Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

czwartek, 1 grudnia 2011

Gjeorgji i Benjamin Cz 11


Benjamin poderwał się jak sprężyna. Oczy świeciły mu jakąś potrzebą, nakazem, nałogiem wręcz.
- Ja też biegam... - powiedział po chwili wahania. Chciał zostać sam, naprawdę miał już dość tego człowieka, irytował go w jakiś sposób swoją wiedzą na jego temat. I choć przypuszczał, że utrata przytomności jest niewygodna dla niego jako seme, on sam miał mieszane uczucia z tego powodu. Nie wiedział dlaczego, ale każde spojrzenie na Gjeorgija, przyprawiało go o wyjątkowo silne poczucie własnych wad.
- Pobiegam z Tobą, jeśli dasz mi jakieś inne ciuchy... A jeśłi nie.. to w ogóle się nie przejmuj i do zobaczenia. Będę mógł odpalić tego neta? Mszę wiedzieć jak wrócić do siebie... Bo oczywiście nie dam się zawieść pod dom - wyszczerzył się dla odwrócenia uwagi od własnych dziwnych nerwowych zachowań i galopujących emocji. po chwili zaczał nawet kiwać i podskakiwać lekko na łóżku.


Gjeorgij cały czas starał się go dyskretnie obserwować. Ciekaw był co powoduje u chłopca te wszystkie jego zachowania. Ponadto był rad że chłopak che z nim biegać. Nawet nie słyszał wzmianki o to by mógł nie chcieć znaleźć czegoś mu na zmianę. - Jeśli chcesz pobiegać razem ze mną, nie ma sprawy, ciuchy też się jakieś znajdą. A z neta jasne możesz korzystać. W gabinecie na dole jest komputer odpala się bez żadnego hasła wiec spokojnie możesz go załączyć. po czym wyszedł na chwilę z pokoju i wrócił po kilku minutach. Przyniósł ciemnozielone spodnie i granatowy podkoszulek. - Przebierz się proszę, - powiedział stając obok łóżka. Ne patrzył się na chłopaka mimo iż wiedział co robi.


Benjamin przebrał się szybko, nie zwracając uwagi na swojego gospodarza. Miał ochotę już wybiec. Wymęczyć się, ale wiedział, że z nim będzie to bieg inny niż wszystkie. Zastanawiał się, jakie tempo podyktuje, w jakiej jest formie. Wyglądał na mężczyznę u szczytu formy, ale Ben odruchowo wyczuwał, że jest starszy. To było dla niego jasne choćby po tym w jaki sposób się wysławiał, poruszał, w jaki sposób nawet się kochał.
- Dzięki. Miałem nadzieję, że tak będzie... Biegam już od lat, stało się to nawykiem. Czasem zasypiam po biegu, ale chodzi głównie o to, że uwielbiam te słodkie endorfiny, które mnie trzymają w ryzach. Uwielbiam po wysiłku poczuć się szczęśliwy. Masz takie uczucie euforii gdy jesteś wyczerpany, czy to tylko kolejna z moich chorób - zaśmiał się i niecierpliwie podszedł do drzwi.
- Jeśli chcesz założymy się o coś. Jeśli wygram wyścig zabierzesz mnie tam, gdzie zobaczę zorze polarną. Zielono fioletową zorzę. Co Ty na to, mój książę?


Gjeorgij był ciekaw czy nie skompromituje przed jego towarzyszem. Skoro on już się rwał do tego by już wybiec. Co prawda Rosjanin dłużej biega ale to tylko z racji tego że jest strarszy. - Najlepszy nie muszę być a może nie będzie tak źle jak mi się zdaje. - pomyślał patrząc na sylwetkę chłopaka. - Zmęczenie po czymś co sprawia ci przyjemność jest zawsze miłe. Choć jak dla mnie wole pływanie. Cały dzień mógłbym przesiedzieć w wodzie i pływać od jednego końca co drugiego. I nie jest to chorobą, tylko aktywnie spędzany czas. - wyszedł za chłopcem z sypialni i gwizdnięciem przywołał tygrysy. Ru dopiero po chwili wyszedł z drugiej sypialni. Kii nigdzie nie było widać. - Pewnie jest na patio - odparł Gjeorgij i ruszył w kierunku schodów. – Wyścig powiadasz. Na jakim dystansie miałby być owa konkurencja i co ja bym z tego miał jeśli wygram? - no i już się obudził instynkt hazardzisty.


Benjamin spojrzał na niego bystro pewnym siebie spojrzeniem mistrza, ale po chwili ta pewność uleciała, gdy Gjeorgij zadał mu takie konkretne pytanie, jakby zupełnie niewzruszony. Spuścił wzrok, cały czas uśmiechając się w przebiegły, inteligentny sposób, jakby wymyślając tę nagrodę dla niego. Szedł za nim posłusznie, jakby był jego speszonym synem, ale nagle wziął go pod ramie i skupił jego uwagę silnym chwytem. Wychylił się, by zerknąć mu w oczy i z tym samym niepokojącym wyrazem ukazał ostre zęby w niezbyt przyjemnym uśmiechu.
- A czego chciałbyś ode mnie, Gjeorgiju? Czy jest coś co ktoś taki jak ja mógłby dać komuś takiemu, jak Ty? - spytał cichym, ale jakby mocnym, przejmującym szeptem. Widać było, że kręci go ta gra.


Idąc korytarzem wiedział że chłopak idzie za nim. Ale nie spodziewał się tego, że złapie go za ramię. Z nieukrywanym zaskoczeniem uśmiechnął się do płomiennowłosego. Szli dalej korytarzami a Rosjanin zastanawiał się co by tu mógł od niego zażądać w zamian jeśli wygra. A raczej o ile wygra.
- Znalazło by się coś czego mógłbym chcieć od ciebie. Tylko zastanawiam się czy jesteś w stanie podołać temu co właśnie narodziło się w mej głowie. - powiedział tajemniczo. W sumie nawet przyjemnie było by wygrać z nim ten bieg i mieć go dla siebie.


Benjamin zatrzymał się i przytrzymał go razem ze sobą swoją siłą, która czaiła się w jego niepozornym dość ciele. Nie był chudy, ale dość szczupły, mimo to ramiona miał wyjątkowo silne i nie dał Gjeorgijowi ruszyć się na krok dopóki nie zdradzi swojego pomysłu. przynajmniej tak miał w zamiarze, ale wiedział, że nie wypada mu się z nim szarpać. Na razie jednak trzymał go w miejscu.
- Nie manipuluj mną, kochany gospodarzu. Czuję, że łączy nas upodobanie do takich zabaw, więc nie trzymaj mnie w niepewności tylko gadaj. Czego chcesz? No czego? - drżał wewnętrznie z niecierpliwości, nerwowość dała o sobie znać. - Nie wchodź mi na ambicje, zagraj ze mną jak z równym, w otwarte karty. Nie drocz się jak z dzieckiem. Obiecałeś mi to.


Nagłe zatrzymanie się nieco wytrąciło z rytmu Gjeorgija, który stracił nieco równowagi. Gdyby nie refleks i samokontrola leżał by jak długi na ziemi. Miał ochotę zgromić chłopaka za takie zachowanie ale nie miał szans. Chłopak od razu go zagadał. Patrzył na niego z pewnym podziwem. No ale skoro gra to gra. Przysunął go do siebie i objął w pasie.
- Nie jesteś dzieckiem. I nie mam zamiaru cię tak traktować. Co w takim razie powiesz byś od czasu do czasu tu nocował. A gdy by to się działo, tańczyłby byś dla mnie a może nawet i ze mną taniec wieczoru. Dałbyś radę. - ciekaw był jego reakcji na taką zapłatę.


Pozwolił na jego gest tylko dlatego, że jego umysł nastawiony był na poznanie jego odpowiedzi, a gdy padła natychmiast uwolnił się od niego. Nie przyszło mu nawet do głowy, że może chodzi o taniec. Dla niego przesłanie było jedno i to dość proste, I brzmiało: "wyłączność na schadzki", patrzył więc przez chwilę na niego jak na starego zboczeńca, potem nagle uśmiech zrobił się drapieżny, jakby nie było innej możliwości, by przyjąć to wyzwanie. Tak naprawdę gdzieś w głębi poczuł satysfakcję, że Gjeorgij w jakimś sensie ceni sobie jego towarzystwo, nawet jeśli chodzi o towarzystwo nie jego osoby, ale ciała, nie zdawał sobie jednak sam sprawy, jakie podłoże miało to ciepłe przyjemne uczucie. Cofnął się nieco i szedł dalej tyłem, by widzieć jego twarz.
- Dobrze, będę Twój - zaszeleścił specyficznym, jednostajnym tonem bez akcentu. - Dystans wybierz Ty, znasz lepiej okolicę, znasz lepiej siebie. Spróbuj wygrać, spróbuj tylko. Nie mogę się doczekać widoku Twojej przegranej. Pewnie rzadko kolekcjonujesz tego typu wrażenia. A ja chcę zobaczyć zorzę, chcę to wrażenie dla siebie. Ukradnę Ci je. Pokonam mojego zwycięzcę. Tak wiele mi dasz, nawet nie jesteś w stanie tego pojąć...


Wiedział że ten wyścig będzie czymś bardzo trudnym do wygrania. Ale przecież o to właśnie chodzi. Żeby w życiu było nieco pikanterii trzeba nieco ryzykować. - Do wyścigu proponowałbym kort i boisko. Powiedzmy dwa okrążenia wokół ich terenu. O tej godzinie tam nikogo nie będzie wiec w razie czego za bardzo się nie skompromituje. - zaśmiał się pod nosem. Mimo lekkiej obawy o wynik był podniecony możliwością rywalizacji. - Rozumiem że chodzi Ci o prawdziwą zorze na Antarktydzie? Nie tą tu w planetarium prezentowaną? - mimo iż przypuszczał jaka będzie odpowiedź ale chciał podtrzymać rozmowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz