Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

wtorek, 19 kwietnia 2011

Pogoń za Orłem cz. 1



iątkowy wieczór a ja znowu siedziałem sam w domu.
            Od zerwania ostatniego związku minął już miesiąc, a ja nadal mam obrzydzenie do bycia z kimkolwiek. Obecnie sam dźwięk jego imienia powoduje u mnie wzrost ciśnienia, stąd pozwolę sobie je pominąć.
Sprawa wyglądała tak, że ostatni mój partner doprowadzał mnie do szału swoją obsesyjną zazdrością. Więc czemu wytrzymałem z nim aż pół roku? Odpowiedź jest prosta i żenująca dla mnie. Jego osoba tak zakręciła mi w głowie, że wtenczas nie wyobrażałem sobie życia bez niego. Tyle, że ile można znosić odpieranie nieprawdziwych zarzutów. Nie ważne, czy to na ulicy, czy w sklepie. Niech tylko jakiś mężczyzna zawiesił na chwilę na mnie wzrok, to w domu on robił mi wyrzuty, że będąc z nim podrywam innych. Przecież nie mam napisane na czole „Panowie proszę patrzeć na mnie”. Prawdą jest, że przyciągam spojrzenia, ale nie tylko płeć męska na mnie zwraca uwagę. Wiele kobiet aż przystaje by móc mi się przyjrzeć. Tak to jest kiedy ma się tak charakterystyczny wygląd. Nie chcę się przechwalać ale jest on wyjątkowy. „Srebrnoblond długie włosy związane w koński ogon, blada cera, delikatne, a zarazem odpowiednio zbudowane ciało i oczy tak charakterystyczne, że nie można o nich zapomnieć”. Tak opisała mnie kiedyś przyjaciółka i coś w tym jest. Nietypowość mych oczu leży w ich kolorze. Lubią zmieniać barwę. W dzień przyjmują kolor niebieski. Nie taki jasny, wyblakły, lecz intensywno błękitny. Lecz gdy tylko słońce zachodzi nabierają koloru srebra. Nie wiem czemu tak się dzieje. Zresztą sami lekarze byli tym zaskoczeni. 
Zatem co ja tak naprawdę mogę zrobić z tym że przyciągam spojrzenia? Nic. I to mnie doprowadzało do furii. Teraz kiedy tak o tym myślę pluję sobie w brodę, że byłem takim … takim idiotą. Pozwalając zwalać na siebie winę i dawać się wciągać w kłótnie o coś, na co wpływu się nie ma. Czara goryczy przelała się kiedy zrobił mi awanturę o to, że przytuliłem jednego ze swoich pracowników.
Wyjaśnię na wstępie, że moja orientacja w firmie nie jest jakąś wielką tajemnicą. Podwładni  to zaakceptowali, a ja dzięki temu mogłem wprowadzić koleżeńską atmosferę. No, ale wracając do spawy. Pech trafił, że kiedy on miał przyjść po mnie do firmy nasz kolega akurat świętował narodziny swej córeczki. Wszyscy gorąco gratulowaliśmy mu narodzin małej. Wiedzieliśmy ile starań on i Karolina wkładali by mieć dziecko. A wierzcie mi ta dwójka łatwo nie miała. Więc gdy tylko obwieszczał dobre nowiny każdy wylewnie okazywał swą radość. Niestety ktoś tego nie rozumiał.
Kiedy dotarliśmy do domu, po milczącej kolacji w restauracji, zaczęła się kolejna fala pretensji. Słuchając tych wszystkich zarzutów kierowanych w mą stronę zacząłem się zastanawiać co mnie tak naprawdę łączy w tym facetem. I wiecie co? Oprócz niezrozumiałego do tej pory przywiązania do jego osoby, nie było nic dla czego warto by było znosić to wszystko. Miałem dosyć tego wszystkiego. Otworzyłem drzwi, kazałem mu zebrać swoje rzeczy i wynieść się. Z początku nie chciał wierzyć w to, co powiedziałem. Ale gdy dotarło do niego znaczenie tych słów, spytał się czy jestem pewien swej decyzji. I wierzcie mi, jeszcze nigdy nie byłem tak przekonany co do swej decyzji. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały on znał już odpowiedz. Bez sprzeciwu i niepotrzebnych słów poszedł na górę spakował torbę. Zajęło mu to jakieś trzydzieści minut, w czasie których ja stałem cały czas przy otwartych drzwiach frontowych. Kiedy wychodził nawet się nie odwrócił. Powiedział „Żegnaj” i wyszedł.
            Teraz mija już czwarty piątek kiedy siedzę sam w domu i wspominam to wszystko. Nie z żalem, ale z zastanowieniem czemu tego nie mogłem wcześniej uczynić. Dlaczego byłem tak uzależniony od niego. Znając siebie bym tak ciągnął te rozważania gdyby nie dzwonek telefonu. Moje zdziwienie było większe bo zazwyczaj nikt nie dzwoni na domowy. Mam go tylko dlatego że posiadam pakiet multimedialny, no wiecie telewizja, Internet i telefon w jednym. Wszyscy łapią mnie na komórce. Tak więc niechętnie odstawiłem  kieliszek wina i wstałem z ulubionego fotela. Podchodząc powoli do aparatu miałem nadzieję, że ten ktoś zrezygnuje. Ale nic z tego. A podnosząc słuchawkę, korciło mnie by odłożyć ją z powrotem na aparat. Tyle, że ciekawość kto dzwoni wzięła górę.
- Słucham – rzuciłem nieco znużonym głosem
- Cześć Kamiś. Skoro odbierasz telefon stacjonarny znaczy się, że kisisz się w domu. Oj ,nieładnie tak postępować w Twoim wieku. – odezwał się dobrze mi znany i melodyjny głosik.
Aż, spojrzałem ze zdziwieniem na słuchawkę jakbym mógł zobaczyć w niej twarz mej rozmówczyni. Nie mogłem uwierzyć, że też Ona dzwoni do mnie. Ona czyli Joasia. Moja jedyna słabość w świecie kobiet.
- Cześć Joasiu. A czemuż to zawdzięczam fakt, że do mnie dzwonisz? – spytałem jakbym nie domyślał się w czym sprawa.
- Doszły mnie nieprzyjemne słuchy, że po ostatnim zerwaniu masz facetowstręt. – wypaliła bez cienia zastanowienia. Cała Joasia, zawsze mówi prosto z mostu nie owijając z bawełnę. To właśnie jedna z cech które u niej uwielbiam.
- Kto Ci się już poskarżył?- byłem ciekaw któż to mnie wydał.
- Nie koniecznie poskarżyli. Po prostu podzielili się ze mną swymi spostrzeżeniami na fakt Twej alienacji. A dobrze wiesz, że to najlepszy sposób by sprowokować mnie do działania ratunkowego. Bo z tego co wnioskuję przyda Ci się ratunek przed samotnym siedzeniem.
- Skąd taka pewność że trzeba mnie ratować? – uparcie chciałem zachować pozory, że to „ratowanie” jest zbędne.
- Po pierwsze, bo jest piątek wieczór. Po drugie, jako przedstawiciel młodego pokolenia to wstyd byś siedział teraz w domu. Po trzecie i najważniejsze, zachowujesz się jak nie Ty. Od kiedy to będąc to stanu niezaobrączkowanego w początek weekendu gnijesz w domu? – wystrzeliła niczym z karabinu zasypując mnie gradem trafnych spostrzeżeń.
„Trzy zero dla niej”- pomyślałem zastanawiając się jak się z tego wywinąć. 
- Może po prostu nie mam ochoty na takie harce?
- A może ja jutro wstąpię do zakonu i złożę wszystkie śluby? Tak, jasne. Znając życie siedziałeś właśnie z kieliszkiem czerwonego, koniecznie wytrawnego wina i wpatrywałeś się w puste palenisko, bo jest za ciepło by rozpalić w kominku.  Coś pomyliłam?
            „Cztery zero” – podsumowałem jej zwycięstwa nade mną.
- W sytuacjach takich jak teraz zastanawiam się czy u mnie nie ma jakiejś kamery zamontowanej.
- Nie przypominam sobie bym coś podobnego u Ciebie zostawiała. Zresztą nieważne. Jestem teraz ze swoimi znajomymi w klubie, ale jakoś nie za bardzo nam się dziś tu podoba i zaraz będziemy się stąd zwijać i jechać do kumpla na działkę. W planach mamy duże ognisko i nocowanie u niego w domku. Będzie nasz raptem dziewięć osób i tak pomyślałam by Cię wyciągnąć.
- Domyślam się, że skoro to Twoi znajomi to nie znam nikogo?
- Dokładnie tak. Ale pociesze Cię, nawet jeśli będziesz sobą to nikt nie będzie na to zwracał uwagi. Słuchaj za jakieś dziesięć minut wychodzimy. Więc tak za jakieś trzydzieści może czterdzieści minut będę u Ciebie pod domem. Więc by nie tracić czasu czekaj na nas już gotowy do drogi.- zadecydowała, a w jej głosie dało się słyszeć nutę groźby bym nie próbował się przeciwstawiać.
- Chwila moment.  A w której to niby części naszej rozmowy powiedziałem, że pojadę?- próbowałem zachować resztki oporu, mimo iż wiedziałem, że jest to bezsensowne działanie.
- Ale ja o to nawet nie pytałam Kochanie. Ja po prostu daję Ci wybór że albo ubierzesz się sam w to, co wybierzesz albo wciągnę Cię do samochodu w tym w czym jesteś obecnie ubrany. 
- Jakaś Ty łaskawa. – zakpiłem sobie nieznacznie na co usłyszałem śmiech Joasi
- No widzisz. Więc nie narzekaj tylko bujnij tyłeczek i ubierz się ciepło, no i oczywiście ładnie. Do zobaczenia.
            I nim zdążyłem zaoponować w słuchawce już pobrzmiewało tonowe pikanie.