Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

piątek, 6 stycznia 2012

Michał i Allan Cz 5

Choć oficjalnie Michał by się do tego nie przyznał przed nikim ale uwielbiał prowokować. Ten „uroczy” komplement jaki powiedział chłopakowi też mal taki cel. No ale widząc opanowanie na twarzy młodziaka uśmiechnął się cfanie
- Ciekawe czy zawsze jest taki opanowany, aż miało by się ochotę po wydurniać z nim. - przemknęło mu przez myśl widząc to harde spojrzenie. Firello nie ucziekał wzrokiem, wręcz z uśmiechem wpatrywał mu się w oczy kiedy go „sprawdzał”.
Nadzieja matką głupich wielu mawia, ale zapominają oni o tym że jak każda matka i ta kocha swoich dzieci. Kierowca wyścigowy wyczuł to lekki drgnięcie, ale nie pokazał po sobie tego. Za bardzo ciekawiło go dlaczego taka reakcja.
- Jeśli jakieś fajne ciacho czemu nie, ale obleśnych zbereźnik pewnie oberwał by odemnie w nos. - mówił to zamyślonym głosem jakby faktycznie się nad tym zastanawiał a po chwili niby coś sobie uzmysławiając jęknął przeciągle. - Aż tak widać po mnie że chętnie bym cię zmiział? - spytał w powagą w głosie ale nim dał jakąkolwiek szansę na odpowiedź zaśmiał się pod nosem. - No dobra żartowałem sobie. Też nie byłbym zadowolony, ale skoro nie miałeś nic do ukrycia trzeba było być po prostu pewnym to bym sobie zwyczajnie odpuścił. To trochę jak gra w rosyjską ruletkę. - odpowiedział już innym bardziej pogodnym głosem, tym jakim zaczął tą całą konwersacje. - Skoro i tak Cię tu ściągnąłem za sobą zabaw się, za chwilę będzie kolejny wyścig, tym razem motory, mój przyjaciel będzie brał udział i nie chciałbym tego przegapić. - rzucił zachęcająco. W sumie impreza przewidywała właściwie jeszcze dwie zabawy, teraz motory i jeszcze walka o zdobyć. W tym ostatnim Michael jakoś nigdy nie brał udziału bo nie był zainteresowany seksem z tymi „króliczkami w rui” jak to mawiał na tych młodych ludzi.


Wątpił by mężczyzna nie wyczuł jego wzdrygnięcia ale zawsze była jakaś nadzieja, prawda? Dlaczego tak zareagował to dla niego też niespodzianka. Wcześniej tak nie miał, lecz czyżby to jakieś pozostałości po Wilku. Pewnie tak. Nie przejął się tym zbytnio, bo stwierdził, że na razie nikt go "tam" dotykać nie będzie. Był blisko następnej ściany więc znów spokojnie się o nią oparł słuchając swojego rozmówcy.
Zamyślony głos mężczyzny naprawdę go rozbawił jednakże starał się powstrzymać od śmiechu i tylko jedynie się uśmiechnął. Oczywiście ten wyraz twarzy już po chwili zniknął, bo ileż można.
- Dobra, ale po wyścigu twojego kumpla, wrócimy do naszej wcześniejszej rozmowy. - Odpowiedział. W sumie to wiedział, że przyjaźń jest ważna więc przystał na tę propozycję. Spojrzał na mężczyznę, rysy Allana odrobinę złagodniały. Nie był spięty, teraz przez tą chwilę mógł się zrelaksować oglądając wyścig. Motory, no to bardzo chętnie. Zaczął iść w stronę zbiegowiska. Było naprawdę sporo ludzi. Stanął przy jakiejś barierce i oparł się o nią tyłem do wyścigu. Jeszcze się nie zaczął. Wyjął po raz kolejny tego dnia papierosa i odpalił go sobie paląc.


Firello widział te chwilowe rozluźnienie i przyznać trzeba że bił to całkiem miły obrazek. Zastanowiło go tylko czemu chłopak tak chodzi od ściany do ściany. Czy to tylko taki zwyczaj na przeczekanie postoju czy może jednak coś jest nie tak z nim. Nie chciał przecież by gdzieś zemdlał.
- Jeśli tylko tak bardzo Ci na tym zależy. - wzruszył ramionami najwyraźniej nie do końca rozumiał to całe zainteresowanie swoją osobą. - Zatem zapraszam tędy. - zrobił gest zapraszającego do chwilowej przechadzki. Ludzi faktycznie było dużo, ale tu było to całkowicie normalne. W końcu i wyścig się zaczął. Ale nie był to taki normalny konkurs. Trasa miała wiele elementów ruchomych i niekiedy niebezpiecznych, ale pokaz i tak był świetny. Fitello entuzjastycznie kibicował swojemu przyjacielowi i kiedy tylko ten wygrał z wielkim zadowoleniem kręcił głową.
- Wybacz mi na chwilę - rzucił w pośpiechu i ruszył do Jakoba chcąc mu pogratulować. Kiedy jeszcze nie opadła euforia po zwycięstwie organizatorzy postanowili wybrać „nagrodę” na kolejny konkurs, ostatni konkurs. Jeden lub jedna ze szczęśliwie wybranych spośród tłumu mieli możliwość spędzenia nocy razem ze zwycięzcą.
Światło zaczęło krążyć w dość szybkim tempie aż po chwili się nagle zatrzymało i o dziwo na jakiejś niskiej czarnowłosej postaci.
- Szczęśliwym zwycięzcą jest szczupła niewiasta w płaszczu i krótkich włosach. O przepraszam przez to stanie tyłem się pomyliłem. To młody mężczyzna. Tłum i tak wiwatował, tu płeć kochanka raczej nie wiele znaczyła.


Było z nim wszystko dobrze, no prawie. Co prawda przez jakiś czas zalecane miał ograniczenie ruchu ale no przecież bez przesady. Nigdy nie słuchał zaleceń lekarza. Dla niego byli oni zbyt mało fachowi. Ale musi przyznać, że czasem zakręciło mu się w głowie ale to opieranie się o ściany raczej było takie same z siebie. Nie lubił tak stać , wolał dla wygody się oprzeć.
- Tak zależy mi. - Powiedział chcąc usłyszeć później prawdę od niego. Ruszył powolnym krokiem za nim.
Oglądał z zainteresowaniem cały wyścig. Niektóre z tamtych motorów były nawet podobne do jego. Ale jako nie chciał brać udziału w takim czymś. Po co? Obrócił się tyłem odpalając znów papierosa. Chyba powinien ograniczyć. Ostatnimi czasy pali co raz więcej.
- Ta, jasne. - Odpowiedział mężczyźnie widząc, że ten chce zobaczyć się z przyjacielem. Uśmiechnął się delikatnie sam do siebie. Po czym usłyszał głos jakiegoś mężczyzny. Był ciekaw jaka to panna dostała ten "zaszczyt". Niestety poczuł na sobie ciepło reflektora a wszyscy patrzyli na niego. Odwrócił się powoli.
- O kurwa. - Mruknął sam do siebie. Jego mina teraz była niewiarygodnie zdziwiona. Z wrażenia aż musiał wyjąć fajkę z ust. Po chwili jego twarz nabrała kamiennego wyrazu. Ponownie się obrócił chcąc się szybko skierować w stronę swojego samochodu.


Michael kochał prędkość, czy to jako kierowca czy to jako widz, ona tak naprawdę nadawała sens jego życia. Stąd ta gorliwa owacja na wygranie przyjaciela. Jakob był praktycznie dla niego bliższy od brata.
Gratulując blondynowi wygranej zupełnie nie patrzył na telebim i który chętny króliczek będzie wystawiony do wygrania.
Ale kiedy tylko Despera klepnęła go w ramię obejrzał się i był w nie lada szoku. Wygraną był właśnie jego nowo poznany młodzik. A po minie coś mu się zdawało że chłopak nawet nie wie w co właśnie się wpakował.
Przeprosił rodzeństwo i skierował się w stronę organizatora konkursu by nieco wyjaśnić ten drobny błąd i dać szatynowi szansę wyplątania się z tego kłopotu.
Kiedy tak kierowca wyścigowy zmierzał w stronę podium w innej części tłumu dwóch „miłych panów” ustało przed detektywem z wyraźnie ucieszonymi mordami.
- No to panie nagrodo, zapraszamy do szefa - gość był typowym osiłkiem bez działającego mózgu więc raczej jakieś słowne argumenty raczej do niego nie trafią.


Dlaczego właśnie on? Nie rozumiał tego. Co oni sobie tak normalnie świecą tymi neonami i losują ponętnych kochanków. Oj nie, on się na to nie pisał. nie miał zamiaru być jakąś nagroda. Bez przesady, o co w ogóle tutaj chodzi. I że ktoś się w ogóle godził na takie coś. Nieprawdopodobne. Westchnął głęboko czym prędzej wychodząc z tłumu ludzi. Palił fajkę normalnie. Nie był zdenerwowany, bo przecież jak sobie pójdzie to wylosuj kogoś innego. Nie będą go zmuszać do seksu przecież. Mina mu zrzedła gdy zobaczył przed sobą dwóch wysokich mężczyzn.
- Panowie, to jakieś nie porozumienie. Nie będę niczyją nagrodą więc zejdźcie mi z drogi w trybie natychmiastowym, bo inaczej porozmawiamy. - Warknął w ich stronę wyprowadzony z równowagi. To było przegięcie. Nasyłają na niego jakiś miśków. Tak w ogóle to z boku musiało to wyglądać komicznie. Drobny, dziewczęco podobny Allan grozi dwóm napakowanym kolesiom. Dziś chyba nie miał dobrego dnia.


Chłopak ewidentnie miał dzisiaj niezłego pecha, że tak można powiedzieć. Tyle tylko że dryblasom to wisiało czy on chciał tego czy nie.
- Nie rób problemów kruszyno, ładniutki jesteś więc ktoś z wielką przyjemnością Cię poratuje. - rzucił z krzywym uśmiechem ten obcięty na łyso, widać było że im to nawet na rękę było jeśli chłopak zamierzał się rzucać.
A skoro czarnowłosy został już ostrzeżony spokojnie zbliżyli się do niego by jeden mógł ująć go pod ramię i zaprowadzić. A jeśli ten coś protestował to nie zawahał się od zwyczajnie przerzucić sobie chłopaka przez bark i zanieść na podium.

W tym samym czasie Firello w końcu dostał się do czarnoskórego mężczyzny robiącego tu za szefa.
- A. J. nastąpił poważny błąd czasie tego losowania, chłopak nie ma zielonego pojęcia w co właściwie jest nawet w kompany, weź mu odpuść i jeszcze raz dokonaj wyboru. - statał się wyjaśnić tą niecodzienną sytuacje, ale uśmiech na ustach jegomościa nie świadczył o niczym dobrym
- Oj tam, raz na jakiś czas nic się nie stanie jak chłopak dostanie się na dół. - rzucił nieco złośliwie ale po chwili podszedł do Michaela i zarzucił mu rękę na ramię.- Ale skoro tak dbasz o tyłeczek tego dzieciaka to może sam go wyratujesz z opresji - gdyby nie to że prawnik zawsze trzymał się z daleka od tego wyścigu to bez problemu „uratowałby księżniczkę” ale jeśli weźmie w tym udział, ktoś może mieć głupie skojarzenia, zwłaszcza że nagroda był chłopak.
- Dobrze wiesz że nie brałem nigdy udziału w tym konkretnym wyścigu, poza tym twój człowiek nieco za bardzo poleciał w lewo projektorem. On stał z dala od miejsca wyboru króliczków.- cierpliwość kierowcy nie należała do największych, dlatego wolał pilnować się z tym co mówi, nie chciał przecież wkopać jeszcze bardziej chłopaka.
- Stał w pobliżu, może za blisko, nie wiem. Pretensje miej do operatora lampy, a teraz odpuść sobie, co on twoja dupa? Nic mu się nie stanie jak ktoś go raz przeleci. - rzucił wyciągając cygaro. Obcinając gilotynką końcówki i zapalił dość drogiego dymka zaciągając się z uśmiechem.
- Może i mu się nic nie stanie ale to przymuszenie do diabła, - Michał już musiał powiedzieć to co myśli ale wiedział że to nic nie da.
- Sam wiesz że nieznajomość prawa szkodzi. Każdy z tu obecnych wie co oznacza miejsce oznaczone chorągiewkami, mógł tam nie stać. A teraz jak tak Ci na nim zależy to go uratuj książę. - wredny i ciężki baryton rozniósł się po zapleczu sceny, ale widać było że szef już skończył rozmowę bowiem odwrócił się do swojego prowizorycznego biurka i zaczął przeglądać jakąś listę.


Po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji, nie miał pojęcia co zrobić. Rozpatrzał już nawet wyciągnięcie broni ale nie mógł zrobić tego aż tak publicznie. Był teraz w kropce. Mężczyźni byli od niego silniejsi i więksi, sam wiele nie zdziała. No przecież nie wyciągnie tu broni palnej. Nie wiedział co może robić jeszcze. Analizował wszystko szybko. Był od nich pewnie zwinniejszy i mógłby nawet uciec aczkolwiek spodziewał się, że nie ma ich tylko dwóch. Rozejrzał się dookoła, najgorsze, że ludzie stojący obok udawali, że nic nie widzą. Wywalił papierosa na ziemię i spojrzał na nich hardo.
- Nie jestem kruszyną to po raz, grubasie. - Musiał swoje powiedzieć. Oczywiście doskonale wiedział, że masa mężczyzny to w większości mięśnie ale czasem trzeba powiedzieć coś nie miłego.
- A po dwa, zejdźcie mi z drogi. - Warknął w ich stronę i zaczął iść przed siebie wprost na nich. Przeszedł między nimi niestety nie zaszedł za daleko bowiem został złapany i przerzucony przez bark jednego z nich.
- Puść mnie! Za kogo ty się masz?! - Krzyknął na niego kopiąc go i bijąc niestety to nic nie dawało, był on zbyt masywny. Nie mógł nawet teraz sięgnąć po broń.


Firello był wściekły że nic nie wskórał a kiedy tylko spojrzał w bok już widział, no i słyszał jak ktoś dostarcza „wygraną” do szefa.
- Cyklop postaw chłopaka na ziemię - powiedział gdy tylko bysiorki były na tyle blisko by go usłyszały. Znał ich dobrze skoro od tylu lat tu bywał, znał większość „obsługi” A.J.`ja . Dryblas jednak poczekał na potwierdzenie od szefa, a ten tylko skinął głową napotykając wzrok pracownika. Tyle tylko że dla niewtajemniczonych mogło to tak wyglądać że osiłek posłuchał kierowcę wyścigowego. Ale niech chłopak nie marzy nawet o próbie ucieczki mężczyzna, który go niósł teraz położył mu ciężką dłoń na ramię więc dobrze będzie wiedzieć kiedy „nagroda” będzie coś kombinować
- A.J., no na litość już weź odpuść dzieciakowi i znajd innego do roli króliczka, przecież on nawet nie jest z tych co to lubią. - rzucił jakby to miało wszystko załatwić. Czarnoskóry mężczyzna znów się zaśmiał i pokręcił głową.
- Wiedziałem że jesteś sentymentalny, ale żeby aż tak. Przecież to nie twój tyłek ma być wydymany, więc co się martwisz. - szef wzruszył ramionami nie rozumiejąc za bardzo tej całej dyskusji.
- Może i nie mój tyłek ale ja go ściągnąłem na wyścig motorów, a przez głupi błąd operatora chłopak ma się z kimś gzić tylko dlatego że padło na niego?
- Właśnie tak. I dobrze wiesz że nic z co powiedz nie zmieni decyzji A.J.`a- za kotary wysunął się dzisiejszy zwycięstwa poprzedniego wyścigu. Coś miał za bardzo ucieszoną minę i to wcale nie mogło znaczyć nic dobrego.


Allan miał dość donośny głos zwłaszcza gdy był zdenerwowany. Przeklinał głośno na osiłków wyzywając ich od najgorszych. Nawet nie wiedział gdzie go prowadzą, bo niestety głowę miał skierowaną w przeciwnym kierunku. Nie znał tego terenu wiec nie mógł wywnioskować dokąd idą ale z każdą chwilą był co raz bardziej wkurzony. Usłyszał głos mężczyzny. Zdziwił się ale poczuł jak te małpy go odkładają na ziemię. Stanął na twardej ziemi i westchnął. Trochę dziwnie się z tym poczuł, że nieznajomy mu pomaga. Spojrzał na niego ale w tym samym momencie poczuł dłoń na swoim ramieniu. Tak, oczywiście, muszą go przytrzymywać. Dla niego to już był przesada. Nie podobała mu się ta sytuacja, oj nie.
- Przestańcie! - Krzyknął głośno widząc uśmiech na twarzy zwycięscy. Obrócił się szybko i wycelował kolanem w krocze trzymającego go osiłka. Odskoczył szybko od niego.
- Nie będę niczyją dziwką! A teraz, żegnam panów. - Powiedział nie wiarygodnie wyprowadzony z równowagi i zaczął znów iść jak najdalej od nich. W razie co odpiął już sobie płaszcz by mieć lepszy dostęp do broni.