Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

czwartek, 1 grudnia 2011

Gjeorgji i Benjamin Cz 12


Benjamin, gdy tylko usłyszał konkrety uśmiechnął się szczerze i naprawdę radośnie, nie było w tym cienia tego szarego zmęczenia, jakie zwykle można było wyczytać z jego oczu.
- Zgadzam się na wszystkie Twoje warunki, kochany gospodarzu - powiedział z nutką żartu, a potem już zupełnie poważnie. - Chodzi mi o to, żebyś mnie zabrał do Norwegii, na sam północny przylądek. Być czekał spokojnie i patrzył w niebo czekając na mój zachwyt, na moje wielkie oczyska - zaśmiał się mrukliwie, dziwacznie - Chcę wrócić do kraju, rozumiesz, Gjeorgij? Chcę widzieć zorzę, jak kiedyś, gdy byłem mały, gdy byłem dzieciakiem... Bo nie wiem.. nie wiem, czy sobie ją kiedyś wyśniłem, czy widziałem ją naprawdę. Rozumiesz? Czy to głupie? Może... Ale chciałbym wiedzieć, czy to tak.. jak wtedy, czy jest wciaż taka sama... Chyba za dużo gadam, jeśli się irytuję to możesz mi zwrócić uwagę, nie musisz cały czas zgrywać takiego słodkiego kochanka. Gjeorgij... nawet nie wiesz... Myślałem zawsze, że będę miał długo wobec kogoś, kto mnie tam zabierze. A teraz... teraz mogę to wygrać w spokjnejm uczciwej walce. - krok jakim szepdł był caly czas sztywny, skoczny. W pewnej chwili zamknał oczy i szedł na pamięć, jakby za wskazaniem mężczyzny.
- Spadam...
Runął na podłogę nieprzytomny.


Lubił słuchać o innych. Mimo iż z łatwością mógł się dowiedzieć wielu rzeczy o swoim gościu z komputerowej bazy danych, wolał gdy dobrowolnie jest obdarowywany tą wiedzą. - Norwegia. Tam jeszcze nie byłem. W sumie czemu nie, wakacje mi nie zaszkodzą. Może Michael by z nami pojechał. - przeszło mu przez myśl ale dalej uważnie słuchał młodzieńca. - Może to wyda ci się dziwne ale nie męczy mnie twoje gadanie. Lubię słuchać, a po za tym to moje normalne usposobienie do osób z po za mojej świty. I nie chciej bym kiedykolwiek musiał pokazać przed tobą drugie oblicze. - spojrzał na chłopca z szelmowskim uśmiechem i poleciał wzrokiem w głąb korytarza.
Z początkowo nie zrozumiał o co chodzi Benowi kiedy ten powiedział że spada. Ale kiedy kątem oka dostrzegł jak jego ciało się załamuje w jego pola widzenia, szybko doskoczył go niego. Nie zdążył uchronić go przed upadkiem ale w ostatniej chwili złapał jego głowę by nie grzmotnęła o twardą posadzkę. Sprawdził szybko puls, był wyczuwalny i normalny. Przy Gjeorgiju szybko pojawił się Ikari. Spojrzał na swojego ochroniarza z wyrazem jakby na jego twarzy miała by się znaleźć odpowiedz co się stało. Chłopak sam nie wiedział co jest grane więc wezwał medyka.


Benjamin w narkoleptycznym ataku miał wrażenie snu na jawie. Wydawało mu się też, że słyszy dokadnie słowa Gjeorgija, ale być może była to projekcja. Miał wrażenie, że mówi coś do niego, ale tak naprawdę nie był przytomny, po prostu mózg podsuwał tak realistyczne obrazy, że nie był świadomy, że śni.
Stan ten trwał 10 min, a po tym czasie chłopak otworzył oczy i jakby zupełnie niezaspany zerwałs ię do pozycji siedzącej patrząc bystrym przytomnym wzrokiem na Gjeorgija i jeśli był przy nim ktoś jeszcze to jego również.
- Wszystko w porządku. Jestem po prostu przemęczony - wyjaśnił krótko, i unikał wzroku obcych. Nie wyglądał na skrępowanego tą sytuacją, ale tak było w istocie. I ogarnął go wewnętrzny strach, rozpacz niemal, że mężczyzna nie będzie chciał wyścigu, że jego marzenie przepadło. Nie odezwał się jednak już ani jednym słowem, co w jego przypadku było niezwykłe. Rzadko kiedy myśli i co za tym idzie zdania nie wypływały swobodnie. Chciały, ale zacisnął zęby, a po chwili nawet zagryzł wargę.


Gjeorgij cały czas trzymał głowę chłopaka na kolanach i co chwilę sprawdzał mu tętno. Traf był taki że lekarza trzeba było ściągać z miasta bo tutejszy był obecnie na misji. Rosjanin nic nie mógł robić tylko mówić jakieś głupoty które w nie wiedział czemu wypływają z jego ust ale tak się działo.
- Zbudź się proszę. Co to wszystko ma znaczyć. Toć przecież Ci nic nie zrobiłem. Nawet bez tego wyścigu mógłbym cię zabrać do Norwegii. W sumie wakacje się przydadzą. Tylko zbudź się Ben - w głosie można było wyczuć zaniepokojenie. W sumie nie wiedział co jest chłopakowi więc się nieco martwił.
Kiedy ten nagle się obudzi i jak gdyby nic powiedział ze wszystko w porządku na twarzy Rosjanina malowało się zaskoczenie. Ciężka cisz przedłużała się niemiłosiernie.
- Co tu do diabła się dzieje. - Gjeorgij nie wytrzymał i spytał. - Może raczył byś mi to wytłumaczyć? Bo jeszcze trochę i dostanę zawału przez ciebie. - mimo lekkości wypowiedzi nie udawało mu się zatuszować prawdziwej obawy.


Benjamin roześmiał się, tym razem nawet na głos i podniósł się już zupełnie na nogi. Odniósł się zupełnie lekceważąco do troski mężczyzny, właściwie zupełnie zignorował jego słowa długo czekając, aż zaczną kontynuować marsz na wyznaczone do wyścigu miejsce. Uśmiechał się bezczelniej niż zwykle, jakby przemawiało przez niego zniecierpliwienie. Tupał nogą. Ramiona miał skrzyżowane na klatce.
- Rusz się, Gjeorgij, chyba nie szukasz pretekstu do oddania mi tego walkowerem.


Gjeorgij bardzo nie lubił kiedy był tak zbywany. A może raczej chodziło o to, że chłopak tak lekko odrzucił jego troskę. Nie zamierzał dać wodzić się za nos. Zbliżył się do chłopaka. Z każdym jego krokiem stawał się zupełnie inną osobą. Kiedy ustał przy Benie stanął w lekkim rozkroku a na twarzy malowała się sroga powaga. Stojąc teraz w jego cieniu można było wyczuć bijącą z niego potęgę.
- Koniec bawienia się ze mną. Skoro dałem słowo, że będę się ścigał z tobą to zrobię to. A jeśli przegram to spełnię warunki umowy bo dla mnie dane słowo jest najważniejsze. Ale nie mam zamiaru się zastanawiać czy przy którymś twoich omdleń nie wstaniesz. Nie jestem medykiem wiec nie rozumiem co się z tobą dzieje. Więc do póki nie dowiem się co to wszystko znaczy zapomnij o bieganiu. - jego głos stał się ciężki. Każde wypowiadane słowo niosło za sobą fale bezradności do osoby do której mówił.


Benjamin nie lubił takich ludzi, takich postaw. Cofnął się w pierwszej chwili odstąpił od niego krok w tył z jakimś cieniem niezrozumienia i strachu, a potem odwrócił się na pięcie i zaczął iść, Chciał stąd wyjść, miał już dość wszystkiego, co wiązało się z tym zniewoleniem. Bo czuł się jakoś wewnętrznie zniewolony przez Gjeorgija, czuł się przy nim jak dziecko, a tego nie chciał, tak bardzo nie chciał. A ta ojcowska reprymenda była ostatecznością, która zamknęła mu usta, zabiła wydłużoną wypowiedź jaka przed chwilą ułożyła się w jego umyśle. I nawet nie wiedział jak się pożegnać, nie mówił więc nic szedł tylko prosto przed siebie wyobrażając sobie siebie w biegu, w długim biegu gdzieś na skraj tego odludzia.


Cała ta sytuacja zaczęła drażnić Gjeorgija. Zazwyczaj on pokerowy gracz, a tu tak łatwo dał się ponieść złości na chłopaka. I pewnie by się nie opamiętał i przyparł go do ściany gdyby nie to co zobaczył w oczach Bena. Strach. I to taki którego nie chciał widywać u swoich kochanków. To co się działo całkowicie przeczyło jego postanowieniu o oddzieleniu pracy od życia. Problem leżał w tym, że ten młody człowiek jakoś w dziwny sposób budził w nim coś czego nigdy wcześniej nie musiał kontrolować. Z jednej strony dziwna ciekawość kochankiem. Z drugiej zwyczajna chęć dania mu przyjemności. Gdyby płomiennowłosy nie był by tak bardzo inny. Ale przecież nie będzie uganiał się za jakimś dzieciakiem. No bo jak by to wyglądało. Przecież tak naprawdę nie żądam niczego niezwykłego. Czy on naprawdę nie rozumie że ja się martwię tymi jego omdleniami. bo i faktycznie tak było. Od tak sobie człowiek nie pada jak długi by po chwili wstać jak gdyby nigdy nic. Może lepiej odpuścić sobie tego dzieciaka. Przecież jest tyle mniej kłopotliwych młodzików chętnych by iśc do łóżka. Na co mi taki kłopotliwy kochanek. Czy odrobina przyjemności to aż tak dużo? - Ikari, znajdź tego napaleńca. W mojej sypialni są jego rzeczy niech je weźmie i odwieź go do domu.- Chłopak który wyłonił się za ściany tylko skinął głową i ruszył za gościem szefa. Nie trzeba było nawet daleko go szukać.
- Zaczekaj no. - zawołał kiedy zobaczył Bena.


Benjamin odwrócił sie energicznie na głos Ikariego, ale nie zatrzymywał, zapamiętując wcześniej drogę i idąc spokojnie tyłem do kierunku, przodem do chłopaka.
- A Ty to kto? - spytał dość nieuprzejmie, ale wyraz twarzy miał spokojny, strach uleciał gdzieś, gdy nie był w pobliżu nachmurzonego Gjeorgija. Poruszał się skocznie i szybko, nie czekał na odpowiedź tylko znów obrócił w piruecie i wcisnął ręce głęboko do kieszeni.
- Nie potrzebuję opiekuna, a widzę, że to chyba czesta praktyka tutaj co? W dziwne towarzystwo się wmieszałem, ale obiecuję nie popełnić tego błędu po raz drugi. naprawdę chciałem zrobić swoje i nikomu nie robić problemów. A juz na pewno nie sobie, więc... możesz po prostu otworzyć i drzwi? - spytał i stanął przodem do drzwi, które wyglądały na wejściowe, ale nie mógł mieć pewności.


Ikari dobrze się spodziewał złości od chłopaka. Na oko byli rówieśnikami. Dlatego postanowił mówić wprost.
- Pracuje tu a Gjeorgij kazał mi dopilnować byś wziął swoje rzeczy i odwieść cię do miasta.- starał się na lekki ton jakby to co się tu stało go nie interesuje, a on sam po prostu ma zadanie do wykonania.
- Szefcio wyszedł już z domu więc spokojnie możesz wrócić po ciuchy i go nie spotkasz przy okazji. Swoją drogą gratulacje. Udało Ci się w nim obudzić niezłe emocje. - zaśmiał się przyjaźnie i spojrzała chłopaka.


Benjamin nie zastanawiał się długo, nie odezwał się też do Ikariego słowem. Wrócił po swoje rzeczy z jakimś niesmakiem, ale też poczuciem niedokończonej sprawy opuszczał tę rezydencję I z jednej strony chciał się spotkać z Gjeorgijem, właśnie po to by zakończyć rozdział, zwolnić go z obietnicy a jednak, nie, zupełnie nie wyobrażał sobie. I nie mógł uwierzyć, że poszło o taki drobiazg. Jeszcze parę miesięcy temu byłć może obwiniałby siebie, ale teraz po prostu przyjał to, co się stało.
Podczas drogi powrotnej nie patrzył na Ikariego, tylko w szybę, na ciemny krajobraz i migające światło samochodów zna przeciwka. I prawie usnął, prawie... tuż przed tym jak podróż się skończył.
- Powiedz mu, że nię będę go ścigał listem gończym, że sprawy mamy zakończone.. rachunki wyrównane. - powiedział na odchodne i pożegnał się z chłopakiem.
zt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz