Benjamin, gdy
tylko usłyszał konkrety uśmiechnął się szczerze i naprawdę
radośnie, nie było w tym cienia tego szarego zmęczenia, jakie
zwykle można było wyczytać z jego oczu.
- Zgadzam się na wszystkie Twoje warunki, kochany gospodarzu - powiedział z nutką żartu, a potem już zupełnie poważnie. - Chodzi mi o to, żebyś mnie zabrał do Norwegii, na sam północny przylądek. Być czekał spokojnie i patrzył w niebo czekając na mój zachwyt, na moje wielkie oczyska - zaśmiał się mrukliwie, dziwacznie - Chcę wrócić do kraju, rozumiesz, Gjeorgij? Chcę widzieć zorzę, jak kiedyś, gdy byłem mały, gdy byłem dzieciakiem... Bo nie wiem.. nie wiem, czy sobie ją kiedyś wyśniłem, czy widziałem ją naprawdę. Rozumiesz? Czy to głupie? Może... Ale chciałbym wiedzieć, czy to tak.. jak wtedy, czy jest wciaż taka sama... Chyba za dużo gadam, jeśli się irytuję to możesz mi zwrócić uwagę, nie musisz cały czas zgrywać takiego słodkiego kochanka. Gjeorgij... nawet nie wiesz... Myślałem zawsze, że będę miał długo wobec kogoś, kto mnie tam zabierze. A teraz... teraz mogę to wygrać w spokjnejm uczciwej walce. - krok jakim szepdł był caly czas sztywny, skoczny. W pewnej chwili zamknał oczy i szedł na pamięć, jakby za wskazaniem mężczyzny.
- Spadam...
Runął na podłogę nieprzytomny.
- Zgadzam się na wszystkie Twoje warunki, kochany gospodarzu - powiedział z nutką żartu, a potem już zupełnie poważnie. - Chodzi mi o to, żebyś mnie zabrał do Norwegii, na sam północny przylądek. Być czekał spokojnie i patrzył w niebo czekając na mój zachwyt, na moje wielkie oczyska - zaśmiał się mrukliwie, dziwacznie - Chcę wrócić do kraju, rozumiesz, Gjeorgij? Chcę widzieć zorzę, jak kiedyś, gdy byłem mały, gdy byłem dzieciakiem... Bo nie wiem.. nie wiem, czy sobie ją kiedyś wyśniłem, czy widziałem ją naprawdę. Rozumiesz? Czy to głupie? Może... Ale chciałbym wiedzieć, czy to tak.. jak wtedy, czy jest wciaż taka sama... Chyba za dużo gadam, jeśli się irytuję to możesz mi zwrócić uwagę, nie musisz cały czas zgrywać takiego słodkiego kochanka. Gjeorgij... nawet nie wiesz... Myślałem zawsze, że będę miał długo wobec kogoś, kto mnie tam zabierze. A teraz... teraz mogę to wygrać w spokjnejm uczciwej walce. - krok jakim szepdł był caly czas sztywny, skoczny. W pewnej chwili zamknał oczy i szedł na pamięć, jakby za wskazaniem mężczyzny.
- Spadam...
Runął na podłogę nieprzytomny.
Lubił słuchać
o innych. Mimo iż z łatwością mógł się dowiedzieć wielu
rzeczy o swoim gościu z komputerowej bazy danych, wolał gdy
dobrowolnie jest obdarowywany tą wiedzą. -
Norwegia. Tam jeszcze nie byłem. W sumie czemu nie, wakacje mi nie
zaszkodzą. Może Michael by z nami pojechał. -
przeszło mu przez myśl ale dalej uważnie słuchał młodzieńca.
- Może to wyda ci się dziwne
ale nie męczy mnie twoje gadanie. Lubię słuchać, a po za tym to
moje normalne usposobienie do osób z po za mojej świty. I nie
chciej bym kiedykolwiek musiał pokazać przed tobą drugie oblicze.
- spojrzał na chłopca z
szelmowskim uśmiechem i poleciał wzrokiem w głąb korytarza.
Z początkowo nie zrozumiał o co chodzi Benowi kiedy ten powiedział że spada. Ale kiedy kątem oka dostrzegł jak jego ciało się załamuje w jego pola widzenia, szybko doskoczył go niego. Nie zdążył uchronić go przed upadkiem ale w ostatniej chwili złapał jego głowę by nie grzmotnęła o twardą posadzkę. Sprawdził szybko puls, był wyczuwalny i normalny. Przy Gjeorgiju szybko pojawił się Ikari. Spojrzał na swojego ochroniarza z wyrazem jakby na jego twarzy miała by się znaleźć odpowiedz co się stało. Chłopak sam nie wiedział co jest grane więc wezwał medyka.
Z początkowo nie zrozumiał o co chodzi Benowi kiedy ten powiedział że spada. Ale kiedy kątem oka dostrzegł jak jego ciało się załamuje w jego pola widzenia, szybko doskoczył go niego. Nie zdążył uchronić go przed upadkiem ale w ostatniej chwili złapał jego głowę by nie grzmotnęła o twardą posadzkę. Sprawdził szybko puls, był wyczuwalny i normalny. Przy Gjeorgiju szybko pojawił się Ikari. Spojrzał na swojego ochroniarza z wyrazem jakby na jego twarzy miała by się znaleźć odpowiedz co się stało. Chłopak sam nie wiedział co jest grane więc wezwał medyka.
Benjamin w
narkoleptycznym ataku miał wrażenie snu na jawie. Wydawało mu się
też, że słyszy dokadnie słowa Gjeorgija, ale być może była to
projekcja. Miał wrażenie, że mówi coś do niego, ale tak naprawdę
nie był przytomny, po prostu mózg podsuwał tak realistyczne
obrazy, że nie był świadomy, że śni.
Stan ten trwał 10 min, a po tym czasie chłopak otworzył oczy i jakby zupełnie niezaspany zerwałs ię do pozycji siedzącej patrząc bystrym przytomnym wzrokiem na Gjeorgija i jeśli był przy nim ktoś jeszcze to jego również.
- Wszystko w porządku. Jestem po prostu przemęczony - wyjaśnił krótko, i unikał wzroku obcych. Nie wyglądał na skrępowanego tą sytuacją, ale tak było w istocie. I ogarnął go wewnętrzny strach, rozpacz niemal, że mężczyzna nie będzie chciał wyścigu, że jego marzenie przepadło. Nie odezwał się jednak już ani jednym słowem, co w jego przypadku było niezwykłe. Rzadko kiedy myśli i co za tym idzie zdania nie wypływały swobodnie. Chciały, ale zacisnął zęby, a po chwili nawet zagryzł wargę.
Stan ten trwał 10 min, a po tym czasie chłopak otworzył oczy i jakby zupełnie niezaspany zerwałs ię do pozycji siedzącej patrząc bystrym przytomnym wzrokiem na Gjeorgija i jeśli był przy nim ktoś jeszcze to jego również.
- Wszystko w porządku. Jestem po prostu przemęczony - wyjaśnił krótko, i unikał wzroku obcych. Nie wyglądał na skrępowanego tą sytuacją, ale tak było w istocie. I ogarnął go wewnętrzny strach, rozpacz niemal, że mężczyzna nie będzie chciał wyścigu, że jego marzenie przepadło. Nie odezwał się jednak już ani jednym słowem, co w jego przypadku było niezwykłe. Rzadko kiedy myśli i co za tym idzie zdania nie wypływały swobodnie. Chciały, ale zacisnął zęby, a po chwili nawet zagryzł wargę.
Gjeorgij cały
czas trzymał głowę chłopaka na kolanach i co chwilę sprawdzał
mu tętno. Traf był taki że lekarza trzeba było ściągać z
miasta bo tutejszy był obecnie na misji. Rosjanin nic nie mógł
robić tylko mówić jakieś głupoty które w nie wiedział czemu
wypływają z jego ust ale tak się działo.
- Zbudź się proszę. Co to wszystko ma znaczyć. Toć przecież Ci nic nie zrobiłem. Nawet bez tego wyścigu mógłbym cię zabrać do Norwegii. W sumie wakacje się przydadzą. Tylko zbudź się Ben - w głosie można było wyczuć zaniepokojenie. W sumie nie wiedział co jest chłopakowi więc się nieco martwił.
Kiedy ten nagle się obudzi i jak gdyby nic powiedział ze wszystko w porządku na twarzy Rosjanina malowało się zaskoczenie. Ciężka cisz przedłużała się niemiłosiernie.
- Co tu do diabła się dzieje. - Gjeorgij nie wytrzymał i spytał. - Może raczył byś mi to wytłumaczyć? Bo jeszcze trochę i dostanę zawału przez ciebie. - mimo lekkości wypowiedzi nie udawało mu się zatuszować prawdziwej obawy.
- Zbudź się proszę. Co to wszystko ma znaczyć. Toć przecież Ci nic nie zrobiłem. Nawet bez tego wyścigu mógłbym cię zabrać do Norwegii. W sumie wakacje się przydadzą. Tylko zbudź się Ben - w głosie można było wyczuć zaniepokojenie. W sumie nie wiedział co jest chłopakowi więc się nieco martwił.
Kiedy ten nagle się obudzi i jak gdyby nic powiedział ze wszystko w porządku na twarzy Rosjanina malowało się zaskoczenie. Ciężka cisz przedłużała się niemiłosiernie.
- Co tu do diabła się dzieje. - Gjeorgij nie wytrzymał i spytał. - Może raczył byś mi to wytłumaczyć? Bo jeszcze trochę i dostanę zawału przez ciebie. - mimo lekkości wypowiedzi nie udawało mu się zatuszować prawdziwej obawy.
Benjamin
roześmiał się, tym razem nawet na głos i podniósł się już
zupełnie na nogi. Odniósł się zupełnie lekceważąco do troski
mężczyzny, właściwie zupełnie zignorował jego słowa długo
czekając, aż zaczną kontynuować marsz na wyznaczone do wyścigu
miejsce. Uśmiechał się bezczelniej niż zwykle, jakby przemawiało
przez niego zniecierpliwienie. Tupał nogą. Ramiona miał
skrzyżowane na klatce.
- Rusz się, Gjeorgij, chyba nie szukasz pretekstu do oddania mi tego walkowerem.
- Rusz się, Gjeorgij, chyba nie szukasz pretekstu do oddania mi tego walkowerem.
Gjeorgij bardzo
nie lubił kiedy był tak zbywany. A może raczej chodziło o to, że
chłopak tak lekko odrzucił jego troskę. Nie zamierzał dać wodzić
się za nos. Zbliżył się do chłopaka. Z każdym jego krokiem
stawał się zupełnie inną osobą. Kiedy ustał przy Benie stanął
w lekkim rozkroku a na twarzy malowała się sroga powaga. Stojąc
teraz w jego cieniu można było wyczuć bijącą z niego potęgę.
- Koniec bawienia się ze mną. Skoro dałem słowo, że będę się ścigał z tobą to zrobię to. A jeśli przegram to spełnię warunki umowy bo dla mnie dane słowo jest najważniejsze. Ale nie mam zamiaru się zastanawiać czy przy którymś twoich omdleń nie wstaniesz. Nie jestem medykiem wiec nie rozumiem co się z tobą dzieje. Więc do póki nie dowiem się co to wszystko znaczy zapomnij o bieganiu. - jego głos stał się ciężki. Każde wypowiadane słowo niosło za sobą fale bezradności do osoby do której mówił.
- Koniec bawienia się ze mną. Skoro dałem słowo, że będę się ścigał z tobą to zrobię to. A jeśli przegram to spełnię warunki umowy bo dla mnie dane słowo jest najważniejsze. Ale nie mam zamiaru się zastanawiać czy przy którymś twoich omdleń nie wstaniesz. Nie jestem medykiem wiec nie rozumiem co się z tobą dzieje. Więc do póki nie dowiem się co to wszystko znaczy zapomnij o bieganiu. - jego głos stał się ciężki. Każde wypowiadane słowo niosło za sobą fale bezradności do osoby do której mówił.
Benjamin nie
lubił takich ludzi, takich postaw. Cofnął się w pierwszej chwili
odstąpił od niego krok w tył z jakimś cieniem niezrozumienia i
strachu, a potem odwrócił się na pięcie i zaczął iść, Chciał
stąd wyjść, miał już dość wszystkiego, co wiązało się z tym
zniewoleniem. Bo czuł się jakoś wewnętrznie zniewolony przez
Gjeorgija, czuł się przy nim jak dziecko, a tego nie chciał, tak
bardzo nie chciał. A ta ojcowska reprymenda była ostatecznością,
która zamknęła mu usta, zabiła wydłużoną wypowiedź jaka przed
chwilą ułożyła się w jego umyśle. I nawet nie wiedział jak się
pożegnać, nie mówił więc nic szedł tylko prosto przed siebie
wyobrażając sobie siebie w biegu, w długim biegu gdzieś na skraj
tego odludzia.
Cała ta sytuacja
zaczęła drażnić Gjeorgija. Zazwyczaj on pokerowy gracz, a tu tak
łatwo dał się ponieść złości na chłopaka. I pewnie by się
nie opamiętał i przyparł go do ściany gdyby nie to co zobaczył w
oczach Bena. Strach. I to taki którego nie chciał widywać u swoich
kochanków. To co się działo całkowicie przeczyło jego
postanowieniu o oddzieleniu pracy od życia. Problem leżał w tym,
że ten młody człowiek jakoś w dziwny sposób budził w nim coś
czego nigdy wcześniej nie musiał kontrolować. Z jednej strony
dziwna ciekawość kochankiem. Z drugiej zwyczajna chęć dania mu
przyjemności. Gdyby płomiennowłosy nie był by tak bardzo inny.
Ale przecież nie będzie uganiał się za jakimś dzieciakiem. No bo
jak by to wyglądało. Przecież tak
naprawdę nie żądam niczego niezwykłego. Czy on naprawdę nie
rozumie że ja się martwię tymi jego omdleniami. bo
i faktycznie tak było. Od tak sobie człowiek nie pada jak długi by
po chwili wstać jak gdyby nigdy nic. Może
lepiej odpuścić sobie tego dzieciaka. Przecież jest tyle mniej
kłopotliwych młodzików chętnych by iśc do łóżka. Na co mi
taki kłopotliwy kochanek. Czy odrobina przyjemności to aż tak
dużo? -
Ikari, znajdź tego napaleńca. W mojej sypialni są jego rzeczy
niech je weźmie i odwieź go do domu.-
Chłopak który wyłonił się za ściany tylko skinął głową i
ruszył za gościem szefa. Nie trzeba było nawet daleko go szukać.
- Zaczekaj no. - zawołał kiedy zobaczył Bena.
- Zaczekaj no. - zawołał kiedy zobaczył Bena.
Benjamin odwrócił
sie energicznie na głos Ikariego, ale nie zatrzymywał, zapamiętując
wcześniej drogę i idąc spokojnie tyłem do kierunku, przodem do
chłopaka.
- A Ty to kto? - spytał dość nieuprzejmie, ale wyraz twarzy miał spokojny, strach uleciał gdzieś, gdy nie był w pobliżu nachmurzonego Gjeorgija. Poruszał się skocznie i szybko, nie czekał na odpowiedź tylko znów obrócił w piruecie i wcisnął ręce głęboko do kieszeni.
- Nie potrzebuję opiekuna, a widzę, że to chyba czesta praktyka tutaj co? W dziwne towarzystwo się wmieszałem, ale obiecuję nie popełnić tego błędu po raz drugi. naprawdę chciałem zrobić swoje i nikomu nie robić problemów. A juz na pewno nie sobie, więc... możesz po prostu otworzyć i drzwi? - spytał i stanął przodem do drzwi, które wyglądały na wejściowe, ale nie mógł mieć pewności.
- A Ty to kto? - spytał dość nieuprzejmie, ale wyraz twarzy miał spokojny, strach uleciał gdzieś, gdy nie był w pobliżu nachmurzonego Gjeorgija. Poruszał się skocznie i szybko, nie czekał na odpowiedź tylko znów obrócił w piruecie i wcisnął ręce głęboko do kieszeni.
- Nie potrzebuję opiekuna, a widzę, że to chyba czesta praktyka tutaj co? W dziwne towarzystwo się wmieszałem, ale obiecuję nie popełnić tego błędu po raz drugi. naprawdę chciałem zrobić swoje i nikomu nie robić problemów. A juz na pewno nie sobie, więc... możesz po prostu otworzyć i drzwi? - spytał i stanął przodem do drzwi, które wyglądały na wejściowe, ale nie mógł mieć pewności.
Ikari dobrze się
spodziewał złości od chłopaka. Na oko byli rówieśnikami.
Dlatego postanowił mówić wprost.
- Pracuje tu a Gjeorgij kazał mi dopilnować byś wziął swoje rzeczy i odwieść cię do miasta.- starał się na lekki ton jakby to co się tu stało go nie interesuje, a on sam po prostu ma zadanie do wykonania.
- Szefcio wyszedł już z domu więc spokojnie możesz wrócić po ciuchy i go nie spotkasz przy okazji. Swoją drogą gratulacje. Udało Ci się w nim obudzić niezłe emocje. - zaśmiał się przyjaźnie i spojrzała chłopaka.
- Pracuje tu a Gjeorgij kazał mi dopilnować byś wziął swoje rzeczy i odwieść cię do miasta.- starał się na lekki ton jakby to co się tu stało go nie interesuje, a on sam po prostu ma zadanie do wykonania.
- Szefcio wyszedł już z domu więc spokojnie możesz wrócić po ciuchy i go nie spotkasz przy okazji. Swoją drogą gratulacje. Udało Ci się w nim obudzić niezłe emocje. - zaśmiał się przyjaźnie i spojrzała chłopaka.
Benjamin nie
zastanawiał się długo, nie odezwał się też do Ikariego słowem.
Wrócił po swoje rzeczy z jakimś niesmakiem, ale też poczuciem
niedokończonej sprawy opuszczał tę rezydencję I z jednej strony
chciał się spotkać z Gjeorgijem, właśnie po to by zakończyć
rozdział, zwolnić go z obietnicy a jednak, nie, zupełnie nie
wyobrażał sobie. I nie mógł uwierzyć, że poszło o taki
drobiazg. Jeszcze parę miesięcy temu byłć może obwiniałby
siebie, ale teraz po prostu przyjał to, co się stało.
Podczas drogi powrotnej nie patrzył na Ikariego, tylko w szybę, na ciemny krajobraz i migające światło samochodów zna przeciwka. I prawie usnął, prawie... tuż przed tym jak podróż się skończył.
- Powiedz mu, że nię będę go ścigał listem gończym, że sprawy mamy zakończone.. rachunki wyrównane. - powiedział na odchodne i pożegnał się z chłopakiem.
zt
Podczas drogi powrotnej nie patrzył na Ikariego, tylko w szybę, na ciemny krajobraz i migające światło samochodów zna przeciwka. I prawie usnął, prawie... tuż przed tym jak podróż się skończył.
- Powiedz mu, że nię będę go ścigał listem gończym, że sprawy mamy zakończone.. rachunki wyrównane. - powiedział na odchodne i pożegnał się z chłopakiem.
zt