Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

wtorek, 10 stycznia 2012

Azumi i Satoshi Cz 5

Choć oficjalnie Michał by się do tego nie przyznał przed nikim ale uwielbiał prowokować. Ten „uroczy” komplement jaki powiedział chłopakowi też mal taki cel. No ale widząc opanowanie na twarzy młodziaka uśmiechnął się cfanie
- Ciekawe czy zawsze jest taki opanowany, aż miało by się ochotę po wydurniać z nim. - przemknęło mu przez myśl widząc to harde spojrzenie. Firello nie ucziekał wzrokiem, wręcz z uśmiechem wpatrywał mu się w oczy kiedy go „sprawdzał”.
Nadzieja matką głupich wielu mawia, ale zapominają oni o tym że jak każda matka i ta kocha swoich dzieci. Kierowca wyścigowy wyczuł to lekki drgnięcie, ale nie pokazał po sobie tego. Za bardzo ciekawiło go dlaczego taka reakcja.
- Jeśli jakieś fajne ciacho czemu nie, ale obleśnych zbereźnik pewnie oberwał by odemnie w nos. - mówił to zamyślonym głosem jakby faktycznie się nad tym zastanawiał a po chwili niby coś sobie uzmysławiając jęknął przeciągle. - Aż tak widać po mnie że chętnie bym cię zmiział? - spytał w powagą w głosie ale nim dał jakąkolwiek szansę na odpowiedź zaśmiał się pod nosem. - No dobra żartowałem sobie. Też nie byłbym zadowolony, ale skoro nie miałeś nic do ukrycia trzeba było być po prostu pewnym to bym sobie zwyczajnie odpuścił. To trochę jak gra w rosyjską ruletkę. - odpowiedział już innym bardziej pogodnym głosem, tym jakim zaczął tą całą konwersacje. - Skoro i tak Cię tu ściągnąłem za sobą zabaw się, za chwilę będzie kolejny wyścig, tym razem motory, mój przyjaciel będzie brał udział i nie chciałbym tego przegapić. - rzucił zachęcająco. W sumie impreza przewidywała właściwie jeszcze dwie zabawy, teraz motory i jeszcze walka o zdobyć. W tym ostatnim Michael jakoś nigdy nie brał udziału bo nie był zainteresowany seksem z tymi „króliczkami w rui” jak to mawiał na tych młodych ludzi.


Wątpił by mężczyzna nie wyczuł jego wzdrygnięcia ale zawsze była jakaś nadzieja, prawda? Dlaczego tak zareagował to dla niego też niespodzianka. Wcześniej tak nie miał, lecz czyżby to jakieś pozostałości po Wilku. Pewnie tak. Nie przejął się tym zbytnio, bo stwierdził, że na razie nikt go "tam" dotykać nie będzie. Był blisko następnej ściany więc znów spokojnie się o nią oparł słuchając swojego rozmówcy.
Zamyślony głos mężczyzny naprawdę go rozbawił jednakże starał się powstrzymać od śmiechu i tylko jedynie się uśmiechnął. Oczywiście ten wyraz twarzy już po chwili zniknął, bo ileż można.
- Dobra, ale po wyścigu twojego kumpla, wrócimy do naszej wcześniejszej rozmowy. - Odpowiedział. W sumie to wiedział, że przyjaźń jest ważna więc przystał na tę propozycję. Spojrzał na mężczyznę, rysy Allana odrobinę złagodniały. Nie był spięty, teraz przez tą chwilę mógł się zrelaksować oglądając wyścig. Motory, no to bardzo chętnie. Zaczął iść w stronę zbiegowiska. Było naprawdę sporo ludzi. Stanął przy jakiejś barierce i oparł się o nią tyłem do wyścigu. Jeszcze się nie zaczął. Wyjął po raz kolejny tego dnia papierosa i odpalił go sobie paląc.


Firello widział te chwilowe rozluźnienie i przyznać trzeba że bił to całkiem miły obrazek. Zastanowiło go tylko czemu chłopak tak chodzi od ściany do ściany. Czy to tylko taki zwyczaj na przeczekanie postoju czy może jednak coś jest nie tak z nim. Nie chciał przecież by gdzieś zemdlał.
- Jeśli tylko tak bardzo Ci na tym zależy. - wzruszył ramionami najwyraźniej nie do końca rozumiał to całe zainteresowanie swoją osobą. - Zatem zapraszam tędy. - zrobił gest zapraszającego do chwilowej przechadzki. Ludzi faktycznie było dużo, ale tu było to całkowicie normalne. W końcu i wyścig się zaczął. Ale nie był to taki normalny konkurs. Trasa miała wiele elementów ruchomych i niekiedy niebezpiecznych, ale pokaz i tak był świetny. Fitello entuzjastycznie kibicował swojemu przyjacielowi i kiedy tylko ten wygrał z wielkim zadowoleniem kręcił głową.
- Wybacz mi na chwilę - rzucił w pośpiechu i ruszył do Jakoba chcąc mu pogratulować. Kiedy jeszcze nie opadła euforia po zwycięstwie organizatorzy postanowili wybrać „nagrodę” na kolejny konkurs, ostatni konkurs. Jeden lub jedna ze szczęśliwie wybranych spośród tłumu mieli możliwość spędzenia nocy razem ze zwycięzcą.
Światło zaczęło krążyć w dość szybkim tempie aż po chwili się nagle zatrzymało i o dziwo na jakiejś niskiej czarnowłosej postaci.
- Szczęśliwym zwycięzcą jest szczupła niewiasta w płaszczu i krótkich włosach. O przepraszam przez to stanie tyłem się pomyliłem. To młody mężczyzna. Tłum i tak wiwatował, tu płeć kochanka raczej nie wiele znaczyła.


Było z nim wszystko dobrze, no prawie. Co prawda przez jakiś czas zalecane miał ograniczenie ruchu ale no przecież bez przesady. Nigdy nie słuchał zaleceń lekarza. Dla niego byli oni zbyt mało fachowi. Ale musi przyznać, że czasem zakręciło mu się w głowie ale to opieranie się o ściany raczej było takie same z siebie. Nie lubił tak stać , wolał dla wygody się oprzeć.
- Tak zależy mi. - Powiedział chcąc usłyszeć później prawdę od niego. Ruszył powolnym krokiem za nim.
Oglądał z zainteresowaniem cały wyścig. Niektóre z tamtych motorów były nawet podobne do jego. Ale jako nie chciał brać udziału w takim czymś. Po co? Obrócił się tyłem odpalając znów papierosa. Chyba powinien ograniczyć. Ostatnimi czasy pali co raz więcej.
- Ta, jasne. - Odpowiedział mężczyźnie widząc, że ten chce zobaczyć się z przyjacielem. Uśmiechnął się delikatnie sam do siebie. Po czym usłyszał głos jakiegoś mężczyzny. Był ciekaw jaka to panna dostała ten "zaszczyt". Niestety poczuł na sobie ciepło reflektora a wszyscy patrzyli na niego. Odwrócił się powoli.
- O kurwa. - Mruknął sam do siebie. Jego mina teraz była niewiarygodnie zdziwiona. Z wrażenia aż musiał wyjąć fajkę z ust. Po chwili jego twarz nabrała kamiennego wyrazu. Ponownie się obrócił chcąc się szybko skierować w stronę swojego samochodu.


Michael kochał prędkość, czy to jako kierowca czy to jako widz, ona tak naprawdę nadawała sens jego życia. Stąd ta gorliwa owacja na wygranie przyjaciela. Jakob był praktycznie dla niego bliższy od brata.
Gratulując blondynowi wygranej zupełnie nie patrzył na telebim i który chętny króliczek będzie wystawiony do wygrania.
Ale kiedy tylko Despera klepnęła go w ramię obejrzał się i był w nie lada szoku. Wygraną był właśnie jego nowo poznany młodzik. A po minie coś mu się zdawało że chłopak nawet nie wie w co właśnie się wpakował.
Przeprosił rodzeństwo i skierował się w stronę organizatora konkursu by nieco wyjaśnić ten drobny błąd i dać szatynowi szansę wyplątania się z tego kłopotu.
Kiedy tak kierowca wyścigowy zmierzał w stronę podium w innej części tłumu dwóch „miłych panów” ustało przed detektywem z wyraźnie ucieszonymi mordami.
- No to panie nagrodo, zapraszamy do szefa - gość był typowym osiłkiem bez działającego mózgu więc raczej jakieś słowne argumenty raczej do niego nie trafią.


Dlaczego właśnie on? Nie rozumiał tego. Co oni sobie tak normalnie świecą tymi neonami i losują ponętnych kochanków. Oj nie, on się na to nie pisał. nie miał zamiaru być jakąś nagroda. Bez przesady, o co w ogóle tutaj chodzi. I że ktoś się w ogóle godził na takie coś. Nieprawdopodobne. Westchnął głęboko czym prędzej wychodząc z tłumu ludzi. Palił fajkę normalnie. Nie był zdenerwowany, bo przecież jak sobie pójdzie to wylosuj kogoś innego. Nie będą go zmuszać do seksu przecież. Mina mu zrzedła gdy zobaczył przed sobą dwóch wysokich mężczyzn.
- Panowie, to jakieś nie porozumienie. Nie będę niczyją nagrodą więc zejdźcie mi z drogi w trybie natychmiastowym, bo inaczej porozmawiamy. - Warknął w ich stronę wyprowadzony z równowagi. To było przegięcie. Nasyłają na niego jakiś miśków. Tak w ogóle to z boku musiało to wyglądać komicznie. Drobny, dziewczęco podobny Allan grozi dwóm napakowanym kolesiom. Dziś chyba nie miał dobrego dnia.


Chłopak ewidentnie miał dzisiaj niezłego pecha, że tak można powiedzieć. Tyle tylko że dryblasom to wisiało czy on chciał tego czy nie.
- Nie rób problemów kruszyno, ładniutki jesteś więc ktoś z wielką przyjemnością Cię poratuje. - rzucił z krzywym uśmiechem ten obcięty na łyso, widać było że im to nawet na rękę było jeśli chłopak zamierzał się rzucać.
A skoro czarnowłosy został już ostrzeżony spokojnie zbliżyli się do niego by jeden mógł ująć go pod ramię i zaprowadzić. A jeśli ten coś protestował to nie zawahał się od zwyczajnie przerzucić sobie chłopaka przez bark i zanieść na podium.

W tym samym czasie Firello w końcu dostał się do czarnoskórego mężczyzny robiącego tu za szefa.
- A. J. nastąpił poważny błąd czasie tego losowania, chłopak nie ma zielonego pojęcia w co właściwie jest nawet w kompany, weź mu odpuść i jeszcze raz dokonaj wyboru. - statał się wyjaśnić tą niecodzienną sytuacje, ale uśmiech na ustach jegomościa nie świadczył o niczym dobrym
- Oj tam, raz na jakiś czas nic się nie stanie jak chłopak dostanie się na dół. - rzucił nieco złośliwie ale po chwili podszedł do Michaela i zarzucił mu rękę na ramię.- Ale skoro tak dbasz o tyłeczek tego dzieciaka to może sam go wyratujesz z opresji - gdyby nie to że prawnik zawsze trzymał się z daleka od tego wyścigu to bez problemu „uratowałby księżniczkę” ale jeśli weźmie w tym udział, ktoś może mieć głupie skojarzenia, zwłaszcza że nagroda był chłopak.
- Dobrze wiesz że nie brałem nigdy udziału w tym konkretnym wyścigu, poza tym twój człowiek nieco za bardzo poleciał w lewo projektorem. On stał z dala od miejsca wyboru króliczków.- cierpliwość kierowcy nie należała do największych, dlatego wolał pilnować się z tym co mówi, nie chciał przecież wkopać jeszcze bardziej chłopaka.
- Stał w pobliżu, może za blisko, nie wiem. Pretensje miej do operatora lampy, a teraz odpuść sobie, co on twoja dupa? Nic mu się nie stanie jak ktoś go raz przeleci. - rzucił wyciągając cygaro. Obcinając gilotynką końcówki i zapalił dość drogiego dymka zaciągając się z uśmiechem.
- Może i mu się nic nie stanie ale to przymuszenie do diabła, - Michał już musiał powiedzieć to co myśli ale wiedział że to nic nie da.
- Sam wiesz że nieznajomość prawa szkodzi. Każdy z tu obecnych wie co oznacza miejsce oznaczone chorągiewkami, mógł tam nie stać. A teraz jak tak Ci na nim zależy to go uratuj książę. - wredny i ciężki baryton rozniósł się po zapleczu sceny, ale widać było że szef już skończył rozmowę bowiem odwrócił się do swojego prowizorycznego biurka i zaczął przeglądać jakąś listę.


Po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji, nie miał pojęcia co zrobić. Rozpatrzał już nawet wyciągnięcie broni ale nie mógł zrobić tego aż tak publicznie. Był teraz w kropce. Mężczyźni byli od niego silniejsi i więksi, sam wiele nie zdziała. No przecież nie wyciągnie tu broni palnej. Nie wiedział co może robić jeszcze. Analizował wszystko szybko. Był od nich pewnie zwinniejszy i mógłby nawet uciec aczkolwiek spodziewał się, że nie ma ich tylko dwóch. Rozejrzał się dookoła, najgorsze, że ludzie stojący obok udawali, że nic nie widzą. Wywalił papierosa na ziemię i spojrzał na nich hardo.
- Nie jestem kruszyną to po raz, grubasie. - Musiał swoje powiedzieć. Oczywiście doskonale wiedział, że masa mężczyzny to w większości mięśnie ale czasem trzeba powiedzieć coś nie miłego.
- A po dwa, zejdźcie mi z drogi. - Warknął w ich stronę i zaczął iść przed siebie wprost na nich. Przeszedł między nimi niestety nie zaszedł za daleko bowiem został złapany i przerzucony przez bark jednego z nich.
- Puść mnie! Za kogo ty się masz?! - Krzyknął na niego kopiąc go i bijąc niestety to nic nie dawało, był on zbyt masywny. Nie mógł nawet teraz sięgnąć po broń.


Firello był wściekły że nic nie wskórał a kiedy tylko spojrzał w bok już widział, no i słyszał jak ktoś dostarcza „wygraną” do szefa.
- Cyklop postaw chłopaka na ziemię - powiedział gdy tylko bysiorki były na tyle blisko by go usłyszały. Znał ich dobrze skoro od tylu lat tu bywał, znał większość „obsługi” A.J.`ja . Dryblas jednak poczekał na potwierdzenie od szefa, a ten tylko skinął głową napotykając wzrok pracownika. Tyle tylko że dla niewtajemniczonych mogło to tak wyglądać że osiłek posłuchał kierowcę wyścigowego. Ale niech chłopak nie marzy nawet o próbie ucieczki mężczyzna, który go niósł teraz położył mu ciężką dłoń na ramię więc dobrze będzie wiedzieć kiedy „nagroda” będzie coś kombinować
- A.J., no na litość już weź odpuść dzieciakowi i znajd innego do roli króliczka, przecież on nawet nie jest z tych co to lubią. - rzucił jakby to miało wszystko załatwić. Czarnoskóry mężczyzna znów się zaśmiał i pokręcił głową.
- Wiedziałem że jesteś sentymentalny, ale żeby aż tak. Przecież to nie twój tyłek ma być wydymany, więc co się martwisz. - szef wzruszył ramionami nie rozumiejąc za bardzo tej całej dyskusji.
- Może i nie mój tyłek ale ja go ściągnąłem na wyścig motorów, a przez głupi błąd operatora chłopak ma się z kimś gzić tylko dlatego że padło na niego?
- Właśnie tak. I dobrze wiesz że nic z co powiedz nie zmieni decyzji A.J.`a- za kotary wysunął się dzisiejszy zwycięstwa poprzedniego wyścigu. Coś miał za bardzo ucieszoną minę i to wcale nie mogło znaczyć nic dobrego.


Allan miał dość donośny głos zwłaszcza gdy był zdenerwowany. Przeklinał głośno na osiłków wyzywając ich od najgorszych. Nawet nie wiedział gdzie go prowadzą, bo niestety głowę miał skierowaną w przeciwnym kierunku. Nie znał tego terenu wiec nie mógł wywnioskować dokąd idą ale z każdą chwilą był co raz bardziej wkurzony. Usłyszał głos mężczyzny. Zdziwił się ale poczuł jak te małpy go odkładają na ziemię. Stanął na twardej ziemi i westchnął. Trochę dziwnie się z tym poczuł, że nieznajomy mu pomaga. Spojrzał na niego ale w tym samym momencie poczuł dłoń na swoim ramieniu. Tak, oczywiście, muszą go przytrzymywać. Dla niego to już był przesada. Nie podobała mu się ta sytuacja, oj nie.
- Przestańcie! - Krzyknął głośno widząc uśmiech na twarzy zwycięscy. Obrócił się szybko i wycelował kolanem w krocze trzymającego go osiłka. Odskoczył szybko od niego.
- Nie będę niczyją dziwką! A teraz, żegnam panów. - Powiedział nie wiarygodnie wyprowadzony z równowagi i zaczął znów iść jak najdalej od nich. W razie co odpiął już sobie płaszcz by mieć lepszy dostęp do broni.

Azumi i Satoshi Cz 4


Odpowiedział na słowa Azumiego pełnym wdzięku uśmiechem oraz cichym "rozumiem". Im dłużej nad tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że przez przypadek nie ubrał swojej słynnej maski rozwydrzonego dzieciaka, ukazując po prostu swoją prawdziwą twarz. Sam nie miał pojęcia, dlaczego tak zrobił: nigdy, przenigdy nie pokazywał swojego prawdziwego charakteru komuś tak szybko. A może to nie przypadek? Może podświadomie pragnął Azumiego? Jego zrozumienia i uśmiechów? W końcu facet był naprawdę uroczy. Wręcz żałował, że musieli spotkać się w taki a nie inny sposób. I że jest heteroseksualny. To automatycznie skreślało go z listy potencjalnych partnerów: głównie z tego powodu, iż uważał "nawracanie" innych za bezczelne ingerowanie w ich życie.
-
Cóż, właśnie zniszczyłeś mi moje życie. I nie rozumiem, jak można wziąć Cię za kobietę.
Zbliżył się do niego o krok, poprawiając Azumiemu kosmyk czerwonych włosów opadających na twarz.
-
Od razu widać, że jesteś stuprocentowym facetem. Choć faktem jest, że Matka Natura seksowności Ci nie poskąpiła...
Wymruczał, uśmiechając się przy tym zadziornie. Tak, kolejna gierka, ze strony Satoshiego już nieco poważniejsza. Chciał zobaczyć, jaka jest górna granica, kiedy chłopak powie "nie". Miał nadzieję, że w końcu kiedyś to zrobi... inaczej oboje mogliby mieć niezły... hm, kłopot?
Gdy tylko zaczął normalnie łapać oddech, odruchowo mocniej ścisnął dłoń chłopaka. Nawet wtedy, gdy zdał sobie z tego sprawę, nie puścił go. Trzymał kurczowo, jakby nie chcąc, by ten mu się wyrwał.
-
Z chęcią sam strąciłbym ich wszystkich do piekła. A dlaczego pytasz?
Podniósł z zainteresowaniem głowę, zaintrygowany tym, co właśnie czerwonowłosy wymyślił. 



Prawdę powiedziawszy w obecnej chwili również Azumi zachowuje się niego nader poważnie. Ale nie chce odstraszyć mężczyzny dlatego też pozwala sobie na pilnowanie swojego zachowania. Ale niech tylko ma pewność że Satoshi już go zaakceptował i polubił to i zachowanie Azjaty się zmieni. Tylko pytanie ile z tych zmian zaakceptuje aktor i kiedy on powie „wynocha”. Choć może niekoniecznie. Chłopak po prostu lubi eksperymentować w kuch, a że większość jego pomysłów wychodzi dobrze więc nie ma problemu że w jakiś sposób rozczaruje pracodawcę. A przynajmniej jeśli chodzi o kulinarny aspekt jego pracy.
Pytanie bardziej uwierające podświadomość Azjaty to „Co zrobi Satoshi jak się dowie o orientacji swojego pracownika”. To jedno zdanie co chwile próbowało się wydostać na powierzchnię myśli ale czerwonowłosy usilnie starał się nie zagłębiać w tą sprawę. 
- No przykro mi że jestem tym który sprowadza Cię na ziemię. A co do pomyłki to ja akurat rozumiem. Mam łagodne rysy a to domena kobiet. Zresztą jak upinam włosy do góry w koka czyli czytaj kiedy gotuję to wówczas wielu nauczycieli bierze mnie za kobietę, a przynajmniej było tak na początku, wcięcie w linie też ma w tym swój udział. Tyle że ja już się do tego przyzwyczaiłem.- dopowiedział dobrodusznie wzruszając ramionami.
Chwilę się zastanawiał dlaczego ten się zbliżał ale jedyną reakcją było to że bardziej wyprostował się. Nie odganiał od siebie aktora. A kiedy ten poprawił jego włosy podziękował delikatnym skinieniem głowy. 
- Niestety nie lubą się trzymać pod gumką. - rzucił komentarz o włosach. Zauważył a raczej czuł mocniejszy uchwyt na dłoni ale starał się jakoś o tym za wiele nie myśleć. - Od reakcja na nieprzyjemny temat - tłumaczył to sobie w myślach Azumi.
Jednak na komentarz takiej kategorii nie mógł nie zareagować. Normalnie by jakoś miło się odwdzięczył ale skoro ma grać hetero to nie może tego zrobić. Pokręcił głowa i westchną niby to cierpięnico. 
- Komplemenciarz z Ciebie mój drogi, ale przykro mi . .- odparł z ciepłą nuta i klepnął wierzch dłoni Aktora wydobywając dłoń z potrzasku. Nie chciał by wyglądało to że uciekał od uścisku dlatego też sięgnął do swojej torby przewieszonej przed ramię i wyjął małą butelkę wody i napił się. - No może i widać, ale w takim razie Matka natura zapomniała dolać innym spostrzegawczości szczegółów. - zripostował z uśmiechem i nawet nie myśląc wysunął dłoń z butelką w stronę mężczyzny. - Wybacz powinienem najpierw zaproponować Tobie, ale nie mam drugiej. – wśród znajomych to było normalne zachowanie ale przecież aktora poznał dopiero dwie godziny wcześniej. Więc skąd ten koleżeński gest?
Słysząc jednak jaki to temat Satoshi zapoczątkował uśmiechnał się wrednie. 
- No wiesz jeśli będziesz na to zasługiwać to może dostaniesz wcześniejszy prezent na gwiazdkę w postaci totalnego upierdliwienia tamtemu pajacowi życia- odparł tajemniczo.


Przytaknął na słowa Azumiego. Faktycznie miał rysy, które mogłyby pozwolić na tego typu pomyłkę. Jednakże w żaden sposób nie odbierało to czerwonowłosemu męskości: w oczach Satoshiego nabrał nawet przez to tej swojej seksowności. Ludzie powinni mieć zakaz być tak uroczymi: zawracają tylko innym w głowach.
-
Wydaje mi się, że to tylko dodaje Ci słodkości. Oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa.
Odparł, a słysząc komentarz na temat gumki, zaśmiał się cicho. Ten artystyczny nieład grzywki nawet nieźle do niego pasował. Kosmyki uroczo opadały na czoło chłopaka: jakby była jedyną rzeczą w życiu, której nie potrafi okiełznać. A zrobił to nawet z Satoshim.
-
Rozumiem.
Uśmiechnął się wątło, pozwalając mu na zabranie ręki bez większych oporów. Dopiero teraz dotarło do niego, że musi trzymać się od niego na dystans, inaczej wszystko szlag trafi. Nie chce psuć relacji swoimi głupimi uczuciami, które akurat teraz za wszelką cenę próbowały wziąć górę. A Satoshi nie chciał ich wypuścić, przyznać, że polubił tego czerwonowłosego chłopaka. Najchętniej porwałby go już teraz i zabrał na randkę z prawdziwego zdarzenia: to jednak było niemożliwe. Między nimi stał mur, a Satoshi za wszelką cenę pragnął go przekroczyć, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w żaden sposób się go nie pozbędzie. Mógł jedynie poddać się i pozwolić Azumiemu być po prostu... jego kucharzem. I niczym więcej. Zwykłym kumplem, przyjacielem. Ale na pewno nie partnerem. Nie może zarywać do mężczyzny, który wyraźnie zaznaczył, że jest hetero. To byłoby dla niego żałosne. Nie potrafić zapomnieć o głupim uczuciu i dać wszystkiemu za wygraną. Mógł tylko milczeć. I dlatego postanowił, że właśnie tak zrobi. Da mu spokój i wolną rękę w kuchni. 
Niech lepiej poszuka sobie kogoś, kto na niego zasługuje.
-
Oj, przestań. Kolejnością się przejmujesz.
Zaśmiał się cicho i popił łyk wody, dziękując skinieniem głowy. Po chwili oddał chłopakowi butelkę, a słysząc jego słowa, na jego twarzy zaczęło malować się prawdziwe zaskoczenie.
-
To będzie najlepszy prezent urodzinowy jaki w życiu dostanę!
Uśmiechnął się czarująco, po czym odwrócił się na pięcie i zapytał cicho, czy aby nie powinni iść już na targ. "Niebezpieczeństwo" pewnie i tak już minęło.


Azjata nie mógł się powstrzymać przed lekkim wyrazem zaskoczenia. Aktor był nader szczery co rzadko się zdarzało dlatego też pozwolił sobie na chwilę niedowierzania. - Powiedz zawsze jesteś tak szczery? Znaczy się w każdych aspektach i dla każdego? - nie było sensu zaprzeczać temu co „wytknął” Satoshi bowiem kucharz bardzo dobrze o tym wiedział. Pytanie tylko czy on go próbuje dalej podrywać czy rzeczywiście jest taka prostą osobą.
Młodego mężczyznę cały czas męczyły wyrzuty sumienia że nie powiedział „szefowi” o jego orientacji. Choć gdyby tylko wiedział co też już za zamieszanie spowodował w głowie aktora to by przestał je mieć. Azumi nie powinien mieć romansu z pracodawcą. Nie żeby mu to przeszkadzało moralnie, ale chciał się nieco uniezależnić od brata więc potrzebował pracy. A ta wydawała się łatwa i przyjemna więc nie warto pozbawiać się kury znoszącej złote jajka. Musiał nie dać się poderwać i koniec. 
- To nawyk wyniesiony z domu. Zawsze pilnuj by osoba Ci towarzysząca dostała to co chce. Wiesz takie stare zasady wkuwane mi do głowy przez mamę. Ona pochodzi z tradycyjnej rodziny więc całkiem sporo jest tych reguł. - wyjaśnił chowając butelkę z powrotem do torby, ale słysząc w głowie i widząc na twarzy entuzjazm z jakim to aktor odpowiedział i on się uśmiechnął. - No to załatwione. Postaram się już poinformować kogo trzeba by temu gnidzie zatruć nieco życia.- A brat haker bardzo chętnie zabawi się w sabotaż na komputerze tego dziennikarza.
Azumi nie protestował z wyjściem, w sumie to dziwnie się czuł w tym zaułku. Normalnie skrywał się w takich miejscach z mężczyznami gdy Ci nie wytrzymywali i chcieli go pocałowac a nie mogli tego czynić na otwartej przestrzeni. 


Pytanie chłopaka nieco zbiło go z tropu. Przez pewną chwilę nawet nie wiedział co odpowiedzieć. W końcu to mogłoby oznaczać, że traktuje chłopaka inaczej niż swoich innych znajomych. Dlatego też postanowił skłamać. Pierwszy raz od czasu ich spotkania. Huh, szybko.
-
Wszystkich znajomych tak traktuję.
I tak oto przerwał tę magiczną grę, wszystko pękło niczym mydlana bańka. Teraz pozostało tylko to, by utrzymać kontakty z Azumim na odpowiedniej pozycji. Żadnych romansów. To pracownik. Nie kochanek. Przynajmniej tak starał się teraz myśleć Staoshi. Tylko to tak naprawdę cały czas zajmowało jego głowę.
-
Znam to. Dlatego ja ciągle przepuszczam wszystkich we drzwiach.
Odparł, a na jego twarzy pojawił się przyjemny, pełen ciepła uśmiech. 
Dostała to, co chce? Wszystko?
Potrząsnął głową, chcąc ostudzić swoje zapały. Dla zmylenia poprawił przy okazji włosy, udając, że ten nagły odruch spowodowany był tylko pragnieniem poprawienia fryzury.
-
Dziękuję: mam u Ciebie dług.
W duchu dziękował chłopakowi z całego serca: miał dość serdecznie tego faceta, ciągle niszczył mu życie. Przyszedł czas na odwet.
Podniósł głowę, a nie mogąc się powstrzymać, po prostu zadał pytanie, które właśnie wierciło mu w głowie wielką dziurę.
-
Aby osoba towarzysząca dostała co chce? Mogę w takim razie o coś poprosić?
Pociągnął go za rękaw i przyciągnął do siebie. Zerknął w oczy czerwonowłosego, przepełnione prawdziwą... dzikością?
-
Mogę?
Uniósł nieco głowę, jakby czekając na cios wymierzony w policzek za takie zachowanie. Ten pocałunek mógłby zniszczyć wszystko. Albo stworzyć coś zupełnie nowego. 
On mnie zabije, jestem tego pewien. Ale raz się żyje. Dla niego złamałem swoje zasady- to musi już być coś, nie? Nie? No...


Chłopak zadowolony taką odpowiedzią uśmiechnął się i pokiwał głową z aprobatą. Miło było wiedzieć że mimo swego zawodu ten mężczyzna pozostał wartościową osobą. A przecież tyle to się słyszy o kłamliwości gwiazd telewizyjnych czy kinowych. - Tak już zauważyłem ten manewr - dodał lekko podśmiewając się pod nosem. Gdyby Satoshi wiedział że tym właśnie ruchem zyskał sobie nieco przychylności ciekawe co by zrobił. - Żaden dług, spokojnie, ten który dostanie to zadanie będzie z niego bardzo zadowolony. Zwłaszcza że to przysługa dla mnie - nie mógł niestety powiedzieć że całą zabawę przekaże swojemu bratu, który jako haker bardzo starannie zawrusuje mu wszystko co tylko się da.
Pytanie nie wywołało się jakieś dziwne, zwłaszcza że podejrzewał że aktor podchwyci sposób jaki Azumi ujął swoją wypowiedz. Jednak to pociągnięcie było ogromnym zaskoczeniem. Co gorsza przez to że się tego nie spodziewał szarpnięcie spowodowało że zatrzymał się dopiero na klatce piersiowej mężczyzny. A że Satoshi był o prawie głowę wyższy, to czerwonowłosy musiał zadrzeć głowę do góry by móc spojrzeć aktorowi w oczy.
Coś w nim wręcz krzyczało o to by mu się oddać i to nawet tu w zaułku. Tylko resztki jakiegoś rozsądku mu nie dały na to pozwolić. Azumi położył mu palce na ustach kręcąc głową. 
- No dobra panie popularny, możesz dostać ode mnie wszystko jeśli to odnosi się do moich kompetencji w kuchni ale z innymi manewrami, bardziej niecnymi powiedziałem Ci na trzeźwo się nie dam. - odparł spokojnie i lekko klepnął go w policzek. - Poza tym przykro mi ale dopiero po trzeciej randce daje się pocałować a my nawet nie mieliśmy pierwszej. - zażartował sobie, starając się rozluźnić atmosferę. Nie chciał go ranić czy bić.


-Żaden manewr. Zwykła, ludzka życzliwość.
Odparł, tym razem już zgodnie z prawdą. To, co mówił, nie wydawało mu się być czymś specjalnym. Sam też nie czuł się jakoś wyjątkowo. Co innego czuł teraz ten drugi Satoshi, teraz schowany za prawdziwą osobowością, śpiący, czuwający. Pytanie brzmiało, kiedy się przebudzi i zaatakuje: teraz, a może za chwilę? A może pozostanie uśpiony, tak, jak powinno być? Satoshi czuł się niezwykle nieskrępowany przy Azumim. Mógł być sobą, tylko i wyłącznie sobą. Nie musiał przywdziewać maski drugiego Toriseia.
-
I tak wiszę Ci piwo.
Odparł dla przekory. Tak, picie z szefem, to było coś. W sumie brązowowłosy nie miał żadnego pomysłu, jak mógłby mu się odwdzięczyć. A ten sposób był chyba najlepszym z możliwych.
Czując dotyk palców na swoich wargach, zrozumiał, że musi się opanować, choć to ciepło... kusiło. Aż pragnął po prostu go pochwycić w swoje ramiona i pocałować tak gorąco, że aż straci dech.
-
Pan popularny nie miał pojęcia, że to facet daje się całować... zawsze myślałem że to my całujemy kobiety.
Odparł, przymykając oczy, jednakże tylko do tego stopnia, by móc dalej patrzeć na czerwonowłosego, który wciąż się od niego nie odsunął. Ta bliskość była mu teraz na rękę. 
Błagam, uderz mnie. Przywróć mi zdolność logicznego myślenia. Przypomnij mi, że nie chcesz. Błagam.


- Tak, tak. Od mi się powiedziało - odparł z minką niewiniątka. Prawdę powiedziawszy to jakoś w głębi siebie był bardzo zadowolony widząc pewne starania się aktora. Azumi był tym który lubił kolietować i zwodzić. Sprawdzać ile druga strona może znieść nim ten pęknie i coś zrobi. Tyle tylko że w tym konkretnym przypadku takie zachowanie nie było wskazane. Ba nawet powinno być zabronione. Tyle tylko że nie jest tak łatwo pozbyć się przyzwyczajeń w pięć minut, zwłaszcza że można powiedzieć iż one żyły swoim własnym życiem. - Jeśli mogę być wybredny to stanowczo wolę wino. Nie trawię piwa. Już w smaku uważam że lepsze jest sake niż ten chmielowy wywar. - mówiąc to zapomniał z kim ma do czynienia i nieznacznie w prowokacyjny sposób oblizał usta. Niestety wzmianka o winie zawsze tak na niego reagowała.
Gorzej jednak się poczuł kiedy zrozumiał jaką gafę popełnił. Lekka fala paniki ogarnęła Azjatę 
- Ech no i wydał się mój sekret że wole bardziej stanowcze drugie połówki. - mówił w wolniej niż normalnie mówiąc to w wielce teatralny sposób. Nie chciał bowiem tal kompletnie kłamać mówiąc że woli stanowcze kobiety. No bo przecież on niegdzie nie powiedział że woli niewiasty. On zwyczajnie nie potwierdził że lubuje się w panach. No ale na razie wolał za wiele nie kombinować i wymknąć się z tej patowej sytuacji. - No dobra, kochasiu, koniec tego dobrego bo zaraz zamkną stragany i nici z zakupów. - mówiąc to zrobił lekkie nurkowanie z obrotem i już się wyślizgnął z objęć aktora.


Westchnął ciężko, po chwili ziewając potężnie. Od wczoraj wieczorem cały czas jest na nogach: a jedynym sposobem na utrzymanie się w pionie była obecność Azumiego. I energy drinki. Coraz bardziej morzył go sen, mimo wszystko jednak wciąż grał: tym razem dość niewinną rolę. Udawał, że naprawdę nie chce mu się spać. Taki już jest żywot aktora.
-
Wino? Okej. W sumie sam za wiele nie piję i coś czuję, że skończymy na szklance coca coli.
Odparł cicho, przekrzywiając lekko głowę. Azumi pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, co właśnie zrobił. Jak bardzo skusił Satoshiego tym swoim seksownym gestem. Aż za bardzo: teraz brązowowłosy pragnął jednego: by wtulić się w ramiona czerwonowłosego, poczuć na sobie jego oddech i odczuć miłość. Coś zupełnie niemożliwego, abstrakcyjnego. 
Przepraszam.
Znów przylgnął do Azumiego i szaleńczo wpił się w jego usta, przytulając mocno do siebie. Niemalże natychmiast zalała go fala gorąca: co teraz? Uciec? Zostać? Tym jednym gestem zniszczył wszystko. Każdy cal ich znajomości. Błagał tylko, by Azumi mu wybaczył, przyszedł jutro do pracy. Pragnął widzieć go codziennie, w każdej możliwej chwili swojego życia.
Dopiero, gdy oddalił od niego swe wargi, zdał sobie sprawę z tego, jaki jest obrzydliwy. Że jest frajerem, który potrafić spaprać wszystko, bo czuje pożądanie. Niczym dzikie zwierzę. Niemalże czuł, jak niewidoczna gołym okiem łza spływa mu po policzku. Łkające sumienie. I utracona godność. To one zdawały się zawodzić teraz najbardziej.
Stracił wszystko co miał. Właśnie teraz. 


Czerwonowłosemu nie uszło uwadze to całe zaspanie aktora, ale sytuacja jaka naspała po próbie odejścia, bardzo zaskoczyła młodzika. Myślał że mężczyzna potrafi się opanować. Zresztą podświadomie to nawet go niewinował. Wiedział dobrze jak on potrafi działać na homoseksualistów. Co gorsza jemu było bardzo trudno nie odpowiedzieć na ten ponałunek. Przez pierwsze sekundy zaskoczenia nawet sam przyległ do ciała wyższego mężczyzny. Ale wraz pierwszym wdechem jego jakże mocnego zapachu wody kolońskiej szybko się otrzeźwił.
Nie chciał mu robić krzywdy ale nie miał zamiaru być niewiniątkiem z którym można wszystko robić. Tak jak najstarszy brat go nauczył ucisnął kciukiem w splot nerwowy na kości ramiennej łączącej z klatką piersiową. To dość bolesny ale za to skuteczny sposób uwolnienia się. Od raz odskoczył od aktora na co najmniej metr.
Teraz natomiast musiał udawać wściekłego mimo iż nawet nie był podirytowany. 
- Przesadziłeś - powiedział tylko to jedno słowo i odwrócił twarz w drugą stronę by uspokoić oddech. Ale z zupełnie innego powodu niż mogło się wydawać. Ten jeden pocałunek rozgrzał jego podbrzusze. Chciał więcej i to o wiele. Wiedział że tu i teraz powinien zrezygnować z tej pracy, ale coś mu nie dawało. Musiał jednak wymyśleć coś sensownego by sprzedać aktorowi. W końcu spojrzał na niego z poważną miną - Gdyby nie to że potrzebuje pieniędzy bo chce się wynieść od brata to w tej chwili szukałbyś innego pracownika. Jeszcze jedno takie zagranie a bez słowa odchodzę - starał się mówić jednoznacznym głosem i z twardym spojrzeniem.