Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 17

- Dwa miesiące?
Powtórzył z niedowierzaniem. Wychodziło więc na to, że ten zamierza w tak krótkim czasie zostawić go samego. Bez miłości. A co gorsze, bez żarcia. Choć bez pierwszego trudno żyć, to bez tego drugiego jest to niemożliwe. Czyżby czas wracać do starych nawyków żywieniowych? Mimo wszystko jednak postanowił zachować się jak facet i postanowił zaoferować coś, co Azumiemu zapewne się spodoba.
- Znasz Lady Makbet, prawda? Z resztą, kto by nie znał: każda z jej restauracji posiada pięć gwiazdek i prawdę mówiąc sam jestem w szoku, że tak udało się jej rozkręcić biznes. Pozwól więc, że porozmawiam z nią o Twojej pracy i w trymiga Ci ją załatwię.
Uśmiechnął się pomimo dziwnego kwasu, który wypełnił jego usta. Najważniejsze było to, by to Azumi czuł się szczęśliwy. A praca u aktora zapewne nie była szczytem jego marzeń. Słysząc zatem jego aprobatę na propozycję brązowowłosego, uśmiechnął się szeroko. W takim razie czekał ich wspólny, całkowicie rozleniwiony wieczór.
- W takim razie już nie mogę się doczekać.
Odparł, a gdy ten przylgnął do niego tracił już wszelką ochotę, by odpowiadać na pytanie. Chwycił jego twarz w swoje chude dłonie i cmoknął go czule, po czym uśmiechnął się delikatnie.
- Chodzi o to, że naprawdę speszyłeś się, gdy powiedziałem do Ciebie "Kotuch". A czy to nie jest normalne dla pary kochanków?
Zapytał, muskając tym razem jego policzek. Wpierw jednak przygryzł dolną wargę Azumiego, ssąc ją z wyczuciem. Ot, taka mała, niewinna pieszczota.
- Wydaje mi się że to i to. Jedno w sumie wynika z drugiego.
Odparł, pokazując język. Po chwili odczepił się od Azumiego po czym obrócił się na pięcie i z uśmiechem na ustach pomaszerował do kuchni, by tam przygotować w swoim mniemaniu idealne kanapki


Przytaknął głową z entuzjazmen,
- W końcu będę miał wystarczająco dobry pretekst by wynieść się od brata. Nie żebym nie kochał go, ale niekiedy jest on upierdliwy. Poza tym kiedy teraz jest Sariel chce im nieco zejśc z drogi. - odpowiedział szczerze. Tyle jednak że za nic nie przypuszczał co też kłębi się w głowie aktora, choć może lepiej że nie wie. Zrugał by go na cztery strony świata za tak głupie myślenie. Przecież skoro Azumi i Satoshi mają być kochankami to jak u diabła czerwonowłosy ma przyjmować zapłatę za pracę? To by było dziwne. W miemaniu młodzika było by to tak jakby aktor płacił za „pełen serwis”. Posprząta, ugotuje i da dupy. A on z tych nie był więc mowy nie było o tym by przyjmował od niego jakiekolwiek pieniądze.
Słysząc jednak co ten powiedział o załatwianiu mu pracy pokiwał głową.
- O nie nic z tego. Wybacz Satoshi ale za nic nie pozwolę sobie na takie coś. Jeszcze jakiś górnolotny kretyn który będzie gorszy będzie mi zarzucał że cię poderwałem dla skombinowania roboty. Jako kucharz muszę samemu wyrobić sobie renomę. Zresztą prawdę powiedziawszy to już rozmawiałem z takim jednym właścicielem. Ma kilka klubów i restauracji, to jakiś znajomy brata, a że kiedyś miał okazje kosztować dań co robiłem na to spotkanie tak jakoś rozmowa się potoczyła że stwierdził ze jak skończę egzaminy to chętnie mnie zatrudni.- jak by na to nie patrzeć, Azumi był dumną osobą, i nie chciał pracy przez znajomości. Tamten Rosjanin sam zaproponował mu etat jak tylko dowiedział się ze jest w szkole gastronomicznej. Ale Matti miał okazje spróbować jego potraw i samemu się przekonać co młody umie.
Ciepło kochanka o dziwo było przyjemne nawet te drobne pieszczoty mu okazywane dlatego nie protestował przez żadną. Jednak słysząc co ten mówi zrobił bardzo zdziwioną minę.
- Satoshi czy miłość tak oślepia że człowiek nie myśli już normalnie. Ja się nie speszyłem tylko nie zrozumiałem. Po prostu nikt nigdy przy mnie nie użył słowa Kotuch. Poza tym jakby mnie to wadziło to już powinienem zwrócić Ci uwagę co najmniej dla wary byś nie mówił na mnie Kotek. A szczerze to mi się nawet podoba.- I do mnie cholernie pasuje - wyjaśnił to całe niezrozumienie i pokręcił głową z niedowierzaniem. W końcu taka mała sprawa a aktor od raz źle to interpretuje. Myśli jednak od raz zostały przerwane kiedy poczuł przyjemną pieszczotę to wpierw na ustach to potem na policzku.
- To ja może choć po asystuje. Mimo wszystko jakoś nie chce by straż pożarna musiała mnie ratować kiedy jestem w samym ręczniku. - rzucił żartobliwie i biorąc swoje rzeczy wyszedł z sypialni. Jego torba z rzeczami i tak leżała w salonie więc to z niej musiał wyjąć czyste rzeczy dla siebie.


