-
Wiekiem mnie raczej nie wystraszysz. Nawet jeśli miało by się okazać ze jesteś
tak wiekowy jak nasza rasa czy nawet starczy. – zauważył bo cóż to za różnica tysiąc tal czy sto
tysięcy. Wręcz można by było powiedzieć że jeśli starszy to Veredras byłby
skarbnicą wiedzy. A to powód do odwiedzania wilka.
Historia zwierzęcia zaciekawiła
bardzo Drowa. Bo z tego co mógł wywnioskować był duchem opiekunem tego lasu. A
to dało odpowiedź czemu wilk by stał się agresywny gdyby Dertao zabił kogoś z
mieszkańców tego miejsca.
Co innego jednak zainteresowało
ciemnoskórego.
- Powiedz czemu nie chciałeś się zgodzić na to by Elfy tu mieszkały?
Przecież one szanują lasy i zwierzęta w nich mieszkające, są wegetarianami a
przed ścięciem upraw z pola składają podziękowanie matce ziemi za pokarm. Z
tego co mi wiadomo, nie biorą więcej niż potrzebują do przetrwania. – to go
Ciekawiło i to bardzo.
Odwrócił łeb w drugą stronę. Na ten temat akurat
średnio chciało mu się rozmawiać.
„Niby tak, ale do jasnych czasami przychodzą inne istoty, jaśni też prowadzą wojny... Żyłem co prawda jakoś chwilę przed przybyciem ludzi. Elfy żyły w zgodzie z naturą, jednak później, jak już wspomniałem, pojawili się ludzie. Gdy się zaczęli rozprzestrzeniać, niszczyli i rujnowali wszystko na swojej drodze. Ci jaśni byli właśnie takimi wyrzutkami. Myśleli, że ludzie są niegroźni, przygarnęli ich, nauczyli tego i owego, a później ludzie ich wygnali, a przeważali liczbą i sprytem. Chcieli założyć nowe miasto. Bałem się, że sytuacja może się powtórzyć. Wolę już sam pilnować lasu, niż przez kilka wieków korzystać z pomocy jasnych, by później wszystko przepadło. Wtedy chyba miałem jakieś ponad dwa tysiące lat. Myśleli, że im się uda ze mną dogadać. Cóż... Jak już wspomniałem, nie wyszło”- leżał tak chwilę w ciszy, najwyraźniej rozpamiętując tamte wydarzenia- „”Dlatego też niewiele wiem o mrocznych. Żyłem zanim pierwsi z was się urodzili”- mruknął. Jakoś teraz nie chciał spojrzeć na Dertao. Może żartował z tym co powiedział wcześniej, bo nie wierzył ile lat może mieć wilk? Cóż, każdy by się chyba przeraził, gdyby wiedział, że byłby młodszy nawet, jeśli całe jego życie było jak jeden dzień dla innej istoty, a nawet po przeżyciu tak roku, dalej by to było mało lat.
„Niby tak, ale do jasnych czasami przychodzą inne istoty, jaśni też prowadzą wojny... Żyłem co prawda jakoś chwilę przed przybyciem ludzi. Elfy żyły w zgodzie z naturą, jednak później, jak już wspomniałem, pojawili się ludzie. Gdy się zaczęli rozprzestrzeniać, niszczyli i rujnowali wszystko na swojej drodze. Ci jaśni byli właśnie takimi wyrzutkami. Myśleli, że ludzie są niegroźni, przygarnęli ich, nauczyli tego i owego, a później ludzie ich wygnali, a przeważali liczbą i sprytem. Chcieli założyć nowe miasto. Bałem się, że sytuacja może się powtórzyć. Wolę już sam pilnować lasu, niż przez kilka wieków korzystać z pomocy jasnych, by później wszystko przepadło. Wtedy chyba miałem jakieś ponad dwa tysiące lat. Myśleli, że im się uda ze mną dogadać. Cóż... Jak już wspomniałem, nie wyszło”- leżał tak chwilę w ciszy, najwyraźniej rozpamiętując tamte wydarzenia- „”Dlatego też niewiele wiem o mrocznych. Żyłem zanim pierwsi z was się urodzili”- mruknął. Jakoś teraz nie chciał spojrzeć na Dertao. Może żartował z tym co powiedział wcześniej, bo nie wierzył ile lat może mieć wilk? Cóż, każdy by się chyba przeraził, gdyby wiedział, że byłby młodszy nawet, jeśli całe jego życie było jak jeden dzień dla innej istoty, a nawet po przeżyciu tak roku, dalej by to było mało lat.
Drow uważnie słuchał. I rozumiał
decyzję Strażnika Lasu. Jednak to że odkręcił łeb w cale nie ukryło smutku w
głosie zwierzęcia.
W sumie to nawet w tej chwili
zrobiło mu się szkoda wilka. Nie wiele myśląc przekręcił się na bok i wsunął
dłoń w sierść na głowie drapieżnika by go podrapać po niej.
-
Mam nadzieję ze takie swobodne traktowanie ciebie nie umuje ci. I spokojnie
rozumiem decyzje. Wybrałeś lepsze rozwiązanie dla tego miejsca i się nie
dziwię. Ale nurtuje mnie pytanie. Co by się stało, gdyby ktoś nie wiedząc o
tobie i tym lesie tu dotarł i zapolował na małe stworzonko tylko po to by się
nakarmić. Nie dla zysku, nie dla zabawy. Dla przetrwania, czy dla nich też jest
tak radykalnie przestrzegane prawo śmierci za skrzywdzenie lasu i jego
mieszkańców? – może tu drow już zaczął
filozofować, ale przecież co taki wędrowiec był by winien. Sam przecież
niedawno znalazł się w podobnej sytuacji.
Poddał się pieszczocie, całkowicie zapominając o
sprawie. Nawet odwrócił się, dając się głaskać i czochrać za uszami. Już
zapomniał, jakie to przyjemne. Całkowicie się rozleniwił.
„Nie ujmuje mi? Właśnie teraz jest takie jak być powinno. Stajesz się bardziej rozluźniony”- wystawił język, o mało nie zapominając się i nie liżąc go po ręce czy twarzy. Co z tego, że aktualnie robił za wilka, taki przekaz był jasny.
„Wtedy bym jedynie obserwował go z daleka, nie ujawniając się. Zauważyłeś też, że w pewnym miejscu las ulega znacznemu przegęszczeniu? Ja nazywam to wewnętrzną granicą lasu. To właśnie w tej części żyją harpie, hipogryfy, wilkory i inne stworzenia. W sumie to nie tylko dla dobra mieszkańców lasu, ale i dla samych natrętów. Jeszcze by taki ktoś polazł gdzie nie trzeba i by został pożarty. Dlatego tutaj mało, komu pozwalam wejść. Istoty zresztą zazwyczaj same czują, że nie są tu mile widziane. W zewnętrznej części pozwalam im w miarę swobodnie się poruszać. Mogą zbierać gałęzie na opał, rozbić obóz, czy jak są głodni, zapolować. Nie jestem aż takim zaślepionym tyranem, jak większość legend mówi. Nie porywam dzieci. No, kiedyś się takie coś zdarzało driadom, gdy dziecko podeszło za blisko. Bawiły się z nim i chciały, aby dziewczynka stała się jedną z nich. Cóż, ile to ja się nachodziłem, aby oddać dzieci ich rodzicom... No, chyba, że dziecko odmawiało powrotu, bo chociażby było bite. Te cholery są strasznie zaborcze. Ile je naprosiłem, aby nie zabijały każdego przechodnia. Strażniczki lasu się znalazły... Teraz jednak jest ich dość mało, a ich główne zajęcie to pilnowanie granic. Do takiego układu doszliśmy”- zaczął chichotać na tyle, że musiał pochylić łeb, aby choć trochę to opanować- „Nasze początki były niezłe. Wyobraź sobie grupę kobiet czczących matkę naturę, które ochrania męskie bóstwo”- zaczął się śmiać na całego, tak mentalnie, jak fizycznie. Umilkł jednak, gdy przemyślał, co powiedział. Powiedział praktycznie, kim jest. No i jego plan trafił szlag. Choć w sumie, Dertao już się domyślił, kim on jest, a on jedynie sprecyzował. Nieważne, i tak miał nadzieję, że pominie tą kwestię. Miał za to nadzieję, że jeszcze się nie dowiedział o wędrującym do najbliższego miasta szamanie, który ponoć mieszka w pobliżu lasu Veredras.
