Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

sobota, 3 grudnia 2011

Gjeorgji i Lotos Cz 9 (jednorazowe spotkanie Gjeorgija i Arana)


Drobne wprowadzenie do wieczora

Aran, kazał do siebie zadzwonić, a gdy się rozstali miał niewiele czasu, by przekazać dokumenty. Może właściwie nie gonił go tak obowiązek, jak przeświadczenie, że jeden fałszywy ruch i już po nim. Wziął więc tylko prysznic, potwierdził nieobecność w pracy i wskoczył na motor.
Dzień był długi. Wyjątkowo. Cały dzień spędzony w oczekiwaniu na przeyłkę zwrotną wymęczył i zestresował. Wypił 3 kawy i nawcinał się żelek, jak na dawnych czasów największego uzależnienia.
Papiery były jednak gotowe tego samego dnia i z rezydencji szefa pojechał od razu pod dom Gjeorgija. Umysł miał pusty, korciło go, by wziać sobie jakiś bloker, ale opamiętał się.
Zsiadł z motora w miękkim zrywie i położył kask na siedzeniu.
- Gjeorgij! - wrzasnął na całe gardło z szerokim uśmiechem. - Zabieraj to i zakończ ten cholerny dzień!

Zt


Gjeorgij właśnie co wrócił do rezydencji i miał przejrzeć pocztę kiedy usłyszał znajomy krzyk na podjeździe. Wyszedł na balkon i spojrzał w dół gdzie stał Aran przy motorze, - Witam panie Walsh. Czym że zawdzięczam pana wizytę. Ale porozmawiajmy w gabinecie. Zna pan drogę więc zapraszam do mnie na górę. - po czym wszedł do środka otworzył drzwi pokoju. Kiedy Irlandczyk zjawił się w środku spojrzał na niego zaskoczony,


Aran był tego dnia ubrany w wybielane, marmurkowe jeansy i ciemnozieloną bluzę z kapturem z dziurą na kciuk. Widać było tylko jego jasne palce, gdy podawał mężczyźnie teczkę. Twarz miał już mniej pewną siebie, gdy był w pobliżu mężczyzny sam na sam, na jego terytorium. W jakiś sposób był on przedłużeniem tego, co znał, kolejnym szefem lub kimś niezwykle, niebezpiecznie wręcz podobnym.
-
Mam to panu przekazać. przepraszam, że zwróciłem się do pana po imieniu, w taki sposób...ale to był.. cieżki dzień... - odezwał się kontrolując swój głos małym zabiegiem zupełnego wyziębienia tonu, zaniku irlandzkiego akcentu. Takiego faceta mieć... takiego... hard semowca... Nie dajesz nikomu tyłka, co, Gjeorgij? - przeszło mu przez myśl i aż sam cofnął się o krok zadziwiony własnym nienasyceniem. - To chyba tyle.-powiedział i zrobił kolejny krok w tył.


Zdziwił się widząc teczkę. Ale w końcu zrozumiał o co tu chodzi. - To sprawy moje siostry i twojego szefa nie moje. Więc tak naprawdę powinieneś je przekazać Cienowi on jest posłańcem z naszej stony. Tyle że on z kolei ma teraz swoje zadanie i będzie wolny dopiero później. - odpowiedział spokojnie patrząc w oczy Irlandczyka. -To aż takim wykroczeniem nie jest więc nie każe cię wychłostać za to. Zresztą sam wiem aż za dobrze, że to był ciężki dzień. - jakoś nie chciał teraz być sam a widząc że chłopak chce się już wycofać postanowił zaryzykować. - Już chcesz zmykać? Aż tyle obowiązków. A miałem nadzieję na kompana go szklaneczki czegoś mocniejszego. - odpowiedział patrząc my w oczy. - Może jednak dasz się przekonać by zostać nieco


Zaśmiał się nerwowo i niemal bezdźwięcznie na tekst o chłoście, choć patrząc głęboko w przenikliwe oczy mężczyzny nie wiedział tak naprawdę, czy sobie żartuje. Miał dziwne przeświadczenie, że ta piękna rezydencja widziała już podobne sceny z jego rozkazu. Siniaki na udach odezwały się ze wzmożoną siłą
- Jakie to łaskawe z pana strony - nie sprecyzował o którą dokładnie część wypowiedzi chodzi i podszedł do niego, bez strachu, ale zdecydowanie. Był za dobrym wyjadaczem by nie wiedzieć, co oznacza szklaneczka czegoś mocniejszego, ale w tej jednej chwili poczuł jakąś potrzebę przebywania przy kimś silniejszym od siebie. I nie chodziło wyłącznie o siłę fizyczną.
Zajmiesz się mną przez chwilę? Przez chwilę bez trosk pod Twoimi skrzydłami. Mogę być słaby. Jestem...
Aran był dobrze wychowany i wyszkolony, respektował zasady hierarchii społecznej i organizacyjnej nawet jeśli nie z wrodzonego taktu to z uwarunkowania. Tak samo było z Gjeorgije, nie pozwalał sobie na to, co przy Hio czy Cienie.
- Nie sądziłem, że pan w ogóle na mnie spojrzy - uśmiechał się pod nosem. Unikał już wpatrywania się w oczy Gjeorgija, uznając to za nieuprzejme, ale zerkał w nie czasem. I nie miał zamiaru udawać cielaka, który nie ma o niczym pojęcia.


Nie wiedząc czemu zaczął uważnie go obserwować. Jego ciało gdyby tak pozbawić tego ubrania mogło się okazać całkiem apetyczne. A podejrzewał że i nawet bardzo. Czytał raport o Aranie, zresztą sam mu też powiedział że woli facetów. A dzisiejszego dnia wyjątkowo przydała by się Gjeorgiowi czyjaś obecność w jego łóżku. - Czyżbym był brany za takiego tyrana że odrobina miłego zachowania od raz musi być brana za łaskę? - ciekaw był co się wydarzyło z Walshem. Ostatni raz jak ze sobą rozmawiali był bardziej pewny siebie. - A to dlaczego? Wszystkim jest wiadome że dla mnie płeć nie gra roli a bywają chwile, że zachce mi się kogoś do towarzystwa w nocy. A że twoja osoba zjawiła się w takim akurat dniu więc padło na ciebie. Jeśli nie chcesz nie musisz sie zgodzić. Choć ostatnio jak się widzieliśmy byłe bardziej pewny siebie. Więc czemu zawdzięczam tą nagłą zmianę? - stawianie spraw prosto z mostu uważał za najlepsze rozwiązanie. Od raz się wiedziało czego się spodziewać.


Przekrzywił głowę odsłaniając oko z czerwoną soczewką i uśmiechnął się ładnie nabierając chłopięcego uroku. Wiedział o tym, wiedział dobrze jak się uśmiechać i poruszać by sprawić sobą przyjemność, jeszcze nawet bez żadnego fizycznego kontaktu. Po prostu stworzyć przyjemny obrazek. Większy strup z rozwalonej wargi odpadł, a mała ranka i zadrapanie sprawiały, że wyglądał jak słodki łobuz, który wrócił z jakiejś szalonej wyprawy. Oczy miał podkreślone szarym zmęczeniem, ale uśmiech ożywiał jego twarz.
- To po prostu standardy do których nie przywykłem. u nas pracuje się inaczej - powiedział gładko już wyraźnie akcentując, a potem spuścił wzrok, a gdy podniósł go ponownie była w nim jakaś nieprzewidywalność.
- Mówiłem panu, mówiłem, że będę miał przejebane... - zbliżył się już zupełnie ciało do ciała i jeszcze jakimś dominującym odruchem chwycił go w pasie i szarpnął ku sobie o parę centymetrów. Wychylił się by dosięgnąć jego ust.


- Każdy ma swojego bzika. Ja zresztą też, ale nie narzekam na jakąkolwiek niesubordynacje. Jedynym problemem stanowi kochana siostrzyczka, ale to nieco nasza wina że jest taka. Za bardzo ją rozpieszczaliśmy. Choć jest w tym nieco i uroku. - zrobił nieco rozmarzoną minę, ale słysząc słowa Arana spoważniał. - Jak ci się znudzi praca Murray możesz przynieść zgłoszenie do nas. - poczuł jak Irlandczyk przyciągnął go do siebie. Ale instynkt dominujący nie pozwolił na bycie dłużnym. Gjeorgij trzymając rudzielca w nocnym uchwycie, obrócił się z nim i oparł go o biurko. Naparł na nogi chłopaka tak by znaleźć się pomiędzy jego udami.


Dopasował się do jego ruchów momentalnie, sprowadzony tak szybko do partnerowania jako strona pasywna. Ale dla Arana nie miało znaczenia, kto bierze, a kto daje, zachowywał się naturalnie w każdej sytuacji. Bo seks był uczciwą męską grą.
oplótł go nogami i przycisnął mocno do siebie zarzuciając jednocześnie ramiona na szyję. Jęknął przed kolejnym pocałunkiem i choc być może brzmiało to jak rozgorączkowanie i niecierpliwość, by to tylko efekt bólu , jaki poczuł naciskając na miejsca, które miał stłuczone. Uścisk ud zelżał nieco, ale nie zniknął zupełnie.
-
Nigdy.. - powiedział tylko i otarł sie o niego prowokująco.
Nie opuszczę go, nie opuszczę Owena, nie opuszczę Irlandii. Prędzej zginę, jak przysięgałem.


Gjeorgij nie wiedząc o stłuczeniach chłopaka wziął to jednak za słodkie zniecierpliwienie i mimo pocałunku uśmiechnął się nieco. Słysząc to jedno słowo przerwał pocałunek. Spojrzał mu w te błękitne oczy. Przeczuwał, że taka będzie odpowiedz ale i tak w jakiś dwojaki sposób go to ucieszyło.
- W takim razie pozostaje mi tylko nadzieja, że może kiedyś zmienisz zdanie. - opuścił jego nogi ze swoich bioder i ściągnął z biurka, dając do zrozumienia by ustał na nogach. - Lubię wygodę w takich sprawach. Więc może od raz przejdziemy do mnie zanim się na dobre zatracimy w tej zabawie. - tu też by im nikt nie ważył się przerwać, ale Rosjanin od tak dawna nie miał już partnera że chciał wykorzystać nadarzającą się okazje i sprawić sobie chwile prawdziwej przyjemności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz