Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

sobota, 7 stycznia 2012

Azumi i Satoshi Cz 1


Satoshi otworzył drzwi od lokalu, niepostrzeżenie wsuwając się do środka. Jego nozdrza wyczuły w powietrzu nutę cytryny, a także zapach parzonej świeżo parzonej kawy. Tego typu mieszanki pobudzały wyobraźnię, nęcąc, niby nie naumyślnie, biednego i nic nie podejrzewającego klienta.
Ivy znów bez pozwolenia wplątała się w życie aktora, tym razem udzielając mu jednak tylko zdawkowych informacji na temat tego, że musi się z kimś spotkać. Dopiero przy wejściu do kawiarni aktor dowiedział się prawdy: przyjaciółka uważała, iż za bardzo się przepracowuje i potrzebuje pomocy domowej. Chłopak westchnął ciężko i jęknął, przerażony myślą, że do swojego mieszkanka zmuszony będzie wpuszczać kogoś zupełnie obcego. Wydawało mu się jednak, iż wybrał mniejsze zło: przyprawianie Ivy do płaczu wcale go nie bawiło.
Usiadł przy jednym z wolnych stolików, po czym poprawił swój czerwony krawat. Nawet nie zastanawiał się nad tym, czy aby jego nowy, potencjalny pomocnik go rozpozna. Był zbyt znany, by musieć się tego obawiać. No, chyba że Ivy nie powiedziała prawdy na temat tożsamości Satoshiego. To byłoby zupełnie w jej stylu.


Ostatni klient Azumiego po kilku jego odwiedzinach w domu i po tym jak mu nie dał się przelecieć postanowił go wywalić z roboty. Ale Azjata tym się nie przejmował. Takie sytuacje nie raz mu się zdarzały więc nie przejmując się chwilowym brakiem pracy zajmował się swoim rozwijaniem kulinarnym. I miał racje ze tak uczynił. Kilka dni do tyłu odezwała się kobieta z biura pośrednictwa i powiedziała że ma kolejne zlecenie, na które to notabene właśnie się szykował.
Ubrał się zwyczajnie jak na jego możliwości. Zielone dżinsy do tego niebieski podkoszulek, luźny płaszczyk w kolorach moro na wierzch i do tego jego ulubiona czapka z daszkiem .
Po drobnym kluczeniu trafił do kawiarni, zleceniodawcą miała być jakaś kobieta szukająca pomocy domowej dla swojego przyjaciela. Dostał opis niewiasty i kiedy wszedł do środka od raz ją wyczaił wzrokiem. Jak również i jej towarzysza.
Podszedł od raz do stolika z uśmiechem na ustach.
- Witam . . Azumi Pertiz . . .jak mniemam to Pani prosiła agencje o moją osobę.- na razie nie zwracał uwagi na jej towarzysza. Przecież również dobrze to może być jej chłopak.. Skinął mu tylko przelotnie głową koncentrując się na zleceniodawczyni


Słysząc kroki kolejnej osoby wchodzącej do kawiarni, podniósł głowę wyżej, by móc przyjrzeć się mężczyźnie. Na twarzy Satoshiego zagościł lekki uśmiech: zawsze uważał ludzi, którzy farbują włosy w taki sposób, za odważnych. Z tak oryginalnym łączeniem kolorów do czynienia miał rzadko, nawet w świecie show biznesu. Chciał poprosić, by zmierzający w ich stronę mężczyzna ściągnął tę swoją czapkę i ukazał prawdziwe piękno fryzury. Urzekały go tak piękne i zadbane włosy, a już szczególnie u mężczyzn. Satoshi doceniał fakt, iż ktoś potrafi poświęcić czas dla samego siebie i wyglądać naprawdę czarująco.
Brązowowłosy zerknął na Ivy, która powstała od stolika i podała chłopakowi dłoń. Dopiero wtedy zrozumiał, że to właśnie na niego czekali: bladego, znacznie niższego od Satoshiego i robiącego dobre pierwsze wrażenie chłopaka.
-Witam, tak, to ja. Ivy Collins, miło mi poznać Pana osobiście.
Uśmiech sam wypełzł na twarz blondynki. Czyżby i ona bez walki poddała się urokowi Azumiego? Satoshi wzdrygnął się na tą myśl, po chwili także wstając i przedstawiając się mężczyźnie.
-
Jestem Satoshi Torisei, mam nadzieję, że także pańskim szefem w niedalekiej przyszłości.
W duchu oburzony był tym, iż chłopak go nie rozpoznał. Jak można nie rozpoznać samego Satoshiego?!


Azjata należał do osób lubiących szokować zwłaszcza swoim jestectwem no i umiejętnościami kulinarnymi.
To że kobieta odpowiedziała uśmiechem było częścią drobnej gry, mimo iż chłopak preferował mężczyzn zawsze wiedział jak się przypodobać kobiecie. Ucałował jej dłoń a kiedy w końcu powstał jaj towarzysz przeniósł na niego osobę uwagę.
- Miło zatem poznać. - skłonił się nieco niżej ale nie wyciągnął dłoni.
To że aktor się na niego w duchu wściekał nie interesowało Azjaty. Dla niego nie było różnicy dla kogo pracuje, aby tylko dostał dobrą płace i koniec.
Zresztą chłopak za wiele tez nie miał czasu więc nawet nie oglądał telewizji.
- Sekretarka w biurze nie za bardzo mogła mi powiedzieć co miałbym robić, tak więc teraz chętnie bym się tego dowiedział nim ustalimy warunki mojej pracy. - wolał mieć jasność sprawy na jakich to warunkach ma pracować. A przede wszystkim co należy do jego obowiązków.


Satoshi, myśląc o zatrudnieniu przez Ivy służby domowej, niemalże natychmiast wyobraził sobie starszą, miłą panią, gotującą obiadki i zachowująca się niczym matka. Wizja ciepłego, domowego ogniska rozgrzewała jego serce, a widok chłopaka nieco przyćmił to wewnętrzne, ukryte pragnienie. Teraz miał nadzieję tylko na to, że potrafi gotować i sprzątać.
Ivy skinęła głową na brązowowłosego i odsunęła się od stolika.
-Proszę mi wybaczyć, ale muszę lecieć. Satoshi o wszystkim Pana poinformuje. Do widzenia. I cześć, Skarbuch.
Cmoknęła Satoshiego w policzek a ten westchnął tylko cicho, machając jej na pożegnanie. Przerzucenie uwagi na chłopaka zajęło mu dłuższą chwilę: gestem zaprosił go, by dosiadł się do stolika.
-
Poszukuję osoby, która będzie przychodzić kiedy chce, z tym, że musi wyrobić się na szesnastą z obiadem i sprzątaniem.
Uśmiechnął się i gestem dłoni podsunął złożoną na pół karteczkę chłopakowi. Miał nadzieję, że suma zapisana na karteczce wyda się czerwonowłosemu odpowiednią stawką.
-
Wydaje mi się, iż ta kwota powinna Pana zadowolić.
Wymruczał spod półprzymkniętych powiek. Ujął w palce filiżankę z czarną, niesłodzoną kawą i upił z niej łyk. Cierpki smak napoju idealnie go rozbudzał.


Kiedy tylko Ivy wstała by odejść Azumie od raz powstał i pożegnał się z nią z nią jak na dżentelmena przystało.
Skoro ten brunet miał zostać jego pracodawcą czekał na jakieś wytyczne a w końcu to co usłyszał nie stanowiło jakiejś wygórowanej sprawy. 
- Ugotowanie to najmniejszy problem, proszę mi tylko powiedzieć, składniki mam kupować idąc do pana, czy mam robić coś z tego co znajdę w lodówce, i druga sprawa, jakieś konkretne życzenia co do potraw? - Azjata znał wiele przepisów więc nie bał się o to. Sprzątanie było gorszą batalią. - Mam posprzątać jakieś wielkości mieszkanie no i proszę mi wybaczyć za bezpośredniość, ale czy będzie dużo do sprzątania? - nie śmiał spytać czy jest bałaganiarzem bo to by brzydko brzmiało. Ale musiał wiedzieć czy płaca która proponował jest dostateczną rekompensatą za pracę włożoną w utrzymanie czystości w mieszkaniu klienta.


Machnął dłonią, po chwili uśmiechając się ciepło.
-
Wszystko, co związane z kuchnią, zostawiam w Pańskiej woli. Nie ma Pan ograniczonego budżetu, jednakże liczę na Pański zdrowy rozsądek.
Kiwnął głową, słysząc słowa Azumiego. Satoshi był pewien, że chłopak woli sprawdzić, w co się ładuje: nie dziwił mu się więc ani chwili, gdy zadał to pytanie.
-
Trzy pokoje, kuchnia i łazienka. Mieszkam sam i staram się po sobie układać. Często jednak nie znajduję czasu na umycie podłogi czy starcie kurzy z mebli. Najlepiej chyba byłoby dla Pana, by sam Pan zobaczył, o co mi chodzi. Powiedzmy tydzień okresu próbnego. Po tym czasie sam Pan zdecyduje, czy praca spełnia wymagania.
Na razie postanowił przemilczeć, iż byłby w stanie zapłacić więcej, jeśli ten się nie zgodzi na obecną ofertę. Czerwonowłosy miał w sobie coś, co wzbudzało zaufanie wśród potencjalnych pracodawców. Satoshi uśmiechnął się ciepło, po czym odchylił się do tyłu na swoim krześle i spojrzał na jedną z pań idących właśnie w stronę baru. Była ładna, lecz zupełnie nie w stylu Satoshiego. Żadna z nich nawet nie dorastała do pięt jego ideałowi: głównie z tego powodu, iż wolał mężczyzn odkąd pamięcią sięgał.
-
Ah, i jest jeszcze jedna, dość ważna sprawa. 
Westchnął ciężko i zaczął nerwowo bawić się filiżanką. Jakby było w niej coś interesującego.
-
Jestem homoseksualistą. Mam nadzieję, iż nie wpłynie to na naszą współpracę? Zrozumiem, jeśli w jakiś sposób nie będzie Panu to odpowiadało i zrezygnuje Pan z pracy jako moja domowa pomoc.


Taka odpowiedz bardzo się podobała chłopakowi bowiem uśmiech zrobił się bardziej ciepły.- No to przyznam że mam duży wachlarz do popisania się, i nie wydaje mi się by znaczna większość nawet wykraczała poza miano wykwintnych dań. - prawda była też taka że Azumi lubił eksperymentować i wiele przepisów sam wymyślał. A wszystkie składniki kupował na miejscowym bazarku gdzie nie było wcale drogo, a pewność miał taką że produkty są tam świeże. - W takim razie nie powinienem mieć problemu ze sprzątaniem. A że zajęcia w szkole mam w poniedziałki, środy i piątki i to tylko do 12 więc nie będzie to koligować z niczym. - powiedział przytakując. Skoro faktycznie było tak jak mówił mężczyzna praca nie wydawała się jakoś tródna. - Ale do zgadzam się na tydzień próby, wówczas również i Pan będzie miał okazje sprawdzić czy moja kuchnie odpowiada. - No bo może jednak coś może przyszłemu pracodawcy nie pasować.
Kiedy jednak aktor wspomniał o ważnej rzeczy Azjata zapatrzył się na niego czekając na jakąś nowinę.
Jedyne czego się teraz obawiał to, to że mężczyzna zażyczy sobie by w czasie pracy u niego założył kostium gosposi. Dlatego też czekał co też zaraz usłyszy. Jednak kiedy w końcu dowiedział się w czym sprawa to zaniemówił. 
- No ładnie, nie dość że pracodawcą jest mężczyzna to jeszcze do tego gej. - szybko jednak odzyskał myślenie i pokiwał głową. - Z tego co wiem fakt orientacji nie wpływa jakoś drastycznie na kubki smakowe, czy na chorą pedantyczność więc różnicy to mi Pan nie robi. - miał ochotę powiedzieć że i on woli mężczyzn, ale w końcu wolał to przemilczeć. W sumie płaca była niezła, a jemu przyda się nieco grosza, więc wolał nie wchodzić mu do łóżka, a przynajmniej nie dopóki praca mu się nie znudzi.


Przytaknął skinieniem głowy, racząc chłopaka miłym uśmiechem.
-
Prawdę mówiąc mnie w kuchni bardzo łatwo zaskoczyć: głównie z tego powodu, iż na co dzień jem w fast foodach lub zamawiam pizzę do domu. Istne święto lasu, gdy Ivy przyniesie jakiś normalny obiad od siebie. 
Odparł, jakby nawet zapominając o tym, iż to Azumiego może po prostu nie interesować. Powstrzymał się od cichego westchnięcia i popił kolejny łyk kawy, jakby próbując wymazać dziwne uczucie.
-
W takim razie wszystko ustalone. Wolałby Pan zobaczyć mieszkanie dzisiaj ze mną czy po prostu zostawić Panu adres i sam jutro Pan przyjdzie?
Zapytał: przeczucie mówiło mu, iż mężczyzna zdecyduje się na pierwszą opcję: będzie mógł w końcu zobaczyć swoje "miejsce pracy" i to, jak tam obecnie wygląda przed sprzątaniem. Satoshi ruchem dłoni odgarnął swoje brązowe włosy z czoła i zerknął kątem oka na czerwone kosmyki Azumiego. Wyglądały naprawdę uroczo.
-
Prawdę mówiąc od tego czasu jem ogórki kwaszone z nutellą, ale poza tym nic poważniejszego mi nie jest.
Uśmiechnął się lekko. Podejście Azumiego pozytywnie go zaskoczyło: przyzwyczajony był do krzywych min i cichych westchnień, a nie miłych słów i ciepłych żartów z własnej orientacji.
-
Może się zdarzyć, iż Pan spotka się z moim potencjalnym partnerem i wolałbym po prostu, by nie było wtedy żadnych zgrzytów. Cieszę się zatem, iż Pana to nie odstraszyło. W takim razie... umowa stoi?
Wyciągnął prawą dłoń w kierunku mężczyzny, czekając na dobicie targu.


To co powiedział Satishi w jakiś sposób przeraziło Azjatę. - No nie kolejny. - jękną pod nosem a po chwili zrobił nieco skruszoną minę. - Przepraszam, nie powinienem tak reagować ale mój brat czyni tak samo. Gdybym nie przyrządził mu obiadu i dzwonił z przypomnieniem czy aby zjadł to znając tego wariata siedział by przed komputerem pisząc swoje programy czy bawiąc się kodami. - wytłumaczył swoje nieco nie stosowne zachowanie. - Jeśli nie będzie to problemem wolałbym dziś. Przy okazji sprawdziłbym co ma Pan na stanie w sensie garczki i inne takie, poza tym chętnie przyjże się mieszkaniu. - głupio by było gdyby zaplanował zrobić pieczeń a okazało by się że w aktor nie ma na stanie naczynia żaroodpornego.
Dopiero po ciekawej wzmiance o zamiłowaniach brązowowłosego uśmiechnął się ciepło. 
- A ja myślałem że tylko moja mama ma dziwne zamiłowania jedzenia śledzi i popijania ich mlekiem. I podkreślam że nie była wówczas w ciąży. - dodał z wyraźnym zaciekawieniem. A kolejne słowa mężczyzny przyjął tylko kiwnięciem. W głowie za to miał ciekawy pomysł by ewentualnie dołączyć do aktora i jego chłopaka, no ale skoro pracuje jako pomoc domowa nie może sobie na to pozwolić. - Póki co dla mnie wszystko gra - również powstał i oddał uścisk dłoni.