Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

sobota, 3 maja 2014

Dertao i Duch Lasu cz. 3

Dla drowa było to niecodzienną sytuacją. Nie wiedział co miał czynić a że nie chciał zabijać wilka od tak. Bo przecież nie zaatakował go, to czemu miałby pierwszy wyjmować ostrze na zwierzę?
Nie było sensu, dlatego się tak opierał. Ale to co nastąpiło po słowach wilka dosłownie zamurowało ciemnoskórego. Po pierwsze jego ciało straciło władzę nad sobą, a poza tym wykonywało chyba to co chciał wilk.
Czując zwierzę za plecami nabrał paniki, ale ta zmieniła się w przerażenie pomieszane z niezrozumieniem kiedy poczuł jak ramię jest nastawiane przez dłonie.
Dlatego kiedy już ciało reagowało samo drow odsunął się dalej od zwierzęta.
- Kim ty jesteś?
Teraz podmroczny był przerażony i to nie na żarty.  


Udawał, że nie widzi jak Jego drow się odsuwa. Udawał, że jest wielce zajęty wylizywaniem własnej łapy.
„Ja? Toć nie widzisz, że jestem wilkiem?”- w jego głosie po prostu nie dało się nie wyczuć tego rozbawienia pomieszanego z sarkazmem. Cóż, wilk bawił się na całego. Dawno nie miał takiego ubawu, nawet jak co jakiś czas wyrywał się do miasta. Tam się go bano lub szanowano jako szamana. Ale z mrocznym, to zupełnie inna bajka. I chyba nie chciał mu zdradzać kim jest naprawdę.
„Swoją drogą, nie radzę się zbyt dużo ruszać, bo zmarnujesz mój wysiłek włożony w twoją nogę. I dalej nie podałeś mi swojego imienia. Ładnie to tak?”- spojrzał na niego z udawanym wyrzutem. W myślach jednak dalej się śmiał. Dertao miał sporego farta, że Strażnik nie należał do wścibskich i nigdy nie zaglądał w cudze myśli, nawet jak chciał się coś o danej osobie dowiedzieć.


Dertao miał mętlik. Wilk zachowywał się tak niecodziennie że nawet na stworzenie z magią w żyłach było to wszystko aż nie do ogarnięcia.
Stojąc przy pniu usiadł i oparł się o nie plecami i zaczął oddychać ciężej.
- A od kiedy to wilki mają dłonie? Od kiedy to wilki leczą drowy? - spytał się w prost nie owijając w bawełnę. 
- Dertao  - mruknął pod nosem na odczep się. Ale w końcu podniósł głowę do góry i spojrzał na zwierzę. -  o co Ci chodziło na początku z zapłatą?


Coś mu mówiło, że czeka go jeszcze wiele zabawy. Mało brakowało a wyszczerzyłby kły z radości.
„A czy widzisz abym miał dłonie? I wilki nie leczą drowów, rzadko mroczni zaglądają do takich lasów jak ten. Lasów czy innych takich miejsc”- nie ma to jak dalej robić kogoś w wała. Jeszcze trochę a stanie się to jego nowym hobby. Powoli w tej dziedzinie osiągał mistrzostwo. Miło jednak było, że białowłosy zdradził swoje imię.
„Miło mi”- skinął mu łbem- „Ja bym się również przedstawił, jednak nie posiadam imienia. Jak chcesz, możesz mnie nazywać Veredras, względnie możesz sam nadać mi imię”- część o zapłacie jednak pominął. Jeszcze by się mu chłopak burzył, że nie z własnej woli, więc się nie liczy. A on sam liczył na to, że skoro uratował mu życie, to jego życie będzie należeć do niego... Ale przecież nie będzie go na razie straszyć. Nie o to w tym chodziło. Jeszcze Dertao by tu nie wrócił, i on sam by musiał za nim pójść w świat. A kto zająłby się lasem? No i leźć do kryjówki mrocznych? Do podziemi, gdzie ich pełno? To też mu się nie uśmiechało.


Drow dopiero kiedy teraz usiadł zrozumiał że kręci mu się w głowie. Coś było nie tak z jego ciałem. Starał się wsłuchać w jego wnętrze i zrozumiał co jest nie tak. Dopiero po chwili zrozumiał czym jest spowodowana ta sytuacja. Mieszanka jego czarów leczniczych i to co zostało w niego wlane. Coś w tym połączeniu powodowało że czuł się nieznacznie odurzony.
- Najwyraźniej. – powiedział bardziej do siebie niż do zwierzęcego towarzysza by po chwili dobrze się rozejrzeć i nasłuchać. Było tu słychać głuchą Ciszę.
- Nie wiem czy miło bo nie wiem czy będę Cię jeszcze pamiętał jak wstanę. – powiedział układając się na ziemi i zwijając w kłębek. – Nie wiem czy jesteś jakimś dziwnym efektem mojej wyobraźni czy jesteś prawdziwy.  Jestem zmęczony a połączenie mojej magii i tej innej ma na mnie zły wpływ. – mówił coraz bardziej usypiając. Prócz kręcenia się w głowie coś jeszcze było nie tak. Pierwszy raz to czuł, ale zganił wszystko na magię i usnął. Jeśli nikt go nie budził to przespał tak dzień.


Wilk pokręcił jedynie łbem. Nie tego się spodziewał, ale narzekać nie będzie. Wstał i ponownie tego dnia zmienił się w istotę dwunożną. Istotę, gdyż nie był podobny do nikogo. Ani do ludzi, ani do elfów, ani do żadnej innej rasy. Był dość szczupły, wysoki, blady. Dalej posiadał złote oczy, wilcze uszy i ogon. Dodatkowo jednak na głowie miał rogi, jakby jelenia, tworzące coś na kształt korony wokół jego głowy. Bonusem były kiełki oraz pazurki, zarówno u rąk, jak i stóp. I platynowo-srebrzyste włosy. No i ubranie. Teraz jednak nie szedł do miasta, więc dla wygody przyodział się jedynie w swoją białą szatę ze złotymi obszyciami. Była długa do kolan, z długimi rękawami i przepasana czerwonym materiałem. Tylko to. Żadnych butów czy innych tego typu dodatków. No, z wyjątkiem włosów jak i uszu. Nie to jednak było teraz ważne. Ważne było to, że po raz kolejny wziął na ręce mężczyznę i go przeniósł w inne miejsce. W sumie niezbyt daleko, ale zawsze. Tym razem pojawili się w wąwozie. Jego ściany chroniły z dwóch stron od wiatru, a z trzeciej znajdowało się powalone drzewo wraz z kilkoma skałami. To powinno podopiecznego bardziej zadowolić. Zwłaszcza, że mógł się położyć na miękkich liściach. Bóstwo jednak nie było aż takie okrutne. Zdjęło swoje odzienie i położyło na liściach, izolując tym samym mrocznego od wilgoci i wszelkich mieszkańców kopca. Nieważne, że był teraz nagi. Pod wilczą postacią ubranie było mu niepotrzebne. Zostawił też tam drowa, a sam poszedł po kilka rzeczy. Gdy zaś wrócił, wrócił do czworonożnej postaci i ułożył się koło mrocznego, grzejąc go własnym ciałem. Jego wcześniejsze działania miały za to jedną rzecz na celu. Dertao po obudzeniu widział, nie licząc wilka, kamień na którym leżało kilka liści. Jedne z owocami lasu, inne z grzybami, ale znalazł się nawet jeden z plastrem miodu. Obok zaś stała miseczka z wodą, a trochę dalej druga, z zielonym naparem, zapewne odtrutką. Strażnik ewidentnie zadbał o swojego gościa.


Droł w końcu po dniu wypoczynku i regeneracji zaczął się przebudzać. Ale znów wyczuł, że jest w innym miejscu. Skąd ta pewność? Po pierwsze nie leżał na ziemi tylko na nieziemsko przyjemnym materiale, po za tym coś bardzo ciepłego grzało jego osobę od strony brzucha. Zapach też był inny. Jakby zanurzył nos w sam las i on oddychał nim.
Sygnały jakie podpowiadane były przez umysł w cale się nie podobały drowowi. Ale w końcu nieśmiało otworzył oczy. Był wtulony w wilka, leżał na jakimś śnieżnobiałym lejącym się materiale, a sierść futrzaka obok wydobywała z siebie tą wspaniałą woń. Sądząc że wilk jeszcze śpi przejechał delikatnie dłonią po jego boku.
- Dlaczego musiałeś okazać się prawdziwy. Było by dla nas lepiej gdybyś był tylko marą. – powiedział z jakąś tęsknotą w głowie. Zaraz jednak zabrał dłoń i się odsunął od zwierzęcia. Zaczął rozglądać się po bokach szukając jakiejś drogi ewakuacji z tej całej sytuacji.


Wilk jednak nie spał. Można było nawet spokojnie powiedzieć, że nie potrafił tak prawdziwie spać. Bo czy Bóstwo potrzebuje snu? No właśnie. Zwykle leżał, dając odpocząć ciału, ale świadomości nigdy. Zawsze był wsłuchany w muzykę lasu. Doglądał go i pilnował, aby nic mu nie zagrażało.
Mroczny jednak się obudził, niemal całą uwagę strażnika skupiając na sobie. Praktycznie tak samo jak dzień wcześniej. Dalej jeszcze leżał spokojnie, dając się, w sumie, głaskać.
„Nie obawiaj się, nic ci nie grozi, póki nie przekroczysz granic lasu. No i póki ja tu jestem. Lub, jak wolisz, póki jestem przy tobie”- zaczął się przeciągać, udając wielce zaspanego. Ba, udawał, że nie wie, co przed chwilą zrobił jego gość. Zwinął się w kłębek na własnej szacie, wybitnie niezadowolony, iż chłopak się odsunął. Ba, on spojrzał z nutą żalu na niego, gdy to zrobił.
„Przygotowałem ci śniadanie. Zielony płyn zaś jest kolejną dawką odtrutki. Zapraszam cię do mojego stołu, o ile nie chcesz jeszcze położyć się spać”- mruknął, kładąc łeb na łapach. Myślał nad tym, co usłyszał. Dręczyło go to. Nic jednak nie mówił. Może przy innej okazji


Szczęście w nieszczęściu dla Drowa że nie wiedział o tym że wilk słyszał jego słowa. Po takim oświadczeniu na pewno by postanowił siebie ukarać i to dotkliwie.
Słysząc słowa zwierzęcia nie pokazywał zaskoczenia, choć tak naprawdę był tym nagłym obudzeniem nawet przez głowę przelała mu się fala paniki że może jednak . .
[- Gdyby coś słyszał to na pewno by coś powiedział. On jest za ciekawski]- pomyślał starając się rozluźnić napięte mięśnie. Problem w tym że to co usłyszał w cale mu się nie podobało.
- Mówisz że mam się nie obawiać póki nie przekroczę granic lasu, czy mam to rozumieć jako troskę o mnie w sprawię że zostałam poraniony, czy może że jestem więźniem tego lasu? – wolał wiedzieć wprost co oznaczają słowa zwierzęcia.
- Dużo dawek mam jeszcze do przyjęcia? – musiał wiedzieć przecież miał zadanie do wykonania.



Spojrzał na niego, chwilę po prostu milcząc, jakby namyślał się nad odpowiedzią.
„Tak jak powiedziałem, póki jesteś w lesie, nic ci nie grozi. Poza lasem wilkom ciężko się żyje, więc tam nie mógłbym cię chronić. Przynajmniej tak skutecznie jak tutaj”- no bo po co mówić wprost. On wybrał opcję najbardziej dogodną dla siebie. I tylko on wiedział jak bardzo wolałby aby drow pozostał w tym lesie. Ale spokojnie, już on coś wymyśli aby cud istota została przy nim. Da mu złudną wolność i sprawi, że wróci. Tak, to bardzo dobry plan. Trzeba było tylko go dopracować.
„A spieszy ci się gdzieś? Kilka na pewno. Jak chcesz, to możemy dzisiaj się przejść, to się trochę rozruszasz”- przeciągnął, siadając na posłaniu. Spojrzał na materiał. Teraz nie mógł go założyć, zostawić też nie chciał. A gdyby go po prostu „zniknął”, gdyby następnym razem zmienił się w swoją bardziej prawdziwą wersję, niemal pewnym było, że byłby nagi. Westchnął.
„Jak ci zimno, to się okryj. Może to odzienie jest cienkie, ale niezwykle ciepłe”- oczywiście, że nie dodał czemu, z czego jest, jak i innych szczegółów. Bo po co? A jeżeli to Dertao by zabrał ze sobą owy strój, jakoś by to przebolał. No, o ile by go nie sprzedał. Szaty należące do Bóstwa raczej rzadko można było dostać. A mroczny nawet o tym nie wiedział.