Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 5 maja 2014

Dertao i Duch Lasu cz. 5

Wilk zasłużył sobie podanie mu wody. Widać przecież było jego zmęczenie. A to że Dertao jako drow odważył się na taki gest jest tylko dlatego że to zwierzę a nie druga humanoidalna istota.
Białowłosy właśnie taki był, inny niż wszystkie stworzenia urodzone w podmroku. Miał szacunek do zwierząt i o dziwo to działało w dwie strony. Wielu z jego braci zginęło przez istoty czające się w mrocznych jaskiniach, ale nie ważne ile razy Dertao był po za Klanowym Domem nigdy te istoty go nie zaatakowały.
- Spokojnie nie jestem z tych nierozważnych – powiedział cieplejszym głosem a kiedy wilk przestał pić drugą ręką pogłaskał go po futrze na głowie.
- Ale  . . – nie miał szansy dokończyć tego co chciał powiedzieć bo futrzak już sobie poszedł. Zostawić sztylet tak na trawie szkoda by było. Podniósł go dziwiąc się tym jak był lekki, a przecież wyglądał na dość masywny. Mając go teraz w dłoni zrozumiał jeszcze jedną rzecz, on nie jest wykonany z metalu.
-  Veredras – powiedział głośniej mając nadzieje ze wilk poczeka. Podbiegł do niego by w końcu się zrównać. – Ale ten sztylet wygląda na stary i cenny nie mogę go przyjąć. – no i proszę kolejna nieprawidłowość „genetyczna”. Inne stworzenie bez szemrania przyjęło by taki prezent, a potem chwaliło by się nim przed swoimi.
- A więc tu się nasze drogi rozchodzą. – przykucnął przy zwierzęciu i spojrzał mu w oczy. – Wiesz że mogę tu już nigdy nie wrócić? Jesteś pewien z tym sztyletem?


Może i nie był zwykłym pieskiem i drażniły go niektóre gesty, tak to głaskanie nawet przypadło mu do gustu. Tak temu mrocznemu mógł na to pozwolić. Uznać za namiastkę czułości. Mógł to nawet uznać za zapłatę za leczenie i ochronę w lesie.
Szli jednak dalej. Wilk odwrócił się i poczekał, słysząc, jakby nie patrzeć, w pewnej mierze i jego imię.
„Masz dobre oko. Jest stary i cenny. Niech to będzie pamiątka. Wybacz jednak, nie mam do niego pochwy. A prezenty się przyjmuje, nie oddaje. Z resztą, tobie bardziej się przyda. Ja nawet nie mam dłoni w których mógłbym go trzymać”- no, może w wilczej skórze nie posiadał dłoni. O tym jednak, na razie, drow wiedzieć nie musiał.
„Jeżeli chcesz mnie obrazić, to mi go oddaj. Jeżeli nie, to miej go zawsze przy sobie”- chwila ciszy. Wilk ewidentnie nad czymś myślał. Odezwał się jednak ponownie, ewidentnie cś sobie postanawiając- „Widziałeś ten lekko różowy kryształ w rękojeści? To Kamień Duchów. Zawiera w sobie... A zresztą, nie ważne, nie musisz wiedzieć. W każdym razie, jeśli byś chciał abym się przy tobie pojawił, wystarczy, że dotknie go chociażby jedna kropla twojej krwi. Mam też nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, Dertao”- skłonił się uroczyście, po czym najzwyczajniej w świecie rozpłynął w powietrzu. Wyglądało to trochę jakby jego eteryczną postać porwał wiatr. No bo skoro mroczny i tak wiedział, że nie jest zwykłym wilkiem, to po co się z tym kryć. Tak to może mieć pewność, że gdzie by nie trafił, wilk i tak przybędzie. Miał też nadzieję, że się nie przestraszy. Obserwował go jeszcze przez jakiś czas, póki ten jego niezwykły gość nie odszedł, znikając z jego pola widzenia. Dopiero wtedy ruszył w głąb lasu, z dziwnym uczuciem smutku jak i niepokoju.


Drow miał wielki dylemat z tym sztyletem. A to przez to że on Był wartościowy. Gdyby to był od zwykły kawał metalu przyjął by bez szemrania. Ale to było drogie cudeńko o które należało dbać i pilnować go. A on. . no cóż, był trochę nie lubiany pośród swojego klany więc miał obawę że nawet ktoś dla złośliwości coś zrobi ze sztyletem. Dlatego też podmroczny wolał się dopytać na pożegnanie.
- Jasne że nie chce Cię obrazić. I szczerze dziękuję, to piękny sztylet. – odpowiedział bez zająknięcia tymi ciepłymi słowami kończąc swoje „ale ja na niego nie zasłużyłem”. Od razu też wyjął swój sztylet z pochwy i włożył ten, który dostał od wilka. Za to swój schował do cholewy wysokiego buta. A to wszystko, dlatego by nie zgubić czegoś tak wspaniałego.
Kiedy Veredras znów się odezwał podniósł wzrok na zwierzę i słuchał uważnie jego słów. Co prawda to wszystko wydawało się być dość niezwykłe, ale czy sam fakt że wilk mówi nie jest już czymś niecodziennym? Dlatego uwierzył bez szemrania, i nawet nie zamierzał poddawać tego pod wątpliwość. I kiedy chciał jeszcze raz podziękować za taki wspaniały prezent Veredras zniknął. Co prawda drow przez chwilę miał minę zdziwienia i nawet rozglądał się za stworzeniem ale jego już nie było. Powstał i z uśmiechem obejrzał się ostatni raz na wewnętrzną część lasu.
- Miejmy nadzieję że do zobaczenia. – powiedział cicho pod nosem odkręcając się i przechodząc przez Cierniste zarośla. Od razu kiedy znalazł się tam poczuł jakąś pustkę. Ale świadomość o zadaniu dostatecznie dawała mu rzeczy do myślenia i tak też poszedł na poszukiwanie tamtej grupy bandytuów.
Znalezienie ich nie było kłopotliwe, bo tak jak podmroczny przypuszczał tamtym nie chciało się nawet zmieniać miejsca obozowiska. Dertao poczekał do wieczora i znów postanowił zaatakować, tym razem jednak nie dał się tak głupio odkryć. Pilnował się i cichaczem wykonał swoje zadanie. Herszt bandy został zabity w czasie snu, to co miał mu zabrać odnalazł i tak też wypełniając zadanie mógł powrócić do swoich.
Problem w tym, że jakoś tym razem nie miał za wielkiej ochoty tak od razu powrócić do domu. Ale rozkaz był rozkazem. Zawiniątko spoczywające w torbie na jego biodrze musiało dotrzeć natychmiast do jego Pani Matki.
Dwa dni potrwała jego podróż powrotna. Jednak będąc już w „domu” w cale dobrze się nie czół. Powrót do intryg, oglądania się za plecy, i ciągłej ostrożności. To w cale nie było przyjemne. Co gorsza tak jak przypuszczał członkowie jego klanu wykazywali za wielkie zainteresowanie jego nowym sztyletem. Musiał wręcz chować go przed wzrokiem innych, aby nie kusić. Postanowił nosić go w innej pochwie tak by nie było go widać na pierwszy rzut oka. Ale to tylko spowodowało, że był dopytywany gdzie go zostawił.
Kolejne dwa dni minęły i już miał dosyć podmroku. Miał nadzieję że będzie mógł choć na chwilę opuścić mury „więdzienne” jak to czasami mówił na rodzinny dom. I tak też się stało może to tylko patrol ale i tak było lepsze niż tkwienie tam.
Będąc już dostatecznie od domu przystał na chwilę i wyciągnął sztylet który tak bardzo przypominał mu o białym wilku.
[- Więcej problemów niż korzyści z tym sztyletem. Ale o oddaniu go też nie ma mowy. Niby Veredras to tylko magiczne zwierzę a jak mi zapadł w pamięć.- ] pomyślał patrząc na prezent i pozwalając swoim myślom nieco odpocząć od tych wszystkich nieprzyjemności. A tak było przez chwilę. Bo stojąc tak opartym o ścianę wyczuł że jest obserwowany. Zwierzę to na pewno nie było, bowiem istota poruszała się tak jakby nie chciała zostać odkrywa.
[- Inny drow. A wiec zacznie się zaraz zabawa. -]
Instynkt podpowiadał mu, że ten nie ma dobrych intencji. Skradał się z prawej, ale Dertao postanowił się nie ruszać i czekał, na ostatni moment by móc odpowiedzieć na atak.
Żałował tylko tego że nie ma w zasięgu ręku innego oręża niż prezent od Wilka.
[- Szkoda go plamić krwią, ale przecież Veredras darował mi go bym miał się czym  bronić, tak wiec będzie okazja sprawdzić go w praktyce - ] pomyślał i wraz z końcem tej myśli nastąpił atak.
Od razu zrobił szybki odskok, a ostrze przeciwnika przejechało po kamieniu. Teraz dało się widzieć przeciwnika. Nikt inny jak członek jego własnej rodziny chciał go właśnie zabić.  
- Oddałbyś polubownie ten sztylet to daruje Ci życie. – propozycja była fałszywa i Dertao o tym wiedział, dlatego też od raz pokręcił głową mówiąc, że nici z układu. I tak jak szło przypuszczać rozpoczęła się walka. Jednak już po pierwszym cięciu swym prezentem, jego obecny właściciel wiedział, że to nie jest takie zwykłe ostrze. I nie chodziło tu tylko o to że był wykonanie z czegoś nie metalicznego. Był ostrzy i to wyjątkowo, na tyle że skórznia przeciwnika została rozcięta jakby była zwykłym materiałem. I chyba tylko dzięki temu cała ta walka trwała tak krótko a przeciwnik zginął szybką śmiercią. Chować ciała nie było sensu, zaraz zjawi się jakieś zwierzę z podmoku które wyczuje krew i zajmie się oczyszczeniem miejsca. Używając magii zmył z siebie posokę i oddalił się by przypadkiem jeszcze nie natknąć się na drapieżnika. W dłoni nadal ściskał sztylet.
[- Niezły prezent podarował mi Veredras. Szkoda tylko że nie mogę mu za niego podziękować tak jak należy.]
Prawda o tym podmrocznym była taka że nie był jak inne drowy. Nie chciał się plątać w intrygi, był uczciwy na ile mógł sobie pozwolić, a przede wszystkim nie bawiło go zabijanie. Derta był członkiem jednego z najokrutniejszych domów. Wszyscy jego bracia wykazywali wielką agresje nawet względem siebie. Mówi się że bliźnięta dzielą ze sobą wielką więź, to chyba trzeba było brać poprawkę na ten klan, bowiem rodzony brat Dertao z największą przyjemnością by go zabił i to już nie raz.
Z tymi nieprzyjemnymi myślami wrócił do patrolowania a następnie do domu. Szkoda tylko że myśli tak głośno huczały mu w uszach że nie zauważył że ktoś jeszcze go obserwował tego wieczoru i tak jak on powrócił do domu.
Jednak życie czasami okazywało się łaskawe dla Dertao. Pani Matka miała kolejne zadanie i że poprzednie tak dobrze zostało wykonane i tym razem wysłała młodszego z bliźniaków.
Co prawda sam wybraniec tego nie powiedział głośno i nie dawał tego po sobie pokazać był bardzo raz z tego że będzie mógł znów wyjść na powierzchnię.
Pierwsze kroki jakie Dertao wykonał to od razu wybrał się do lasu by odwiedzić Veredrasa.


Wilk się nudził. Wyjątkowo wręcz się nudził. Nie to, że nie miał co robić. W lesie zawsze było jakieś zajęcie dla niego. On po prostu na chwilę obecną nie miał zajęcia takiego, które chciałby wykonywać. Nie to, że kiedykolwiek mógł sobie wybierać co w danej chwili chce robić, a czego nie. Ktoś przecież musiał się zająć jednorożcem wplątanym w cierniowy krzew, kłótnią między harpiami czy błędnymi ognikami, które zaczęły bezczelnie panoszyć się po jeziorze zamieszkanym przez kelpie. Strażnik też musiał wiedzieć kiedy może ingerować w losy żyjących istot pod jego pieczą, a kiedy nie. A na dodatek, na skraju jego lasu zaczęli zbierać się ludzie z bandy, których alfa został zabity. Chyba myśleli, że bezkarnie mogą ścinać drzewa i polować na zwierzynę, i to w ilościach hurtowych. W końcowym efekcie raczej nie będzie złym określeniem uznać, że posłużyli jako nawóz dla nowych drzew na miejsce tych, które wycieli.
Jakież, więc było jego szczęście, gdy wyczuł Dertao w granicach swojego królestwa! Spojrzał na niego okiem lisa przebiegającego nieopodal, radując się, że widzi go całego. Nic też dziwnego, że nie minęło dużo czasu, kiedy biały wilk bezszelestnie podszedł do niego od tyłu, na powitanie ocierając się o jego udo, niczym duży, stęskniony kociak.
„Witaj ponownie w mych skromnych progach, Dertao”- przywitał się, uradowany.


Drow nie zwracał uwagi na inne zwierzęta lasu, szukał białego wilka za którym się stęsknił. Sam nawet nie wiedział skąd u niego te wszystkie uczucia i o ile jeszcze w podmroku bał się nawet o nich myśleć, to teraz przestawał na nie zwracać uwagę.
Czując ciepłe ciało koło siebie Dertao od razu przyklęknął na jedno kolano i nie zważając jak to może wyglądać przytulił się do stworzenia.
- Witaj Veredrasie. Miło widzieć cię całego i zdrowego. – może i formułka dość klasyczna ale wypowiadana ze szczerym ciepłem w głosie.
Podmroczny dopiero po chwili odkleił się od zwierzęcia, a na jego ustach czaił się nieśmiało uśmiech. Chwila ciszy i drow miał zastanowienie czy powinien wilkowi mówić wszystko, ale postanowił tak zrobić. Bo mimo od tylko zwierzęcej formy, Dertao przeczuwał że to ktoś więcej.
- Znów jestem na misji, ale dzień może poczekać. Wiec jestem do Twojej dyspozycji Śnieżynko.


No oczywiście, że dał się przytulić. A jak. Sam też na tym skorzystał, przytulając pysk do drowa. Zaczynała jednak irytować go świadomość, że pewnie mroczny jest taki tylko, dlatego, że nie wie, kim on jest naprawdę. I to, jak naprawdę wygląda. Ale inaczej pewnie by nie chciał tu przyjść, tak, więc trzeba przeboleć i poczekać na odpowiedni czas.
„Głupiś. W moim lesie nic nie może mi się stać. Nawet gdyby ktoś usiłował mnie zabić. Miło jednak, że się martwiłeś”- zachichotał, wyraźnie szczęśliwy. Jego własne słowa były nieważne, grunt, że się o niego martwiono. To był już jakiś postęp. No i to, że mroczny przyszedł do niego z własnej, nieprzymuszonej woli.
„Śnieżynko? Hmm, ładnie! Podoba mi się. Tak, więc, na co masz ochotę? Zjeść coś? Przejść się?”- jeszcze trochę a zacząłby skakać wokół niego, uradowany. Jak widać, jemu wiele do szczęścia nie brakowało.
„W międzyczasie możemy porozmawiać. Wydarzyło się coś ciekawego u ciebie, wartego opowiedzenia jakiemuś tam wilkowi?”- zmrużył nieco oczy, przyglądając się Dertao. Zaczynało go interesować wiele rzeczy, które miały z nim wspólnego. Zwłaszcza, jeżeli się coś działo, kiedy jego nie było w pobliżu.


Wilk dobrze przypuszczał że to całe przytulanie się to tylko ze względu na to że istota jest w postaci zwierzęcej. Inaczej w cale by tu nawet nie wracał, ba nawet sztyletu by nie przyjął.
- No ja Cię przepraszam, ale jakoś poprzednim razem nie było okazji do swobodnego rozmawiania. – zauważył i lekko jakby w ramach pouczenia potarł w palcach cienką skórę ucha.
Słysząc pytanie drow się zamyślił i nieświadom swego gestu lekko zagryzł usta.
- Powiedz . . .masz tu jezioro? Jest tak słonecznie że chętnie bym się wykąpał w ciepłej wodzie. Ostatnio jak wracałem brodziłem przez rzekę i podobało mi się to uczucie. – mimo lekkiej obawy że może to zabrzmieć dziwnie to nie bał się tego powiedzieć na głos.  
- No cóż za wylewną istotą nie jestem, ale zawsze możesz się pytać. – no właśnie, pytany zawsze odpowie, ale by tak coś sam z siebie to w przypadku Dertao trudno było.


„A widzisz, dzisiaj też chcesz ode mnie szybko uciec. Ładnie to tak?”- zachichotał, prowadząc drowa w głąb lasu, prosto na granicę. Można było go porównać z białym widmem prowadzącym nieświadomego podróżnika prosto w czeluści piekielne. Cóż, nie było to złe porównanie, wziąwszy pod uwagę stworzenia żyjące w tym pradawnym lesie. Oblizał usta widząc ten całkiem intrygujący grymas.
„Mam tu jezioro, jednak jest daleko. Chcąc tam dojść, zastałby nas wieczór. Mam, więc jeden taki drobny pomysł. I od razu mówię, nie bój się, w Tym lesie jesteś bezpieczny”- zatrzymał się na chwilę- „Radzę zatkać ci uszy”- rzekł zadowolony z siebie, po czym uniósł głowę wysoko i zawył, jak na wilka przystało. Było to jednak niezwykle głośne i przeszywające wycie, niemal rozchodzące się po całym lesie. I trwało dość długo, jakby istota chciała, aby cały las ją usłyszał. Chwilę później śnieżnobiałe zwierzę wstało, spojrzało na mrocznego i ruszyło dalej - mrugnął do niego, standardowo się po „Przepraszam, ale dzięki temu będziemy tam o wiele szybciej”- wilczemu uśmiechając.
W końcu też doszli do granicy wewnętrznej części lasu. Chwilę musieli się przedzierać, lecz w końcu i dotarli do środka. Tam jednak czekał na nich koń. No, nie taki zwykły koń. Ogromny, wręcz masywny i cały czarny, z granatowym połyskiem. Jakby się przyjrzeć, z pyska wystawały mu drobne, acz ostre kiełki, a zamiast sierści miał drobniutkie, czarne łuski. Z grzbietu również wystawał kościsty grzebień połączony błoną, a ogon był niczym u dużego jaszczura. Co ciekawsze, nawet nie miał kopyt jak zwykły wierzchowiec, a opazurzone łapy, z błoną pławną. „Koń” nieco ociekał wodą, jakby właśnie wyszedł z wody.
„Kelpie. Ona nam pomoże szybciej się tam dostać. Nie martw się, nic ci nie zrobi. Nie pozwoli ci również spaść. Wsiadaj. Podczas podróży będziemy mogli porozmawiać”- wilk wydawał się wybitnie zadowolony z siebie.


- Takie życie wojownika mego rodu. – odpowiedział jakoś mało dumnie, jakby musiał to robić a nie, że chciał.
[- A może jak bym się wyrobił i sprężył udało by mi się wrócić wcześniej wówczas w drodze powrotnej mógłbym spędzić tu dzień może dwa. Ale to uzależnione od misji wiec nie będę robić mu nadziei.]- pomyślał mając na twarzy zadowolony uśmiech.
Słysząc jednak że jezioro jest tak daleko chciał już zaprotestować, ale słysząc o pomyśle uniósł lekko jedną brew chcąc posłuchać co to za myśl wpadła do głowy zwierzęcia.
Zdziwił się na polecenie zakrycia uszu, zrobił to o chwilę za późno jednak to nie ból uszu go bardziej zaskoczył. To co się działo z nim samym było dziwne, nigdy wcześniej czegoś podobnego nie przechodził samoczynnie. Wycie bowiem jakie wydobywało się z gardła willa spowodowało że całe jego ciało zaczęło drzeć, a nogi nie chciały go słuchać w obawie że zaraz upadnie przyklęknął koło białej bestii i czekał na zakończenie. Kiedy w końcu wilk przestał Dertao spojrzał na zwierzę z lekką obawą.
- Co prawda brałem Cię za wilka z umiejętnościami magicznymi, ale chyba lekko cię nie doceniłem. – powiedział z drącym głosem. Nie ze strachu, ale dlatego że po całym jego Ciele przechodziły go przyjemne dreszcze. Dopiero po chwili wstał i tu zauważył kolejne małe zdziwienie. Jego męskość była wrażliwsza niż zawsze, drobne wspomnienie z przeszłości chciało się wkraść w myśli, ale drow na to nie pozwolił.
Po chwili oddechu ruszył za wilkiem jakby nigdy nic starając się nie myśleć o drobnej przypadłości.
Kiedy jednak przedzierał się przez granice wewnętrznej części lasu od razu szybko o tym zapomniał. A widząc tak niezwykłą istotę wręcz oniemiał. Nigdy wcześniej nie widział takiej istoty, nawet w księgach Pani Matki jakie kiedyś udało mu się przeglądać.
Dopiero słysząc w myślach słowo „koń” odwrócił na chwilę spojrzenie od niezwykłej istoty.
- No na pewno nie taki jakie ja znam. – rzucił i bardzo powoli zaszedł z boku od strony głowy. Znał zasady postępowania z prawdziwym wierzchowcem dlatego nie wykonywał gwałtownych ruchów kiedy ten szarpnął głową. Dał obwąchać dłoń choć co trzeba zauważyć widząc te kiełki w pysku miał lekką obawę.
W końcu podszedł pewniej i pogłaskał zwierzę po szyi i po grzbiecie.
- Jesteś piękna. – powiedział cicho pod nosem.
Obecne zachowanie Dertao w niczym nie przypominało podmrocznego. Przecież Ci byli bezwzględnymi mordercami, a ten białowłosy co? Delikatnie i z wyczuciem zaprzyjaźniał się ze zwierzęciem. Niczym bladoskóry kuzyn można by było powiedzieć.  
 - Naprawdę nie doceniałem Twoich umiejętności. – dopowiedział patrząc jakoś inaczej na białego wilka. Mieszanka podziwu, podejrzliwości i nikłego uśmiechu.
- Powiedz mi czy jest choćby cień powodu dla którego powinienem się obawiać Ciebie?- nie wsiadł tak od razu na konia, wolał najpierw usłyszeć szczerą odpowiedź.


Wyczuł jego podniecenie. Ach, jak żałował, że nie jest w swojej humanoidalnej formie, że nie może na razie się w nią zmienić, a tym bardziej się doń dobrał. To była dla niego niemal tortura. Nie dał niczego po sobie poznać. Nic również nie odpowiedział, jedynie dając mu odczuć swój lekki uśmiech. Ach, jaki był zły i niedobry przez to jaki był tajemniczy...
Kelpie uważnie go obserwowała. W normalnych warunkach nie dałaby się nikomu dosiąść, a najlepiej, w ogóle by z wody nie wyszła. Mimo to, łaskawie obwąchała jego dłoń i dała się pogłaskać na grzbiecie. Ba, nawet złożyła swój grzebień, aby przypadkiem go nie zadrasnąć. O dziwo, jej „skóra” nie była obślizgła jak ryby, lecz jakaś taka delikatna, a zarazem szorstka w dotyku. Słysząc jednak ten komplement, kelpie pochyliła łeb, strzygąc błoniastym uchem.
Wilk tymczasem siedział na ziemi, rozkoszując się podziwianiem Dertao.
„Wiele jeszcze o mnie nie wiesz”- mruknął z pełnym zadowoleniem, jak i kolejną nutą tajemniczości. Jak on chciał, aby mroczny zaczął się nim interesować w każdy możliwy sposób. Nie przeszkadzałoby mu nawet gdyby miał obsesję na jego punkcie. Tak, definitywnie chciał, aby ten elf był pod każdym względem jego.

- „Mnie nie musisz. Lasu też nie musisz. Istot przebywających w tym lesie? Dopóki będziesz miał coś mojego przy sobie, też nie musisz. Nie radzę jednak zabijać żadnej istoty w tym lesie, czy to drzewa, czy innej istoty, gdyż... Po prostu wiele może się zmienić”- cóż, chciał szczerej odpowiedzi, to taką dostał. Mógł dodać, że mógł zabić jedynie te istoty, które były stare, chore, które po prostu nie miały już jak żyć, czy prosiły o śmierć. Drow jednak nie był w stanie sam o tym zadecydować, poza tym krew czy żywica jak i ciało jednoznacznie świadczyłoby o jego winie.- „Teraz zaś wsiadaj, mamy ładny kawałek drogi do pokonania. No chyba, że jeszcze chwilę poczekasz, to jej łuski wyschnął, a wtedy zmienią się w sierść”- przyjrzał się klaczy- „W sumie to grzbiet już jej wysechł”- przekrzywił nieco głowę, niczym prawdziwy znawca. Cóż, przeżył już swoje, wiedział wszystko o każdej istocie kiedykolwiek mieszkającej w jego lasach. Wiedział też, że kelpie uniosłaby jego jak i jego gościa, jednak to jeszcze nie był czas aby pokazywać to, kim tak naprawdę jest. Niech najpierw drow się od niego uzależni i nie będzie mógł uciec z jego pułapki. On jest cierpliwy...