To co się wydarzyło w tam w obozie
nie powinno mieć miejsca. Tak bardzo był skupiony na zabiciu herszta bandy, że
w zupełności nie spodziewał się takiej
wpadki. I to przez dwójkę ludzi! Dwójkę mężczyzna w krzakach!
[-
A później się nam dziwią czemu nie na widzimy tych powierzchniowców. Jak tak
można.] – Dertao psioczył w myślach na swoją wpadkę. A to przez
to, że kiedy skradał się za namiotami by dość do tego należącego do szefa, ten
za którym akurat przechodził załamał się przez zabawę dwójki mężczyzn. Tak też
i jego odkryto a teraz ma za sobą całą stu osobową bandę.
Drow starał się uciec ale
przestrzelona bełtem noga i roztrzaskane ramię w cale nie ułatwiały tego
zadania. Dodatkowo tamci mieli konie i psy gończe, co tylko jeszcze bardziej
podnosiło poprzeczkę w ucieczce.
I kiedy już zaczynał tracić
nadzieję że ujdzie z życiem wbiegł w jeszcze większe zarośla raniąc się
krzewami leśnych jagód. Ale to go nie powstrzymało biegł dalej i wówczas
zrozumiał że ludzie się oddalili. Nawet psy zaczęły być zwoływane. Rozejrzał
się wokół siebie. Dopiero teraz zrozumiał, co się stało. Znalazł się w
zakazanej części lasu.
Serce lasu, jak czasami to miejsce było nazywane,
znacznie się różniło od pozostałych, zalesionych terenów. Granica była tak
widoczna, że nikt nie ośmielał się tu wchodzić. I słusznie. Czasami bali się
wchodzić nawet do zewnętrznej części lasu, co mieszkającego w nim ducha
napawało radością. Nikt nie niszczył drzew, nie zabijał zwierząt dla zabawy.
Był dumny z dobrze wykonywanej pracy. Problem polegał jednak na tym, że po
trochu, po tylu wiekach, i on czuł się samotny. Rozmawiać z drzewami? Czemu
nie, były mądre, zawsze miały coś do powiedzenia. Ich myśli jednak były leniwe
jak i powolne. Zwierzęta zaś były jedynie ciekawe. Zbyt szybko odchodziły. Dlatego
też, co jakiś czas wychodził z lasu, idąc w stronę miast, udając wędrownego
szamana. Był to jednak niezbyt dobre dla niego wyjście, gdyż poza lasem był
praktycznie bezbronny. Dlatego też spał na obrośniętym mchem kamieniu, w samym
centrum lasu. Było tu zarazem najmroczniej, najciemniej, ale jednocześnie
najpiękniej. Słońce czasami prześwitywało przez korony drzew, padając prosto na
kamień. Był on czymś na kształt ołtarza jak i kołyski, to na nim pierwszy raz
otworzył oczy. Było to najświętsze miejsce w całym lesie, najbardziej
przepełnione magią, najbardziej niedostępne. Nawet zwierzęta nie miały tu
wstępu. Czuły respekt przed kamiennym ołtarzem, na którym niegdyś widniały
potężne zaklęcia, teraz zatarte przez wieki mrozów, deszczów i samych lat.
Spał pod wilczą postacią, tą najbardziej podobną
do jego własnej. Nawet przez sen jednak wiedział, co się dzieje w Jego lesie.
Wyczuł, więc ludzi, wbiegających za kimś do części lasu, którą jeszcze, jako
tako pozwalał im naruszyć. A niech robią, co chcą, póki nie niszczą jego domu i
podopiecznych. Czuł też jak się wycofują przed samą granicą, w miejscu gdzie
las gwałtownie się zagęszcza, staje się bardziej mroczny, cichy i tajemniczy.
Wręcz się uśmiechnął, obserwując całe zdarzenie oczami sójki, która przysiadła
na gałęzi. Uśmiech jednak się poszerzył, gdy granica została przekroczona.
Obudził się.
Dertao otaczała cisza. Las pełen cieni. Był
obserwowany z każdej strony. W pewnym momencie, nie wiedzieć, kiedy dokładniej,
mógł ujrzeć dużego, białego wilka. Siedział przed nim, ale jednak dość daleko.
Po prostu w pewnym momencie go nie było, a w drugim już siedział, jakby wyłonił
się z drzew. Obserwował.
Drow tylko ze słyszenia słyszał
opowieści niedostępnych sercach lasu. On jako istota podziemia nie wiele miał
wspólnego z leśną naturą. Tylko kiedy musiał opuszczał wnętrze ziemi by
wypełnić zadanie. A skoro teraz mu się nie powiodło musi wrócić i zabić tego
herszta. Bez tego gdyby powrócił do swoich byłby uznany za straceńcem.
[
- Skoro ludzie boją się tej części
lasu lepiej dla mnie. Zaleczę swoje rany i jeszcze wieczorem powtórzę atak.
Obóz wydawał się być niedawno rozłożony a przez durną ludzką pewność siebie nie
będzie im się chciało przenieść.]
Dookoła niego była głucha cisza.
Znów towarzyszyło mu uczucie że jest obserwowany, ale wszędzie widział
zwierzęta dlatego się nie martwił.
Tak samo przecież było w
podziemniach. Ściany miały oczy, potwory kryły się wszędzie. A większość z nich
nie atakowana póki sama nie została sprowokowana. Może właśnie dlatego to
uczucie nie wywoływało w ciemnoskórym elfie paniki.
Widział wilka z oddali ale to
zwierzę nie wywołało żadnej paniki. Od kolejny mieszkaniec lasu.
Kulejąc poszedł w głąb głuszy by
znaleźć większą kępę krzaków i za nią zajść. Rzucił wokół siebie czar ciemności
by Ci co wejdą w zasięg czaru nic nie widzieli.
Dertao chciał się opatrzyć bo coraz
bardziej krwawiła mu noga, a ramię wymagało nastawienia i leczenia.
Jakież jednak musiało być jego zdziwienie, gdy w
polu własnego czaru, po raz kolejny zobaczył siedzącego wilka. Lepiej, istota
ta w ogóle nie wykazywała oznak utraty jednego ze zmysłów. Wręcz patrzył na
niego złotymi ślepiami i jakby szczerzył się w uśmiechu. O tak, Strażnik
wybitnie dobrze się bawił. Teoretycznie powinien pomóc istocie, ale skoro tak
dawno nikt nie zabłądził w te rejony, to co mu się dziwić, że pragnął nieco
rozrywki? Poza tym, ranna, osaczona istota zawsze potrafiła być groźna. Nie dla
niego. Wstał i powoli, z wywieszonym jęzorem, zaczął podchodzić do mrocznego,
aby usiąść centralnie przed nim. Patrzył mu prosto w oczy swym przeszywającym
spojrzeniem. Cóż, najpierw wolał się upewnić jakie zamiary względem lasu ma
jegomość, zanim zacznie mu pomagać. Wyraźnie czuł też zapach krwi. Wiedział, że
drow może się wykrwawić.
„Czego tu szukasz?”- zadał pytanie prosto w jego głowie.
„Czego tu szukasz?”- zadał pytanie prosto w jego głowie.
Wilk w sferze czaru nie był czymś
normalnym. W pierwszej chwili zaniepokoił się i to nie na żarty. Znieruchomiał
cieleśnie, jednak ręką ciągnął powoli do ostrza. Wiedział że gwałtowne ruchy
nie są wskazane. Nie zaatakował jednak. Przyjął pozycje dogodną do obrony i
czekał co zrobi wilk. Tak zazwyczaj się robiło w podziemiach u niego. Chwilę
czekało się by sprawdzić, jakie zamiary ma stwór. Tak samo więc postąpił i
teraz. Jednak słysząc głos we własnej głowie szybko oczami i delikatnym ruchem
głowy rozejrzał się wokół. Nikogo nie słyszał jak podchodził, dlatego nie
wiedział kto to powiedział. Ale tak samo nie słyszał jak przyszedł wilk.
Dlatego to na niego skierował spojrzenie.
-
To ty do mnie przemówiłeś prawda? –
spytał się zwierzęcia choć czuł się z tym bardzo dziwnie. No bo jak to? Mówiący
wilk?
Wyszczerzył kliska w jeszcze szerszym uśmiechu.
No, uśmiechu dla niego. Dla innych niekoniecznie. Oblizał pysk, chowając język.
Był w wybitnie dobrym nastroju. Dlatego też drow usłyszał mentalnie jego
śmiech.
„A widzisz kogoś innego? Nieważne zresztą. Ważniejsze jest to, jakie masz zamiary?”- momentalnie zaczął poważnieć. Zabawa zabawą, ale swoje zrobić musiał. Cóż, i tak dziwnym było, że nie został rozpoznany, ale może przez tyle wieków istoty zapomniały już o nich? Nie, tamci ludzie bali się wejść do lasu. Po prostu ten mroczny był jakiś nieogarnięty. Jakiś taki inny. A może to, dlatego, że był mrocznym? Ciemne elfy niezwykle rzadko pojawiały się choćby na obrzeżach jego królestwa. Ciekawe. On jednak go nie wyedukuje w tej kwestii, tak widział to jeszcze zabawniej.
„A widzisz kogoś innego? Nieważne zresztą. Ważniejsze jest to, jakie masz zamiary?”- momentalnie zaczął poważnieć. Zabawa zabawą, ale swoje zrobić musiał. Cóż, i tak dziwnym było, że nie został rozpoznany, ale może przez tyle wieków istoty zapomniały już o nich? Nie, tamci ludzie bali się wejść do lasu. Po prostu ten mroczny był jakiś nieogarnięty. Jakiś taki inny. A może to, dlatego, że był mrocznym? Ciemne elfy niezwykle rzadko pojawiały się choćby na obrzeżach jego królestwa. Ciekawe. On jednak go nie wyedukuje w tej kwestii, tak widział to jeszcze zabawniej.
Poszerzenie paszczy w cale się nie
podobało drowowi, od razu zaczął uważniej przyglądać się wilkowi i badać ruch
jego mięśni.
Nie rozumiał tego śmiechu. Nawet
poczuł się nieco urażony zachowaniem zwierzęcia, ale nie planował tego
okazywać.
-
Przykro mi ale pierwszy raz widzę wilka który mówi. – odpowiedział poważnie i nie śpiesząc się. Zauważył że
Wilkowi bardzo zależy na wiedzy co tu robi. To było dziwne no ale nie zamierzał
brać zwierzęcia za istotę za bardzo rozumną.
-
Teraz chce zająć się skaleczeniami i chwilę odpocząć później dokończyć zadanie
i wrócić skąd przybyłem. –
odpowiedział mając nadzieję że zwierzę da mu spokój. Czuł się słaby a nie miał
czasu na zbędne rozmowy.
Spojrzał na niego nieco jakby urażony.
„To czego was uczą w dzisiejszych czasach? A i masz rację, wykrwawiasz się”- spojrzał na ranę- „Jeśli tego pragniesz, pomogę ci. Wiedz jednak, że za każdą pomoc oczekuję zapłaty” - powiedział, już w lepszym nastroju. Cóż, obcy nie zagrażał jego lasowi jak i zwierzętom w nim bytującym, w końcu nie przyszedł na polowanie, więc mógł mu pomóc. Gdyby ten źle odpowiedział, już byłby martwy. Do tego wszystkiego, drow nic nie wiedział o istotach jego pokroju. Zapowiadało się ciekawie. Ach, gdyby dał się wyleczyć, to on nawet magii by nie użył, chcąc go leczyć na tyle wolno aby móc się z niego pośmiać. No i w końcu miał okazję porozmawiać z kimś. Pod tym względem mroczny tym bardziej wydawał mu się interesujący.
„To czego was uczą w dzisiejszych czasach? A i masz rację, wykrwawiasz się”- spojrzał na ranę- „Jeśli tego pragniesz, pomogę ci. Wiedz jednak, że za każdą pomoc oczekuję zapłaty” - powiedział, już w lepszym nastroju. Cóż, obcy nie zagrażał jego lasowi jak i zwierzętom w nim bytującym, w końcu nie przyszedł na polowanie, więc mógł mu pomóc. Gdyby ten źle odpowiedział, już byłby martwy. Do tego wszystkiego, drow nic nie wiedział o istotach jego pokroju. Zapowiadało się ciekawie. Ach, gdyby dał się wyleczyć, to on nawet magii by nie użył, chcąc go leczyć na tyle wolno aby móc się z niego pośmiać. No i w końcu miał okazję porozmawiać z kimś. Pod tym względem mroczny tym bardziej wydawał mu się interesujący.
Wilk wydawał się być bardziej
ciekawski niż niebezpieczny chyba dlatego drow postanowił mimo obecności
zwierzęcia zająć się raną. Zresztą walczyć i tak by teraz nie dał radę.
[
Ryzyk fizyk. Ale że też mnie musiał spotkać taki los że zainteresował się mną
magiczny wilk.]- zauważył w myślach w cale nie mając
nic złego na myśli. No ale nie mogło sobie znaleźć lepszej chwili na pogadanki.
Ostrzem przeciął spodnie które miał na sobie by móc dostać się do skóry.
Odłożył sztylet obok by mieć go tuż pod ręką.
-
Wybacz ale życie nauczyło mnie by nie przyjmować pomocy od nieznajomych,
stamtąd skąd pochodzę to zapowiedź że ktoś wyznaczył cenę za twoje życie – odpowiedział i sam postanowił zająć się swoimi ranami. Z
torby wyjął butelkę i wylał nieco na ranę. Alkochol odkaził nieco skaleczenie,
ale to jeszcze mało. Musiał użyć czarów by wyleczyć skaleczenie. A kiedy to już
zrobił był bardzo wycieńczony. Na tyle że tylko siłą woli był w stanie
siedzieć. Gorzej tylko że zaraz po wyleczeniu poczuł się bardzo źle. Jakby czar
poszedł nie tak bo od nogi zaczynał czuć potężny ból.
[-
Przecież czar dobrze rzuciłem co jest?]-
w myślach zaczął panikować. Ale nawet przez myśl mu nie przeszło by poprosić o
pomoc. Drow nie był do tego przyzwyczajony. To dla jego rasy było gorsze od
upokorzenia.
Fakt, wilk był ciekawski. Mroczny jednak nie
wiedział, że stąpa on po tym świecie tak długo, że prawdopodobnie nawet przeżył
jego rasę. Charakterem jednak da się nadrobić wszystko. Patrzył też uważnie na
jego poczynania. No, do jednego momentu. Cóż, wilki jak i inne psowate, mają
dość wrażliwy węch. A on niemal siedział na jego nogach. Ciekawą musiała być
jego reakcja jak płyn został wylany.
„O fuuuu! Zabieraj to cholerstwo z dala ode mnie! Nienawidzę ognistej wody!”- wydarł się, jednocześnie rzucając się w bok, na ziemię i kładąc łapy na nosie. Zacisnął ślepia. Jakby nie patrzeć, nos piekł go na tyle, że ledwo to wytrzymywał. W końcu jednak się uspokoił. Otworzył jedno oko i spojrzał na poszkodowanego. Ewidentnie źle się działo. Czyżby nie wspomniał, że strzała również mu śmierdziała?
„Dalej uważasz, że nie potrzebujesz pomocy? Jak tak dalej pójdzie to umrzesz. No chyba, że odetniesz sobie łapę lub znasz jakąś potężniejszą magię leczniczą, względnie znasz się na miksturach i masz je ze sobą, w co wątpię”- patrzył na niego, leżąc niemal przy jego stopach. Widział jak ten jest zmęczony, ale i tak chciał go złapać w swoją pułapkę. Teraz miał większą szansę. Nie chciał też mieć tu trupa, ale przecież nie zmusi go do pomocy samemu sobie. No, chyba go nie zmusi.
„O fuuuu! Zabieraj to cholerstwo z dala ode mnie! Nienawidzę ognistej wody!”- wydarł się, jednocześnie rzucając się w bok, na ziemię i kładąc łapy na nosie. Zacisnął ślepia. Jakby nie patrzeć, nos piekł go na tyle, że ledwo to wytrzymywał. W końcu jednak się uspokoił. Otworzył jedno oko i spojrzał na poszkodowanego. Ewidentnie źle się działo. Czyżby nie wspomniał, że strzała również mu śmierdziała?
„Dalej uważasz, że nie potrzebujesz pomocy? Jak tak dalej pójdzie to umrzesz. No chyba, że odetniesz sobie łapę lub znasz jakąś potężniejszą magię leczniczą, względnie znasz się na miksturach i masz je ze sobą, w co wątpię”- patrzył na niego, leżąc niemal przy jego stopach. Widział jak ten jest zmęczony, ale i tak chciał go złapać w swoją pułapkę. Teraz miał większą szansę. Nie chciał też mieć tu trupa, ale przecież nie zmusi go do pomocy samemu sobie. No, chyba go nie zmusi.