Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

wtorek, 6 maja 2014

Dertao i Duch Lasu cz. 6

Teraz kiedy do Dertao dotarły słowa wilka zrozumiał on że faktycznie nie wiele wiedział o tym niezwykłym zwierzęciu. Wyglądem przypomina wilka, ale niezwykły kolor sierści, jego wielkość jak to że ma moc nie czyni z niego tylko wilka. Dodatkowo umie tworzyć mikstury lecznice, czaruje, zna cały las, każde ze zwierząt.
[- On nie może być tylko wilkiem. Więc czym jest?]- nie wiedział czy wypada od tak zapytać. Postanowił go obserwować i wychwytywać drobne podpowiedzi.
A ta sama nadeszła kiedy drapieżnik odpowiedział na pytanie Drowa. Złożoność odpowiedzi niosła przesłanie i to takie które mówiło że lepiej nie ryzykować złamania warunków o jakich mówił  Veredras.
Skinął głową że rozumie co ten chciał przekazać bo też tak było. Co do samego wejścia na kelpie, Dertao się nie zastanawiał dwa razy. Nie przeszkadzały mu łuski. Ba były wręcz bardzo przyjemne.
- Możemy ruszać w drogę, ciekaw jestem co mi pokarzesz. – tu akurat odpowiedział szczerze i bez wahania. A powodem dla którego ufał wilkowi to fakt że ten był fer względem Drowa. 


„Mogę ci pokazać wieeeele rzeczy”- uśmiechnął się wrednie. Już mu kosmate myśli latały po głowie po tym dniu. Warknął coś do kelpie, która po prostu zaczęła biec w stronę jeziora. Okazała się szybsza od zwykłego konia, jak i zwinniejsza od nich. Nie zmieniało to faktu, że jej pazury zostawiały głębokie bruzdy w ziemi. I tak jak wilk obiecał, nie dała spaść ze swojego grzbietu jeźdźcowi. Sam wilk tymczasem wyglądał nie jakby biegł, lecz jakby spokojnie sobie truchtał obok.
„Opowiedz mi coś o sobie. Ile masz lat, jak to u was, drowów jest... Nigdy nie wiedziałem o was za dużo. Niezwykle rzadko chodzicie tymi drogami. No i jak wszyscy, unikacie tego lasu. W sumie to nawet jaśni nie za chętnie tutaj przychodzą, choć kiedyś chcieli założyć tu własny dom. Coś im nie wyszło”- zachichotał jakby na skutek jakiegoś wspomnienia.
Narzuciwszy to jakże szybkie tępo, dość szybko dotarli do jeziora, bo w godzinę. Kelpie zatrzymała się przed samą wodą, chcąc się w niej jak najszybciej zanurzyć. Czekała jednak aż jej tymczasowy jeździec zejdzie z grzbietu. Uprzejma. Tym razem.


[- Czemu mam nieodparte wrażenie że ten próbuje mnie nieco ostrzec sam przed sobą?]- pomyślał po słowach a raczej sposobie ich wypowiedzenia. To było dziwne, ale jednocześnie kazało się zastanowić czy aby dobrze robi że tak kompletnie daje mu się prowadzać. [- Aż dziw bierze na całą tą uczynność stworzenia. Przecież kiedy pierwszy raz spotkałem go sam powiedział że może mi udzielić pomocy ale będzie oczekiwać zapłaty. Wiec co się zmieniło? Czemu stał się miły? Choć czy miłym zachowaniem może być ostrzeżenie Cię by nikogo nie zabijać w lesie bo staniesz się wrogiem? To prawie jak robota tresera niebezpiecznych zwierząt, jeden źle wykonany ruch i można zginąć.]
Ostatnia myśl odbiła się echem. Drow spojrzał na wilka i sam nie wiedział czy dobrze robi tak się z nim spoufalając.
W czasie jazdy Dertao nie za bardzo był chętny do rozmowy, i choć było to nieco nieroztropne z jego strony ale często zamykał oczy i rozkoszował się przyjemnością jazdy. A to zachowanie miało też drugie dno. Nie chciał kusić siebie by co chwilę nie spoglądać w stronę białowłosego drapieżnika. Już sam jego sposób biegnięcia był niecodzienny.
[- W mieście trzeba będzie się zmienić w człowieka i przejść się popytać o co chodzi z tym lasem i z tym wilkiem. Koniec kropka.]- obrał wręcz to sobie za plan równie ważny jak wykonanie powierzonego zadania.
Kiedy dotarli do jeziora, Dertao wiedział że kelpia chce się czym prędzej zanurzyć w wodzie. Dlatego zsiadł z niej od razu.
- Wybacz za małomówność ale podróż rozpraszała moje myśli – wyjaśnił czemu całą drogę się nie odzywał. – Pytałeś się ile mam lat niedawno skończyłem 110 lat. Co jak na elfa za wiele nie jest, ale jak na nasz ród to już całkiem dojrzały wiek. – bo przez te całe wzajemne wyżynanie się często można umrzeć młodo i to przez chwilę nieuwagi.


Wilk nie dość, że się nie obraził, to położył na brzegu jeziora, krzyżując łapy w stawach. Był na tyle blisko wody, że od czasu do czasu ta sięgała jego łap, delikatnie obmywając je. Na chwilę przymknął ślepia, ciesząc się po prostu tym, że się tu znalazł wraz z osobą, która w jakiś pokręcony sposób zdawała się robić mu bliska. Jak zaś chodzi o kelpie, gdy tylko poczuła się wolna, weszła do wody, zanurzając się w niej coraz bardziej i bardziej, aż została sama głowa. Chwilę później zanurkowała, ukazując wszystkim swój dość długi, potężny, rybi ogon, w zamian tylnych łap. Znikła.
Siedział tak jeszcze chwilę, jakby nawet nie usłyszał odpowiedzi. W końcu jednak spojrzał na drowa.
„Ciekawe. Jakoś nigdy nie spotkałem elfa, który miałby mniej lat niż 100. Opowiedz coś o swoim rodzie. Proszę. To naprawdę ciekawe. Zawsze jak o tym mówisz, mam wrażenie jakbyś darzył ów ród niechęcią, ale jesteś mu całkowicie oddany. Nie rozumiem tego”- ponownie przymknął oczy, patrząc na jezioro, a konkretniej na skałę na jego środku. Czuł również niezadowolenie brodaric, chowających się wśród trzcin, jednak nie mogły się też zbytnio czepiać. Dertao nie był człowiekiem, a do tego był gościem Bóstwa Lasu. Nie mogły więc go przepędzić. Zakończyło się więc tylko na przyglądaniu z ukrycia.


Szum wody naprawdę wydał się relaksujący. Poprzednio brodził przez rzekę w pośpiechu tak więc nie było mowy o przyjemności, dlatego teraz rozkoszował się tym spokojem. Przyklęknął przy wodzie i nabrał jej nieco na dłonie by przemyć twarz i kark.
- Przyjemnie ciepła nie to co u nas. – odpowiedział od raz, ale sam nie zauważył że kiedy obmywał skórę zamruczał cicho. Dopiero pytanie Wilka spowodowało że spojrzał poważniej na zwierzę.
- A powiedz ilu drowów prócz mnie jeszcze miałeś okazje poznać? – spytał się najpierw podstawowej sprawy. Wiedział jednak że nie może uciekać od odpowiedzi. Odpowiedź jaka mu się kłębiła po głowie w cale za dobra nie była. NO Ale szczerość za szczerość.
- Powiedziałeś wcześniej że nie wiesz o nas za wiele i że rzadko można nas spotkać. Z tym naszym wędrowaniem to nie tak. Na ogół siedzimy podziemią bo to jest nasze środowisko naturalne i tam nam jest najlepiej. Ale czasami trzeba wyjść by wypełnić zadanie, tak z własnej woli nie wielu ma ochotę wychodzić na powierzchnię. – zrobił pauzę by chwilę się zastanowić co dalej mówić. W tym czasie drow postanowił zdjąć buty i sam zanurzyć stopy w przyjemnie ciepłej wodzie. – Nasza rasa głównie budzi niechęć i obawę a to czego ludzie się boją chcą od razu zgładzić, albo sobie podporządkować. Pierwsze śmiertelnie niebezpieczne dla agresora drugie dla nas bo widzisz u nas u drowów to odpada, prędzej damy się zabić niż stać się czyjąś własnością. – słowa brzmiały jakby nie były to tylko czcze gadanie. Po tych słowach położył się na trawie i patrzył w niebo, Nie za bardzo wiedział jak ma odpowiedzieć na ostatnie pytanie.
- Mówiąc najprościej u nas rządzi zasada Twardej Władzy. Pani Matka wyznacza nam zadania a my jako podwładni i dzieci mamy obowiązek jej słuchać, i choćby było to z narażeniem życia mamy przyjąć zadanie i się starać je wypełnić co do joty. Inaczej po powrocie czeka nas kara. Co do mojego nastawienia to tak jakbyś miał swego pana i choć wiedział że zadanie jest ryzykowne, możesz zginąć to i tak musisz je wykonać. Ale to nie jest najgorzej. Walki między klanami nas wyżynają. To stąd też nasz niski średni wiek. – drow nie chiał za wiele sam z siebie mówić, Ale jeśli tylko by został zapytany o konkrety, wówczas chętnie by odpowiedział


Uśmiechnął się jakby to, że jest tu jezioro, było jego zasługą. Tak, jezioro było starsze od niego.
„Ilu? Ze trzech...”- zamyślił się na chwilę. Faktycznie jakoś tylu, dwóch w mieście, a jeden próbował przejść przez las. Usiłował zabić królika, a później uprowadzić młodego wilkora. Nie udało mu się.
Słuchał wszystkiego bardzo uważnie. Analizował. Uczył się i wszystko brał pod zastanowienie.
„Wychodzi na to, że drowy są własnością Pani Matki, tak? A gdyby ktoś inny zabrał takiemu drowowi wolność, to jak, skoro już jest własnością tej Matki? No i gdyby tak zabrać wolność, po czym powiedzieć, że jest wolny? To wtedy wraca do Matki, czy po prostu jest wolny? No i jak, będąc zniewolonym, jest się bezwzględnie posłusznym? Nawet bez łańcuchów?”- pytał niezwykle dużo. Nie chciał, co prawda zniewolić Dertao, ale jeżeli to by było konieczne, aby z nim został, to najchętniej najpierw by go zniewolił, a później dał wolność. Oczywiście gdyby był pewnym, że ten zostanie przy nim z własnej woli. A te wszystkie niesnaski były jakieś takie zawiłe.- „Ach, musisz mi wybaczyć ciekawość w tej kwestii! Nigdy nie byłem zniewolony, więc nawet nie wiem na czym to polega, a tym bardziej nie wiem jak to jest. A to co mówisz, po prostu tak mi wygląda”- jakby się uprzeć, można by stwierdzić, że jest niewolnikiem własnego lasu. Musiał w nim być, gdyż w nim nic nie miało prawa go spotkać. Był jego Strażnikiem i musiał go pilnować. Różnica polegała na tym, że mógł wyjść, kiedy chciał, ale wtedy tracił wszystkie „bonusy”. No i on kochał ten las. Nigdzie nie czuł się lepiej niż w Veredrasie. Pradawnym lesie, o którym krążyło wiele legend. Część prawdziwych, część przekolorowanych, a kolejna część- wyssanych z palca.


- Pytanie jeszcze ile masz lat, bo jeśli powyżej 100 i troje spotkałeś to sam widzisz że zazwyczaj unikamy kontaktu z innymi. – zauważył ważną ewentualność.
Słuchał uważnie wszystkich pytań i uśmiechnął się.
- Nie przepraszaj, sam mam kilkaście pytań do Ciebie, ale jakoś nie wiem jak je zadać byś się nie poczuł urażony. – w taki oto lekko sugestywny sposób chciał zaznaczyć że on też nie wie nic o istocie a też by chciał pytać ale jakoś nie potrafi spytać. No i czy może pytać.
- Twoje rozumowanie jest poprawne, ale wielu zmiennych nie znasz. Pani Matka, to moje matka, ona dała mi życie więc to nie jest służeniem królowej, tylko bycie podporządkowanym pod rodzicielkę. U nas to kobiety mają decydujący głos. My mężczyźni mamy ich bronić i służyć. – wyjaśnił pierwsze błędne założenie uważając że jest najważniejsze bo na nim opierały się inne. Jednak wyprostowanie kolejnych było bardziej kłopotliwe. – To nie jest tak jak myślisz. Uważasz służbę Pani Matce jak zniewolenie, dla mnie to moje normalne życie. Ja się urodziłem w takim środowisku i dorastałem w nim tak jak i reszta mojej rodziny i innych rodzin. Co do zniewolenia to wiesz mi żaden drow nie będzie całkowicie posłuszny. Będzie próbował się uwolnić, zabić tego co go uwięził, ewentualnie spowodować sytuacje że można zginąć by ukrócić zniewagę jakim jest więzienie.  – odpowiedział na to co chciał jednak z tym powrotem do Pani Matki wolał odpuścić pytanie. Bo szczerze jakoś sam nie był pewien czy tam chciał by wracać. Bo problem w tym że on nie pasował do Swojego Rodu.  


Położył łeb na łapach, ale tak aby widzieć mrocznego.
„Cóż, mam trochę więcej niż 100 lat... A zadawać pytania zawsze możesz, ja zaśnie muszę na nie odpowiadać”- wyszczerzył kliska we wrednym uśmiechu- „Gwarantuję jednak, że się nie obrażę”
Wysłuchał wszystkiego. Czyli drow uwięziony to martwy drow? Nie, to mu zdecydowanie nie pasowało.
„Matronizm. Ciekawe. A gdybyś tak nie musiał słuchać tej waszej Pani Matki? Ja na przykład nie mogę sobie wyobrazić, że miałbym służyć komukolwiek. Ale, gdyby ktoś usiłował mnie złapać, o zniewoleniu nawet nie mówiąc, to myślę, że by to była sprawa z góry przegrana. Chyba dlatego też nikt nie próbował od czasów pierwszej i ostatniej takiej próby”- przymknął ślepia. Było mu po prostu tak dobrze, że nie czuł potrzeby robienia czegokolwiek. Mógłby nawet zapaść w ten swój półsen, ale podczas rozmowy nie wypada. A gdyby przestał się kontrolować? Dertao pewnie by zwariował, czując każdą żywą cząstkę lasu w swoim umyśle. Napór tak rozległej, silnej i złożonej świadomości.


- Mówisz trochę więcej, ale mnie się wydaje znacznie więcej niż trochę. Powiedz ile masz lat. – spytał kiedy niejako dostał pozwolenie. I dopiero teraz Dertao zdał sobie z jednej sprawy. On sam z własnej woli, wręcz instynktownie ustawia siebie na pozycji podległej względem wilka. Nie wiedział czemu, ale tak było. Odpowiadał na to co został zapytany, pytał czy może spytać, odnosił się z szacunkiem prawie takim samym jakim darował Panią Matkę.
- Tak samo jak ty nie możesz sobie wyobrazić służenie komuś, tak ja nie mogę sobie wyobrazić nie służyć Pani Mego Domu. – bo to akurat była prawda. Jednak myśli na zostały odciągnięte od siebie i skierowane na wilka.
- Czemu chciano cię pojmać?



Zaczął dość dziwnie powarkiwać, zupełnie jakby się zakrztusił. Okazało to się być jego śmiechem.
„Spostrzegawczy jesteś. Ile mam lat? Dużo. Sam dokładnie nie wiem ile. A obiecujesz, że jak ci powiem, to nie uciekniesz stąd?”- spojrzał na niego badawczo, choć nadal rozbawiony. Następny temat jednak wywołał na jego pysku i w oczach wyraz jakiejś takiej melancholii.
„To było już tak dawno temu... Jaśni chcieli ten las dla siebie, chcieli w nim mieszkać. A istoty podobne do mnie nie zawsze dogadują się w tych kwestiach. Ja się nie dogadałem. Oni zaś w odwecie chcieli też posiąść moją wiedzę, magię, wszystko. Ludzi zaś było wtedy jeszcze mało, ale już się rozprzestrzeniali niczym zaraza. Chcieli mieć zwierzynę łowną, drzewa na opał i do budowy swoich chat, porobić drogi i traktaty, a ja byłem młody. Myśleli, że jak połączą swoje siły, to im się uda. Nie wyszło. Przeżyło niewielu. Głównie ci, których puściłem wolno aby przekazali wieść dalej. Co by był za sens takiej nauki, gdyby nikt jej nie przekazał?”- w sumie już po części określił swój wiek. Ale skoro drow chce dokładniej... Tylko żeby nie uciekł z krzykiem. Będzie musiał wtedy na niego zapolować. Oczywiście nie tak, aby zrobić mu krzywdę. Co to to nie...