„A powiedz ty mi, nie możecie po prostu wyjść na powierzchnię i nie wrócić, przynajmniej niektórzy z was? Bylibyście za to ścigani? Ale z drugiej strony, jeżeli ktoś by został zniewolony, to nie jego wina. Czemu więc się nie burzycie?”- przekrzywił nieco łeb, spoglądając na mrocznego. To były bardzo ciekawe kwestie.
„Nie ujmuje mi? Właśnie teraz jest takie jak być powinno. Stajesz się bardziej rozluźniony”- wystawił język, o mało nie zapominając się i nie liżąc go po ręce czy twarzy. Co z tego, że aktualnie robił za wilka, taki przekaz był jasny.
„Wtedy bym jedynie obserwował go z daleka, nie ujawniając się. Zauważyłeś też, że w pewnym miejscu las ulega znacznemu przegęszczeniu? Ja nazywam to wewnętrzną granicą lasu. To właśnie w tej części żyją harpie, hipogryfy, wilkory i inne stworzenia. W sumie to nie tylko dla dobra mieszkańców lasu, ale i dla samych natrętów. Jeszcze by taki ktoś polazł gdzie nie trzeba i by został pożarty. Dlatego tutaj mało, komu pozwalam wejść. Istoty zresztą zazwyczaj same czują, że nie są tu mile widziane. W zewnętrznej części pozwalam im w miarę swobodnie się poruszać. Mogą zbierać gałęzie na opał, rozbić obóz, czy jak są głodni, zapolować. Nie jestem aż takim zaślepionym tyranem, jak większość legend mówi. Nie porywam dzieci. No, kiedyś się takie coś zdarzało driadom, gdy dziecko podeszło za blisko. Bawiły się z nim i chciały, aby dziewczynka stała się jedną z nich. Cóż, ile to ja się nachodziłem, aby oddać dzieci ich rodzicom... No, chyba, że dziecko odmawiało powrotu, bo chociażby było bite. Te cholery są strasznie zaborcze. Ile je naprosiłem, aby nie zabijały każdego przechodnia. Strażniczki lasu się znalazły... Teraz jednak jest ich dość mało, a ich główne zajęcie to pilnowanie granic. Do takiego układu doszliśmy”- zaczął chichotać na tyle, że musiał pochylić łeb, aby choć trochę to opanować- „Nasze początki były niezłe. Wyobraź sobie grupę kobiet czczących matkę naturę, które ochrania męskie bóstwo”- zaczął się śmiać na całego, tak mentalnie, jak fizycznie. Umilkł jednak, gdy przemyślał, co powiedział. Powiedział praktycznie, kim jest. No i jego plan trafił szlag. Choć w sumie, Dertao już się domyślił, kim on jest, a on jedynie sprecyzował. Nieważne, i tak miał nadzieję, że pominie tą kwestię. Miał za to nadzieję, że jeszcze się nie dowiedział o wędrującym do najbliższego miasta szamanie, który ponoć mieszka w pobliżu lasu Veredras.
„A powiedz ty mi, nie możecie po prostu wyjść na powierzchnię i nie wrócić, przynajmniej niektórzy z was? Bylibyście za to ścigani? Ale z drugiej strony, jeżeli ktoś by został zniewolony, to nie jego wina. Czemu więc się nie burzycie?”- przekrzywił nieco łeb, spoglądając na mrocznego. To były bardzo ciekawe kwestie.
Roześmiał się słysząc stwierdzenie
wilka, no i nie miał czemu zaprzeczyć bo taka była też prawda.
-
Miło wiedzieć ze znalazłem czuły punkt do drapania. – odpowiedział z zadowoleniem i jakby pokrzepiony tym że
wilkowi jest dobrze przysunął się do niego i zaczął drapać go obiema dłońmi.
Miał przy tym uśmiech cały czas na ustach. Zresztą co z tego że zwierzę było
duchem tego lasu? Przecież sam przed chwilą powiedział, że chce tego drapania.
Nie przerywając pieszczoty słuchał
słów przekazywanych mentalnie. Zaciekawiła go jednak jedna rzecz którą właśnie
się dowiedział.
-Powiesz,
skoro mało, komu pozwalam tutaj wejść, to czym ja sobie zasłużyłem na to
wyróżnienie? – Dertało zadał specjalnie to pytanie
bo przecież on jako mieszkaniec podziemi nie jest kimś wyjątkowym by robić dla
niego takie ustępstwa.
Wolał rozmawiać o duchu lasu niż o
sobie, jednak nie mógł udać że nie słyszał pytania.
Podciągnął nogi i oparł głowę na
ramieniu opartym o kolana. Jedną dłonią dalej przeczesywał platynowo białą
sierść. Sunął palcami od głowy aż po kręgosłupie.
- Jeśli się pytasz czy cały klan nie może wyjść, to od raz powiem nie.
Kapłanki oddające cześć Pajęczej Pani muszą odwiedzać jej świątynie dość
często. A jeśli pytasz się o poszczególne jednostki to owszem możemy i wielu
tak zrobiło. Ale taka decyzja jest nieodwracalna. Nie ma się już prawa wstępu
do podziemi. A jeśli ktoś stamtąd Cię spodka traktuje się taką osobę jak
wyrzutka i zdrajcę, a co za tym idzie, zasadą jest by zabić takiego drowa. –
odpowiedź nie była już taka pełna pewności jak wcześniejsze, jakby drow
się tym nie zgadzał.
-
Nasze prawda są dość restrykcyjne a kary surowe, tak było, jest i będzie. – dopowiedział z bólem.
Nie chciał o tym myśleć, sam nie
raz się zastanawiał czy nie uciec, ale brakowało mu odwagi. Zawsze pamiętał, że
wykonywał czyjeś rozkazy. Bał się, że skoro jest z rasy traktowanej, jako
wyrzutki społeczeństwa to on nie da radę sobie przetrwać.
Wstał bez słowa i zaczął się
rozbierać, nie że jakoś bardzo chciało mu się kąpać. Chciał uciec od tego
tematu. A wykorzystanie wody, jako wymówki była bardzo dobra.
Nie krępował się wyglądem swojego
ciała, mimo że miał kila większych szram na ciele zwłaszcza na plecach i udach
i łydkach. Niektóre wyglądały jak po cięciach czy zadrapaniach jakiś
drapieżników.
Zdjął z siebie wszystko i tak jak
został stworzony przez naturę wszedł do jeziora.
Nie ważne że woda była lekko chłodna.
W porównaniu do tej w podmroku to ta była cieplutka. Dlatego nie miał kłopotów
z zanurzeniem się.
Czując jak jest głaskany i drapany po
kręgosłupie, po prostu musiał to przecierpieć. Pal licho jeszcze głowę, ale od
kręgosłupa czuł takie przyjemne dreszcze...
„Sam tu wszedłeś. I byłeś ranny. Nie wiedziałeś też, kim jestem. Zaciekawiłeś mnie. Tym bardziej, że o mrocznych niewiele wiem. Ostatni czynnik jednak zachowam dla siebie”- no przecież, że nie powie mu, iż po prostu jest w jego typie. Wtedy by przecież nawet nie przyszłoby mu do głowy, aby później się rozebrać do naga i po prostu wejść do wody. A wilk mógł sobie go popodziwiać, rozkoszując się tymi widokami. Czuł wzbierające w nim podniecenie.
Chciał ciągnąć rozmowę, ale przecież drow nie będzie krzyczał na pół jeziora. Tak, więc, taktyka ucieczki od tematu powiodła się jak nigdy. Bóstwo tymczasem wciekało się, że nie może ot tak beztrosko do niego dołączyć. Ale, już niedługo. Jeżeli Dertao sam nie odejdzie z klanu, on po prostu mu pomoże. Słyszał przecież jego niezadowolenie. Nie powinno, więc być tak źle.
„Sam tu wszedłeś. I byłeś ranny. Nie wiedziałeś też, kim jestem. Zaciekawiłeś mnie. Tym bardziej, że o mrocznych niewiele wiem. Ostatni czynnik jednak zachowam dla siebie”- no przecież, że nie powie mu, iż po prostu jest w jego typie. Wtedy by przecież nawet nie przyszłoby mu do głowy, aby później się rozebrać do naga i po prostu wejść do wody. A wilk mógł sobie go popodziwiać, rozkoszując się tymi widokami. Czuł wzbierające w nim podniecenie.
Chciał ciągnąć rozmowę, ale przecież drow nie będzie krzyczał na pół jeziora. Tak, więc, taktyka ucieczki od tematu powiodła się jak nigdy. Bóstwo tymczasem wciekało się, że nie może ot tak beztrosko do niego dołączyć. Ale, już niedługo. Jeżeli Dertao sam nie odejdzie z klanu, on po prostu mu pomoże. Słyszał przecież jego niezadowolenie. Nie powinno, więc być tak źle.
No cóż, mimo iż chciał wiedzieć o
co chodzi z ostatnim czynnikiem to podejrzewał że się nie dowie, dlatego też
miał tylko nadzieję ze to nie będzie nic czego mógłby żałować na przyszłość.
-
No cóż mam tylko nadzieję że nie planujesz sobie ze mnie zrobić przekąski, bo
jeszcze bym Ci zaszkodził -
odpowiedział z rozbawieniem mając nadzieję że mimo żartu wilk i tak posłucha
ostrzeżenia, bo nawet jeśli miałby stracić życie to raczej nie oddał by się bez
walki.
Kąpiel uspokoiła drowa, ale
niestety pytanie wilka na nowo rozbudziło w nim dawne zastanowienia. Nigdy nie
czuł się dobrze w domu, zawsze miał zastanowienie jakby to było gdyby urodził
się w innym miejscu. Na zadaniach, jakie miewał nie raz słyszał pokontach o
drowach którzy żyją normalnie, raz nawet widział takiego w towarzystwie elfów i
ludzi, śmiali się razem i żartowali z czegoś.
Miał wątpliwości, ale strach przed
opuszczeniem domu był większy. Bał się tego że mógłby nie dać sobie radę. W podmroku
wiedział jak i kiedy ma się zachować, znał zasady panujące tam na dole.
Powierzchnia była dla niego czymś innym czymś, czego się bał na dłuższą metę.
W końcu jednak zmęczony
myślami wszystkim pozwolił sobie na
chwilę całkowitego zamyślenia, patrzył w niebo a ciało bezwładnie wypłynęło na
powierzchnie wody.
[-
Ciekawe co by powiedział Veredras gdybym spytał się czy mogę tu zamieszkać.
Może by mnie tak od razu nie wygonił. Dobra na odchodne się o to to spytam.]
Postanowienie może i było podjęte
na chwili, ale chodziło o to że Drow nie czuł się dobrze wśród swoich. Więc
może na serio było by lepiej jak się wyniesie.
W końcu nabrał głębokiego wdechu i
odchylił się do tyłu by zanurkować. Popłynął do dna i tam mocno odbił się od
niego by wypłynąć.
Widząc tak leżącego samotnie wilka
postanowił wyjść do niego.
- Czemu ze mną nie wszedłeś do wody? Obawa o zamoczenie
futerka? – chciał się chwilę podroczyć z
wilkiem i ukucnął tuż koło niego i mokrymi jeszcze dłońmi zaczął go drapać za
uszami.
Wyszczerzył kliska w wilczym uśmiechu. On miał
zamiar zrobić sobie z niego inny typ przekąski. Tego jednak też postanowił mu
nie mówić. Dlatego też sobie leżał, niemal przysypiając, rozkoszując się
widokami. Drow jednak w końcu postanowił do niego wyjść.
„Źle mi się tak o pływa”- a po co ma mówić coś więcej? Czując jednak tą zimną wodę za uszami, widocznie zadrżał i zaczął trzepać głową, jakby chciał pozbyć się owej wody. Odruch bezwarunkowy- „Ładne mi tu zagrywki stosujesz, poczekaj tylko...”- mimo wszystko, dał się wyczuć jego rozbawienie. Przeciągnął się - „Nie martw się jednak, następnym razem nie omieszkam wzgardzić tym zaproszeniem”- spojrzał na niego przeciągle. O tak, tylko ciekawe czy następnym razem będzie zaproszony. Inaczej, czy w ogóle będzie zaproszony. Ale co mu tam, nigdy zaproszenia nie potrzebował.
„Źle mi się tak o pływa”- a po co ma mówić coś więcej? Czując jednak tą zimną wodę za uszami, widocznie zadrżał i zaczął trzepać głową, jakby chciał pozbyć się owej wody. Odruch bezwarunkowy- „Ładne mi tu zagrywki stosujesz, poczekaj tylko...”- mimo wszystko, dał się wyczuć jego rozbawienie. Przeciągnął się - „Nie martw się jednak, następnym razem nie omieszkam wzgardzić tym zaproszeniem”- spojrzał na niego przeciągle. O tak, tylko ciekawe czy następnym razem będzie zaproszony. Inaczej, czy w ogóle będzie zaproszony. Ale co mu tam, nigdy zaproszenia nie potrzebował.
Drow zaśmiał się na reakcje wilka
bo sam nieco został ochlapany po twarzy, ale że cały i tak był jeszcze mokry to
jakoś mu to nie przeszkadzało.
Miał przecież pewność że nikt tu
nie przychodzi. A poczucie wstydu nie było wyrobione u drowa dlatego też bez
większych przeszkód i zastanowienia usiadł koło wilka a po chwili rozłożył się
na trawnie pozwalając by ciało same wyschło. Przyjemnie mu było tak kąpać się w
promieniach słonecznych.
-
Przyjemnie świeci te słońce, nie sądziłem że coś takiego jak kąpiel w jeziorze
i leżenie w cieple słońca może być tak przyjemne. – i choć musiał zamknąć oczy by chronić je przed
jaskrawym światłem to i tak było mu przyjemnie. Na tyle przyjemnie że drow w
którymś momencie przekręcił się na bok i usnął.
Leżał tak u jego boku, będąc wsłuchanym w rytm
jego oddechów. W końcu jednak uznał, że mężczyzna po prostu zasnął. Spojrzał na
niego. Był taki spokojny, gdy spał. Usiadł. Skoro on spał, to co mu
przeszkadzało raz na jakichś czas przybrać swoją jedną z dwóch prawdziwych
form? Były wygodniejsze. Dlatego też po chwili zaczął nieznacznie rosnąć, a
jego futro zaczęło się jakby wchłaniać do jego wnętrza. Układ kości też się
zmienił. Cała jego postura. Nie minęła chwila, kiedy obok Dertao siedziała
istota tak różna od wilka, a jednak posiadająca z nim wiele wspólnego. Choć
teraz wyglądem bardziej przypominał elfa, człowieka czy inną istotę
humanoidalną, dalej posiadał wilcze uszy i ogon. Ręce jak i stopy były
uzbrojone w pazury, a na głowie pyszniły się rogi, przywodzące na myśl dość
specyficzną koronę. Sama istota miała na sobie jedynie lekką szatę, zakrytą
kaskadą platynowych włosów. Podciągnął stopy, jedną ręką opierając się o
kolana.
- I co ja mam z tobą zrobić... - wymruczał pod nosem nieco zachrypniętym od nieużywania głosem. Przyglądał mu się, tak niewinnemu, nieświadomemu, śpiącemu tak beztrosko obok niego. Dłonią przejechał po jego poliku, odgarniając białe włosy. Uważał żeby przypadkiem go nie zadrapać. Po chwili jednak zrobił coś, czego nie spodziewał się nawet po sobie. Pochylił się nad mrocznym i delikatnie, tak, żeby go nie obudzić, pocałował go.
- I co ja mam z tobą zrobić... - wymruczał pod nosem nieco zachrypniętym od nieużywania głosem. Przyglądał mu się, tak niewinnemu, nieświadomemu, śpiącemu tak beztrosko obok niego. Dłonią przejechał po jego poliku, odgarniając białe włosy. Uważał żeby przypadkiem go nie zadrapać. Po chwili jednak zrobił coś, czego nie spodziewał się nawet po sobie. Pochylił się nad mrocznym i delikatnie, tak, żeby go nie obudzić, pocałował go.