Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 23


- I chcesz zawieść te wszystkie kobiety wzdychające do Ciebie? No chyba nie będziesz aż tak okrutny, po za tym czym byś się zajął? Pisaniem książek za dzieci czy może bardziej wzniosłą literaturą? - zapytał prawdziwie zdziwiony. Jakoś nie wyobrażał sobie aktora spędzającego całe dnie na kanapie, on by dostał fiksacji z takiego bezruchu.
- No ba, choć ostrzegam, w czasie pobytu w szpitalu przygotuj się na gotowane niż smażone potrawy mimo wszystko do póki jesteś na łóżku wolę nie dodawać Twojemu organizmowi kłopotów, a takie by były po ciężkim i tłustym jedzeniu - wolał jakoś nie tłumaczyć za bardzo aktorowi że potrawy smażone na tłuszczu powodują nieco więcej problemów z wypróżnianiem się.
- W takim razie cieszę się nie fakt Twojej orientacji nie jest jakąś tajemnicą. - mimo że nie był zakochany w Satoshim, ale i tak dziwnie by się czuł gdyby widział jak kobiety by się do niego kleiły.
Spojrzał do szafki, faktycznie był jego telefon ale niechybnie wyświetlacz telefonu tego całego wypadku nie przeżył.
- Telefon jest do naprawy, ale o to się nie martw, podrzucę do kumpla Kievina on się zajmuje telefonami to w dzień maksa dwa Ci go naprawi, a co do mangi nie ma sprawy, coś przyniosę. Z domu czy coś nowego wolałbyś? - mimo wszystko jako rodowity azjata kucharz też lubił to czytać wiec i u siebie ma całkiem sporą kolekcje. - A teraz wybacz ale faktycznie powinienem się zbierać. Ale spokojnie jutro zjawie się u Ciebie - odpowiedział i jeszcze raz nachylił się nad mężczyzną całując go w usta. - Odpoczywaj i o nic się nie martw - powiedział pierwsze słowa jakie przyszły mu do głowy. Mimo że nie kochał aktora to i tak był zatroskany z jego stanem.


- Nie wiem. Ale póki co nie mam ochoty na nic.
Odparł, jakby próbując się usprawiedliwić. Nie miał pojęcia co ze sobą zrobić, miał jednak nadzieję, że wszystkie rozterki miną same, tak jak niedługo znikną wszystkie rany na ciele.
- Jasne, rozumiem. Do tej pory każda Twoja potrawa mi smakowała... ale proszę, nie rób sobie czasem jaj i dodawaj sól, dobra? Bo w szpitalu o tym wynalazku zdaje się że zapomnieli. A ja nie mam kłopotów żołądkowych tylko drobny problem innego pochodzenia.
Zaproponował. Satoshi do tej pory pamiętał jak wyglądają obiadki na oddziałach, a z racji tego, że był po wypadku, nie powinien mieć chyba jakiejś specjalnej diety. No, może oprócz braku wyżej wymienionego składnika. A tego to by chyba nie przeżył.
- Ta... Tylko że dzięki temu stałem się w ich oczach jeszcze bardziej uroczy niż przedtem. Nie raz jedna próbowała mnie sprowadzić na drogę... hm, prawości?
Odparł, z resztą całkiem zgodnie z prawdą. Wiele kobiet jakoś nie robiło sobie problemu z jego orientacji i najzwyczajniej o niej zapominała. Czasem te zdarzenia były całkiem zabawne. I raz, tylko raz, zgodził się nawet pójść z jedną z nich na kolację. Był to jednak raczej sposób podziękowania za mozolne próby aniżeli chęć nawiązania bliższego kontaktu. Ale cóż, wyszło jak wyszło. I jej numer wciąż figuruje w książce adresowej Satoshiego.
- E tam, niech się nie kłopocze. I tak chciałem go wymienić.
Odparł, po czym przechylił nieznacznie głowę tak, by mogła w spokoju spocząć na poduszce.
- Cokolwiek. Jak chcesz, możesz dorzucić coś od siebie, nie obrażę się.
Słysząc kolejne słowa Azumiego posmutniał nieco, jednak mimo wszystko nie okazywał tego w żadne możliwy sposób.
- Jasne. Do zobaczenia jutro, Kochanie.
Oddał pocałunek i pomachał mu na pożegnanie.


- No nie ma się co śpieszyć, teraz jesteś poobijany i w złym humorze. Zobaczysz przejdzie Ci to. - odparł z pewnością w głosie. Mimo wszystko łatwiej było zganić na razie winę za stan jego nastawienia na wypadek niż na cokolwiek inne.
- Nie no spokojnie, o to nie musisz się martwić, jedzenie ma być przyjemne a nie jakąś podeszwą od buta. - odparł lekko urażony. Mimo wszystko zauważył że Satoshi bardzo często samemu dosala sobie, kiedy czerwonowłosy nie widzi, co nie znaczy że Azumi o tym nie wie.
- No to będzie trzeba pilnować byś za wiele z nimi nie zostawał sam na sam. - odpowiedział ciągnąc żart. Jakoś łatwo było się wygłupiać z aktorem i choć widać było zmęczenie w oczach i ból ciała, to i tak staranie starszego nie uszły nieuwadze.
- To wymienisz sobie go jak będziesz w stanie chodzić. A teraz co myślisz że w patelnie zadzwonię do Ciebie. - rzucił nieco kąśliwe ale zaraz zrobił przepraszającą minę - Wybacz że się tak narzucam, po prostu dostawałem kręćka jak się nie mogłem do Ciebie dziś dodzwonić. - wyjaśnił swoją gorączkową chęć naprawy telefonu, tylko po to by mieć kontakt z mężczyzną.
- Jasne wezmę coś by Ci fajnego - rzucił radośnie na fakt że może się jakieś przydać ale mina na odchodne w cale nie wyglądała tak za beztrosko jak próbował to uczynić aktor.
- No nie smuć się. Gdyby to było możliwe został bym na noc z Tobą ale dobrze wiesz że to nie możliwe. Przetrzymasz ten tydzień szpitalu, a potem zobaczysz będziesz mieć mnie jeszcze dosyć.


Pokiwał głową na znak zrozumienia. W sercu żywił głęboką nadzieję, że jednak te całe mroczne rozmyślanie opuści go, gdy tylko nadejdzie na to odpowiedni czas. Teraz jednak pochłonięty był tego typu rozterkami. Tu miał na nie czas. Szpital pozwalał zastanawiać się nad wszystkim, na co do tej pory nie mieliśmy okazji.
- Dziękuję, naprawdę. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
To akurat było całkowicie zgodne z prawdą. Pomoc Azumiego i jego wsparcie w takiej chwili wydawało się Satoshiemu nieocenione. Tym bardziej, że był to pewnego rodzaju dowód przywiązania Azumiego do aktora. Przynajmniej było tak w rozumieniu brązowowłosego.
- Dzwoń nawet butem, jak chcesz. W sypialni mam gdzieś zapasowy. Jak chcesz, to możesz mi go przynieść. Jakaś stara Nokia.
Odpowiedział, całkowicie ignorując całkowicie złośliwość kochanka. Wiedział, że normalnie zapewne by tego nie powiedział, zatem wolał uwagę puścić mimo uszu.
- Na serio aż tak się martwiłeś?
Zapytał ściszonym głosem, podnosząc wzrok. Po chwili jednak zmienił temat:
- Dziękuje. W takim razie... do zobaczenia.
Odparł i przymknął oczy, zmęczony całą akcją dzisiejszego dnia.


- Już tak nie słodź skarbie bo jeszcze chwila i się zastanowię nad ewentualnością schowania się pod łóżko by móc Ci towarzyszyć tu cały czas w szpitalu - jakoś ten cały język ozdobiony tymi przyjemnymi słówkami i całym słodzeniem był dość przyjemny i całkiem machinalnie przychodziło się nim posługiwanie.
- Nie ma sprawy to jutro wszystko wezmę przywiozę z rana a potem przyjadę z obiadem. - nawet nie przeszkadzało mu to że będzie tak ciągle kursować. Jeśli to ma być dla dobra Satoshiego to był skłonny nawet jechać na drugi koniec miasta po ulubione lody by tylko podnieść go teraz na duchu.
- No przeprazam bardzo, może i nie mówiłeś o której wracasz ale ciemno za oknem a od Ciebie ani słychu, ani widu i do tego telefon wyłączony? Ty się ciesz że nie wparowałam tu wrzeszcząc na ciebie za nieodpowiedzialność. - rzucił nieco żartobliwie ale prawda była taka że bardzo się martwił dlaczego aktor się nie odzywał. - No ale nie ważne jeszcze chwila i się tylko skompromituje jeszcze bardziej. Więc do jutra - wolał wyjść nim naprawdę palnie coś bardziej obciachowego. Mimo że nie przyznawał się nawet przed samym sobą ale miło było mieć osobę o którą się dbało.



- Z tęsknoty jeszcze nikt nie umarł, spokojnie. Idź sobie coś złam i zajmiesz łóżko koło mnie. Ale może być mały problem później z opieką nad nami.
Odparł melodyjnym głosem i przekrzywił nieznacznie głowę. Taki poturbowany, po kołdrą, wyglądał naprawdę niewinnie. Nawet jego turkusowe oczy straciły nieco ze swej urokliwej barwy.
- Dzięki. Ale nie zapominaj że masz jeszcze swoje życie. Tym bardziej że niedługo czeka nas mała przeprowadzka.
W jego głosie dało słychać nutkę pewnego rodzaju współczucia dla kochanka. W końcu... narobił mu samych kłopotów. A teraz nawet nie wiedział jak to wszystko naprawić.
- Przypomnę tylko, że to nie JA wjechałem w ciężarówkę tylko ona we mnie, mój drogi. O ile to była w ogóle ciężarówka... A wiesz co bym zrobił, gdybyś zaczął wrzeszczeć?
Zrobił krótką pauzę, jakby zamierzając przeciągnąć wcześniejszą rozmowę.
- Tak bym Cię ucałował, że zapomniałbyś języka w tej Twojej uroczej buźce.
Gdy ten się pożegnał, Satoshi pokiwał głową i uśmiechnął się delikatnie. Nie było mu do śmiechu. Ale i tak tego przy Azumim nie okazywał.


- To ja już wolę rolę pielęgniarza na wyłączność. - jakoś nie chciał sobie wyobrażać że Kievin miałby im gotować. Już bardziej bezpieczne było by jedzenie na wynos niż ta spalenizna którą brat by wykonał.
- O przeprowadzkę się nie martw, to najmniejszy problem do wykonania. Zresztą jutro o tym porozmawiamy, jakoś nie chce się znów napartolić na Helgę. - rzucił żartobliwie ale słysząc co też za odpowiedz dostał zrobił przepraszającą minę. Miał nadzieję że Satoshi się nie poczuł urażony tym tekstem, choć te myśli nieco zelżały gdy usłyszał ostatnie słowa. Chciał nawet odpowiedzieć ze to mogło by być kłopotliwe dla ich obu, ale jakoś nie miał serca o to się sprzeczać.
W końcu wyszedł z Sali pozostawiając biednego mężczyznę samego. Nie chciał tego robić ale wiedział że nie ma innego wyjścia,
- Ustawie wcześnie rano budzik od co - Postanowił kiedy kierował się w stronę domu aktora. A kiedy był już na miejscu od razu spakował plecak by następnego dnia nie ganiać jak kot z pęcherzem.
W pustym mieszkaniu nigdy nie miał problemu przebywać kiedy sprzątał, ale teraz świadomość że Satoshi jest w szpitalu, i leży tam samotny strasznie go męczyła. Nawet zapach na poduszce i nieobecność kochanka obok był strasznie drażliwy tak że nie mógł zasnąć. W złości poszedł spać na kanapę na której zwinął się w kłębuszek.
Rano; mimo nie do końca dobrze przespanej nocy; udało mu się wcześnie wstać. Tak więc już o dziewiątek zjawił się znów przed szpitalem. Widząc jeszcze większą ilość reporterów pod szpitalem zaskoczył się tym że i przed wejściem na oddział co chwilę kilku się kręciło umykając przed ochroną szpitala.
- Najwyraźniej już się dowiedzieli gdzie leży. - pomyślał przechodząc koło mężczyzn i kierując się jak nigdy nic na salę Aktora.


- Ta... moja własna, kochana Piguła.
Zwrot ten jakoś dodał mu otuchy. Uśmiech zadowolenia wykwitł na twarzy Satoshiego, który dzięki obecności kochanka czuł się teraz znacznie lepiej. Na psychice. Z ciałem wciąż nie było zbyt dobrze.
- Rozumiem. Jakby co, przekażę informację pielęgniarkom z recepcji by nie robiły Ci problemów przy wejściu.
Poinformował nieco nawet zbyt urzędowym tonem. To była zwykła formalność: miał nadzieję jednak, że panie z oddziału nie będą rewidować pakunków Azumiego. To byłaby już lekka przesada.
Gdy tylko kochanek opuścił salę, przymknął oczy i niemalże natychmiast zapadł w głęboki sen. Gdy ocknął się rano, nie mówił praktycznie nic. Z pielęgniarkami także porozumiewał się głównie poprzez kiwnięcia głową. Wszystko to nie miało tyle oszczędzać samego organizmu, co nie dostarczać bólu, jaki to brązowowłosy odczuwał przy samym mówieniu. Nawet, gdy rano przyszła Ivy, nie odzywał się praktycznie wcale. Ta jednak nie miała mu tego za złe.
Gdy rano otworzył oczy, nawet nie marzył o tym, by spróbować się "rozruszać". Oczywistym było, że niedługo dostanie kolejną kroplówkę na wzmocnienie. Pielęgniarki zawsze przychodziły z samego rana.
Zamrugał kilkakrotnie, gdy znajoma postać wsunęła się do jego sali. Uśmiechnął się szeroko i nawet uniósł nieco głowę z poduszki. Wczoraj czuł się źle. Dzisiaj było wręcz fatalnie. Nie cierpiał tego uczucia, gdy coś, co na pierwszy rzut oka nie było takie złe stawało się prawdziwym piekłem. Był naprawdę nieźle pokiereszowany a ból skutecznie nie pozwalał mu o tym zapominać.
- Cześć.
Zagaił, mrugając kilkakrotnie turkusowymi oczyma.


Mimo Azumie sam zaproponował role pielęgniarza dla aktora to przez całą noc miał głupie pomysły z tym związane, między innymi jak już Satoshi będzie w domu i będzie czuł się fizycznie lepiej to może by się tak przebrać dla kochanka w strój pielęgniarki i to jeden z takich w dorosłej wersji oczywiście. Oj o brak odpowiedniego poziomu krwi raczej by się nie musiał obawiać u chorego.
No ale kiedy usnął w końcu uspokoiły mu się nieco myśli i dopóki nie wszedł do sali wszystko było dobrze. Widok cierpiącego towarzysza jakoś wcale mu nie poprawiał nastroju, i musiał się postarać by podnieść go aktorowi.
- Cześć chorowitku, - zawołał od wejścia i wszedł raźnym krokiem zbliżając się do łóżka. - Nie przemęczaj się podnosząc, przecież po takich obrażeniach musisz być cały obolały - dopowiedział stawiając torbę przy łóżku i od raz nachylając się by dać buziaka kochankowi. Ostrożnie by nie urazić zranionego policzka pocałował go w usta i kiedy tylko stał jeszcze przy nim delikatnie przejechał palcem po nietkniętym fragmencie policzka.
- Przyniosłem to co chciałeś i kilka rzeczy od siebie. Kievin kazał pozdrowić i życzyć powrotu do zdrowia. - zagarnął słowy starszego mężczyzny nieco do góry by nie dostawały się pod głowę i nie przeszkadzały w kręceniu nią.
- Jak byś czegoś chciał to mów, do 12 posiedzę a potem wybędę na godzinę zrobić Ci obiad. - zapowiedział jaki ma plan, nie planował siedzieć w domu, i tak by nic tam nie zrobił wolał tu być przy aktorze.


Przywitanie Azumiego jakoś niespecjalnie podniosło go na duchu. Nie czuł się chory. Pokiereszowany raczej też nie. Ot, najzwyczajniej w świecie nieco niedomagający. I tyle. Ale wolał o tym kochankowi nie wspominać i czule przyjął te jego zdrobnienie. Nie wspominając już o tym, że znów prosi go o to, by się nie podnosił. To także w pewnym wymiarze było urocze. W końcu... czy to nie oznaczało, że się martwił?
- Nie, czuję się dobrze. Przestań się tak o mnie martwić.
Kłamstwo. Duma jednak nie pozwalała mu powiedzieć prawdy, a przynajmniej nie w tej kwestii. Widząc Azumiego poczuł się o wiele lepiej, choć stanu tego słowem "dobrze" raczej nie można jeszcze określić.
- Podziękuj mu ode mnie. Właśnie, jak mu minęła randka?
Zapytał zupełnie nie na temat. Nie chciał w żaden sposób przypominać sobie o tym, gdzie jest. A obecność Azumiego pomagała mu w tym idealnie.
- Azumi, rozumiem, ale może nie przesadzaj, hm? Nie musisz siedzieć przy mnie dwadzieścia cztery na dobę. Miej trochę swojego życia, ja tu będę przez jakieś dwa tygodnie i zdążysz mnie tu jeszcze pooglądać.
Słowa te nie miały celu pokazania kochankowi, że jest niepotrzebny. Satoshi jednak nie chciał, by przez niego grafik i zajęcia czerwonowłosego uległy całkowitemu spartoleniu. Miał przecież swoje sprawy i problemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz