Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

wtorek, 10 stycznia 2012

Azumi i Satoshi Cz 5

Choć oficjalnie Michał by się do tego nie przyznał przed nikim ale uwielbiał prowokować. Ten „uroczy” komplement jaki powiedział chłopakowi też mal taki cel. No ale widząc opanowanie na twarzy młodziaka uśmiechnął się cfanie
- Ciekawe czy zawsze jest taki opanowany, aż miało by się ochotę po wydurniać z nim. - przemknęło mu przez myśl widząc to harde spojrzenie. Firello nie ucziekał wzrokiem, wręcz z uśmiechem wpatrywał mu się w oczy kiedy go „sprawdzał”.
Nadzieja matką głupich wielu mawia, ale zapominają oni o tym że jak każda matka i ta kocha swoich dzieci. Kierowca wyścigowy wyczuł to lekki drgnięcie, ale nie pokazał po sobie tego. Za bardzo ciekawiło go dlaczego taka reakcja.
- Jeśli jakieś fajne ciacho czemu nie, ale obleśnych zbereźnik pewnie oberwał by odemnie w nos. - mówił to zamyślonym głosem jakby faktycznie się nad tym zastanawiał a po chwili niby coś sobie uzmysławiając jęknął przeciągle. - Aż tak widać po mnie że chętnie bym cię zmiział? - spytał w powagą w głosie ale nim dał jakąkolwiek szansę na odpowiedź zaśmiał się pod nosem. - No dobra żartowałem sobie. Też nie byłbym zadowolony, ale skoro nie miałeś nic do ukrycia trzeba było być po prostu pewnym to bym sobie zwyczajnie odpuścił. To trochę jak gra w rosyjską ruletkę. - odpowiedział już innym bardziej pogodnym głosem, tym jakim zaczął tą całą konwersacje. - Skoro i tak Cię tu ściągnąłem za sobą zabaw się, za chwilę będzie kolejny wyścig, tym razem motory, mój przyjaciel będzie brał udział i nie chciałbym tego przegapić. - rzucił zachęcająco. W sumie impreza przewidywała właściwie jeszcze dwie zabawy, teraz motory i jeszcze walka o zdobyć. W tym ostatnim Michael jakoś nigdy nie brał udziału bo nie był zainteresowany seksem z tymi „króliczkami w rui” jak to mawiał na tych młodych ludzi.


Wątpił by mężczyzna nie wyczuł jego wzdrygnięcia ale zawsze była jakaś nadzieja, prawda? Dlaczego tak zareagował to dla niego też niespodzianka. Wcześniej tak nie miał, lecz czyżby to jakieś pozostałości po Wilku. Pewnie tak. Nie przejął się tym zbytnio, bo stwierdził, że na razie nikt go "tam" dotykać nie będzie. Był blisko następnej ściany więc znów spokojnie się o nią oparł słuchając swojego rozmówcy.
Zamyślony głos mężczyzny naprawdę go rozbawił jednakże starał się powstrzymać od śmiechu i tylko jedynie się uśmiechnął. Oczywiście ten wyraz twarzy już po chwili zniknął, bo ileż można.
- Dobra, ale po wyścigu twojego kumpla, wrócimy do naszej wcześniejszej rozmowy. - Odpowiedział. W sumie to wiedział, że przyjaźń jest ważna więc przystał na tę propozycję. Spojrzał na mężczyznę, rysy Allana odrobinę złagodniały. Nie był spięty, teraz przez tą chwilę mógł się zrelaksować oglądając wyścig. Motory, no to bardzo chętnie. Zaczął iść w stronę zbiegowiska. Było naprawdę sporo ludzi. Stanął przy jakiejś barierce i oparł się o nią tyłem do wyścigu. Jeszcze się nie zaczął. Wyjął po raz kolejny tego dnia papierosa i odpalił go sobie paląc.


Firello widział te chwilowe rozluźnienie i przyznać trzeba że bił to całkiem miły obrazek. Zastanowiło go tylko czemu chłopak tak chodzi od ściany do ściany. Czy to tylko taki zwyczaj na przeczekanie postoju czy może jednak coś jest nie tak z nim. Nie chciał przecież by gdzieś zemdlał.
- Jeśli tylko tak bardzo Ci na tym zależy. - wzruszył ramionami najwyraźniej nie do końca rozumiał to całe zainteresowanie swoją osobą. - Zatem zapraszam tędy. - zrobił gest zapraszającego do chwilowej przechadzki. Ludzi faktycznie było dużo, ale tu było to całkowicie normalne. W końcu i wyścig się zaczął. Ale nie był to taki normalny konkurs. Trasa miała wiele elementów ruchomych i niekiedy niebezpiecznych, ale pokaz i tak był świetny. Fitello entuzjastycznie kibicował swojemu przyjacielowi i kiedy tylko ten wygrał z wielkim zadowoleniem kręcił głową.
- Wybacz mi na chwilę - rzucił w pośpiechu i ruszył do Jakoba chcąc mu pogratulować. Kiedy jeszcze nie opadła euforia po zwycięstwie organizatorzy postanowili wybrać „nagrodę” na kolejny konkurs, ostatni konkurs. Jeden lub jedna ze szczęśliwie wybranych spośród tłumu mieli możliwość spędzenia nocy razem ze zwycięzcą.
Światło zaczęło krążyć w dość szybkim tempie aż po chwili się nagle zatrzymało i o dziwo na jakiejś niskiej czarnowłosej postaci.
- Szczęśliwym zwycięzcą jest szczupła niewiasta w płaszczu i krótkich włosach. O przepraszam przez to stanie tyłem się pomyliłem. To młody mężczyzna. Tłum i tak wiwatował, tu płeć kochanka raczej nie wiele znaczyła.


Było z nim wszystko dobrze, no prawie. Co prawda przez jakiś czas zalecane miał ograniczenie ruchu ale no przecież bez przesady. Nigdy nie słuchał zaleceń lekarza. Dla niego byli oni zbyt mało fachowi. Ale musi przyznać, że czasem zakręciło mu się w głowie ale to opieranie się o ściany raczej było takie same z siebie. Nie lubił tak stać , wolał dla wygody się oprzeć.
- Tak zależy mi. - Powiedział chcąc usłyszeć później prawdę od niego. Ruszył powolnym krokiem za nim.
Oglądał z zainteresowaniem cały wyścig. Niektóre z tamtych motorów były nawet podobne do jego. Ale jako nie chciał brać udziału w takim czymś. Po co? Obrócił się tyłem odpalając znów papierosa. Chyba powinien ograniczyć. Ostatnimi czasy pali co raz więcej.
- Ta, jasne. - Odpowiedział mężczyźnie widząc, że ten chce zobaczyć się z przyjacielem. Uśmiechnął się delikatnie sam do siebie. Po czym usłyszał głos jakiegoś mężczyzny. Był ciekaw jaka to panna dostała ten "zaszczyt". Niestety poczuł na sobie ciepło reflektora a wszyscy patrzyli na niego. Odwrócił się powoli.
- O kurwa. - Mruknął sam do siebie. Jego mina teraz była niewiarygodnie zdziwiona. Z wrażenia aż musiał wyjąć fajkę z ust. Po chwili jego twarz nabrała kamiennego wyrazu. Ponownie się obrócił chcąc się szybko skierować w stronę swojego samochodu.


Michael kochał prędkość, czy to jako kierowca czy to jako widz, ona tak naprawdę nadawała sens jego życia. Stąd ta gorliwa owacja na wygranie przyjaciela. Jakob był praktycznie dla niego bliższy od brata.
Gratulując blondynowi wygranej zupełnie nie patrzył na telebim i który chętny króliczek będzie wystawiony do wygrania.
Ale kiedy tylko Despera klepnęła go w ramię obejrzał się i był w nie lada szoku. Wygraną był właśnie jego nowo poznany młodzik. A po minie coś mu się zdawało że chłopak nawet nie wie w co właśnie się wpakował.
Przeprosił rodzeństwo i skierował się w stronę organizatora konkursu by nieco wyjaśnić ten drobny błąd i dać szatynowi szansę wyplątania się z tego kłopotu.
Kiedy tak kierowca wyścigowy zmierzał w stronę podium w innej części tłumu dwóch „miłych panów” ustało przed detektywem z wyraźnie ucieszonymi mordami.
- No to panie nagrodo, zapraszamy do szefa - gość był typowym osiłkiem bez działającego mózgu więc raczej jakieś słowne argumenty raczej do niego nie trafią.


Dlaczego właśnie on? Nie rozumiał tego. Co oni sobie tak normalnie świecą tymi neonami i losują ponętnych kochanków. Oj nie, on się na to nie pisał. nie miał zamiaru być jakąś nagroda. Bez przesady, o co w ogóle tutaj chodzi. I że ktoś się w ogóle godził na takie coś. Nieprawdopodobne. Westchnął głęboko czym prędzej wychodząc z tłumu ludzi. Palił fajkę normalnie. Nie był zdenerwowany, bo przecież jak sobie pójdzie to wylosuj kogoś innego. Nie będą go zmuszać do seksu przecież. Mina mu zrzedła gdy zobaczył przed sobą dwóch wysokich mężczyzn.
- Panowie, to jakieś nie porozumienie. Nie będę niczyją nagrodą więc zejdźcie mi z drogi w trybie natychmiastowym, bo inaczej porozmawiamy. - Warknął w ich stronę wyprowadzony z równowagi. To było przegięcie. Nasyłają na niego jakiś miśków. Tak w ogóle to z boku musiało to wyglądać komicznie. Drobny, dziewczęco podobny Allan grozi dwóm napakowanym kolesiom. Dziś chyba nie miał dobrego dnia.


Chłopak ewidentnie miał dzisiaj niezłego pecha, że tak można powiedzieć. Tyle tylko że dryblasom to wisiało czy on chciał tego czy nie.
- Nie rób problemów kruszyno, ładniutki jesteś więc ktoś z wielką przyjemnością Cię poratuje. - rzucił z krzywym uśmiechem ten obcięty na łyso, widać było że im to nawet na rękę było jeśli chłopak zamierzał się rzucać.
A skoro czarnowłosy został już ostrzeżony spokojnie zbliżyli się do niego by jeden mógł ująć go pod ramię i zaprowadzić. A jeśli ten coś protestował to nie zawahał się od zwyczajnie przerzucić sobie chłopaka przez bark i zanieść na podium.

W tym samym czasie Firello w końcu dostał się do czarnoskórego mężczyzny robiącego tu za szefa.
- A. J. nastąpił poważny błąd czasie tego losowania, chłopak nie ma zielonego pojęcia w co właściwie jest nawet w kompany, weź mu odpuść i jeszcze raz dokonaj wyboru. - statał się wyjaśnić tą niecodzienną sytuacje, ale uśmiech na ustach jegomościa nie świadczył o niczym dobrym
- Oj tam, raz na jakiś czas nic się nie stanie jak chłopak dostanie się na dół. - rzucił nieco złośliwie ale po chwili podszedł do Michaela i zarzucił mu rękę na ramię.- Ale skoro tak dbasz o tyłeczek tego dzieciaka to może sam go wyratujesz z opresji - gdyby nie to że prawnik zawsze trzymał się z daleka od tego wyścigu to bez problemu „uratowałby księżniczkę” ale jeśli weźmie w tym udział, ktoś może mieć głupie skojarzenia, zwłaszcza że nagroda był chłopak.
- Dobrze wiesz że nie brałem nigdy udziału w tym konkretnym wyścigu, poza tym twój człowiek nieco za bardzo poleciał w lewo projektorem. On stał z dala od miejsca wyboru króliczków.- cierpliwość kierowcy nie należała do największych, dlatego wolał pilnować się z tym co mówi, nie chciał przecież wkopać jeszcze bardziej chłopaka.
- Stał w pobliżu, może za blisko, nie wiem. Pretensje miej do operatora lampy, a teraz odpuść sobie, co on twoja dupa? Nic mu się nie stanie jak ktoś go raz przeleci. - rzucił wyciągając cygaro. Obcinając gilotynką końcówki i zapalił dość drogiego dymka zaciągając się z uśmiechem.
- Może i mu się nic nie stanie ale to przymuszenie do diabła, - Michał już musiał powiedzieć to co myśli ale wiedział że to nic nie da.
- Sam wiesz że nieznajomość prawa szkodzi. Każdy z tu obecnych wie co oznacza miejsce oznaczone chorągiewkami, mógł tam nie stać. A teraz jak tak Ci na nim zależy to go uratuj książę. - wredny i ciężki baryton rozniósł się po zapleczu sceny, ale widać było że szef już skończył rozmowę bowiem odwrócił się do swojego prowizorycznego biurka i zaczął przeglądać jakąś listę.


Po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji, nie miał pojęcia co zrobić. Rozpatrzał już nawet wyciągnięcie broni ale nie mógł zrobić tego aż tak publicznie. Był teraz w kropce. Mężczyźni byli od niego silniejsi i więksi, sam wiele nie zdziała. No przecież nie wyciągnie tu broni palnej. Nie wiedział co może robić jeszcze. Analizował wszystko szybko. Był od nich pewnie zwinniejszy i mógłby nawet uciec aczkolwiek spodziewał się, że nie ma ich tylko dwóch. Rozejrzał się dookoła, najgorsze, że ludzie stojący obok udawali, że nic nie widzą. Wywalił papierosa na ziemię i spojrzał na nich hardo.
- Nie jestem kruszyną to po raz, grubasie. - Musiał swoje powiedzieć. Oczywiście doskonale wiedział, że masa mężczyzny to w większości mięśnie ale czasem trzeba powiedzieć coś nie miłego.
- A po dwa, zejdźcie mi z drogi. - Warknął w ich stronę i zaczął iść przed siebie wprost na nich. Przeszedł między nimi niestety nie zaszedł za daleko bowiem został złapany i przerzucony przez bark jednego z nich.
- Puść mnie! Za kogo ty się masz?! - Krzyknął na niego kopiąc go i bijąc niestety to nic nie dawało, był on zbyt masywny. Nie mógł nawet teraz sięgnąć po broń.


Firello był wściekły że nic nie wskórał a kiedy tylko spojrzał w bok już widział, no i słyszał jak ktoś dostarcza „wygraną” do szefa.
- Cyklop postaw chłopaka na ziemię - powiedział gdy tylko bysiorki były na tyle blisko by go usłyszały. Znał ich dobrze skoro od tylu lat tu bywał, znał większość „obsługi” A.J.`ja . Dryblas jednak poczekał na potwierdzenie od szefa, a ten tylko skinął głową napotykając wzrok pracownika. Tyle tylko że dla niewtajemniczonych mogło to tak wyglądać że osiłek posłuchał kierowcę wyścigowego. Ale niech chłopak nie marzy nawet o próbie ucieczki mężczyzna, który go niósł teraz położył mu ciężką dłoń na ramię więc dobrze będzie wiedzieć kiedy „nagroda” będzie coś kombinować
- A.J., no na litość już weź odpuść dzieciakowi i znajd innego do roli króliczka, przecież on nawet nie jest z tych co to lubią. - rzucił jakby to miało wszystko załatwić. Czarnoskóry mężczyzna znów się zaśmiał i pokręcił głową.
- Wiedziałem że jesteś sentymentalny, ale żeby aż tak. Przecież to nie twój tyłek ma być wydymany, więc co się martwisz. - szef wzruszył ramionami nie rozumiejąc za bardzo tej całej dyskusji.
- Może i nie mój tyłek ale ja go ściągnąłem na wyścig motorów, a przez głupi błąd operatora chłopak ma się z kimś gzić tylko dlatego że padło na niego?
- Właśnie tak. I dobrze wiesz że nic z co powiedz nie zmieni decyzji A.J.`a- za kotary wysunął się dzisiejszy zwycięstwa poprzedniego wyścigu. Coś miał za bardzo ucieszoną minę i to wcale nie mogło znaczyć nic dobrego.


Allan miał dość donośny głos zwłaszcza gdy był zdenerwowany. Przeklinał głośno na osiłków wyzywając ich od najgorszych. Nawet nie wiedział gdzie go prowadzą, bo niestety głowę miał skierowaną w przeciwnym kierunku. Nie znał tego terenu wiec nie mógł wywnioskować dokąd idą ale z każdą chwilą był co raz bardziej wkurzony. Usłyszał głos mężczyzny. Zdziwił się ale poczuł jak te małpy go odkładają na ziemię. Stanął na twardej ziemi i westchnął. Trochę dziwnie się z tym poczuł, że nieznajomy mu pomaga. Spojrzał na niego ale w tym samym momencie poczuł dłoń na swoim ramieniu. Tak, oczywiście, muszą go przytrzymywać. Dla niego to już był przesada. Nie podobała mu się ta sytuacja, oj nie.
- Przestańcie! - Krzyknął głośno widząc uśmiech na twarzy zwycięscy. Obrócił się szybko i wycelował kolanem w krocze trzymającego go osiłka. Odskoczył szybko od niego.
- Nie będę niczyją dziwką! A teraz, żegnam panów. - Powiedział nie wiarygodnie wyprowadzony z równowagi i zaczął znów iść jak najdalej od nich. W razie co odpiął już sobie płaszcz by mieć lepszy dostęp do broni.

Azumi i Satoshi Cz 4


Odpowiedział na słowa Azumiego pełnym wdzięku uśmiechem oraz cichym "rozumiem". Im dłużej nad tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że przez przypadek nie ubrał swojej słynnej maski rozwydrzonego dzieciaka, ukazując po prostu swoją prawdziwą twarz. Sam nie miał pojęcia, dlaczego tak zrobił: nigdy, przenigdy nie pokazywał swojego prawdziwego charakteru komuś tak szybko. A może to nie przypadek? Może podświadomie pragnął Azumiego? Jego zrozumienia i uśmiechów? W końcu facet był naprawdę uroczy. Wręcz żałował, że musieli spotkać się w taki a nie inny sposób. I że jest heteroseksualny. To automatycznie skreślało go z listy potencjalnych partnerów: głównie z tego powodu, iż uważał "nawracanie" innych za bezczelne ingerowanie w ich życie.
-
Cóż, właśnie zniszczyłeś mi moje życie. I nie rozumiem, jak można wziąć Cię za kobietę.
Zbliżył się do niego o krok, poprawiając Azumiemu kosmyk czerwonych włosów opadających na twarz.
-
Od razu widać, że jesteś stuprocentowym facetem. Choć faktem jest, że Matka Natura seksowności Ci nie poskąpiła...
Wymruczał, uśmiechając się przy tym zadziornie. Tak, kolejna gierka, ze strony Satoshiego już nieco poważniejsza. Chciał zobaczyć, jaka jest górna granica, kiedy chłopak powie "nie". Miał nadzieję, że w końcu kiedyś to zrobi... inaczej oboje mogliby mieć niezły... hm, kłopot?
Gdy tylko zaczął normalnie łapać oddech, odruchowo mocniej ścisnął dłoń chłopaka. Nawet wtedy, gdy zdał sobie z tego sprawę, nie puścił go. Trzymał kurczowo, jakby nie chcąc, by ten mu się wyrwał.
-
Z chęcią sam strąciłbym ich wszystkich do piekła. A dlaczego pytasz?
Podniósł z zainteresowaniem głowę, zaintrygowany tym, co właśnie czerwonowłosy wymyślił. 



Prawdę powiedziawszy w obecnej chwili również Azumi zachowuje się niego nader poważnie. Ale nie chce odstraszyć mężczyzny dlatego też pozwala sobie na pilnowanie swojego zachowania. Ale niech tylko ma pewność że Satoshi już go zaakceptował i polubił to i zachowanie Azjaty się zmieni. Tylko pytanie ile z tych zmian zaakceptuje aktor i kiedy on powie „wynocha”. Choć może niekoniecznie. Chłopak po prostu lubi eksperymentować w kuch, a że większość jego pomysłów wychodzi dobrze więc nie ma problemu że w jakiś sposób rozczaruje pracodawcę. A przynajmniej jeśli chodzi o kulinarny aspekt jego pracy.
Pytanie bardziej uwierające podświadomość Azjaty to „Co zrobi Satoshi jak się dowie o orientacji swojego pracownika”. To jedno zdanie co chwile próbowało się wydostać na powierzchnię myśli ale czerwonowłosy usilnie starał się nie zagłębiać w tą sprawę. 
- No przykro mi że jestem tym który sprowadza Cię na ziemię. A co do pomyłki to ja akurat rozumiem. Mam łagodne rysy a to domena kobiet. Zresztą jak upinam włosy do góry w koka czyli czytaj kiedy gotuję to wówczas wielu nauczycieli bierze mnie za kobietę, a przynajmniej było tak na początku, wcięcie w linie też ma w tym swój udział. Tyle że ja już się do tego przyzwyczaiłem.- dopowiedział dobrodusznie wzruszając ramionami.
Chwilę się zastanawiał dlaczego ten się zbliżał ale jedyną reakcją było to że bardziej wyprostował się. Nie odganiał od siebie aktora. A kiedy ten poprawił jego włosy podziękował delikatnym skinieniem głowy. 
- Niestety nie lubą się trzymać pod gumką. - rzucił komentarz o włosach. Zauważył a raczej czuł mocniejszy uchwyt na dłoni ale starał się jakoś o tym za wiele nie myśleć. - Od reakcja na nieprzyjemny temat - tłumaczył to sobie w myślach Azumi.
Jednak na komentarz takiej kategorii nie mógł nie zareagować. Normalnie by jakoś miło się odwdzięczył ale skoro ma grać hetero to nie może tego zrobić. Pokręcił głowa i westchną niby to cierpięnico. 
- Komplemenciarz z Ciebie mój drogi, ale przykro mi . .- odparł z ciepłą nuta i klepnął wierzch dłoni Aktora wydobywając dłoń z potrzasku. Nie chciał by wyglądało to że uciekał od uścisku dlatego też sięgnął do swojej torby przewieszonej przed ramię i wyjął małą butelkę wody i napił się. - No może i widać, ale w takim razie Matka natura zapomniała dolać innym spostrzegawczości szczegółów. - zripostował z uśmiechem i nawet nie myśląc wysunął dłoń z butelką w stronę mężczyzny. - Wybacz powinienem najpierw zaproponować Tobie, ale nie mam drugiej. – wśród znajomych to było normalne zachowanie ale przecież aktora poznał dopiero dwie godziny wcześniej. Więc skąd ten koleżeński gest?
Słysząc jednak jaki to temat Satoshi zapoczątkował uśmiechnał się wrednie. 
- No wiesz jeśli będziesz na to zasługiwać to może dostaniesz wcześniejszy prezent na gwiazdkę w postaci totalnego upierdliwienia tamtemu pajacowi życia- odparł tajemniczo.


Przytaknął na słowa Azumiego. Faktycznie miał rysy, które mogłyby pozwolić na tego typu pomyłkę. Jednakże w żaden sposób nie odbierało to czerwonowłosemu męskości: w oczach Satoshiego nabrał nawet przez to tej swojej seksowności. Ludzie powinni mieć zakaz być tak uroczymi: zawracają tylko innym w głowach.
-
Wydaje mi się, że to tylko dodaje Ci słodkości. Oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa.
Odparł, a słysząc komentarz na temat gumki, zaśmiał się cicho. Ten artystyczny nieład grzywki nawet nieźle do niego pasował. Kosmyki uroczo opadały na czoło chłopaka: jakby była jedyną rzeczą w życiu, której nie potrafi okiełznać. A zrobił to nawet z Satoshim.
-
Rozumiem.
Uśmiechnął się wątło, pozwalając mu na zabranie ręki bez większych oporów. Dopiero teraz dotarło do niego, że musi trzymać się od niego na dystans, inaczej wszystko szlag trafi. Nie chce psuć relacji swoimi głupimi uczuciami, które akurat teraz za wszelką cenę próbowały wziąć górę. A Satoshi nie chciał ich wypuścić, przyznać, że polubił tego czerwonowłosego chłopaka. Najchętniej porwałby go już teraz i zabrał na randkę z prawdziwego zdarzenia: to jednak było niemożliwe. Między nimi stał mur, a Satoshi za wszelką cenę pragnął go przekroczyć, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w żaden sposób się go nie pozbędzie. Mógł jedynie poddać się i pozwolić Azumiemu być po prostu... jego kucharzem. I niczym więcej. Zwykłym kumplem, przyjacielem. Ale na pewno nie partnerem. Nie może zarywać do mężczyzny, który wyraźnie zaznaczył, że jest hetero. To byłoby dla niego żałosne. Nie potrafić zapomnieć o głupim uczuciu i dać wszystkiemu za wygraną. Mógł tylko milczeć. I dlatego postanowił, że właśnie tak zrobi. Da mu spokój i wolną rękę w kuchni. 
Niech lepiej poszuka sobie kogoś, kto na niego zasługuje.
-
Oj, przestań. Kolejnością się przejmujesz.
Zaśmiał się cicho i popił łyk wody, dziękując skinieniem głowy. Po chwili oddał chłopakowi butelkę, a słysząc jego słowa, na jego twarzy zaczęło malować się prawdziwe zaskoczenie.
-
To będzie najlepszy prezent urodzinowy jaki w życiu dostanę!
Uśmiechnął się czarująco, po czym odwrócił się na pięcie i zapytał cicho, czy aby nie powinni iść już na targ. "Niebezpieczeństwo" pewnie i tak już minęło.


Azjata nie mógł się powstrzymać przed lekkim wyrazem zaskoczenia. Aktor był nader szczery co rzadko się zdarzało dlatego też pozwolił sobie na chwilę niedowierzania. - Powiedz zawsze jesteś tak szczery? Znaczy się w każdych aspektach i dla każdego? - nie było sensu zaprzeczać temu co „wytknął” Satoshi bowiem kucharz bardzo dobrze o tym wiedział. Pytanie tylko czy on go próbuje dalej podrywać czy rzeczywiście jest taka prostą osobą.
Młodego mężczyznę cały czas męczyły wyrzuty sumienia że nie powiedział „szefowi” o jego orientacji. Choć gdyby tylko wiedział co też już za zamieszanie spowodował w głowie aktora to by przestał je mieć. Azumi nie powinien mieć romansu z pracodawcą. Nie żeby mu to przeszkadzało moralnie, ale chciał się nieco uniezależnić od brata więc potrzebował pracy. A ta wydawała się łatwa i przyjemna więc nie warto pozbawiać się kury znoszącej złote jajka. Musiał nie dać się poderwać i koniec. 
- To nawyk wyniesiony z domu. Zawsze pilnuj by osoba Ci towarzysząca dostała to co chce. Wiesz takie stare zasady wkuwane mi do głowy przez mamę. Ona pochodzi z tradycyjnej rodziny więc całkiem sporo jest tych reguł. - wyjaśnił chowając butelkę z powrotem do torby, ale słysząc w głowie i widząc na twarzy entuzjazm z jakim to aktor odpowiedział i on się uśmiechnął. - No to załatwione. Postaram się już poinformować kogo trzeba by temu gnidzie zatruć nieco życia.- A brat haker bardzo chętnie zabawi się w sabotaż na komputerze tego dziennikarza.
Azumi nie protestował z wyjściem, w sumie to dziwnie się czuł w tym zaułku. Normalnie skrywał się w takich miejscach z mężczyznami gdy Ci nie wytrzymywali i chcieli go pocałowac a nie mogli tego czynić na otwartej przestrzeni. 


Pytanie chłopaka nieco zbiło go z tropu. Przez pewną chwilę nawet nie wiedział co odpowiedzieć. W końcu to mogłoby oznaczać, że traktuje chłopaka inaczej niż swoich innych znajomych. Dlatego też postanowił skłamać. Pierwszy raz od czasu ich spotkania. Huh, szybko.
-
Wszystkich znajomych tak traktuję.
I tak oto przerwał tę magiczną grę, wszystko pękło niczym mydlana bańka. Teraz pozostało tylko to, by utrzymać kontakty z Azumim na odpowiedniej pozycji. Żadnych romansów. To pracownik. Nie kochanek. Przynajmniej tak starał się teraz myśleć Staoshi. Tylko to tak naprawdę cały czas zajmowało jego głowę.
-
Znam to. Dlatego ja ciągle przepuszczam wszystkich we drzwiach.
Odparł, a na jego twarzy pojawił się przyjemny, pełen ciepła uśmiech. 
Dostała to, co chce? Wszystko?
Potrząsnął głową, chcąc ostudzić swoje zapały. Dla zmylenia poprawił przy okazji włosy, udając, że ten nagły odruch spowodowany był tylko pragnieniem poprawienia fryzury.
-
Dziękuję: mam u Ciebie dług.
W duchu dziękował chłopakowi z całego serca: miał dość serdecznie tego faceta, ciągle niszczył mu życie. Przyszedł czas na odwet.
Podniósł głowę, a nie mogąc się powstrzymać, po prostu zadał pytanie, które właśnie wierciło mu w głowie wielką dziurę.
-
Aby osoba towarzysząca dostała co chce? Mogę w takim razie o coś poprosić?
Pociągnął go za rękaw i przyciągnął do siebie. Zerknął w oczy czerwonowłosego, przepełnione prawdziwą... dzikością?
-
Mogę?
Uniósł nieco głowę, jakby czekając na cios wymierzony w policzek za takie zachowanie. Ten pocałunek mógłby zniszczyć wszystko. Albo stworzyć coś zupełnie nowego. 
On mnie zabije, jestem tego pewien. Ale raz się żyje. Dla niego złamałem swoje zasady- to musi już być coś, nie? Nie? No...


Chłopak zadowolony taką odpowiedzią uśmiechnął się i pokiwał głową z aprobatą. Miło było wiedzieć że mimo swego zawodu ten mężczyzna pozostał wartościową osobą. A przecież tyle to się słyszy o kłamliwości gwiazd telewizyjnych czy kinowych. - Tak już zauważyłem ten manewr - dodał lekko podśmiewając się pod nosem. Gdyby Satoshi wiedział że tym właśnie ruchem zyskał sobie nieco przychylności ciekawe co by zrobił. - Żaden dług, spokojnie, ten który dostanie to zadanie będzie z niego bardzo zadowolony. Zwłaszcza że to przysługa dla mnie - nie mógł niestety powiedzieć że całą zabawę przekaże swojemu bratu, który jako haker bardzo starannie zawrusuje mu wszystko co tylko się da.
Pytanie nie wywołało się jakieś dziwne, zwłaszcza że podejrzewał że aktor podchwyci sposób jaki Azumi ujął swoją wypowiedz. Jednak to pociągnięcie było ogromnym zaskoczeniem. Co gorsza przez to że się tego nie spodziewał szarpnięcie spowodowało że zatrzymał się dopiero na klatce piersiowej mężczyzny. A że Satoshi był o prawie głowę wyższy, to czerwonowłosy musiał zadrzeć głowę do góry by móc spojrzeć aktorowi w oczy.
Coś w nim wręcz krzyczało o to by mu się oddać i to nawet tu w zaułku. Tylko resztki jakiegoś rozsądku mu nie dały na to pozwolić. Azumi położył mu palce na ustach kręcąc głową. 
- No dobra panie popularny, możesz dostać ode mnie wszystko jeśli to odnosi się do moich kompetencji w kuchni ale z innymi manewrami, bardziej niecnymi powiedziałem Ci na trzeźwo się nie dam. - odparł spokojnie i lekko klepnął go w policzek. - Poza tym przykro mi ale dopiero po trzeciej randce daje się pocałować a my nawet nie mieliśmy pierwszej. - zażartował sobie, starając się rozluźnić atmosferę. Nie chciał go ranić czy bić.


-Żaden manewr. Zwykła, ludzka życzliwość.
Odparł, tym razem już zgodnie z prawdą. To, co mówił, nie wydawało mu się być czymś specjalnym. Sam też nie czuł się jakoś wyjątkowo. Co innego czuł teraz ten drugi Satoshi, teraz schowany za prawdziwą osobowością, śpiący, czuwający. Pytanie brzmiało, kiedy się przebudzi i zaatakuje: teraz, a może za chwilę? A może pozostanie uśpiony, tak, jak powinno być? Satoshi czuł się niezwykle nieskrępowany przy Azumim. Mógł być sobą, tylko i wyłącznie sobą. Nie musiał przywdziewać maski drugiego Toriseia.
-
I tak wiszę Ci piwo.
Odparł dla przekory. Tak, picie z szefem, to było coś. W sumie brązowowłosy nie miał żadnego pomysłu, jak mógłby mu się odwdzięczyć. A ten sposób był chyba najlepszym z możliwych.
Czując dotyk palców na swoich wargach, zrozumiał, że musi się opanować, choć to ciepło... kusiło. Aż pragnął po prostu go pochwycić w swoje ramiona i pocałować tak gorąco, że aż straci dech.
-
Pan popularny nie miał pojęcia, że to facet daje się całować... zawsze myślałem że to my całujemy kobiety.
Odparł, przymykając oczy, jednakże tylko do tego stopnia, by móc dalej patrzeć na czerwonowłosego, który wciąż się od niego nie odsunął. Ta bliskość była mu teraz na rękę. 
Błagam, uderz mnie. Przywróć mi zdolność logicznego myślenia. Przypomnij mi, że nie chcesz. Błagam.


- Tak, tak. Od mi się powiedziało - odparł z minką niewiniątka. Prawdę powiedziawszy to jakoś w głębi siebie był bardzo zadowolony widząc pewne starania się aktora. Azumi był tym który lubił kolietować i zwodzić. Sprawdzać ile druga strona może znieść nim ten pęknie i coś zrobi. Tyle tylko że w tym konkretnym przypadku takie zachowanie nie było wskazane. Ba nawet powinno być zabronione. Tyle tylko że nie jest tak łatwo pozbyć się przyzwyczajeń w pięć minut, zwłaszcza że można powiedzieć iż one żyły swoim własnym życiem. - Jeśli mogę być wybredny to stanowczo wolę wino. Nie trawię piwa. Już w smaku uważam że lepsze jest sake niż ten chmielowy wywar. - mówiąc to zapomniał z kim ma do czynienia i nieznacznie w prowokacyjny sposób oblizał usta. Niestety wzmianka o winie zawsze tak na niego reagowała.
Gorzej jednak się poczuł kiedy zrozumiał jaką gafę popełnił. Lekka fala paniki ogarnęła Azjatę 
- Ech no i wydał się mój sekret że wole bardziej stanowcze drugie połówki. - mówił w wolniej niż normalnie mówiąc to w wielce teatralny sposób. Nie chciał bowiem tal kompletnie kłamać mówiąc że woli stanowcze kobiety. No bo przecież on niegdzie nie powiedział że woli niewiasty. On zwyczajnie nie potwierdził że lubuje się w panach. No ale na razie wolał za wiele nie kombinować i wymknąć się z tej patowej sytuacji. - No dobra, kochasiu, koniec tego dobrego bo zaraz zamkną stragany i nici z zakupów. - mówiąc to zrobił lekkie nurkowanie z obrotem i już się wyślizgnął z objęć aktora.


Westchnął ciężko, po chwili ziewając potężnie. Od wczoraj wieczorem cały czas jest na nogach: a jedynym sposobem na utrzymanie się w pionie była obecność Azumiego. I energy drinki. Coraz bardziej morzył go sen, mimo wszystko jednak wciąż grał: tym razem dość niewinną rolę. Udawał, że naprawdę nie chce mu się spać. Taki już jest żywot aktora.
-
Wino? Okej. W sumie sam za wiele nie piję i coś czuję, że skończymy na szklance coca coli.
Odparł cicho, przekrzywiając lekko głowę. Azumi pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, co właśnie zrobił. Jak bardzo skusił Satoshiego tym swoim seksownym gestem. Aż za bardzo: teraz brązowowłosy pragnął jednego: by wtulić się w ramiona czerwonowłosego, poczuć na sobie jego oddech i odczuć miłość. Coś zupełnie niemożliwego, abstrakcyjnego. 
Przepraszam.
Znów przylgnął do Azumiego i szaleńczo wpił się w jego usta, przytulając mocno do siebie. Niemalże natychmiast zalała go fala gorąca: co teraz? Uciec? Zostać? Tym jednym gestem zniszczył wszystko. Każdy cal ich znajomości. Błagał tylko, by Azumi mu wybaczył, przyszedł jutro do pracy. Pragnął widzieć go codziennie, w każdej możliwej chwili swojego życia.
Dopiero, gdy oddalił od niego swe wargi, zdał sobie sprawę z tego, jaki jest obrzydliwy. Że jest frajerem, który potrafić spaprać wszystko, bo czuje pożądanie. Niczym dzikie zwierzę. Niemalże czuł, jak niewidoczna gołym okiem łza spływa mu po policzku. Łkające sumienie. I utracona godność. To one zdawały się zawodzić teraz najbardziej.
Stracił wszystko co miał. Właśnie teraz. 


Czerwonowłosemu nie uszło uwadze to całe zaspanie aktora, ale sytuacja jaka naspała po próbie odejścia, bardzo zaskoczyła młodzika. Myślał że mężczyzna potrafi się opanować. Zresztą podświadomie to nawet go niewinował. Wiedział dobrze jak on potrafi działać na homoseksualistów. Co gorsza jemu było bardzo trudno nie odpowiedzieć na ten ponałunek. Przez pierwsze sekundy zaskoczenia nawet sam przyległ do ciała wyższego mężczyzny. Ale wraz pierwszym wdechem jego jakże mocnego zapachu wody kolońskiej szybko się otrzeźwił.
Nie chciał mu robić krzywdy ale nie miał zamiaru być niewiniątkiem z którym można wszystko robić. Tak jak najstarszy brat go nauczył ucisnął kciukiem w splot nerwowy na kości ramiennej łączącej z klatką piersiową. To dość bolesny ale za to skuteczny sposób uwolnienia się. Od raz odskoczył od aktora na co najmniej metr.
Teraz natomiast musiał udawać wściekłego mimo iż nawet nie był podirytowany. 
- Przesadziłeś - powiedział tylko to jedno słowo i odwrócił twarz w drugą stronę by uspokoić oddech. Ale z zupełnie innego powodu niż mogło się wydawać. Ten jeden pocałunek rozgrzał jego podbrzusze. Chciał więcej i to o wiele. Wiedział że tu i teraz powinien zrezygnować z tej pracy, ale coś mu nie dawało. Musiał jednak wymyśleć coś sensownego by sprzedać aktorowi. W końcu spojrzał na niego z poważną miną - Gdyby nie to że potrzebuje pieniędzy bo chce się wynieść od brata to w tej chwili szukałbyś innego pracownika. Jeszcze jedno takie zagranie a bez słowa odchodzę - starał się mówić jednoznacznym głosem i z twardym spojrzeniem.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Azumi i Satoshi Cz 3


- To znaczy jeśli tak, bardzo, bardzo nie chcesz to powiedz. Ja się nie obrażę, ale od raz ostrzegam albo zakupy albo siedzenie w domu i zasypanie Cię pytaniami jakie przyprawy lubisz a jakie nie a to może być nudne. Dla zachęty powiem Ci że nie mam zamiaru wyciągać Cię do żadnego wielkiego molocha tylko na mały targ gdzie można kupić niezwykłe rzeczy i to o wiele świeższe i wcale o nie wygórowanej cenie. - próbował bardziej zachęcić faceta. W sumie sam do końca nie wie dlaczego tak mu zależało na dogodzeniu temu aktorowi. Ale skoro on dawał mu wolną rękę w gotowaniu to czemu nie miał porządnie wykonać swoją prace.
Komplement nie wywołał u niego jakiegoś obrzydzenia. To było miłe, ale skoro od początku ukrył że jest gejem to wolał nie wyskakiwać teraz z wyznaniami. W sumie robota ta była łatwa a kasa wcale nie mała. Tak więc nie chciał za bardzo jej stracić. 
- Nie no spokojnie, nie obrażam się. Komplementy zawsze są miłe. - odparł z ciepłym uśmiechem i machnął ręką, a że nie wiedział co zrobić z nimi jedną dłonią zaczął drapiąc się w tył głowy. Do piero po chwili ustał prosto i z jednym przymrużonym okiem patrzył na Satoshiego. - No dobra poprawka prawie wszystko. Od raz ostrzegam że nie dam się wrobić w gotowanie w SAMYM fartuszku - wyraźnie podkreślił o co mu chodzi bawiąc się w tą drobną grę słowną. No bo czemu aktor nie miał go mieć za zwyczajnego chłopaka który, normalnie akceptuje orientacje innych i lubi sobie żartować.


-No dobra już, daj spokój. Zaraz się ubiorę i pójdziemy.
Odparł, machając ręką. Chciał już ukrócić swoje męki związane ze słuchaniem, że później Azumi mógłby mu sprawiać kłopoty. Jakby tak miało być, nawet nie odważyłby się go wpuścić do mieszkania. Słuchanie chłopaka sprawiało mu niesamowitą przyjemność, dlatego też fakt, iż "trułby" mu przez cały dzień, byłby chyba naprawdę przyjemny. Wtedy mógłby spędzać z nim trochę więcej czasu...
Tak przynajmniej twierdziła pokręcona łepetyna Satoshiego. Nieprzyzwyczajony był do obecności seksownego faceta w jego własnym mieszkaniu. W dodatku obcego faceta.
Uśmiechnął się tylko na uwagę Azumiego. Według brązowowłosego słodkie komentarze ze strony geja wydawały mu się co najmniej dziwne. Jakby naprawdę chciał go poderwać.
-
Buu... Liczyłem już na ostre, pełne seksu spotkania po godzinach, a Ty mi tu z jakimiś ograniczeniami wyjeżdżasz.
Zaśmiał się, podnosząc leniwie z łóżka i poprawiając sterczący kołnierzyk koszuli.
-
A tak na poważnie... dzięki za podsunięcie myśli z fartuszkiem.
Puścił "oczko" Azumiemu, po czym powolnym krokiem udał się do przedpokoju, by narzucić na siebie płaszcz i wyjść z nowym współpracownikiem na zakupy, mające sprawdzić jego kubki smakowe. Nawet cieszył się na ten wspólny wypad: mógł trochę więcej dowiedzieć się o Azumim, tym bardziej że teraz dość dużo czasu spędzać będzie pod jego dachem... 


Azumi nie mógł powstrzymać się od zareagowania śmiechem na słowa Satoshiego. - Wybacz ale nie sądziłem że tak łatwo mi pójdzie z namówieniem Ciebie. Lubie spędzić chwilę czasu z osoba u której pracuje by przekonać się jaką osobą jest. - lekko nadciągnął prawdę by wybrnąć z krępującej sytuacji.
Zastanawiające by było jak bardzo zmieniło by się nastawienie aktora gdyby tylko wiedział że czerwonowłosy jest tej samej orientacji co on. Azumi jednak zachowywał się w przyjazny sposób do mężczyzny a to głównie dlatego że on sam wydawał się być ciepłą osobą. 
- Przykro mi ale do tego to musiałbyś mnie urżnąć i dopiero ewentualnie się zabawiać. A przynajmniej to musiał byś zrobić jeśli chciałbyś bym był tak w stu procentach posłuszny.- o dziwo to co teraz kucharz powiedział było całkowiną prawdą. A to chodzi o to że w czasie seksu i on lubi nieco dominować nawet jeśli jest stroną uległą jeśli chodzi o pozycje. - Na kim innym proszę bardzo możesz to stosować. Ja dziękuje postoję. Wystarczyło jak kilka razy się poparzyłem bo stałem w samych spodenkach gotując w domu dla siebie.- wyjaśnił idąc za gospodarzem. On tylko z powrotem założył na nogi buty i był gotowy do wyjścia.
Azumi znał te okolice, w sumie sam też niedaleko mieszkał. Więc wiedział gdzie tu jest bardzo fajne „targowisko”.


Ciepły uśmiech pojawił się na twarzy Satoshiego, gdy tylko usłyszał śmiech chłopaka. Dźwięczny, delikatny... Zacmokał cicho, odwracając na chwilę wzrok. Za swój cel uznał zaskarbienie sobie przyjaźni mężczyzny: emanował on bowiem ciepłem i troską, jakiej teraz zarówno w domu, jak i w sercu mężczyzny brakowało. Torisei rzadko kiedy myślał o kimś w ten sposób: częściej jego myślą było po prostu to, by się zaspokoić i zapomnieć o wszystkim jak najszybciej.
-
Zarżnąć by przerżnąć? Dobre...
Zaśmiał się pod nosem. Ta cała gierka, w którą zaczęli się bawić, zmierzała na zupełnie niewłaściwy tor. No i już dawno wykroczyła poza stosunki szef-pracownik. I wyglądało na to, że żaden z nich się tym jakoś nie przejmuje.
-
Trochę dziwię się, że tak śmiało o tym wszystkim mówisz. Zakładam więc, że ktoś z bliskich Ci osób ma odmienną orientację? Nieczęsto spotykam osoby hetero, które byłyby tak tolerancyjne na moje zagrywki.
Dlaczego to mówił? Nie miał pojęcia. Czyżby naprawdę aż tak go to obchodziło?
-
Nie martw się: dostaniesz ode mnie uniform z prawdziwego zdarzenia.
Zaśmiał się cicho i wysunął się z mieszkania, wcześniej przepuszczając Azumiego. Dziwny zwyczaj towarzyszył mu niezmiernie często w codziennym życiu. 

[zt]


Osiedlowe Pawilony gdzie można dostać świeże warzywa, owoce, a nawet jajka, mleko od krowy czy mięso ze świeżego uboju.
Najlepsze w tym miejscu jest to że nie ma tu żadnych wielkich film czy koncernów. Sprzedają tu tylko rzeczy prosto od rolnika i to bez chemii czy konserwantów. Można powiedzieć że sama czysta natura.
Co prawda może cena jest nieco większa niż w dużych molochach ale warto nieco dopłacić mając pewność że kupujemy coś zdrowszego. Bowiem jaką mamy pewność co do rodzajów pestycydów użytych na owocach czy też warzywach tam oferowane? Albo czym karmione były kurczaki, które można kupić? Nie można. A taki prosty gospodarz wie co jest dobre, i czego nie wolno używać.


Słysząc podsumowanie o upiciu Azumi zaśmiał się serdecznie i pokręcił głową, a dla podkreślenia komedii tej sytuacji wytarł niby łzy śmiechu. - Można by tak to krótko i dosadnie ująć - powiedział wychodząc przez drzwi. Azjata już zauważył bowiem że Satoshi ma w zwyczaju przepuszczać osobę mu towarzyszącą. Co swoją drogą czerwonowłosy przyjmował za wyraz dobrego wychowania.
Co prawda Azumi starał się uważać na to co mówi by nie wyszło że jest za bardzo ordynarny, ale otwartość aktora jakoś tak dawała przyzwolenie na nieco sprośne żarty.
Słysząc odpowiedz spojrzał uważnie na mężczyznę mógł się przyznać, ale miał obawy że to by znacznie utrudniło mu pracę, a raczej trzymanie się z dala od łóżka i pracodawcy z daleka. 
- Owszem nawet bardzo bliski, bo przyrodni brat z którym mieszkam niekiedy sprowadza do domu chłopców a poza tym mam wielu kumpli lubujących się we własnej płci, więc to już mnie nie rusza. Zresztą wiesz po czym poznaje się ludzi inteligentnych? Po tym że potrafią żartować z samych siebie nie ubliżając nikomu przy tym. - zakończył odpowiedz starą mantrą powtarzaną mu przez rodzicielkę. - Swoją drogę nie będę musiał jakoś szczególnie wcześnie wychodzić z domy by dotrzeć do Ciebie- spojrzał na budynek który mijali, nie partrzył po nim a w konkretne okna. - Kievina jeszcze nie ma, pewnie znów do późna będzie siedział w firmnie. - rzucił sobie pod nosem a po chwili przerzucił wzrok na aktora. - Targowisko jest za rogiem, można tam dostać dosłownie wszystko. Tylko uważaj na panią Kamilę lubi młodych chłopców a zwłaszcza tarmosić ich za policzki i wołając że sama skóra i kości - dodał z rozbawieniem idąc chwilę tyłem by o dziwo znów się odwrócić w momencie kratki kanalizacyjnej by ją ominąć. Najwyraźniej bardzo dobrze znał tą trasę.


-Wykorzystam kiedyś ten patent. 
Zaśmiał się pod nosem, poprawiając swoją płaszczyk. Wtulił się w niego, wdychając ciężko. Jak dla niego było zdecydowanie za zimno. Satoshi był strasznie ciepłolubny i każda temperatura poniżej dwudziestu stopni była po prostu przerażająca.
-
Mądre słowa.
Tylko ten sposób skomentowania wywodu Azumiego wydał mu się odpowiedni. Każde słowo, które wypływało z jego ust zdawało się być przepełnione prawdziwą, życiową nauką.
-
A nie próbował Cię już ktoś kiedyś poderwać?
Zapytał, po czym spojrzał w górę, mniej więcej tam, gdzie swój wzrok wlepił czerwonowłosy. Dopiero po chwili zrozumiał, że to mieszkanie Azumiego. Cóż, mieli do siebie w miarę blisko: ledwo kilkanaście minut drogi wolnym krokiem. Słysząc przestrogę chłopaka, zaśmiał się cicho.
-
Wcale nie jestem już taki młody jak mogłoby się wydawać.
Westchnął cicho, zdając sobie sprawę z tego, iż zapewne Azumi ma go za młodszego niż jest w rzeczywistości. Każdy go za takiego brał: urok show biznesu. Odwrócił głowę, jakby wiedziony dziwnym przeczuciem. Od razu domyślił się, że mężczyzna, który szedł za nimi już od dłuższego czasu wcale nie jest zwykłym, przypadkowym przechodniem. Speszył się, gdy jego wzrok spotkał się z turkusowymi tęczówkami aktora. Niewiele myśląc Satoshi chwycił dłoń kucharza i pociągnął za sobą, kierując się biegiem w jedną z wąskich uliczek. Błagał, by ten o nic nie pytał, tylko po prostu mu zaufał. To wszystko mogło skończyć się właśnie jedną wielką akcją medialną i kolejnym uwzięciem się na jego osobę. 


Azumi prychnął pod nosem i pokręcił głową słysząc co też aktor powiedział. - No to powodzenia Ci życzę - Co prawda Azjata miał kiepska głowę do alkoholi ale był na tyle bystry by nie dać się wciągać w picie. Dlatego też mało było sytuacji że czerwonowłosy dawał się urżnąć.
Niechybnie kolejne pytanie nie było za przyjemne, to znaczy nie sama jego treść jak sposób politycznego wybrnięcia z niego. 
- No co tu dużo zaprzeczać wpadam w oko mężczyznom. Prawdę powiedziawszy dlatego też zrezygnowałem z poprzedniego zlecenia. Facet namolnie próbował mnie zaciągnąć do łóżka. I wiesz mi nasze kontakty były typowo służbowe, nie tak luźne jak teraz w stosunku do Ciebie. Dopiero kiedy zagroziłem że wydam jego sekrecik uspokoił się, ale ja nie chciałem ryzykować. Zwolniłem się a on dla potwierdzenia mojej bajeczki wyjechał a jakiś czas z miasta. - nie musiał kłamać tu za wiele bo to stało się naprawdę, a przy okazji miał tez nadzieję że w pewien sposób zapewni sobie że aktor nie będzie za bardzo naciskać z podrywaniem. - Nie przesadzasz aby. Ile masz lat bo jak dla mnie to wyglądasz na jakieś dwadzieścia pięć lat ale głos coś w oczach mówi mi że jesteś starszy ale tez nie wiele. Obstawiam dwadzieścia siedem może dwadzieścia osiem lat. - No tak zainteresowanie ludźmi nauczyło go patrzeć i wnioskować tego czego inni nie widzą.
Czekając na odpowiedz co do wieku spojrzał na mężczyznę ale widząc zaniepokojenie chcial spytać się czy coś jest nie w porządku. Niechybnie już nie zdołał bowiem został porwany do biegu. Szybko jeszcze rzucił okiem za siebie chcąc dojrzeć owe zagrożenie które to spowodowało to niecodzienne zachowanie aktora. Jednak dał się prowadzić i nic nie protestował.



-Lepiej nie. Bo jeszcze faktycznie skorzystam i co?
Zapytał, dalej ciągnąc tę dziwną rozmowę, która w normalnych warunkach nawet nie powinna mieć miejsca. Coraz mniej jednak się tym przejmował. Liczyło się tylko to, że to właśnie Azumi jest teraz tuż koło niego i słucha tych jego pierdół, dwuznacznych żartów i... sam fakt, że w ogóle był, zdawał się być wystarczająco mobilizujący. Dopóki nie przypomniał sobie, że Azumi to jego pracownik, a to, że traktuje go miło, w żadnym stopniu nie jest skutkiem uznania Satoshiego za osobę czarującą. Wysłuchując historii chłopaka, westchnął tylko ciężko. Znał tego typu ludzi nawet aż za dobrze: Satoshi nie raz słyszał już tego typu propozycje od producentów i reżyserów: jednakże, podobnie jak Azumi, na żadną z nich nie przystał. Nigdy nie dałby się zeszmacić, nawet, jeśli miałby dostać za to złote góry.
-
Dwadzieścia osiem. Jesteś pierwszą osobą, która na to wpadła. Dla większości mam maksymalnie dwadzieścia lat. Wiecznie młody.
Zaśmiał się cicho, w głębi swojej duszy doceniając talent i bystre oko Pertiza.
Zwolnił swój bieg, gdy tylko gwarna ulica zniknęła z pola widzenia. Przystanął wtedy, próbując złapać oddech. Co więcej, nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, by puścić już dłoń chłopaka.
-
Przepraszam, ale ten gość nigdy nie zwiastuje nic dobrego. Największa szuja wśród wszystkich szczurów, które próbują wyciągnąć ze mnie wszystkie możliwe brudy. Te niemożliwe z resztą też.
Spojrzał na niego przepraszająco. To wszystko sprawiło, że jakoś zupełnie zapomniał o zasadzie "metr od osoby, która Ci się podoba, a której podrywać nie chcesz". Stał tak blisko, jak to tylko możliwe. Teraz jednak nie myślał o tym w ogóle.
-
Wolę nie myśleć, co by napisał, gdyby zobaczył nas razem na zakupach przed oficjalnym podaniem informacji że mam nowego pracownika. 
Westchnął ciężko i podniósł głowę do góry, uspokajając swój oddech.
-
"Tajemniczy kochanek ukryty za tandetnym alibi. Jak mocne łączy ich uczucie?"
Wymamrotał, naśladując głos "ulubionej" przez siebie dziennikarki, której życiowym celem było... zatruwanie życia innym.


- Jakoś nie przychodzi mi do głowy żadna sensowna odpowiedź więc pozostawię to bez komentarza. - odpowiedział zgodnie ze swoim sumieniem idąc koło mężczyzny.
Azjata również się zapomniał by za bardzo się nie spoufalać z aktorem, ale co miał począć skoro mu się tak dobrze z nim rozmawiało. Satoshi był przyjemną osobą, i mimo iż był gwiazdą kina, to czerwonowłosy starał się go traktować jak zwykłą osobę. Co było niejakim błędem. Przecież od następnego dnia ten brunet będzie jego pracodawcą.. No ale starając się zachować jako taki zdrowy rozsądek i nie pakować mu się do łóżka, postanowił być jednak miły dla aktora. 
- Przykro mi to powiedzieć ale z kim ty się zadajesz? Za nic nie dał bym Ci dwadzieścia. Tyle to ja mam lat a i również na nie nie wyglądam. Zresztą często bierze się też mnie za kobierę, ale to już inna bajka. - odparł szczerze tuż przed tym kiedy zaczęli swój szaleńczy bieh. Azumi nie spowalniał biegu, trzeba przyznać że był nawet całkiem sprawny jak na pozornie delikatną posturę. - Nie no spokojnie, rozumiem i domyśliłem się że bez poważniejszego powodu raczej nie zaczął byś szaleńczego biegu - lekka zadyszka męczyła chłopaka, ale po kilku wdechach unormował oddech.- Powiedz jak bardzo nienawidzisz gości? - spytał z dość lisim uśmiechem. Najwyraźniej do głowy czerwonowłosego przyszedł jakiś wstrętny pomysł i co ciekawsze młodzik nie krył się z tym. A czemu chciał pomóc aktorowi? Bo nie lubił dziennikarzy szpiegujących aktorów. Uważał to za zło i koniec.

niedziela, 8 stycznia 2012

Azumi i Satoshi Cz 2


Satoshi uśmiechnął się lekko, jakby gotowy na przyjęcie skarcenia ze strony Azumiego.
-
Proszę, jestem Satoshi. Skoro będzie Pan przebywać w moim domu częściej pewnie niż ja sam, to mówienie do mnie na "Pan" będzie po prostu wszystko utrudniać. A prawda jest taka, że zwykle po prostu nie znajduję czasu, by cokolwiek zjeść w domu. Praca...
Przytaknął, ciesząc się, iż odpowiednio obstawił decyzję chłopaka. To było do przewidzenia, iż postanowi już teraz zobaczyć swoje stanowisko pracy. Śledzie z mlekiem? Codzienność. Satoshi potrafił jeść jeszcze gorsze rzeczy.
-
Pomidor z ketchupem czy frytki z toną majonezu to dla mnie codzienność. Prawdę mówiąc nie wiem, dlaczego to tak wszystkich obrzydza.
Zaśmiał się cicho. Z Azumim rozmawiało się naprawdę przyjemnie: to zwiastowało początek dobrej współpracy.
-
Mam jednak nadzieję, iż nie obrazi się Pan, jeśli o Pańskie referencje spytam dawnych pracodawców? 
Zapytał, jakby z niezadowoleniem puszczając dłoń chłopaka. Jej ciepło aż za bardzo mu się spodobało.


- No dobrze ale skoro ja mam mówić po imieniu to również o to proszę w stosunku co do mnie. Azumi. - odpowiedział z figlarnym ukłonem. Widać było że Azjata jest ciepłą osoba. - Może nie tyle co obrzydza co zaskakuje takie połączenie. Ale to nie wszystkich dotyczy, ja w kuchni bardzo często mieszam dziwne smaki i jak do tej pory wychodziłem na tym dobrze. Więc się proszę nie martwić. - jakiś chochlikowy błysk w oku kazał jednak mieć się na baczności. Może nie tyle co na potrawy co raczej na samą osobę. - Nie będzie najmniejszego problemu. Sekretarka z biura pokaże nawet więcej bowiem każdy klient po skończonej umowie ma obowiązek napisać notkę jak przebiegała nasza współpraca. - ostatni pracodawca by zatuszować prawdziwy powód zwolnienia Azumiego wymyślił że musi pilnie wyjechać więc mu pomoc nie będzie już potrzebna. No ale co to Azjatę interesowało. Ważne że miał czysta kartotekę. - To jak idziemy zobaczyć Pana . . znaczy się Twoje mieszkanie? - szybko poprawił się z przesłowienia się. Mimo wszystko ale nie każdy klient pozwalał sobie mówić po imieniu.


Kiwnął głową, ze smakiem wymawiając imię Azumiego. Zrobił to cicho, jakby chcąc tylko usłyszeć, jak zabrzmi w jego ustach. Czy dalej będzie takie delikatne? A może zmieni się diametralnie, przybierając drapieżny charakter?
-
Przepraszam, zamyśliłem się.
Wymamrotał pod nosem, po chwili podnosząc wzrok i spoglądając na chłopaka, prosto w jego przenikliwe, brązowe oczy. One wręcz przeszywały duszę. 
-W takim razie liczę na naprawdę ciekawe potrawy. Zawsze chciałem spróbować kuchni azjatyckiej...
Odparł, a na słowa Azumiego skinął tylko głową. Nie chciał sprawdzać czerwonowłosego, a tylko raczej sprawdzić jego reakcję na wieść o możliwym sprawdzeniu jego danych. Zaliczył test w stu procentach.
Jasne. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Powstał ze swojego krzesła, po czym zostawił na stoliku jeden z banknotów, które należność za kawę opłaciłby nawet dziesięciokrotnie. Satoshi był bogaty i nigdy specjalnie się nie przejmował tym, iż ktoś jego hojność uznać by mógł za wyraz pychy i wrodzonej wredności.
Narzucił na siebie czarny płaszcz, który zawieszony był w kącie kawiarni. Po chwili wysunął się z niej, przytrzymując Azumiemu drzwi. Zdradził się właśnie ze swym dziwnym nawykiem: przytrzymuje drzwi każdemu, nawet mężczyźnie.
 

Wszedł do mieszkania niepewnym krokiem. Niemalże natychmiast obrócił się w stronę wchodzącego Azumiego. Odskoczył w tył, jakby poparzony ich nagłą bliskością.
-
Em, witam w moich skromnych progach. Od czego chcesz zacząć?
Zapytał grzecznie, odwieszając swój płaszcz na haczyk znajdujący się przy drzwiach. Postanowił nie przepraszać Azumiego za panujący w mieszkaniu nieporządek: w końcu sprzątanie miało być jego przyszłą pracą i najlepiej, jeśli już teraz zacznie się przyzwyczajać.


To że zaczynało się układać Azjacie z przyszłym pracodawcą było dobrą oznaką. No bo przyjemniej się wykonuje prace jeśli tylko jest przyjemna atmosfera. Przytrzymanie drzwi przed Azumim wydało się miłym akcentem mężczyzny, i gdyby nie to że czerwonowłosy miał niebawem zacząć pracować dla Satoshiego to by odpłacił by się ciekawie za taką uprzejmośc.
O ale praca ma swoje zasady. Więc musiał się dobrze zachowywac. 
- To nie mnie się ma podobać mieszkanie, tylko ty przede wszystkim masz się w nim dobrze czuć. Tak więc moja opinia nie ma tu nic do rzeczy. - szczerpśc cjłopaka brała się ze znajomości różnych gustów ludzkich.
Kiedy jednak dotarli do apartamentowca młodzik nie zdziwił się że to tu mężczyzna meszka. Obstawiał właśnie albo te piękne mieszkania, albo jakiś domek.
W mieszkaniu zaczął od razu się rozglądać. Pracodawca faktycznie był nieco bałaganiarzem ale nie jakiś wyjątkowo tragicznym. 
- No to może do kuchni, -chce zobaczyć co za sprzęty posiadasz by w razie czego zabierać co nieco ze sobą, albo namówić ciebie na to. - dodał pospiesznie. Bo co Azumi miał się męczyć o pewne ciężkie urządzenia nosić ze sobą.


Podniósł swoją dłoń i podrapał się po głowie, jakby chcąc ukryć swoje skrępowanie. Dla Satoshiego nikt nigdy nie pracował, a już tym bardziej w jego własnym domu. Czuł się tak, jakby brał ślub a nie zatrudniał nowego pracownika. W tym mieszkaniu to chyba Ivy ma się dobrze czuć... jedyne, co sam dodałem do wystroju, to ten zielony, futrzasty dywan w przedpokoju. Uroczy.
Uśmiechnął się tylko, przytakując Azumiemu głową. Miał rację: w swoich czterech kątach powinien czuć się tak swobodnie, jak to tylko możliwe. I nawet jeśli dekoratorką była Ivy, on czuł się tu naprawdę nieźle. Wiedziała, co będzie pasować do jego charakteru i upodobań: pokazała, iż naprawdę zna go na wylot.
-
Zatem zapraszam za mną.
Powolnym krokiem podążył do kuchni, a gdy tylko się tam znaleźli, przystanął i usiadł na jednym z krzesełek znajdujących się obok blatu.
-
Ivy chyba zadbała o to, by cała kuchnia była nieźle uposażona.
Oprócz lodówki. Ta praktycznie zawsze świeciła pustkami: po co kupować coś na mieście, skoro równie dobrze i nawet szybciej można zadzwonić po pizzę?



Azumi rozglądał się dookoła chcąc zapamiętać gdzie co stoi. Trzeba było przyznać mieszkanie było umeblowane z pomyśleniem i to całkiem dobrym. A kiedy już miał okazję przeglądać sprzęt w kuchni z zadowoleniem kiwał głową. \ - No muszę przyznać że Pańskiej przyjaciółce należą się gratulacje za tak świetne wyposażenie kuchni. Co tylko mi przychodzi do głowy wszystko się tu znajduje, a przynajmniej jeśli chodzi o sprzęt. - dodał kiedy zaczął przeglądać szafki. - Za to jeśli chodzi o podstawowe produkty to widzę ich całkowity brak - nieco krytycznie ocenił stan lodówki aktora. - No dobrze przyznam się szczerze że mam bardzo złe wieści, jeśli ja mam tu gotować to przede wszystkim trzeba zaopatrzyć się w przyprawy bo bez nich jedzenie będzie mdłe i nie za dobrze smakowało. Tak samo suche produkty, ryż, kasza gryczana, makaron, nie nic u Pana. - dopiero po tych słowach klepnął się w czoło. - Wybacz zawsze mówiłem do pracodawców na per pani, panie więc daj mi nieco czasu na przestawienie się Satoshi. - poprawił się po chwili i spojrzał jeszcze ostatnim rzutem na pomieszczenie. - Może pokarzesz mi resztę pomieszczeń. I tak dla uzgodnienia, sypialnie twoją też mam sprzątać? Czy może jest szczególne miejsce które mam nie tykać?


Z prawdziwym przerażeniem czającym się w głębi duszy pozwalał Azumiemu grzebać po jego szafkach. Praktycznie cały czas uspokajał się w duchu, że teraz to także kuchnia czerwonowłosego. Właściwie oddaje mu kawałek swojego życia pod jego opiekę, pewnie dlatego zdawał się być taki drażliwy. Słysząc słowo "pan" podniósł głowę nieco wyżej, przechylając ją nieznacznie. Postanowił jednakże iż zwrot ten puści mimo uszu.
-
Kupuj co chcesz, jak wspomniałem, nie ograniczam Twojego budżetu. 
Nie martwił się nawet o to, czy aby Azumi nie podbierze sobie czegoś z rachunków. Były to tak drobne sprawy, że postanowił się tym nie przejmować. Wierzył chłopakowi na słowo.
-
Jasne. I prawdę mówiąc podoba mi się sposób, w jaki wypowiadasz moje imię. Brzmi to o wiele lepiej niż "pan". Nie jestem żadnym "panem". Tym bardziej że nie jestem tak stary w stosunku do Ciebie.
Westchnął ciężko, po czym obrócił się na pięcie i chwilę poczekał na chłopaka, by ten ruszył za nim. Sypialnia... tak, nad tym się nie zastanawiał. Nie miał pojęcia, w jaki sposób ograniczyć wejścia Azumiego do tego "magicznego pokoju" a jednocześnie zostawić tam magiczny porządek.
-
Ogranicz się po prostu do ścierania kurzy, ścielenia łóżka i ewentualnego odkurzenia dywanu.


Azumi jęknął pod nosem słysząc odpowiedz mężczyzny. Prawdę powiedziawszy to miał nadzieję że uda mu się namówić na wspólne zakupy by lepiej poznać przyszłego pracodawce. Widząc spojrzenie na sobie zaczął machać rękoma, - Nie żebym był wdzięczny za zaufanie ale chodzi o to że miałem nadzieję że te pierwsze zakupy dało by razem się zrobić. Może to dziwne ale szczegóły jak ulubione smaki czy inne takie bardzo wpływają na to jak przygotować potrawy. - wyjaśnił się ze swojego zachowania. - Miło mi to słyszeć. Większość osób zawsze nabija się z mojego akcentu - odpowiedział miło zaskoczony. Pozwolił sobie na chwilę zapatrzenia się na Satoshiego, ale od raz powędrował za nim zwiedzić resztę mieszkania. - Nie ma sprawy, jeśli takie jest Twoje życzenie to tak uczynię - Mimo że zabrzmiało to dość poddańczo ale jako pomoc domowa miał spełniać takie zachcianki pracodawcy.


Westchnął cicho i uśmiechnął się, jakby próbując dodać otuchy nie tyle Azumiemu, co sobie samemu. Przymknął powieki oczu, kiwając głową z boku na bok.
-
W takim razie pójdziemy dzisiaj czy jutro?
Odparł ciepłym i łagodnym głosem. Sam wsłuchiwał się w każde słowo Azumiego, wyłapując akcent, jakiego używał. Nieprzyzwyczajony był do takich nut językowych, mimo tego, iż na co dzień, przy mediach, bawił się udając francuski akcent. Dlaczego to się wszystkim tak podobało? Nie miał bladego pojęcia. Teraz z resztą było to już nieważne. W końcu łatka z francuskimi korzeniami przywarła do niego do tego stopnia, iż swojego zwykłego głosu używa tylko przy najbliższych i najbardziej zaufanych osobach.
-
Nie wiem dlaczego. Jest naprawdę uroczy.
Odpowiedział, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak niestosownie i bezczelnie to zabrzmiało. Wybąkał więc krótkie "wybacz" i odwrócił wzrok, siadając na swoim miękkim łóżku.
-
Spełnisz każde moje życzenie?
Zapytał, jakby chcąc się po prostu pobawić w głupie, słowne gierki. Zastanawiał się, ile Azumi zniesie. Może od razu się podda i zdezerteruje?

sobota, 7 stycznia 2012

Azumi i Satoshi Cz 1


Satoshi otworzył drzwi od lokalu, niepostrzeżenie wsuwając się do środka. Jego nozdrza wyczuły w powietrzu nutę cytryny, a także zapach parzonej świeżo parzonej kawy. Tego typu mieszanki pobudzały wyobraźnię, nęcąc, niby nie naumyślnie, biednego i nic nie podejrzewającego klienta.
Ivy znów bez pozwolenia wplątała się w życie aktora, tym razem udzielając mu jednak tylko zdawkowych informacji na temat tego, że musi się z kimś spotkać. Dopiero przy wejściu do kawiarni aktor dowiedział się prawdy: przyjaciółka uważała, iż za bardzo się przepracowuje i potrzebuje pomocy domowej. Chłopak westchnął ciężko i jęknął, przerażony myślą, że do swojego mieszkanka zmuszony będzie wpuszczać kogoś zupełnie obcego. Wydawało mu się jednak, iż wybrał mniejsze zło: przyprawianie Ivy do płaczu wcale go nie bawiło.
Usiadł przy jednym z wolnych stolików, po czym poprawił swój czerwony krawat. Nawet nie zastanawiał się nad tym, czy aby jego nowy, potencjalny pomocnik go rozpozna. Był zbyt znany, by musieć się tego obawiać. No, chyba że Ivy nie powiedziała prawdy na temat tożsamości Satoshiego. To byłoby zupełnie w jej stylu.


Ostatni klient Azumiego po kilku jego odwiedzinach w domu i po tym jak mu nie dał się przelecieć postanowił go wywalić z roboty. Ale Azjata tym się nie przejmował. Takie sytuacje nie raz mu się zdarzały więc nie przejmując się chwilowym brakiem pracy zajmował się swoim rozwijaniem kulinarnym. I miał racje ze tak uczynił. Kilka dni do tyłu odezwała się kobieta z biura pośrednictwa i powiedziała że ma kolejne zlecenie, na które to notabene właśnie się szykował.
Ubrał się zwyczajnie jak na jego możliwości. Zielone dżinsy do tego niebieski podkoszulek, luźny płaszczyk w kolorach moro na wierzch i do tego jego ulubiona czapka z daszkiem .
Po drobnym kluczeniu trafił do kawiarni, zleceniodawcą miała być jakaś kobieta szukająca pomocy domowej dla swojego przyjaciela. Dostał opis niewiasty i kiedy wszedł do środka od raz ją wyczaił wzrokiem. Jak również i jej towarzysza.
Podszedł od raz do stolika z uśmiechem na ustach.
- Witam . . Azumi Pertiz . . .jak mniemam to Pani prosiła agencje o moją osobę.- na razie nie zwracał uwagi na jej towarzysza. Przecież również dobrze to może być jej chłopak.. Skinął mu tylko przelotnie głową koncentrując się na zleceniodawczyni


Słysząc kroki kolejnej osoby wchodzącej do kawiarni, podniósł głowę wyżej, by móc przyjrzeć się mężczyźnie. Na twarzy Satoshiego zagościł lekki uśmiech: zawsze uważał ludzi, którzy farbują włosy w taki sposób, za odważnych. Z tak oryginalnym łączeniem kolorów do czynienia miał rzadko, nawet w świecie show biznesu. Chciał poprosić, by zmierzający w ich stronę mężczyzna ściągnął tę swoją czapkę i ukazał prawdziwe piękno fryzury. Urzekały go tak piękne i zadbane włosy, a już szczególnie u mężczyzn. Satoshi doceniał fakt, iż ktoś potrafi poświęcić czas dla samego siebie i wyglądać naprawdę czarująco.
Brązowowłosy zerknął na Ivy, która powstała od stolika i podała chłopakowi dłoń. Dopiero wtedy zrozumiał, że to właśnie na niego czekali: bladego, znacznie niższego od Satoshiego i robiącego dobre pierwsze wrażenie chłopaka.
-Witam, tak, to ja. Ivy Collins, miło mi poznać Pana osobiście.
Uśmiech sam wypełzł na twarz blondynki. Czyżby i ona bez walki poddała się urokowi Azumiego? Satoshi wzdrygnął się na tą myśl, po chwili także wstając i przedstawiając się mężczyźnie.
-
Jestem Satoshi Torisei, mam nadzieję, że także pańskim szefem w niedalekiej przyszłości.
W duchu oburzony był tym, iż chłopak go nie rozpoznał. Jak można nie rozpoznać samego Satoshiego?!


Azjata należał do osób lubiących szokować zwłaszcza swoim jestectwem no i umiejętnościami kulinarnymi.
To że kobieta odpowiedziała uśmiechem było częścią drobnej gry, mimo iż chłopak preferował mężczyzn zawsze wiedział jak się przypodobać kobiecie. Ucałował jej dłoń a kiedy w końcu powstał jaj towarzysz przeniósł na niego osobę uwagę.
- Miło zatem poznać. - skłonił się nieco niżej ale nie wyciągnął dłoni.
To że aktor się na niego w duchu wściekał nie interesowało Azjaty. Dla niego nie było różnicy dla kogo pracuje, aby tylko dostał dobrą płace i koniec.
Zresztą chłopak za wiele tez nie miał czasu więc nawet nie oglądał telewizji.
- Sekretarka w biurze nie za bardzo mogła mi powiedzieć co miałbym robić, tak więc teraz chętnie bym się tego dowiedział nim ustalimy warunki mojej pracy. - wolał mieć jasność sprawy na jakich to warunkach ma pracować. A przede wszystkim co należy do jego obowiązków.


Satoshi, myśląc o zatrudnieniu przez Ivy służby domowej, niemalże natychmiast wyobraził sobie starszą, miłą panią, gotującą obiadki i zachowująca się niczym matka. Wizja ciepłego, domowego ogniska rozgrzewała jego serce, a widok chłopaka nieco przyćmił to wewnętrzne, ukryte pragnienie. Teraz miał nadzieję tylko na to, że potrafi gotować i sprzątać.
Ivy skinęła głową na brązowowłosego i odsunęła się od stolika.
-Proszę mi wybaczyć, ale muszę lecieć. Satoshi o wszystkim Pana poinformuje. Do widzenia. I cześć, Skarbuch.
Cmoknęła Satoshiego w policzek a ten westchnął tylko cicho, machając jej na pożegnanie. Przerzucenie uwagi na chłopaka zajęło mu dłuższą chwilę: gestem zaprosił go, by dosiadł się do stolika.
-
Poszukuję osoby, która będzie przychodzić kiedy chce, z tym, że musi wyrobić się na szesnastą z obiadem i sprzątaniem.
Uśmiechnął się i gestem dłoni podsunął złożoną na pół karteczkę chłopakowi. Miał nadzieję, że suma zapisana na karteczce wyda się czerwonowłosemu odpowiednią stawką.
-
Wydaje mi się, iż ta kwota powinna Pana zadowolić.
Wymruczał spod półprzymkniętych powiek. Ujął w palce filiżankę z czarną, niesłodzoną kawą i upił z niej łyk. Cierpki smak napoju idealnie go rozbudzał.


Kiedy tylko Ivy wstała by odejść Azumie od raz powstał i pożegnał się z nią z nią jak na dżentelmena przystało.
Skoro ten brunet miał zostać jego pracodawcą czekał na jakieś wytyczne a w końcu to co usłyszał nie stanowiło jakiejś wygórowanej sprawy. 
- Ugotowanie to najmniejszy problem, proszę mi tylko powiedzieć, składniki mam kupować idąc do pana, czy mam robić coś z tego co znajdę w lodówce, i druga sprawa, jakieś konkretne życzenia co do potraw? - Azjata znał wiele przepisów więc nie bał się o to. Sprzątanie było gorszą batalią. - Mam posprzątać jakieś wielkości mieszkanie no i proszę mi wybaczyć za bezpośredniość, ale czy będzie dużo do sprzątania? - nie śmiał spytać czy jest bałaganiarzem bo to by brzydko brzmiało. Ale musiał wiedzieć czy płaca która proponował jest dostateczną rekompensatą za pracę włożoną w utrzymanie czystości w mieszkaniu klienta.


Machnął dłonią, po chwili uśmiechając się ciepło.
-
Wszystko, co związane z kuchnią, zostawiam w Pańskiej woli. Nie ma Pan ograniczonego budżetu, jednakże liczę na Pański zdrowy rozsądek.
Kiwnął głową, słysząc słowa Azumiego. Satoshi był pewien, że chłopak woli sprawdzić, w co się ładuje: nie dziwił mu się więc ani chwili, gdy zadał to pytanie.
-
Trzy pokoje, kuchnia i łazienka. Mieszkam sam i staram się po sobie układać. Często jednak nie znajduję czasu na umycie podłogi czy starcie kurzy z mebli. Najlepiej chyba byłoby dla Pana, by sam Pan zobaczył, o co mi chodzi. Powiedzmy tydzień okresu próbnego. Po tym czasie sam Pan zdecyduje, czy praca spełnia wymagania.
Na razie postanowił przemilczeć, iż byłby w stanie zapłacić więcej, jeśli ten się nie zgodzi na obecną ofertę. Czerwonowłosy miał w sobie coś, co wzbudzało zaufanie wśród potencjalnych pracodawców. Satoshi uśmiechnął się ciepło, po czym odchylił się do tyłu na swoim krześle i spojrzał na jedną z pań idących właśnie w stronę baru. Była ładna, lecz zupełnie nie w stylu Satoshiego. Żadna z nich nawet nie dorastała do pięt jego ideałowi: głównie z tego powodu, iż wolał mężczyzn odkąd pamięcią sięgał.
-
Ah, i jest jeszcze jedna, dość ważna sprawa. 
Westchnął ciężko i zaczął nerwowo bawić się filiżanką. Jakby było w niej coś interesującego.
-
Jestem homoseksualistą. Mam nadzieję, iż nie wpłynie to na naszą współpracę? Zrozumiem, jeśli w jakiś sposób nie będzie Panu to odpowiadało i zrezygnuje Pan z pracy jako moja domowa pomoc.


Taka odpowiedz bardzo się podobała chłopakowi bowiem uśmiech zrobił się bardziej ciepły.- No to przyznam że mam duży wachlarz do popisania się, i nie wydaje mi się by znaczna większość nawet wykraczała poza miano wykwintnych dań. - prawda była też taka że Azumi lubił eksperymentować i wiele przepisów sam wymyślał. A wszystkie składniki kupował na miejscowym bazarku gdzie nie było wcale drogo, a pewność miał taką że produkty są tam świeże. - W takim razie nie powinienem mieć problemu ze sprzątaniem. A że zajęcia w szkole mam w poniedziałki, środy i piątki i to tylko do 12 więc nie będzie to koligować z niczym. - powiedział przytakując. Skoro faktycznie było tak jak mówił mężczyzna praca nie wydawała się jakoś tródna. - Ale do zgadzam się na tydzień próby, wówczas również i Pan będzie miał okazje sprawdzić czy moja kuchnie odpowiada. - No bo może jednak coś może przyszłemu pracodawcy nie pasować.
Kiedy jednak aktor wspomniał o ważnej rzeczy Azjata zapatrzył się na niego czekając na jakąś nowinę.
Jedyne czego się teraz obawiał to, to że mężczyzna zażyczy sobie by w czasie pracy u niego założył kostium gosposi. Dlatego też czekał co też zaraz usłyszy. Jednak kiedy w końcu dowiedział się w czym sprawa to zaniemówił. 
- No ładnie, nie dość że pracodawcą jest mężczyzna to jeszcze do tego gej. - szybko jednak odzyskał myślenie i pokiwał głową. - Z tego co wiem fakt orientacji nie wpływa jakoś drastycznie na kubki smakowe, czy na chorą pedantyczność więc różnicy to mi Pan nie robi. - miał ochotę powiedzieć że i on woli mężczyzn, ale w końcu wolał to przemilczeć. W sumie płaca była niezła, a jemu przyda się nieco grosza, więc wolał nie wchodzić mu do łóżka, a przynajmniej nie dopóki praca mu się nie znudzi.


Przytaknął skinieniem głowy, racząc chłopaka miłym uśmiechem.
-
Prawdę mówiąc mnie w kuchni bardzo łatwo zaskoczyć: głównie z tego powodu, iż na co dzień jem w fast foodach lub zamawiam pizzę do domu. Istne święto lasu, gdy Ivy przyniesie jakiś normalny obiad od siebie. 
Odparł, jakby nawet zapominając o tym, iż to Azumiego może po prostu nie interesować. Powstrzymał się od cichego westchnięcia i popił kolejny łyk kawy, jakby próbując wymazać dziwne uczucie.
-
W takim razie wszystko ustalone. Wolałby Pan zobaczyć mieszkanie dzisiaj ze mną czy po prostu zostawić Panu adres i sam jutro Pan przyjdzie?
Zapytał: przeczucie mówiło mu, iż mężczyzna zdecyduje się na pierwszą opcję: będzie mógł w końcu zobaczyć swoje "miejsce pracy" i to, jak tam obecnie wygląda przed sprzątaniem. Satoshi ruchem dłoni odgarnął swoje brązowe włosy z czoła i zerknął kątem oka na czerwone kosmyki Azumiego. Wyglądały naprawdę uroczo.
-
Prawdę mówiąc od tego czasu jem ogórki kwaszone z nutellą, ale poza tym nic poważniejszego mi nie jest.
Uśmiechnął się lekko. Podejście Azumiego pozytywnie go zaskoczyło: przyzwyczajony był do krzywych min i cichych westchnień, a nie miłych słów i ciepłych żartów z własnej orientacji.
-
Może się zdarzyć, iż Pan spotka się z moim potencjalnym partnerem i wolałbym po prostu, by nie było wtedy żadnych zgrzytów. Cieszę się zatem, iż Pana to nie odstraszyło. W takim razie... umowa stoi?
Wyciągnął prawą dłoń w kierunku mężczyzny, czekając na dobicie targu.


To co powiedział Satishi w jakiś sposób przeraziło Azjatę. - No nie kolejny. - jękną pod nosem a po chwili zrobił nieco skruszoną minę. - Przepraszam, nie powinienem tak reagować ale mój brat czyni tak samo. Gdybym nie przyrządził mu obiadu i dzwonił z przypomnieniem czy aby zjadł to znając tego wariata siedział by przed komputerem pisząc swoje programy czy bawiąc się kodami. - wytłumaczył swoje nieco nie stosowne zachowanie. - Jeśli nie będzie to problemem wolałbym dziś. Przy okazji sprawdziłbym co ma Pan na stanie w sensie garczki i inne takie, poza tym chętnie przyjże się mieszkaniu. - głupio by było gdyby zaplanował zrobić pieczeń a okazało by się że w aktor nie ma na stanie naczynia żaroodpornego.
Dopiero po ciekawej wzmiance o zamiłowaniach brązowowłosego uśmiechnął się ciepło. 
- A ja myślałem że tylko moja mama ma dziwne zamiłowania jedzenia śledzi i popijania ich mlekiem. I podkreślam że nie była wówczas w ciąży. - dodał z wyraźnym zaciekawieniem. A kolejne słowa mężczyzny przyjął tylko kiwnięciem. W głowie za to miał ciekawy pomysł by ewentualnie dołączyć do aktora i jego chłopaka, no ale skoro pracuje jako pomoc domowa nie może sobie na to pozwolić. - Póki co dla mnie wszystko gra - również powstał i oddał uścisk dłoni.