Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 24

- Powodzenia Ci życzę, wiesz przy tej całej aparaturze stojącej wokół i tych sińcach słowo dobrze się czujesz jakoś blednie. A również nie jestem ślepy widzę ile Cię kosztuje przekręcenie się czy nawet mówienie, dlatego też przykro mi ale nie uspokoję się dopóki nie porozmawiam z kimś kompetentnym z lekarzy i się samemu dowiem co z Tobą jest. - oczywiście bardzo dobrze wiedział, że jemu jako obcemu za wiele informacji nie przekażą ale obiecał sobie że dziś poczeka na Ivy i z nią porozmawia na temat stanu aktora.
- Z tego co mogłem zauważyć był rozanielony, zresztą nie tylko on. Ta mała szelma chodziła po mieszkaniu w samej koszuli brata, i daje głowę że zdawało mi się, że podspodem nic nie miał na sobie. - rzucił z jakimś niewyraźnym pomrukiem. Niby cieszył się szczęściem brata, ale nie za bardzo lubił chłopaka, i nie miał zamiaru tego ukrywać.
- Spokojnie kochanie, nie myśl że tak będzie codziennie. Jest weekend więc ciesz się moją osobą. Jutro przyjdę aż z obiadem koło 14 wówczas też będę już po pierwszych egzaminach. Cały tydzień mam szkołę, więc rano nie będę tak wcześnie przybiegać, ale skoro czytać mogę i tu to nie widzę problemu by spędzać wolne chwilę z Tobą. - szpital Azumiemu źle się kojarzył i za nic nie chciał zostawiać kogokolwiek w nim samotnego.


- Eh..., zamruczał cicho na znak dezaprobaty. Nie czuł się za dobrze, jednak nie chciał, by Azumi o tym wiedział. Choć... sam fakt, jak Satoshi wygląda daje już wiele do zrozumienia. Yori ma wpaść do mnie po południu, ona Ci powie czy wszystko ze mną ok.
Nie zamierzał póki co pozwalać Azumiemu, by samemu dowiadywał się o stanie jego zdrowia. To byłoby dość niezręczne, usłyszeć z jego ust, że jest z nim gorzej niż sam przypuszczał. A Yori, za prośbą brata, zostawi dla siebie to, co mogłoby być niepokojące. Nie mógł martwić Azumiego. Nie i już. Stary, głupi uparciuch.
- Nie pozwól, by... ta mała szelma tak zatruwała Ci życie. To Twój brat i to Ty w pierwszej kolejności jesteś dla niego najważniejszy.
I dla mnie z resztą też.
Odparł, starając się choć trochę uspokoić kochanka. Złowieszczy uśmieszek pojawił się na jego twarzy, gdy dodał:
- A może Ty mu trochę zazdrościsz, co? Chcesz to Ci mogę dać jakąś moją koszulę... i też sobie w niej poparadujesz. Z resztą... mi by to zbytnio nie przeszkadzało.
Mówiąc to, chwycił bez zastanowienia dłoń Azumiego i zaczął się nią bawić. Ot, tak. Jakby wszystko było najzupełniej w świecie normalne.
- Oj, lepiej się ucz, a nie do mnie ciągle przychodź. Doceniam to, ale... nie może być tak, że przeze mnie będziesz zawalać szkołę. Uwierz mi, że tu się nie da uczyć. Tu się nawet czytać w spokoju nie da, bo co chwila kogoś przywożą na oddział.


To że chciał z kimś porozmawiać to oczywiste ale rozmowa z siostrą aktora go nieco przestaszyła.
- Z Yori? A kiedy będzie Ivy? - spytał dość niepewnie. Jakoś bał się rozmawiać z Siostrą kochanka, nawet nie wiedział skąd ta obawa. Może przez to że mógłby się nie spodobać krewnej Satoshiego. To
- Chwila od kiedy ja myślę, co też inni na mnie powiedzą.? Przecież my nie jesteśmy jakimś narzeczeństwem.- upomniał się w myślach nad swoją głupotą.
Jednak kiedy został poruszony temat chłopaka brata jakoś z niezadowoleniem pokręcił głową.
- To nie tak kochanie. - powiedział i ustał blisko łóżka by móc patrzeć mu w oczy kiedy rozmawiają. - Widzisz on mnie nie denerwuje, znaczy się ma swój specyficzny styl bycia, ale to mnie nie przeszkadza, to chodzi o to . . - nie za bardzo wiedział czy może to mówić. Mimo wszystko to nie jest temat na jaki powinno się dyskutować. Ale chyba mógłby mu zaufać, prawda? - Tylko proszę, zachowaj to dla siebie, problem w tym że chłopak mojego brata ma mało chwalebną pracę. - wywrócił oczami ale w końcu powiedział - Jest chłopcem do towarzystwa, i to nie tak że to on się przykleił do Kievina tylko ten wariat zakochał się w Sarielu. A teraz próbuje go wyciągnąć nawet z tego całego bagna by mu pomóc w życiu. Wiem że to nieco ocenianie po okładce, ale . . no wolałbym by miał innego chłopaka. - powiedział w końcu co leżało mu na żołądku ale słyszą kolejne słowa aż uniósł jedną brew do góry.
- To nie zazdrość ale domyślam się, że Tobie by to nie przeszkadzało, a szczerze Ci powiem pomysł mi się całkiem podoba, ale tylko pod warunkiem że Ty będziesz publicznością, - znów jakiś zboczone podteksty przychodziły mu do głowy, niestety nie wiele trzeba było żeby ten napaleniec miał takie skojarzenia.
- A w domu ze świadomością że jesteś w szpitalu nie umiem znaleźć miejsca, nawet nie wiesz ile czasu kręciłem się z boku na bok na kanapie w salonie zanim usnąłem.


Głos Azumiego dał mu nieco do myślenia. Dla aktora bez różnicy było to, kto czerwonowłosemu przekazałby informacje o stanie zdrowia aktora. Choć z Ivy nie był spokrewniony, traktował ją jak siostrę. Była jego kochaną siostrą, z którą trzyma się praktycznie odkąd zaczął budować pierwsze babki z piasku.
- Ivy? Ona wpada bez zapowiedzi, bo ma bardzo nierównomierny grafik, głównie ze względu na zajmowanie się... moją osobą. Jak masz jej numer to zadzwoń.
Zaproponował, starając się Azumiemu jakoś dopomóc. Widział to jego speszenie i dlatego też postanowił podsunąć mu takie a nie inne rozwiązanie.
Kochanie. Na to słowo Satoshi był wyczulony. Zdecydowanie polubił, jak czerwonowłosy tak do niego się wracał.
- Rozumiem Cię, ale prawda jest taka, że za wiele w Twoim położeniu zrobić się nie da. Skoro go kocha, a Ty mu tej miłości, hm... zabraniasz, stracisz brata i to zapewne już niedługo. Musisz czekać, choć powiem Ci szczerze że sam nie byłbym zadowolony gdyby moja siostra znalazła sobie takiego faceta.
Odparł, przymykając delikatnie powieki. Wciągnął powoli powietrze do płuc, by móc przez chwilę odpocząć od mówienia. Mówił zdecydowanie za dużo i to dawało mu się we znaki.
- Walcząc z Sarielem wytoczysz wojnę Kievinowi. Nie rób tego. Nie pozwól mu myśleć, że jesteś przeciwko niemu.
Dodał, po czym ujął dłoń Azumiego i uśmiechnął się szeroko, słysząc kolejne słowa kochanka. Miło było słyszeć, że ten miał takie podejście do tego typu spraw. Razem mogli naprawdę nieźle poszaleć.
- Przepraszam, że Cię zostawiłem. Naprawdę.
Powiedział, po czym bez zastanowienia podniósł się i przytulił do siebie Azumiego. Czuł się źle, że narobił mu tyle zmartwień i kłopotów.


W sumie sumie to sam mógł o tym pomyśleć by zadzwonić do Ivy, ale to całe zamieszenia i zamartwianie się o aktora, jakoś wyłączyły mu logiczne myślenie. Dlatego też z przyjemnością słuchał tego co ma mu do powiedzenia mężczyzna, tyle tylko że nie uszło nieuwadze to westchnienie. Teraz dopiero przyszło mu do głowy ze nie powinien tak męczyć Satoshiego.
Ale nie miał zamiaru mu mu tego wypominać, wiedział dobrze że i chory i tak by go nie posłuchał. Duma turkusowookiego nie pozwoliła by się dać tak rozstawiać po kontach.
Postanowił pokończyć rozmowy i od z nim posiedzieć.
- Nie no to nie tak że ja z nim walczę, ja go względnie toleruje. Ale na pewno nie zabraniam bratu się z nim widywać, jeśli to przejściowe to przeczekam. Jeśli taki będzie jego wybór, no cóż, to jego życie. - mimo niezadowolenia wiedział że nie powinien w pewne rzeczy ingerować.
Z przyjemnością uścisnął dłoń aktora i uważając by nie urazić go w welfrom lekko zaczął go smyrać go po boku ręki. Lecz kiedy ten zrobił tak coś szalonego jak podniesienie się to Azumi aż krzyknął.
- Sati, co ty wyprawiasz. - powiedział będąc w uścisku i właśnie na tą jakże przyjemną chwile musiał wparować pielęgniarka z nową porcją kroplówek na tacy
.
- A co tu się wyprawia - powiedziała zaniepokojona tym ze pacjent siedzi kiedy to powinien leżeć. Już nawet nie wspominając o tym że widok też był całkiem zaskakujący.


Satoshi po części rozumiał, dlaczego kucharz nie potrafił poskładać myśli: zapewne był to ten sam powód, przez który brązowowłosy spędzał dzień tutaj a nie w domu.
Wsłuchiwał się uważnie w opowieść Azumiego, przytakując, gdy ten skończył mówić.
- Jakoś to przetrzymasz, Kochanie. Jeśli Twojemu bratu uda się go... hm, nieco utemperować i zmienić mu zawód, nie powinno być aż tak źle, prawda? Pozwól mu działać i zobacz co z tego wyniknie. Przecież po to jesteś, nie? Żeby w razie klęski mu dopomóc.
Turkusowe oczy na chwilę zniknęły, przykryte ciężkimi powiekami. Satoshi ziewnął potężnie i uśmiechnął się, kciukiem ścierając niewielkie łezki, które to pojawiły się w kącikach oczu brązowowłosego.
- Po prostu Cię przytulam.
Odparł, mocniej przytulając do siebie Azumiego. Gdy jednak weszła pielęgniarka, zrobił pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy. Osunął się nieco w ramionach kochanka, po czym powoli, lekko przerażony, przesunął się z powrotem na posłanie.
- Azumi miał mi podać wody, a ja... chyba zasłabłem. Sam po szklankę w każdym razie sięgnąć nie jestem w stanie.
Aktorstwo faktycznie przejawiało się u niego na bardzo, bardzo wysokim poziomie. Nie byłoby opcji, żeby pielęgniarka w to nie uwierzyła.
- Gdyby nie on, zapewne leżałbym już na podłodze. Przepraszam.


Azumi bardzo dobrze wiedział o tym o czym aktor właśnie mówił. Dlatego też między innymi nie atakował otwarcie chłopaka swojego brata. Czekał cierpliwie na rozwój wydarzeń. No może z tą cierpliwością to tak tylko przy Kievinie, bo teraz przy Satoshim wylał wszystkie swoje żae odnoście tego dzieciaka.
Jednak cała rozmowa, problemy z chłopakiem brata odeszły na drugi tor kiedy poczuł jak aktor go obejmuje. Dosłownie odebrało mu oddech w piersiach, tak był zaskoczony.
Jednak ta wspaniała bańka mydlana musiała pęknąć kiedy tylko kobieta pojawiła się w drzwiach. Dziękować pomysłowości aktora bo on dosłownie nie wiedział jak ma się zachować. „Pomógł” ułożyć się kochankowi robią niewinną minę jakby nic tu się nie stało.

- Mężczyźni, z wami jak z dziećmi, jak się mówi że trzeba leżeć i się za wiele nie ruszać to tak nie z widzi mi sie. No niech pan nie będzie bardziej nieznośny niż dzieci oddział pod nami. - odpowiedziała pielęgniarka stawiając tacę. - Jak jest ktoś z panem proszę schować honor do kieszeni i poprosić o tą wodę. Bo inaczej będzie trzeba pana przenieść do sali zaraz naprzeciw pokoju pielęgniarek. - odpowiedziała jakby była to swoista kara, i to taka najgorsza na oddziale.
- Jak kroplówka będzie centymetr przed końcem proszę mnie zawołać zmienię na kolejną butelkę. - powiedziała już spokojniejszym głosem i z jakiś dziwnie wesołym uśmiechem, jakby właśnie odkryła największą tajemnicę świata wyszła z sali.
Dopiero kiedy drzwi za kobietą zrobiły swoiste „klik” Azumi wypuścił powietrze z płuc.
- Stanowczo nadwyrężamy koło fortuny. - rzucił z lekkim przestrachem patrząc na drzwi.


Choć z opowieści Azumiego wywnioskował, iż obecny chłopak Kievina jest naprawdę niemoralny, jakoś nie chciał w to wierzyć. Pragnął, by i brat jego kochanka był szczęśliwy, nawet jeśli zdanie innych na ten temat jest zupełnie inne. Może, kto wie, nie jest aż tak źle jak Azumi mówi i Sariel nie jest taki zły? Wolał nie osądzać nikogo z góry: starał się jednak pocieszyć kochanka, by ten nie czuł się osamotniony w swym dążeniu do chociażby znoszenia kochanka braciszka.
Przytulał go tak, jakby nie widział go naprawdę długo. Nie minęło zbyt wiele czasu, jednak najbardziej na świecie chciał teraz w jakiś sposób czerwonowłosemu podziękować. A ten sposób wydał mu się najlepszy, choć nie przewidział tego, iż ktoś im przeszkodzi.
- Oj, no dobrze. Następnym razem poproszę kogoś o pomoc. Ne ma to jak nasza, męska duma.
Odparł, uśmiechając się nerwowo i zamrugał kilkakrotnie. Dodał jeszcze tylko, że poinformuje o kroplówce. Cały czas zachowywał się sztucznie i ten, kto zna Satoshiego, od razu rozpoznałby w czym jest rzecz.
Odwrócił głowę w stronę kochanka i uśmiechnął się czarująco.
- Wybacz, głupio zrobiłem. Miałbyś na serio duże problemy, gdyby nasz związek się wydał.


Nim pielęgniarka wyszła, czerwonowłosy starał cały czas przy aktorze niby go asekurując, ale tak naprawdę spoglądał na pielęgniarkę, oczywiście zauważył jej uśmiech i to całe rozweselenie kiedy wychodziła, ale miał nadzieje ze to mu się tylko zdawało. A już na pewno nie miał zamiaru o tym mówić Satoshiemu.
- Teraz rozumiem dlaczego kobiety Cie tak kochają. Jesteś świetnym aktorem i to bez dwóch zdań. - powiedział nieco ciszej tak na wypadek gdyby kobieta jednak postanowiła wrócić.
- Ja kłopoty? Przecież ja jestem tylko kucharzem co u Ciebie pracuje, to raczej by byś miał problem z reporterami. Choć podejrzewam że nagłówki typy, przyjął się do pracy a potem uwiódł aktora dla własnych korzyści jakoś by mnie nie zdziwiły. - mówiąc gestykulował dłonią niby to prezentując w powietrzu wypowiedziane słowa. Ale nie było w tym zmartwień tylko wesołość. Najwyraźniej młody nie wiedział jak bardzo prasa potrafi zniszczyć człowieka.



W swoją rolę pół-konającego Satoshi wczuł się idealnie. Odetchnął nawet ciężko i podziękował jeszcze Azumiemu, przepraszając go przy okazji za tę dziwną napaść. Nie musiał nawet zastanawiać się nad tym, czy kochanek podejmie tę grę. To było wręcz oczywiste. Z trudem powstrzymywał śmiech, który sam cisnął mu się na usta. To była wymówka doskonała: jednak w ten sposób wykorzystali pierwszą szansę na to, by pozostać niezauważonym. Wymyślanie kolejnych wymówek będzie o wiele trudniejsze.
- Dziękuję za komplement, Kochanie.
Odparł, wykorzystując jednak sytuację, że kochanek się pochyla, ucałował go czule i uśmiechnął promiennie. Wciąż dręczyła go jedna, głupia myśl. Nie dawał jednak tego po sobie poznać wiedząc, że odpowiedź Azumiego byłaby albo wymijająca, albo też zbyt brutalna by ją usłyszeć.
- Bardziej bałbym się o Ciebie. Zjedliby Cię żywcem, a tym bardziej ze względu na Twoją... lubość co do wybierania sobie znajomych.
Odpowiedział beznamiętnie. Taka była prawda, oni mogliby pożreć prywatność Azumiego. A tego Satoshi nigdy by sobie nie darował.
To, co stało się później, rozegrało się w przeciągu kilku sekund. Satoshi odkaszlnął kilkakrotnie, a widząc na swojej dłoni czerwone kropelki o mało nie zawył. Odwrócił głowę w drugą stronę, podniósł się nieznacznie i zdjął z szafki miednicę, po czym zwrócił do niej czerwoną ciecz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz