Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

niedziela, 8 stycznia 2012

Azumi i Satoshi Cz 2


Satoshi uśmiechnął się lekko, jakby gotowy na przyjęcie skarcenia ze strony Azumiego.
-
Proszę, jestem Satoshi. Skoro będzie Pan przebywać w moim domu częściej pewnie niż ja sam, to mówienie do mnie na "Pan" będzie po prostu wszystko utrudniać. A prawda jest taka, że zwykle po prostu nie znajduję czasu, by cokolwiek zjeść w domu. Praca...
Przytaknął, ciesząc się, iż odpowiednio obstawił decyzję chłopaka. To było do przewidzenia, iż postanowi już teraz zobaczyć swoje stanowisko pracy. Śledzie z mlekiem? Codzienność. Satoshi potrafił jeść jeszcze gorsze rzeczy.
-
Pomidor z ketchupem czy frytki z toną majonezu to dla mnie codzienność. Prawdę mówiąc nie wiem, dlaczego to tak wszystkich obrzydza.
Zaśmiał się cicho. Z Azumim rozmawiało się naprawdę przyjemnie: to zwiastowało początek dobrej współpracy.
-
Mam jednak nadzieję, iż nie obrazi się Pan, jeśli o Pańskie referencje spytam dawnych pracodawców? 
Zapytał, jakby z niezadowoleniem puszczając dłoń chłopaka. Jej ciepło aż za bardzo mu się spodobało.


- No dobrze ale skoro ja mam mówić po imieniu to również o to proszę w stosunku co do mnie. Azumi. - odpowiedział z figlarnym ukłonem. Widać było że Azjata jest ciepłą osoba. - Może nie tyle co obrzydza co zaskakuje takie połączenie. Ale to nie wszystkich dotyczy, ja w kuchni bardzo często mieszam dziwne smaki i jak do tej pory wychodziłem na tym dobrze. Więc się proszę nie martwić. - jakiś chochlikowy błysk w oku kazał jednak mieć się na baczności. Może nie tyle co na potrawy co raczej na samą osobę. - Nie będzie najmniejszego problemu. Sekretarka z biura pokaże nawet więcej bowiem każdy klient po skończonej umowie ma obowiązek napisać notkę jak przebiegała nasza współpraca. - ostatni pracodawca by zatuszować prawdziwy powód zwolnienia Azumiego wymyślił że musi pilnie wyjechać więc mu pomoc nie będzie już potrzebna. No ale co to Azjatę interesowało. Ważne że miał czysta kartotekę. - To jak idziemy zobaczyć Pana . . znaczy się Twoje mieszkanie? - szybko poprawił się z przesłowienia się. Mimo wszystko ale nie każdy klient pozwalał sobie mówić po imieniu.


Kiwnął głową, ze smakiem wymawiając imię Azumiego. Zrobił to cicho, jakby chcąc tylko usłyszeć, jak zabrzmi w jego ustach. Czy dalej będzie takie delikatne? A może zmieni się diametralnie, przybierając drapieżny charakter?
-
Przepraszam, zamyśliłem się.
Wymamrotał pod nosem, po chwili podnosząc wzrok i spoglądając na chłopaka, prosto w jego przenikliwe, brązowe oczy. One wręcz przeszywały duszę. 
-W takim razie liczę na naprawdę ciekawe potrawy. Zawsze chciałem spróbować kuchni azjatyckiej...
Odparł, a na słowa Azumiego skinął tylko głową. Nie chciał sprawdzać czerwonowłosego, a tylko raczej sprawdzić jego reakcję na wieść o możliwym sprawdzeniu jego danych. Zaliczył test w stu procentach.
Jasne. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Powstał ze swojego krzesła, po czym zostawił na stoliku jeden z banknotów, które należność za kawę opłaciłby nawet dziesięciokrotnie. Satoshi był bogaty i nigdy specjalnie się nie przejmował tym, iż ktoś jego hojność uznać by mógł za wyraz pychy i wrodzonej wredności.
Narzucił na siebie czarny płaszcz, który zawieszony był w kącie kawiarni. Po chwili wysunął się z niej, przytrzymując Azumiemu drzwi. Zdradził się właśnie ze swym dziwnym nawykiem: przytrzymuje drzwi każdemu, nawet mężczyźnie.
 

Wszedł do mieszkania niepewnym krokiem. Niemalże natychmiast obrócił się w stronę wchodzącego Azumiego. Odskoczył w tył, jakby poparzony ich nagłą bliskością.
-
Em, witam w moich skromnych progach. Od czego chcesz zacząć?
Zapytał grzecznie, odwieszając swój płaszcz na haczyk znajdujący się przy drzwiach. Postanowił nie przepraszać Azumiego za panujący w mieszkaniu nieporządek: w końcu sprzątanie miało być jego przyszłą pracą i najlepiej, jeśli już teraz zacznie się przyzwyczajać.


To że zaczynało się układać Azjacie z przyszłym pracodawcą było dobrą oznaką. No bo przyjemniej się wykonuje prace jeśli tylko jest przyjemna atmosfera. Przytrzymanie drzwi przed Azumim wydało się miłym akcentem mężczyzny, i gdyby nie to że czerwonowłosy miał niebawem zacząć pracować dla Satoshiego to by odpłacił by się ciekawie za taką uprzejmośc.
O ale praca ma swoje zasady. Więc musiał się dobrze zachowywac. 
- To nie mnie się ma podobać mieszkanie, tylko ty przede wszystkim masz się w nim dobrze czuć. Tak więc moja opinia nie ma tu nic do rzeczy. - szczerpśc cjłopaka brała się ze znajomości różnych gustów ludzkich.
Kiedy jednak dotarli do apartamentowca młodzik nie zdziwił się że to tu mężczyzna meszka. Obstawiał właśnie albo te piękne mieszkania, albo jakiś domek.
W mieszkaniu zaczął od razu się rozglądać. Pracodawca faktycznie był nieco bałaganiarzem ale nie jakiś wyjątkowo tragicznym. 
- No to może do kuchni, -chce zobaczyć co za sprzęty posiadasz by w razie czego zabierać co nieco ze sobą, albo namówić ciebie na to. - dodał pospiesznie. Bo co Azumi miał się męczyć o pewne ciężkie urządzenia nosić ze sobą.


Podniósł swoją dłoń i podrapał się po głowie, jakby chcąc ukryć swoje skrępowanie. Dla Satoshiego nikt nigdy nie pracował, a już tym bardziej w jego własnym domu. Czuł się tak, jakby brał ślub a nie zatrudniał nowego pracownika. W tym mieszkaniu to chyba Ivy ma się dobrze czuć... jedyne, co sam dodałem do wystroju, to ten zielony, futrzasty dywan w przedpokoju. Uroczy.
Uśmiechnął się tylko, przytakując Azumiemu głową. Miał rację: w swoich czterech kątach powinien czuć się tak swobodnie, jak to tylko możliwe. I nawet jeśli dekoratorką była Ivy, on czuł się tu naprawdę nieźle. Wiedziała, co będzie pasować do jego charakteru i upodobań: pokazała, iż naprawdę zna go na wylot.
-
Zatem zapraszam za mną.
Powolnym krokiem podążył do kuchni, a gdy tylko się tam znaleźli, przystanął i usiadł na jednym z krzesełek znajdujących się obok blatu.
-
Ivy chyba zadbała o to, by cała kuchnia była nieźle uposażona.
Oprócz lodówki. Ta praktycznie zawsze świeciła pustkami: po co kupować coś na mieście, skoro równie dobrze i nawet szybciej można zadzwonić po pizzę?



Azumi rozglądał się dookoła chcąc zapamiętać gdzie co stoi. Trzeba było przyznać mieszkanie było umeblowane z pomyśleniem i to całkiem dobrym. A kiedy już miał okazję przeglądać sprzęt w kuchni z zadowoleniem kiwał głową. \ - No muszę przyznać że Pańskiej przyjaciółce należą się gratulacje za tak świetne wyposażenie kuchni. Co tylko mi przychodzi do głowy wszystko się tu znajduje, a przynajmniej jeśli chodzi o sprzęt. - dodał kiedy zaczął przeglądać szafki. - Za to jeśli chodzi o podstawowe produkty to widzę ich całkowity brak - nieco krytycznie ocenił stan lodówki aktora. - No dobrze przyznam się szczerze że mam bardzo złe wieści, jeśli ja mam tu gotować to przede wszystkim trzeba zaopatrzyć się w przyprawy bo bez nich jedzenie będzie mdłe i nie za dobrze smakowało. Tak samo suche produkty, ryż, kasza gryczana, makaron, nie nic u Pana. - dopiero po tych słowach klepnął się w czoło. - Wybacz zawsze mówiłem do pracodawców na per pani, panie więc daj mi nieco czasu na przestawienie się Satoshi. - poprawił się po chwili i spojrzał jeszcze ostatnim rzutem na pomieszczenie. - Może pokarzesz mi resztę pomieszczeń. I tak dla uzgodnienia, sypialnie twoją też mam sprzątać? Czy może jest szczególne miejsce które mam nie tykać?


Z prawdziwym przerażeniem czającym się w głębi duszy pozwalał Azumiemu grzebać po jego szafkach. Praktycznie cały czas uspokajał się w duchu, że teraz to także kuchnia czerwonowłosego. Właściwie oddaje mu kawałek swojego życia pod jego opiekę, pewnie dlatego zdawał się być taki drażliwy. Słysząc słowo "pan" podniósł głowę nieco wyżej, przechylając ją nieznacznie. Postanowił jednakże iż zwrot ten puści mimo uszu.
-
Kupuj co chcesz, jak wspomniałem, nie ograniczam Twojego budżetu. 
Nie martwił się nawet o to, czy aby Azumi nie podbierze sobie czegoś z rachunków. Były to tak drobne sprawy, że postanowił się tym nie przejmować. Wierzył chłopakowi na słowo.
-
Jasne. I prawdę mówiąc podoba mi się sposób, w jaki wypowiadasz moje imię. Brzmi to o wiele lepiej niż "pan". Nie jestem żadnym "panem". Tym bardziej że nie jestem tak stary w stosunku do Ciebie.
Westchnął ciężko, po czym obrócił się na pięcie i chwilę poczekał na chłopaka, by ten ruszył za nim. Sypialnia... tak, nad tym się nie zastanawiał. Nie miał pojęcia, w jaki sposób ograniczyć wejścia Azumiego do tego "magicznego pokoju" a jednocześnie zostawić tam magiczny porządek.
-
Ogranicz się po prostu do ścierania kurzy, ścielenia łóżka i ewentualnego odkurzenia dywanu.


Azumi jęknął pod nosem słysząc odpowiedz mężczyzny. Prawdę powiedziawszy to miał nadzieję że uda mu się namówić na wspólne zakupy by lepiej poznać przyszłego pracodawce. Widząc spojrzenie na sobie zaczął machać rękoma, - Nie żebym był wdzięczny za zaufanie ale chodzi o to że miałem nadzieję że te pierwsze zakupy dało by razem się zrobić. Może to dziwne ale szczegóły jak ulubione smaki czy inne takie bardzo wpływają na to jak przygotować potrawy. - wyjaśnił się ze swojego zachowania. - Miło mi to słyszeć. Większość osób zawsze nabija się z mojego akcentu - odpowiedział miło zaskoczony. Pozwolił sobie na chwilę zapatrzenia się na Satoshiego, ale od raz powędrował za nim zwiedzić resztę mieszkania. - Nie ma sprawy, jeśli takie jest Twoje życzenie to tak uczynię - Mimo że zabrzmiało to dość poddańczo ale jako pomoc domowa miał spełniać takie zachcianki pracodawcy.


Westchnął cicho i uśmiechnął się, jakby próbując dodać otuchy nie tyle Azumiemu, co sobie samemu. Przymknął powieki oczu, kiwając głową z boku na bok.
-
W takim razie pójdziemy dzisiaj czy jutro?
Odparł ciepłym i łagodnym głosem. Sam wsłuchiwał się w każde słowo Azumiego, wyłapując akcent, jakiego używał. Nieprzyzwyczajony był do takich nut językowych, mimo tego, iż na co dzień, przy mediach, bawił się udając francuski akcent. Dlaczego to się wszystkim tak podobało? Nie miał bladego pojęcia. Teraz z resztą było to już nieważne. W końcu łatka z francuskimi korzeniami przywarła do niego do tego stopnia, iż swojego zwykłego głosu używa tylko przy najbliższych i najbardziej zaufanych osobach.
-
Nie wiem dlaczego. Jest naprawdę uroczy.
Odpowiedział, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak niestosownie i bezczelnie to zabrzmiało. Wybąkał więc krótkie "wybacz" i odwrócił wzrok, siadając na swoim miękkim łóżku.
-
Spełnisz każde moje życzenie?
Zapytał, jakby chcąc się po prostu pobawić w głupie, słowne gierki. Zastanawiał się, ile Azumi zniesie. Może od razu się podda i zdezerteruje?