Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

piątek, 2 maja 2014

Dertao i Duch Lasu cz. 2

To jak reagował wilk na zapach jakoś go nie interesowało. Liczył się efekt wyleczenia dlatego też śpieszył się.
Prawda była też taka że gdyby nie zwierzę Dertao nie straciłby cennych sekund i by sprawdził czy rana jest już czysta i nie ma trucizny. A tak chęć uleczenia siebie zagłuszała instynkty.
Dopiero później zrozumiał jaki błąd popełnił.
[Pięknie, umrę przez błąd nowicjusza bo jakiś wilk mnie zagadał]- pomyślał ironicznie a kiedy usłyszał słowa zwierzęcia spojrzał na niego gniewnie.
Szanse na przeżycie były marne, tak wiec postanowił nie folgować języka i powiedzieć co myśli tak naprawdę.
- Błaganie o taką litość jest dobre dla słabych. Jeśli mam umrzeć to jak wojownik nie jak wyrzutek Pajęczej Pani. Nie mąć mi w głowie, jak chcesz to mnie zabij, jak nie daj mi spokój. – normalnie by nie powiedział czegoś takiego. Był zbytnim politykiem który manewrował pomiędzy życiem a dumą co w świecie pomrocznych  łączyła się bardzo ściśle. Bowiem jeśli się kogoś obraziło mogło już się uznać za martwego, jeśli ta osoba była z wysokiej kasty. A teraz? No cóż oblicze śmierci wyrwało na chwilę prawdziwą osobę Dertao.


Podniósł łeb, przyglądając mu się uważniej. Po raz kolejny stał się poważny. Po chwili jednak na jego pysku pojawił się ironiczny uśmiech. A że to wilk, ledwie było to widać.
„Dobre dla słabych, powiadasz... Tak, więc nie proś o litość, a o pomoc. A jak nie chcesz prosić o nic, to daj sobie pomóc silniejszym. To ich obowiązek”- mówiąc ostatnie słowa, powoli się podnosił. Ten cały mroczny był taki kłopotliwy... Spojrzał mu prosto w oczy, skupiając się nad nim. Skupił się na jego nerwach i pewnych punktach. Zacisnął magiczną mackę na wszystkich tych, które były mu teraz potrzebne, aby jego gość zasnął.
Dertao spał, a wilk, aktualnie wilkiem niebędący, delikatnie położył go na plecach. Musiał się pospieszyć. Wziął w dłonie strzałę i podtykając pod nos, mniej więcej rozpoznał, z czego została zrobiona. Fakt, mógłby uleczyć drowa magią, ale to by było zbyt nudne. Zawołał w myślach do istot żyjących w lesie, aby przygotowali mu niektóre składniki do odtrutki. Sam zaś wziął na ręce chłopaka i zaczął nieść bardziej w głąb lasu. Dawno już nie chodził na dwóch nogach. Po dość długim czasie znalazł jednak to, co było mu potrzebne. Stare, przewalone, omszałe drzewo. Położył na nim pacjenta i zaczął przygotowywać odtrutkę z roślin, które przyniosły mu niektóre ze zwierząt lasu. Nie ważne, że wyglądał jak dość dziwnie ubrany człowiek, zwierzęta ufnie podchodziły do niego. Odtrutka jednak była za słaba, więc nieco wzmocnił ją magią. A co. Nie był to jednak na tyle silny efekt, aby od razu uzdrowić ciemnoskórego. Śpiącemu wlał do gardła gorzką ciecz. I ponownie powrócił do swojego wilczego wyglądu, wiedząc, że poszkodowany teraz się obudzi.


Problem w całej niechęci do proszenia o pomoc polegał na tym że Dertao był wychowany jak wojownik. Dla niego nie było możliwe coś takiego jak proszenie o pomoc. Jeśli ktoś mu podobny kiedykolwiek poprosił innego drowa o pomoc automatycznie był spostrzegany, jako ten słabszy i gorszy. A z kolei świadome przyjmowanie pomocy było czymś poniżającym bowiem to tyle znaczyło co przyznanie się do słabości. A to był tylko krok do stania się niewolnikiem tego kogoś. Tak niestety Drow został wyuczony. I choć inna istota mogła by podać serię argumentów obalających tezę podmrocznego to niestety te stworzenia były ciężkie do przekonania że może być inaczej. Dlatego też Dertao słysząc kolejną propozycje fuknął pod nosem
- Obowiązkiem żołnierza jest również umrzeć honorowo. Wolę śmierć niż dobrowolne oddanie się komuś pod smycz. – syknął wściekle. Ręką macając trawę za sztyletem, niestety tego jak na złość nigdzie nie było. A kiedy w końcu poczuł zimną stał. Jego siły jakby gdzieś odpłynęły a sam drow pogrążył się w mroku.
Białowłosy nie wiedział co się z nim dzieje. Otaczała go ciemność, dopiero kiedy poczuł jak coś ciepłego i bardzo palącego przełyk rozchodzi się po jego ciele zaczął się szarpać i kręcić na boki.
W takich sytuacjach leżenie na pniu nie jest dobrym pomysłem przy pierwszym otworzeniu oczu tak niefortunnie się przekręcił że spadł wprost na bolące ramię. Nie wydał z siebie jednak okrzyku bólu. Drowom to nie przystoi. Z paniką w oczach zaczął się rozglądać, co jest grane.
- Ty. Co mi zrobiłeś? – syknął z rozdrażniony w cale nie wiedząc z kim na do czynienia i że nie powinien tak się zachowywać.


Ta jego bezczelność powodowana niewiedzą była tak fascynująca, jak i urocza. Nikt nigdy się tak do niego nie zwracał. Przekrzywił łeb, obserwując drowa. Spadł jakoś tak dziwnie.
„O, czyżbyś zrobił sobie krzywdę w ramię? Nie zauważyłem”- ewidentnie olał jego pytanie. Niemal dało się słyszeć jego wewnętrzny chichot. Ta istota była tak zaskakująco dumna, że aż go korciło, aby zetrzeć tę jego dumę z twarzy- „Jeżeli noga już cię nie boli, to wstań, nastawię ci to ramię. Taki gratis na początek naszej znajomości”- tym razem nie powstrzymał wilczego uśmiechu. Był w niewiarygodnie dobrym nastroju. Co lepsze, zaciekawiony patrzył na mrocznego. Bo co on sobie pomyśli? Jak wilk może nastawić mu ramię? On sam doskonale wiedział, że sam zainteresowany nie ma nawet cienia podejrzeń kim on może być. Bo jak może zgadywać, skoro pewnie nawet nie słyszał o istotach jego pokroju. A on miał ochotę nieco mu namieszać w tej
główce, okolonej wspaniałymi, białymi włosami. Ciekawe, miał niemal ten sam kolor włosów co on. Z tym, że jego wpadały w srebrzystą platynę. Ale pod postacią zwykłego wilka owszem, był bielusieńki jak śnieg.


No cóż jeśli wyjdzie wszystko na jaw drow na pewno będzie sobie pluł w brodę za swoją niewiedze i głupotę. Póki co myślał że wilk jest magicznym stworzeniem ale z o wiele mniejszą mocą.
Dlatego też słysząc kpinę zwierzęcia w myślach warknął wściekle pokazując dłuższe kły niż u elfów.
- Nikt ostatnio nie chciał Cię przerobić na dywanik przed kominek? Bo wiesz to da się naprawić. – warknął nieprzyjemnie trzymając się za ramię. Nie dość że kończyna go potwornie bolała to jeszcze ten sobie drwił z niego. Toć to nie było podobne do realiów świata.
[Przeklęty las, pierwszy i ostatni raz będę wykonywał tu zadanie]- mruknął sobie w myślach zajęty biadoleniem niż słuchanie stworzenia, rzez to też w cale nie usłyszał co ten do niego mówił. No usłyszeć to może nie tak do końca, zupełnie nie zwrócił uwagi na to co dotarło do niego.


Dosłownie zaczął turlać się po trawiastym dywanie. Z jego pyska wydobywało się dziwne powarkiwanie, co w obecnej sytuacji można był wziąć tylko i wyłącznie za śmiech. W końcu jednak jako tako się uspokoił, jednak nie wstał. Tak było mu po prostu dobrze.
„Kurde, naprawdę zaczynam cię lubić! Jak ci na imię?”- łapą otarł wyimaginowaną łzę śmiechu, choć na pewno nie było to na tyle efektowne jak byłby w człekokształtnej postaci.
„I chyba mówiłem, że masz wstać. Nastawię ci ten bark, bo czuję jak się męczysz. I naprawdę za ten bark niczego nie oczekuję”- wyjątkowo spoważniał, gdy to mówił. Ale, co poradzić, jak przechodziło się do interesów czy ingerowało w sprawy lasu, zawsze był poważny. Spróbował usiąść, choć nie było to wcale łatwe. W łapach dalej czuł drżenie mięśni po tym maratonie śmiechu. Jakoś chyba w tym czasie postanowił przywłaszczyć sobie mrocznego. Nie tylko dawał mu tyle rozrywki, ale przede wszystkim, był elfem. Mrocznym, bo mrocznym, ale był. A z tym w parze szła nieśmiertelność. Niemal uśmiechnął się do swych myśli, których oczywiście Dertao nie miał możliwości poznać.


Może dla wilka było cos w tym do śmiechu, ale samego podmrocznego już nie. I choć z największą przyjemnością już by podciął szyję zwierzęciu to nie chciał teraz tracić energii.
Ból zaczął rozchodzić się i mógł trzeźwo myśleć. Żyje a to znaczy że trutka go nie zabiła. Ale to nie była zasługa jego wiec czyja? Jedyne rozwiązanie mu nachodziła białe skupisko sierści na trawie ale to wydawało się być nieco dziwacznym rozwiązaniem. Jednak jego myślenie przerwały kolejne słowa wilka. Powaga w brzmieniu głosu w głowie kazała zastanowić się nad słowami zwierzęcia. I co dziwniejsze to co on powiedział było nielogiczne.
- I niby jak zamierzasz mi nastawić ramię nie mając rąk?- spytał się to co wydawało mu się w tej chwili ważniejsze całkowicie olewając pytanie o imię.


Dało się usłyszeć mentalne westchnienie.
„Wstań, to się dowiesz”- drow mógł odczuć coś na kształt mentalnego uśmiechu stworzenia, takiego wybitnie tajemniczego. Za chwilę się jednak zreflektował- „Nie bój się, nie zrobię tego zębami”- tak w ramach uściślenia.
Po prostu nie mógł się doczekać, aby zobaczyć minę mrocznego. Co prawda, żarty mógł rozłożyć w czasie, ale miał taką ochotę coraz bardziej go wkręcać... Po prostu bawiła go ta niewiedza elfa. Wiedział on, że ma do czynienia z dość wyjątkowym wilkiem, nie wiedział jednak jak bardzo. Ciekawe czy jak wyjdzie z lasu, będzie próbował czegoś się dowiedzieć. Oby jednak nie zmienił podejścia. A jak nie wróci? On z pewnością pójdzie za nim.


Drow był w niezłej kropce, bo nie wiedział co miał począć. Z jednej strony pchała go ciekawość, no bo jak może wilk nastawić ręką, a z drugiej była sytuacja że przecież to przyjmowanie pomocy, co jest zakazane u drowów. No może nie tyle zakazane co uważane za oznakę słabości.
Dlatego też zamiast posłuchać zwierzęcia siedział nieruchomo nie wstając. Mając nadzieje że po prostu sobie odpuści.


Usłyszał, zarówno w myślach, jak i fizycznie, westchnienie wilka.
„Ech... Kuba nie przyszedł do Boga, to Bóg musi przyjść do Kuby... A jak Kuba dalej walczy z Bogiem, to Bóg musi użyć nieco innych środków perswazji... <wstań i się nie ruszaj>”- ostatnie słowa powiedział z Mocą. Użył jej jednak nieco więcej, wiedząc, iż drow będzie walczył. On tymczasem sobie spokojnie stanął za jego plecami i podniósł się, stając na dwóch łapach. Chwilę się pochwiał, ale w końcu znalazł środek ciężkości. Złapał chorą rękę mrocznego swymi praktycznie białymi dłońmi. Uścisk miał dość silny, lecz musiał uważać. Jego smukłe palce były zakończone nieco dłuższymi, jak i ostrzejszymi, pazurami. Pociągnął za rękę, ustawiając ją na miejsce. I tyle. Po chwili już leżał na ziemi, a jego przedramiona na powrót zamieniły się w wilcze łapy. Zaczął powoli przyglądać się istocie stojącej obok.

„<odwołanie zaklęcia> I co, było aż tak źle? I dalej nie zdradziłeś mi własnego imienia”