlatego też zaczął zastanawiać się nad wydarzeniami z lasu niż na tym co ma zrobić. Dopiero słowa  
Veredrasa lekko go wyrwały z zamyślenia.
- Faktycznie – rzucił z lekkim przestrachem. To był tylko sztylet, ale przyzwyczaił się do niego.
[W obozie jakiemuś człowiekowi wezmę i będzie po kłopocie]- pomyślał ale wówczas usłyszał propozycje wilka.  
- Nie musisz się kłopotać, tam gdzie idę będzie wiele broni, jakąś zgarnę po trasie. - odpowiedział od razu. No cóż natura drowa głęboko była w nim zakorzeniona. 


Tym razem faktycznie na niego spojrzał, jednak idąc dalej. Cóż, nie było kłamstwem stwierdzenie, że znał ten las jak własną kieszeń. Nieważne, że nie miał kieszeni.
„Ale zanim zdobędziesz broń, może ci się coś stać. Lepiej abyś miał czym się bronić”- spojrzał na drogę przed sobą- „Idź prosto. Tam napotkasz taki duży kamień, poznasz go. Odbij od niego w lewo, a później powinienem do ciebie dołączyć”- i już go nie było. Ruszył biegiem w zupełnie innym kierunku. Gdy jednak był na tyle daleko, że drow by go na pewno nie zauważył, zmienił się po prostu w wiatr. Tak mógł o wiele szybciej się poruszać, niesiony zwykłymi ruchami powietrza. Było to znacznie mniej męczące, zwłaszcza gdy trzeba było przebyć tak ogromny dystans. Swoją postać na jedną z dwóch prawdziwych zmienił dopiero znalazłszy się na miejscu. Tym jednak razem nie zmienił się w coś o dwóch nogach, gdyż potrzebował być szybki. Przybrał swoją zwierzęcą formę, dwumetrowego wilka. No, licząc z głową, wyższego. Nieważne. Ów wilk również był cały biały i o złotych oczach, jednak tak jak w humanoidalnej formie, posiadał rogi, niby u łani, jednak układające się w koronę. W futro, zwłaszcza na głowie, miał pełno ozdób. Czerwone lub złote koraliki, kółeczka czy kolczyki. Nawet dla piór znalazło się miejsce. Jego futro, zwłaszcza na końcach, lśniło platyną, zupełnie jak rogi. Pomimo jednak, że przypominał wilka, niezwykle się od niego różnił. Miał inne futro. Inny ogon. A gdyby się przyjrzeć, pod jego sierścią, na skórze, było widać niby srebrne tatuaże, jakieś znaki, definitywnie mające wiele wspólnego z magią. Miał też niezwykle mocne pazury, kły, i to co teraz było mu niezwykle przydatne - łapy. To właśnie na nich mógł przebiec kilkadziesiąt mil z samego centrum lasu, do miejsca w którym miał znaleźć Dertao. Tym razem nie mógł przybrać bardziej zwiewnej postaci- musiał coś przynieść, a wiatr by tego nie utrzymał. Wiedział jednak, że jego towarzysz był chory i miał ładny kawałek do przejścia, był więc w stanie się wyrobić. I nieważne, że był istotą magiczną, czuł zmęczenie. Niedaleko kamienia zmienił się w najzwyczajniejszego w świecie wilka, niosącego w pysku ładny, zdobiony sztylet. Był on cały biało-platynowy, z jednego kawałka jego rogu, chociaż akurat o tym mroczny wiedzieć nie musiał. W rękojeści tkwił niemal przezroczysty kamień, a samą rękojeść oplatał czerwony sznurek.
Dychał głośno. Mimo wszystko, nawet dla niego był to spory odcinek, który musiał przebiec jak najszybciej. Definitywnie przydałby mu się odpoczynek. Nie miał jednak zamiaru zostawiać białowłosego samego. W tej części lasu żyły takie istoty, których lepiej nie spotykać. Podszedł do niego, na chwilę po prostu kładąc się u jego stóp. Wypluł ostrze na ziemię, nic nie mówiąc. Nie miał siły.


Dertao nie miał argumentu na zbicie słów wilka. Zwierzę miało racje. Zanim zabije jakiegoś człowieka by zabrać mu broń może sam być zagrożony.
- Masz racje. . . - zdążył powiedzieć a wilka już nie było.
[Ładnie. Zwierzę dbające o moje bezpieczeństwo. Bardziej nawet niż mój brat. . .]- przykra świadomość zabolała, ale wraz z bólem odsunął od siebie nieprzyjemne myśli od razu przypomniał sobie słowa wilka gdzie ma iść. I tak idąc za wskazówkami zwierzęcia zaczął wchodzić w bardziej zarośniętą i jakby mroczniejszą cześć lasu.
[Chyba zbliżam się do granicy. Chwila ja też niedaleko granicy miałem jeszcze swój sztylet. Jeszcze przed tym jak straciłem przytomność.] - nie pamiętał czy dobrze myśli ale wydawało mu się że jest w stanie znaleźć to miejsce gdzie zobaczył wilka.
Skupił się na swojej magii i starał się znaleźć ostatnie miejsce jej używania. Użył czasu by naznaczyć miejsce gdzie był i wyruszył do tamtego miejsca. Daleko to nie było tak więc dotarł szybko. Na miejscu faktycznie znalazł sztylet. Ale coś nie było tam właściwe. Zaraz koło wilczych śladów znalazł ślady bosych stóp. Piaskowce dawał idealne odbicie.
[Ktoś w tym lesie jeszcze mieszka.]- pomyślał rozglądając się ale tu okazała się druga zagwostka. Ślady od nagle się zaczynały w miejscu nigdzie wcześniej nie było ich widać.[To niby jakim cudem?]- spojrzał na drzewo bo może ktoś chodził po drzewach i zszedł na ziemię.
- Wysokie. - powiedział sam do siebie. Jednak nie był przekonamy tym sposobem komunikacji człowieka. [- Ślady są głębokie czyli ktoś musiał wiele ważyć.]- rozmyślał jednak nic logicznego nie przychodziło mu do głowy. Nie miał jednak dużo czasu. Przecież Wilk miał na niego czekać. Dlatego odpuścił dalsze przeszukiwanie miejsca i zabrał swoje rzeczy i wrócić na miejsce skąd odbił i powrócił na dawną drogę. Kiedy dotarł zwierzę już było na miejscu.
- I trzeba było Ci się tak śpieszyć. - powiedział kręcąc głową. Nie oglądał sztyletu. Przyklęknął koło srebrnego sierściucha i wyciągnął swoją manierkę i nalał na dłoń nieco wody podstawiając wilkowi ją pod pysk by ten mógł się napić.


Ten gest go niezmiernie zdziwił. Nie oznaczało to jednak, że nie przyjął ofiarowanej wody. Poczuł się jak w raju.
„Dziękuję”- mruknął, oddychając sobie chwilę. W końcu jednak trzeba było ruszyć w dalszą drogę. Na odpoczynek przyjdzie czas później.
„Trzeba było, jeszcze byś mi się zgubił po drodze”- mruknął. Zauważył też jego własny sztylet. Z tego, co jednak widział po drowie, raczej nie widział śladów. Lub nie powiązał ich z nim. Dobrze. Wręcz bardzo dobrze. Nie powiedział też ani słowem o dystansie, który przebył. Człowiekowi zapewne zajęłoby to kilka dni. Na szczęście to był jego las, jego skróty, no i najważniejsze, nie był człowiekiem. Wstał.

„Sztylet jest twój”- mruknął i po prostu ruszył przed siebie. Byli już dość niedaleko, jednak wilk chciał go odprowadzić do samej granicy lasu. Tej zewnętrznej części. A prowadził go pewnie, szybko i łatwiejszymi przejściami. Było po prostu widać, że las nie ma przed nim granic. W końcu jednak linia drzew się kończyła. Przy ostatnich krzakach wilk przysiadł i spojrzał na Dertao, jednak nic nie mówił. Jasno biło od niego to niezadowolenie, lub nawet smutek. Nic jednak nie mógł zrobić. Wydawał się teraz być całkowicie zwyczajnym, leśnym stworzeniem.