- Każdy kiedyś chce iść na swoje. Jeśli chcesz, póki co możesz mieszkać u mnie: ostatnimi czasy naprawdę bardzo brakuje mi towarzystwa.
Ot, pierwsza poważna propozycja. Wspólne mieszkanie wydawało mu się być naprawdę poważnym krokiem, jednakże nie wahał się ani chwilę, gdy chciał Azumiemu o tym powiedzieć. Tu miałby spokój, Satoshiego na wyłączność i zdecydowanie łatwiej byłoby mu uczyć się do egzaminów: w końcu brązowowłosy był teraz w środku zdjęć do nowej produkcji i sam rzadko kiedy miał wolne popołudnia.
- Cenię taki tok myślenia. Ale w razie czego wiedz, że u mnie zawsze znajdziesz pomoc.
Uśmiechnął się delikatnie, wciąż przerażony w głębi duszy myślą o stołowaniu się fast foodami. Jedzenie Azumiego aż za nadto mu posmakowało. Cmoknął go czule po raz wtóry, po czym mrugnął do niego porozumiewawczo. Fakt, że wszystko znów opacznie zrozumiał było zupełnie w jego stylu. Z resztą wciąż przekonany był, że to tylko przygoda na kilka nocy. I dlatego też jakoś te miłe słówka dziwnie nie pasowały. A może jednak pasowały aż zanadto i z tego pojawiały się wszelkie problemy?
- Spokojnie, nie będę używał kuchenki. Ale Twoją pomoc przyjmę z największą przyjemnością.



Propozycja aktora nieco zdziwiła młodzika. Przez kilka sekund wręcz miął przysłowiową zawiechę bo mimo iż rozumiał słowa jakie do niego powiedziano, ich znaczenie dotarło do niego z niezłym opóźnieniem. Wręcz kompletnie nie wiedział co powiedzieć ani jak zareagować. No niby fajna propozycja ale . . .
Dalsze słowa przemilczał, ubierał się w ciszy myśląc nad tym co też w końcu aktor mu zaproponował. Prawdę rzecz biorąc była to świetna sprawa, ale coś w nim miało wielką wątpliwość. W końcu już ubrany poszedł do kuchni i oparł się o blat. Od raz widać było że coś go trapi. Zresztą nawet tego nie ukrywał. Tą sprawę trzeba było przegadać. Tylko jak to w ogóle zacząć?
- Satoshi czy ty się zastanowiłeś co właśnie powiedziałeś? - spytał w końcu jakby nie dowierzając temu co też usłyszał. W sumie to miał nadzieję że tam ten się zaśmieje i obróci to w żart. Ale to nie tak. - Wiesz, nie żeby mi się to nie podobało, ale . . .no nie obraź się, ale co jeśli to nic nie da? - w końcu powiedział na głos to co go najbardziej trapiło. Azumie nawet nie wiedział jak ma o tym wszystkim mówić. Wczoraj dowiedział się że ktoś go kocha, w czasie seksu dał mu przyzwolenie na próbę rozkochania a dziś ta sama osoba chce by już u niego mieszkał. Nie to że propozycja była jakaś niepasująca. Tylko co jeśli aktorowi nie uda się jego wyzwanie względem kucharza? - Nie zakładam niczego, po prostu jestem w takiej sytuacji pierwszy raz i nie za bardzo wiem jak reagować. Jak dotąd łamiesz wszystkie moje założenia i zaczynam lekko panikować.- wyznał szczerze że ta sytuacja z lekka zaczyna go przerastać. A po chwili spojrzał na aktora z lekkim niezrozumieniem. - A co z prasą, jak się dowiedzą że u Ciebie mieszkam nie dadzą Ci spokoju. Teorii spiskowych będzie co niemiara. A skoro zaczynasz teraz zdjęcia powinieneś mieć spokój. - wypowiedzi były chaotyczne ale co się dziwić tyle myśli w głowie mu huczało a on zupełnie nie wiedział co jest ważniejsze i od czego powinien zacząć.


Westchnął tylko ciężko. Satoshiego reakcja czerwonowłosego nie zdziwiła za grosz: tym bardziej, że widział jego obiekcję przed czymkolwiek, co miałoby być wspólne dla nich obojga. Mimo wszystko był zdecydowany, a jego decyzja była przemyślana. To i tak tylko dwa miesiące, więc nie było to zobowiązanie do końca życia, a on przynajmniej miałby szansę by lepiej kucharza poznać.
- Słuchaj, nie proponuję Ci tego po to, by co noc ciągnąć Cię do łóżka czy cokolwiek w tym stylu.
Na wszystkie zarzuty odparł tymi kilkoma słowami. Wiec więcej nie przychodziło mu do głowy, tym bardziej że zaproponował to dość bezinteresownie. Chciał w jakiś sposób Azumiego odciążyć, jednakże nie zamierzał nalegać. Rozumiał, że tak naprawdę on potrzebuje czasu na podjęcie decyzji. To było wręcz oczywiste. Mimo wszystko coś zakuło Satoshiego w sercu. Choć przywykł do odmowy, po prostu nie mógł pogodzić się z myślą, że znów będzie sam w tym wielkim domu. A może to było jego przeznaczenie?
- Bardziej się prasą ode mnie przejmujesz. To banda kretynów, a coś takiego tylko dodałoby smaczku naszej produkcji. Z resztą i tak wszyscy wiedzą jestem zdeklarowanym gejem.
Uśmiechnął się delikatnie, po czym kontynuował swoją wypowiedź:
- Spokojnie, masz czas. Namyśl się nad tą decyzją a odpowiedź daj za kilka dni. 
Podszedł do niego i czule cmoknął w policzek, jakby chcąc mu dodać otuchy. Jednocześnie wyjął z lodówki ser, sałatę, szynkę i margarynę. Łał, pierwszy raz widzi ją tak wyposażoną. Zapytał Azumiego, czy mógłby zrobić jakieś herbaty a
sam wziął się za przygotowywanie kanapek. W pewnym momencie odwrócił głowę, zaalarmowany dzwonkiem telefonu komórkowego. Widząc na wyświetlaczu napis "Ivy" odebrał go, po czym rozpoczął dość długą i żmudną rozmowę na temat tego, że jednak jego dzień wolny nie będzie, gdyż ma coś tam załatwić w studiu nagrań. Choć nie pasowało mu to za bardzo, musiał się zgodzić. Ivy na serio nie żartowała.
- Po południu wybędę na dwie, trzy godziny. Mam coś do załatwienia.


Słysząc co też aktor ma do powiedzenia, machnął na to ręką i pokręcił głową.
- Nawet jakbyś próbował mi t o wmówić to bym nie uwierzył. To zupełnie do Ciebie nie pasuje. - powiedział co też myślał. Satoshi w oczach Azjaty był Panem Dżentelmenem. A co za tym idzie za nic nie mógłby czegoś takiego zrobić.
- Owszem bardziej bo to w niejako bardziej Ciebie dotyczy. Wszelkie próby wyciągnięcia moich danych z komputerów będą niemożliwe bowiem Kievin już dawno je pozabezpieczał to raz. A dwa jak mnie zdenerwują to wiesz mi nie jedna grupa hakerów tylko czeka na sygnał że mogą komuś nabroić w komputerach. - oj bardzo dobrze wiedział co też mówi. Jego brat przecież też do kilku należał.
Kiedy usłyszał że ma czas nie puścił od siebie Aktora, przytrzymał go przy sobie kręcąc głową.
- W sumie to nie muszę się nawet zastanawiać, pomysł zamieszkania u Ciebie da też Kievinowi taki przedsmak tego że ja się w końcu od niego kiedyś wyprowadzę i on tego nie zatrzyma. A tak będzie miał czas na zaaklimatyzowanie się do tej perspektywy. A przy okazji w razie jak ten bałwan wysadzi kuchenkę będę miał nie daleko by go poratować. - Ciekawe rozumowanie czerwonowłosy miał. Kochanek proponuje mu wspólne mieszkanie a temu co pierwsze do głowy przychodzi to brat. - Poza tym skoro ja mam mieć egzaminy, a ty dużo pracy to spotkanie się było by strasznie trudne. Więc ta strona medalu również jest bardzo przekonywująca. - dodał przytulając się. Mimo iż wcześniej tego nie czynił to było nawet przyjemne. Czuć przy sobie ciepło drugiej osoby.
W końcu odczepił się od brązowowłosego i sięgnął kubki na herbatę. Zajęty jej parzeniem nawet nie zwracał uwagi na to że Satoshi ma telefon, dopiero informacja po zakończeniu rozmowy nieco go zasmuciła.
- A ja myślałem że odpoczniesz sobie. Czy w studiu to nie przesadzają czasem? - spytał odstawiając czajnik na szafkę.


Udał zasmuconego i spuścił wzrok, po chwili uśmiechnął się, nie mogąc jednak powstrzymać się od tego jakże głupiego pytania:
- Serio wyglądam aż tak grzecznie?
Podniósł swoje turkusowe oczy tak, by móc spojrzeć na swojego kochanka. Odpowiedź była wręcz wymalowana na jego ustach. Cicho zaśmiał się na tę myśl. Słysząc jednak jego zdanie o tym, jak bardzo mógłby sobie nagrabić zadzierając z Azjatą, aż wzdrygnął się nieco przerażony. Serio byłby zdolny wykorzystać wszelkie swe umiejętności i znajomości by dogryźć wrogom? W takim razie nie warto z nim zaczynać.
- Myślę, że nie będziemy musieli uciekać się do tak drastycznych środków. Mediom wcale nie chodzi o wieści. Oni pragną czegoś bardziej... ludzkiego.
Potarł swoje palce w charakterystycznym geście przedstawiającym pieniądze. Tak, to była prawda. Wystarczyło zapłacić, by mieć spokój. A stan konta to ostatnia rzecz jaka mogłaby zawracać głowę brązowowłosego. Było tam kilka (kilkanaście?) zer, zatem zabezpieczenie na przyszłość miał solidne. Sam w końcu nie wydaje tyle co przeciętna, prawdziwa gwiazda. No i od lat pieniążki na koncie się zbierają. Mimo wszystko o swoim "bogactwie" nie mówił nikomu. Wszyscy mieli raczej przeświadczenie, że on ma po prostu dużo pieniędzy. A nie, że ma ich aż tyle. Jedyną rzecz, na którą do tej pory Satoshi w swym "luksusowym" życiu pozwolił i na którą nie żałował, była jego kochaniutka Maggie. Jeden z najnowszych prototypów motoru Suzuki, który jednakże nigdy nie ujrzał światła dziennego ze względu na horrendalne koszty produkcji. Nie wspominając o tym, że w razie jakichkolwiek problemów z motorem zmuszony byłby jechać prosto do ojczyzny by tam na zamówienie firma przygotowała mu części.
Słysząc aprobatę w głosie Azumiego, aż zaśmiał się na głos, uradowany.
- Serio?!
Zapytał, jakby wciąż nie dowierzając. Wtulił się w ramiona czerwonowłosego, przeświadczony, że od teraz będą widywać się znacznie, znacznie częściej niż do tej pory. A czegóż innego pragnąłby Satoshi? Nie było chyba takiej rzeczy na Ziemi, która sprawiłaby mu równie wielką radość.
Nawet fakt, że musi po południu jechać do studia, nie psuło mu humoru. To tylko dwie czy trzy godziny, czyli i tak znacznie mniej niż zwykle.
- To jest luksus. Przesadzają wtedy, gdy dzwonią do mnie o trzeciej nad ranem i każą przyjechać, bo coś zmienili w scenariuszu. Masakra.


- Wygląd nie ma tu nic do rzeczy. Tu chodzi o to jak się zachowujesz. Nawet w czasie seksu dbałeś o to by mi było jak najlepiej. Wiesz mi to się dało odczuć. - odpowiedział z nieco lisim uśmiechem na wspomnienie tego co też jeszcze niedawno razem robili. - Co nie znaczy że ta część Twojej osoby nie wydaje mi się właśnie urocza - dodał z figlarnym zakręceniem oczami. Natura małego prowokatora jak zwykle działała u Azjaty instynktownie.
Tak samo jak chęć odwetu czy cenienie sobie własnej prywatności. No bo czy nie należy się bronić jeśli ktoś przekracza pewne granice? A co w tym złego było wykorzystać rzeczy dla niego dostępne? No nic. A tak było zawsze w przypadku młodzika.
Czerwonowłosy widzą gest jaki aktor wykonał palcami aż uniósł jedną brew do góry z lekki niedowierzaniem.
- Typowe. - Tym jednym słowem podkreślił swoje niezadowolenie na ten temat. Jednak jakoś nie chciał brnąć w ten temat. Mógłby przez przypadek coś wyjątkowo gożkiego powiedzieć na temat dziennikarzy, a szkoda strzępić sobie języka na niektóre te szumowiny.
Radość na twarzy gospodarza na pozytywną odpowiedz co do zamieszkania razem z nim wydała się nieco aż za gorączkowa. Choć z drugiej strony to nawet było przyjemnie wiedzieć że Satoshi tak się z tego cieszy. Małe gesty a tak wiele dają.
- Ale jest jedno ultimatum. Skoro mam tu mieszkać to koniec z płaceniem mi jako pomoc. Powiedzmy że w ramach mojego mieszkania tu To będą moje obowiązki. - Co prawda tak powiedział, to miał obawę czy to jednak nieco nie przy mało. Bo przecież wszystkie rachunki powinni się dzielić. Ale głupio mu było zapytać czy to nie będzie zbyt duże wykorzystywanie gościnności brązowowłosego.
- A zastanawiałeś się nad taką przyjemną funkcją w telefonie jak wyłącz? - rzucił z lekka ironią. No bo trzecia rano i taki telefon to już w mniemaniu Azumiego stanowcze przegięcie.


Słysząc ten komentarz, sam nie wiedział co odpowiedzieć. Cieszył się jednak, że w oczach czerwonowłosego spisał się wystarczająco dobrze. Faktem było, że Satoshi stara się dbać o wszystko, co jest dla niego ważne i cenne. To było we krwi, takie oczywiste.
- Uroczy charakterek? Jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi. Inne uważają to za fałszywą skromność.
Tak, oto cała prawda o Satoshim. Przed wieloma ludźmi zakładał maski, lecz przy Azumim tego nie zrobił. Co więcej, ten to docenił. Kolejny plus w stronę czerwonowłosego za jego nietuzinkowość.
Podobnie jak Azumi zupełnie stracił chęci na rozmawianie o szujach w show biznesie. Dlatego też nie odpowiedział a przytaknął głową ze zrozumieniem. Choć trzeba było przyznać, że stosunki z mediami wraz z udziałem pieniędzy mogą być korzystne. Przynajmniej dają spokój z życiem osobistym.
- Mówił Ci już ktoś, że jesteś niesamowity?
Zapytał, uśmiechając się lekko. Taka propozycja najbardziej mu odpowiadała: nie przeciąży w ten sposób Azumiego, a jednocześnie nie będą oboje czuli się tak, jakby to Satoshj był sponsorem.
Słysząc propozycję wyłączenia telefonu niemal zjeżył się całkowicie. Naprawdę Azumi myślał, że Satoshi nie próbował tego robić?
- Gdybym to zrobił, rozpętałoby się piekło, że marnuję cenny czas bla bla bla. Może łatwiej byłoby mi odmówić, gdybym wiedział, że oni faktycznie nic nie robią. Są ludzie, którzy żyją praktycznie w studiu: więc i tak mam dość komfortową sytuację



- Zlituj się bo jeszcze się rozmyśle co do zadawania z Tobą. Z jakimi ty ludźmi masz styczność. - rzucił nieco zarozumiale a po chwili przytulił się do niego. - Żartuje, oczywiście- przyciągnął go by móc cmoknąć go w policzek.
Azumi oceniał to co widział. A skoro aktor pokazuje mu prawdziwego siebie no to trudno by było mu znać inne oblicza brązowowłosego.
W końcu Azjata zaniósł kubki z herbatą do stołu czekając w przejściu na Satoshiego.
Słysząc jednak tak wymyślny komplement uniósł jedną brew do góry i patrzył pytająco na gospodarza.
- W czasie seksu zdarzało mi się słyszeć to stwierdzenie od niektórych facetów ale oni chwalili moja ciasnotę, ale w tej chwili nie mam zielonego pojęcia o co może Ci chodzić.- rozbrajająca szczerość jaką się posłużył może nie jednego zwalić z nóg. Pytanie czy aktor wytrzyma takie typowe dla Azjaty odpowiedzi.
- To powiedz mi w takim razie czemu się w ogóle wziąłeś za bycie aktorem? Z tego co ja słyszę to tylko same kłopoty i niedogodności. - no bo nie dość że użeranie się z prasą, chodzenie na nudne spotkania, uważanie by czegoś się źle nie powiedziało, do tego telefony i nagłe wzywanie do studia. Czarna magia jak dla czerwonowłosego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz