Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 22

Na izbie przyjęć nie obeszło się bez nieco komplikacji. Oczywiście prasa już kupowała dół szpitala i przedostanie się do wind było wręcz cudem, ale ochrona już powoli zaczęła zagarniać tą całą hołotę na zewnątrz budynku. Co wcale nie oznaczało że będzie miał ułatwiony dostęp wciśnięcia się na oddział. Ilość pielęgniarek, na korytarzu była zatrważająca. A gdy tylko chciał przejść bliżej sali w której to umieszczono Satoshiego co chwile go odprawiano by się nie kręcił i nie przeszkadzał. Ale wytrwałość i mobilizacja nie dały za wygraną. Musiał przecież dostarczyć rzeczy aktorowi a przy okazji samemu się przekonać że faktycznie jest on cały. Kiedy już miał otworzyć drzwi do sali zaczepiła go jakaś pielęgniarka ochrzaniając że nie wolno przeszkadzać pacjentom, i już chciała go wyrzucić, ale Azumi nie był niewiniatkiem. Wyraźnie powiedział co tu robi, że dostał telefon i ma rzeczy dla chorego więc ma mu nie zawracać gitary jeśli nie chce mieć problemów z dyrekcją za bycie wredną. Kobieta nie widziała ze chłopak o tak niewinnym wyglądzie może być tak złośliwy, ale w końcu ta pielęgniarka stała na drodze do wykonania zadania.
W końcu czerwonowłosy wszedł do pokoju, ilość aparatury go przeraziła, ale fakt że Satoshi był przytomny uspokoił go. Wypuścił głośniej z ulgą powietrze i podszedł do szpitalnego. Łóżka.
- Jak się czujesz - spytał gdy tylko stanął przy aktorze.


Słysząc znajomy głos dobiegający z głębi korytarza, rozpromienił się i podniósł głowę wyżej. Zastanawiał się, skąd Azumi o wszystkim się dowiedział. No tak, Ivy. Musiała być przecież poinformowana, nie?
Gdy Azumi podszedł do niego, brązowowłosy nie omieszkał sprawdzić, na ile ruchu może sobie pozwolić. Choć z trudem, podniósł się do pozycji półsiedzącej i zadarł głowę wyżej, by spojrzeć na swojego kochanka. Mimo bólu, jego twarz rozpromieniał szeroki uśmiech.
- Teraz? Znacznie lepiej. Przepraszam, ale nasz filmowy seans będziemy musieli przełożyć.
Powiedział cichym głosem. Zabrzmiał on, ku zdziwieniu aktora, niczym charczenie. Choć, jakby nie patrzeć, nie było w tym nic nadzwyczajnego. Zamrugał kilkakrotnie i dłonią poklepał miejsce na łóżku: chciał, by Azumi usiadł na jego skraju. W ten sposób będzie mógł z nim rozmawiać prawie oko w oko.
- Wybacz, że narobiłem kłopotów. Jechałem przepisowo, uważałem...
Przerwał, jakby zmęczony samym mówieniem. Zadrżał niemalże na całym ciele, przymykając oczy tak, by Azumi nie ujrzał skrytego w nich bólu. Był cały obity. Gdyby zerwać z niego piżamę, wyglądałby niemalże jak śliwka. I to w pełni dojrzała.


Fakt że aktor mówił, ruszał się i dalej flirtował było niewyobrażalną ulgą dla czerwonowłosego. Jak by na to nie patrzeć przywykł do mężczyzny, polubił go a wczoraj dał mu nawet pozwolenie na „próbę rozkochania go”.
Tyle zmian w tak krótkim czasie powodowało że kucharz czuł się rozproszony. Ale ten jeden telefon jaki dziś wykonał zmroził mu krew w żyłach. Kto by pomyślał że tak się tym przejmie. Ale teraz najważniejsze było że Satoshi żył.
- Nie przepraszaj za taką głupotę. Wieczorek filmowy zawsze zdążymy nadrobić. - powiedział kładąc torbę na krześle. Głos aktora brzmiał strasznie nie wiedział jednak czy można podawać płyny mężczyźnie więc wolał nawet nie proponować wody. Widział gest ręki ale nie wiedział czy można od tak siadać na szpitalnych łóżkach.
Dlatego też tylko oparł się biodrem o sprzęt medyczny i nachylił się nad chorym.
- Już dobrze, nie przemęczaj się, - położył go na materacu i poprawił włosy tak by nie zasłaniały karku, sam wiedział jak to bywa drażniące. - Słuchaj ważne że żyjesz, teraz masz odpoczywać i się nie przemęczać - powiedział grożąc palcem, ale nie potrafił być w tej chwili srogi. Widząc jego bladą twarz, nachylił się bardziej i pocałował aktora w chłodne czoło.


Zamrugał kilkakrotnie, po czym uśmiechnął się życzliwie. Wciąż przejmował się tym, co będzie dalej. Wyników z badań, jakie miał zrobione, jeszcze nie otrzymał i jedyne co pozostało, to czekać. Choć udawał, że nic się nie stało, denerwował się jak diabli. To, że nie był połamany nie oznaczało, że i z resztą jest wszystko w porządku. Za dużo w życiu widział by być przekonanym, że taki wypadek tak delikatnie się skończy. Poszarpane miał tylko ramiona, nogi i zharataną twarz. To nie było wiele, tym bardziej, że większość z ran zdążyła już zaschnąć a pielęgniarki odpowiednio się nimi zajęły.
- Już ja się o to postaram, byśmy wszystko porządnie nadrobili.
Uśmiechnął się: talent do udawania, że nic się nie stało, przydawał mu się chociażby teraz. Nie chciał niepotrzebnie Azumiego martwić swoim stanem. Nie był połamany i czuł się dobrze? Cóż, coś w tym było. Gdyby nie to, że ból był tak straszny, że sam nie wiedział co ze sobą zrobić. Niczego jednak tak nie pragnął jak nie martwić kochanka. A to zdecydowanie mu się udawało.
- Tak, masz rację...
Odparł na słowa czerwonowłosego i zgodnie z jego wolą ułożył się wygodnie na materacu, Spuchnięty, obolały. Nawet głowa, choć była przez kask chroniona, nie wyglądała za dobrze. - Mhm. Nie pamiętam jak przyjechałem. Ivy mówiła, że przetaczali mi krew.
Powiedział, jakby zupełnie odbiegając od tematu. Przyjaciółka Satoshiego sama z resztą stwierdziła, że jest w szoku, że nic poważnego mężczyźnie się nie stało. Miejsce wypadku wyglądało co najmniej jak rzeźnia. Tyle krwi to nawet na planie filmowym chyba nigdy nie widziała.
- Kocham Cię, wiesz?
Zapytał, podnosząc wzrok, gdy kochanek czule go ucałował. Cieszył się, że przyszedł, całkowicie ignorując nawet zakazy związane z godzinami. Na dworze było już ciemno, więc zapewne było dawno po godzinach odwiedzin.
- I dziękuję Ci. Że jesteś.


Azumi spokojnie przyglądał się twarzy i ciału aktora.
-Skaleczenia, otarcia to wszystko się wyleczy, ważne by nie było żadnych powikłań wewnętrznych.- pomyślał uśmiechając się do Satoshiego. Wolał z nim nie rozmawiać na ten temat by go nie denerwować. - Trzeba będzie znaleźć Ivy.- pomyślał w końcu
- Coś mi się zdaje że lekarze niechętnie będą chcieli taką atrakcję wypuszczać, ale spokojnie po tym wszystkim na pewno dostaniesz nieco wolnego więc kilka wieczorów sobie zrobimy filmowych. - starał się pocieszyć mężczyznę zgarniając mu włosy z policzka.
- To niewykluczone jesteś blady jak papier. Jak tylko porozmawiam z lekarzem czy możesz normalne posiłki jadać to coś już odpowiedniego przygotuję. - Azumi był z tych ludzi co wierzyli że odpowiednią dietą można wzmocnić organizm i to wcale nie było przechwalanie się.
W przypadku osób po wypadkach robi się odstępstwa, poza tym Azumiego nawet siła by nie wygnali przed tym jak by samemu nie upewnił się że z aktorem wszystko w porządku.
- Mówiłeś o tym już nie jeden raz - odpowiedział z wesołością i spojrzał się za siebie. Miał nadzieję że nikt nie wejdzie ale tak na wszelki wielki ustał plecami do drzwi i pochylił się nad Satoshim całując go delikatnie w usta by nie urazić obtarć na twarzy.


Pokiwał głową w prawo i w lewo, nie zgadzając się słowami Azumiego. Nieco wolnego? Wmuszą mu co najmniej z dwa miesiące. A wrócenie do kariery po takim czasie będzie co najmniej trudnym wyzwaniem: miał jednak nadzieję, że uda mu się je podjąć.
- Zdążymy obejrzeć wszystkie kinowe hity. A czasu nam jeszcze zostanie na wiele, wiele innych rzeczy.
Uśmiechnął się i wyciągnął koniuszek języka, jakby dając czerwonowłosemu pewnego rodzaju sygnał, o co mu dokładniej chodzi. Nie myślał o tym, co się stało. Robił wręcz wszystko, by nie niepokoić Azumiego. A przy okazji uspokajał także i siebie. Słysząc propozycję kochanka uśmiechnął się szeroko i podziękował delikatnym skinieniem głowy.
- Tyle słyszałem o szpitalnym żarciu że pozostaje mi tylko podziękować. Uwielbiam Twoją kuchnię.
Tak, to była prawda. Satoshi kochał wszystkie potrawy szykowane przez czerwonowłosego, który do każdego dania dokładał odrobinę własnego serca.
- Przyzwyczajaj się, będę Ci to powtarzał zawsze i wszędzie. Bo chcę być tylko Twój.
Czuły pocałunek przyjął z przeciągłym pomrukiem zadowolenia. Przymknął oczy, kosztując warg kochanka i bez słowa uniósł dłoń, by móc je wpleść w jego czerwone włosy. Zaalarmowany skrzypieniem drzwi, odsunął głowę od Azumiego i zerknął w stronę, z którego owy dźwięk dobiegał.
- Co pan tu jeszcze robi?! Jest już dawno po ciszy nocnej!
Oznajmił głos pielęgniarki, która akurat była w trakcie układania swoich dłoni w pasie.
- Czas odwiedzin dawno się skończył.


- Co nie? No nie powiesz mi że będą Ci kazali od raz wracać do pracy, aż takimi potworami to chyba nie są. - Powiedział z wyraźnym oburzeniem. Niestety on jako że z filmem miał tyle wspólnego że je oglądał, nie miał bladego pojęcia o regułach rządzących się tym tematem.
- Oj spokojnie na pewno się nudzić nie będziemy - odpowiedział czerwonowłosy a widząc końcówkę języka zmrużył oczy w wyrazie reprymendy. Tyle tylko że ten uśmiech na ustach zupełnie dawał inny efekt.
- Spokojnie, nie dam przecież Cię zagłodzić. A tym bardziej popsuć Ci żołądka. - pogłaskał go czule po włosach tuż przed pocałowaniem
Nie za bardzo wiedział co też ma powiedzieć. Prawdę powiedziawszy nie wiedział czym sobie zasłużył na taką miłość drugiego faceta. Azumie może i był ładny, ale nigdy nie uważał się za dobrą partię jeśli chodzi o związek. Stąd też to całe zastanowienie co też może w nim widzieć aktor. Ale kiedy tylko ich usta się połączyły rozmyślania dosłownie przepadły. Przyjemne mrowienie w dole brzucha za to zaczęło się ujawniać i wszystko było by dobrze gdyby nie ta przeklęta pielęgniarka.
Azumi od raz się do niej odwrócił ale jak to prawdziwy kot potrafił upaść na cztery łapy. Zrobił minę jakby nie wiedział o co właściwie kobieta ma pretensje.
- Może dla pacjentów którzy już jakiś czas są w szpitalu. Ja dopiero zdążyłem zawrócić z mieszkania Pana Satoshiego z jego rzeczami. Mimo wszystko nikt nie miewa przygotowanej torby z rzeczami z napisem w razie trafienia do szpitala. - odparł żartobliwie i odsunął szufladę w szafce stojącej przy łóżku chorego. Aktorowi puścił oko tak by pielęgniarka nie widziała i zaczął autentycznie rozpakowywać plecak. Ale widząc że pielęgniarka nie wychodzi odwrócił się do niej z ciepłym uśmiechem.
- Proszę mi powiedzieć czy chory będzie miał jakąś dietę czy normalnie może wszystko spożywać. I pytanie nie wiem czy można dawać mu coś do picia ale tak dosłownie wody na łyżeczkę by zwilżył gardło? - widać było że czerwonowłosy od raz wrzucił się w rolę odpowiedniego opiekuna.


- Gdybym mógł, najchętniej bym go w ogóle nie brał. Później ciężko wkręcić się z powrotem. Ale... mus to mus.
Odparł, jakoś tak jednak bez przekonania. Mimo wszystko cieszył się na chwile spędzone wspólnie z Azumim. Będą mieli sporo czasu dla siebie a to wynagradzało wszystkie inne problemy Satoshiego i to nawet z nawiązką. Na następne stwierdzenie odparł poprzez kiwnięcie głową. Na twarzy aktora pojawił się dość uwodzicielski uśmieszek: w połączeniu z kilkukrotnym zatrzepotaniem rzęs wyglądało to wręcz uroczo.
- Nawet nie miałbym zamiaru tknąć tego szpitalnego jedzenia. Mam kucharza za faceta i jego obowiązkiem jest mnie porządnie wykarmić.
Tak, to było wręcz dziwne że w takiej sytuacji Satoshiemu zdecydowanie dopisywał humor. A może chciał w ten sposób po prostu rozładować napięcie, jakie niesie ze sobą atmosfera tego pokoju? Jedna myśl wciąż kołatała mu się w głowie: to, w jaki sposób będzie mógł podziękować Azumiemu za jego troskę. Przyszedł tu, mimo tego, że był zmęczony i to o tak późnej godzinie. Nie martwił się o nic, tylko tu przyjechał. Ta myśl w dziwny sposób podnosiła Satoshiego na duchu.
Wysłuchiwał rozmowy z pielęgniarką z uwagą, nie wtrącając się w nią jednak. Dopiero na samym końcu odezwał się cichym głosem:
- Jestem przekonany, że pani Wanda zrobi wszystko, by przekonać ordynatora do posiłków mojego kucharza. Prawda, moja droga?
Zapytał i zalotnie załopotał rzęsami. Wiedział, że to zadziała. Ta uśmiechnęła się tylko i dość ostrym głosem zwróciła się po raz ostatni do Azumiego:
- Dobrze, porozmawiam z ordynatorem. Przyjdę tu za piętnaście minut, najlepiej będzie, jak wtedy już sobie pan pójdzie.
Stwierdziła i opuściła pomieszczenie. Satoshi uśmiechnął się i odetchnął z ulgą.
- Przyjdziesz do mnie jutro, Kochany?
Spytał, choć i tak znał odpowiedź na to pytanie.


- Oj nie przesadzaj, dla takiego aktora jak ty na pewno nie będzie to problemem - Może i drobny komplement, ale chciał jakoś pocieszyć aktora że to nie musi być od raz takie straszne jak mu się wydaje. Co chyba w jakimś stopniu mu się udawało bowiem flirt jaki Satoshi przedstawiał był słodki i spowodował cichy śmiech u czerwonowłosego.
- Co najwyżej inny pacjenci będą Ci zazdrości takich posiłków - odpowiedział radośnie. Sam fakt że będzie mógł gotować i że to jeszcze tak bardzo poprawi humor choremu to już będzie bardzo ważne.
Co prawda kiedy była pielęgniarka czuł się nieco winny za to mówienie do Satoshiego na per pan ale nie chciał by aktor miał kłopoty. Dlatego też kiedy tylko pielęgniarka wyszła z pokoju kucharz odetchnął z wyraźną ulgą, a po chwili się zaśmiał.
- Mała wpadka, trzeba się pilnować na przyszłość. - odpowiedział patrząc na aktora, ale jego twarz i tak była rozanielona.
- No zgadnij - spojrzał z lekko przymrużonymi oczami ale zadowolenie nie spadało z twarzy. - Jasne że przyjdę. Powiedz mi tylko czy coś jeszcze Ci potrzeba bo za bardzo to nie wiedziałem co mam nawet wziąć. A i jeszcze jedna rzecz co z Twoim telefonem bo był wyłączony wiec nie wiem rozbił Ci się czy po prostu jest wyłączony? - chciał mieć jakiś kontakt z aktorem.



- Może i tak, ale mimo wszystko... nawet nie wiem czy chcę wracać.
Odparł dziwnym, nieobecnym głosem. Faktem było, że nie wiedział co ze sobą zrobić, co poradzić. Rany kiedyś się zagoją, ale czy czas wolny czasem nie odbije mu do głowy? Ma wystarczająco dużo pieniędzy, by żyć dostatnie przez resztę życia. Nie musi dalej grać. Z drugiej strony czy stagnacja jest najlepszym wyjściem z sytuacji?
- Fakt, będą mieli czego.
Przechylił nieznacznie głowę, na tyle, na ile pozwalały mu mięśnie. Nie marzył nawet o tym, by iść spać na boku: obite żebra skutecznie mu to wybijały z zamiarów. Sam fakt, że mówił tak dużo spowodowany był obecnością kochanka. Najchętniej w ogóle by się nie odzywał, by oszczędzać płuca i nie czuć tego potwornego bólu w okolicach klatki piersiowej. Mimo wszystko jednak nie rezygnował ze swojej gry.
- Na oddziale jest tylko jeden facet, reszta to kobiety. I wszystkie znają mnie bardzo dobrze, choć... nigdy mnie nie poznały. Nie będą Ci robić żadnych problemów, gwarantuję.
Odparł, mrugając kilkakrotnie.
- Hm... jeśli mogę prosić, załatwisz mi jakieś mangi? A jeśli chodzi o moje rzeczy, to nawet się nad tym nie zastanawiałem. Wszystkie te, które nie były doszczętnie zniszczone są w szafce, ale jakoś nie miałem ochoty tam zaglądać.
Przechylił głowę, wskazując na srebrną szafkę stojącą koło łóżka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz