Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

piątek, 2 grudnia 2011

Devit i Ariel Cz 27


- Ja naprawdę podziękuję, jeśli zaraz nie wyjdę nie zdążę na zajęcia, zjem coś na uczelni, ale teraz naprawdę nie mogę.
Uśmiechnął się przepraszająco do matki Devita zbierając się powoli z krzesła. Co jak co, ale kobiecina nie wepchnie w niego posiłku, już wczoraj jadł kolację, to powinno mu wystarczyć co najmniej do obiadu jak nie dłużej.
- Devid jeszcze się zdzwonimy co do soboty ok?
Zadał pytanie mając nadzieję, że uda mu się szybko wymknąć.




Matka radiowca była nieubłagana.
- No ładnie dwa uparciuchy się dobrały - skomentowała z uśmiecham po czym odwróciła się do szafki.
- W takim razie zbieraj się a ja zrobię Ci kanapki i nie protestuj bo jeszcze karze zostać na śniadaniu. - ostrzegła od raz a pod nosem mamrotała coś na temat „Sama skóra i kości” „odżywanie się młodzieży”
Devit tymczasem wyprowadził chłopaka z kuchni kierując się w stronę wyjścia a nie tak od razu.
- Mam nadzieję że Cię przestraszyła tą nachalnością? - spytał kiwając głową wymownie w stronę kuchni - Mama zawsze lubiła gotować i nas karmić - rozbawioną twarzą „patrzył się” na Ariela.




Uśmiechnął się lekko do Devita.
- No nie powiem, miła odmiana po ciągłym mieszkaniu w obecności samców...
Lekki uśmiech zagościł na twarzy Ariela. Nie, aby jakoś przepadał za takim traktowaniem, ale to było miłe.
-I wiem już dlaczego jesteś tak wspaniałym człowiekiem...
Pocałował Devita w policzek.
- To ja już będę się zbierać, to do soboty, co?




- To zapraszam na niedzielny obiad po dwóch miałbyś już dosyć ilość jedzenia. - zaśmiał się pod nosem a kiedy tylko poczuł chłopaka blisko siebie objął go w pasie i nie chciał tak szybko puścić.
- Nie za bardzo mi schlebiasz? Wiesz zawsze mogę w niecny sposób udowodnić że się mylisz - odparł przejeżdżając dość sugestywnie wzdłuż szyi, linii szczęki i dopiero wówczas złożył na ustach młodzika delikatny pocałunek. O ile chłopak wykazał inicjatywę to lekko go pogłębił. Ale jeśli Ariel nie chciał przerwał od raz.
Tyle że chwila ich „prywatności” nie trwałą długo bo już po tym jak odsunął usta od blondyna za ich plecami odezwało się dość sugestywne chrząkniecie.

- Ja rozumiem że jesteś niewyżytym ale nie przesadzaj. - powiedziała mama radiowca a po chwili westchnęła. - Niekiedy mi brakuje twojego wzroku. Przynajmniej teraz wiesz że zabijam Cię wzrokiem- Za to Devit zaśmiał się pod nosem.
- Mamo i tak o tym wiem. Twój głos wystarczająco ciska pioruny.

- To dobrze. - odparła mrużąc oczy a po chwili pokręciła głową i się nieco rozpromieniła.
- Nie chciałeś z nami zjeść wiec przygotowała mi kanapki do szkoły - podała je Arielowi i się pożegnała zostawiając młodych samych.




Z chęcią przyjął pocałunek mężczyzny, po tym jak wieczorem rozmawiali czół się znacznie pewniej w towarzystwie radiowca. Słysząc jednak głos jego matki zarumienił się mimowolnie i wycofał nieco.Przyjął kanapki od kobiety i podziękował za nie. Gdy zniknęła nieco się rozluźnił.
- Kochana, choć czasem może być przerażająca... Mam nadzieję, że nie ma nic przeciw naszej... znajomości.
Sam nie wiedział jak chciałby ową znajomość przemianować, ale miał nadziej, że czas jakoś pozwoli mu wszystko poukładać.
- No ja, chyba powinienem już pójść, pozdrów Kaile.




O dziwo matka Devita w żaden sposób nie dała odczuć Arielowi, że ten jest tu nie mile widziany czy zbędny. Zwyczajnie przyjęła zachowanie dwóch panów w objęciach.
- szczerze Ci powiem że wątpię. Jeszcze za czasów szkoły średniej wiedziała, że lubię też chłopców wiec się do tego przyzwyczaiła. Co prawda miała małą nadzieję że wyjdę z tego jak pojawi się na świecie moje dziecko, ale teraz wie że nic z tego. Zresztą to czego pragnęła by najbardziej czyli mieć następne pokolenie do rozpieszczania już ma. Wiec Ci głody nie urwie że stoisz jej na drodze zostania babcią. - odparł spokojnie i w końcu puścił chłopaka.
- No dobrze, to do usłyszenia no i do soboty. - cmoknął go w dłoń którą trzymał po czym wypuścił chłopaka z mieszkania.
Oczywiście mama przeprowadziła z nim rozmowę na temat Ariela, ale nie wydawała się być nim jakoś zmartwiona. Bardziej narzekała na jego chuderlawe ciało że trzeba go dokarmić niż na to że spędził noc w domu.




Dość szybko opuścił pomieszczenie, bynajmniej nie dlatego, że nie podobała mu się gościna, było wręcz odwrotnie, ale musiał szybko znaleźć się na zajęciach. Nie mógł się doczekać soboty. To też gdy doszło do tego dnia przygotowywał się już od rana do wspólnej kolacji. Ostatecznie założył materiałowe spodnie i kremową koszulę. Przed drzwiami do mieszkania pojawił się pięć minut przed czasem, lecz zadzwonił do nich punktualnie o szesnastej.




Tydzień Devitowi minął tym razem strasznie szybko. A sobota dosłownie lała się przez palce. Tyle miał do zrobienia a tak mało czasu. W końcu jednak wszystko było dopięte na ostatni guzik. Już dawno mu się nie zdarzyło by tak bardzo oczekiwał czyjegoś przyjść. Zresztą jego strój był no lekko mówiąc uwodzicielski. Czarne spodnie kanty, dopasowane w tyłku, do tego wkasana szafirowa koszula z niedopitymi dwoma górnymi guzikami. W końcu słysząc pukanie do drzwi bardzo szybko się przy nich znalazł i choć coś we wnętrz podpowiadało mu że to chłopak, machinalnie spytał „Kto tam”




Chłopak uśmiechnął się słysząc głos Devita.
- No ja kto kto? Czyżbyś zapraszał kogoś jeszcze na naszą romantyczną kolację?
Zapytał z udawanym oburzeniem a potem zaśmiał się figlarnie.
- To jak wpuścisz mnie, czy już ten anioł ci się znudził.




Słysząc głos Ariela od raz otworzył drzwi.
- Nic takiego nie ma miejsca, ale to już z przyzwyczajenia. Zresztą musisz wybaczyć staremu głupcowi odrobinę przezorności. W przeszłości już dwa razy chciano mnie okraść w taki sposób dlatego pytam się kto jest. A jeśli głosu nie rozpoznaje albo ktoś się nie odzywa zwyczajnie wzywam ochronę budynku. - wyszedł do progu a kiedy tylko wymacał chłopaka przyciągnął go do siebie od raz obejmując ramionami i wsuwając w nos zagłębienie jego szyi. Wraz z chłopakiem zrobił mały obrót tak by nogą i plecami zamknąć za nimi drzwi.
- Jeśli tylko wyglądasz tak dobrze jak mam okazje Cię teraz czuć to żałuje że jestem ślepcem Aniele - mruknął niskim głosem by po chwili cmoknąć go w gołą skórę ramienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz