Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 26

Niejakie uspokojenie się aktora pozwoliło że i Azumi mniej się denerwował o kochanka. Chciał mu jak najbardziej ulżyć w jego cierpieniu a więc obecnie pewnie zrobił by wiele dziwnych rzeczy gdyby tylko Satoshi o nie poprosił. Jednak to co usłyszał zbiło go z nóg. Nie chciał go brutalnie sprowadzać na ziemie ale kłamanie? Nie to nawet by nie przeszło mu przez gardło.
Uśmiechnął się poważnie i ucałował dłoń aktora.
- Teraz za wiele ode mnie oczekujesz. Zapominasz się że to ty się we mnie zakochałeś i oznajmiłeś mi nie dalej jak wczoraj że mnie w sobie rozkochasz. - nie chcąc by ten się za bardzo ruszał przyłożył swoje czoło do czoła chorego, przymuszając go do położenia głowy.
- Tego co jestem pewien to fakt że z Tobą jest mi inaczej. Lepiej . . i cieplej . . tu przyłożył rękę aktora na swój tors. - I z tego powodu chce z Tobą teraz tu być, potrzebujesz pomocy, a co ze mnie były za kochanek gdybym Cię zostawił tylko z tego powodu. Jest zasada na dobre i na złe, a jeśli zdam egzamin z tym złym to w czasie dobrych czasów niezaprzeczalnie będzie lepiej. - odpowiedz ta była bardzo trudna, ale przynajmniej szczera. Nie odsuwał się od raz, chciał chwilę pobyć tak blisko kochanka.



Przymrużył delikatnie oczy i wsłuchiwał się w słowa wyjaśnienia Azumiego z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Cóż mógłby powiedzieć? Prawda była taka, że obecnie mógł tylko pogodzić się z uczuciami Azumiego i walczyć o niego, jak to wcześniej oznajmił, jak lew. I nie zamierzał się tak łatwo poddawać, tym bardziej że sam zdawał sobie świetnie sprawę z tego, że teraz dopomóc może im tylko czas.
Bicie serca kochanka całkowicie wyrwało go z otępienia. Nie wspominając już o dotyku jego ciepłego czoła na skórze. Był tak blisko, że ich oddechy wręcz się wymieszały. Tak, jak wtedy. Gdy robili to po raz pierwszy.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Sam fakt, że tu jesteś sprawia, że mam ochotę żyć i leżeć w tym badziewnym łóżku tak długo, aż nie wyzdrowieję i nie będę mógł Cię porządnie utulić.
Podniósł się nieco do góry, nieznacznie. Wystarczająco jednak, by nosem potrzeć kilkakrotnie nos kochanka. Eskimoski pocałunek? Tak, chyba tak to się nazywało.
- Z czego się uczyłeś, jak spałem? I... co Ty na to, byś trochę poczytał mi na głos?
Ja się nieco oszczędzę a Ty lepiej przyswoisz materiał. Wiem, bo ja tak zapamiętuję scenariusz.


Choćby najboleśniejsze, to lepsze była prawda niż kłamanie w oczy. Zwłaszcza kiedy to aktor leżał tak rozłożony na szpitalnym łóżku. Jeszcze by mógł pomyśleć że się lituje nad chorym, a tak przecież nie było.
- To dobrze że coś tak drobnego sprawia Ci tyle radości. Pozytywne myślenie na pewno też ułatwia przejście takich tródnych sytuacji - dopowiedział cały czas będąc w ten delikatny sposób „przytulony” do kochanka.
Chciał go już powstrzymać kiedy wyczuł napór mięśni ale jak po tym obtarciu nosami od raz się położył uśmiechnął się czule.
- Jak tylko stan twój się unormuje od raz przeniesiemy Cię do domu, a tam będziesz jeszcze szybciej wracał do zdrowia, zobaczysz. - cmoknął go w kącik ust i się wyprostował z lekki chrupnięciem w kręgosłupie, - Nawet mnie będzie lepiej jak będziesz w domu bo nie będzie trzeba się bać że ktoś nas zobaczy. - podsumował i ustał obok łóżka ale cały czas trzymał Satoshiego za dłoń.
- No nie wiem czy technologia poprawnego żywienia cię zainteresuje. To nudne jak flaki z olejem i wiesz mi wcale nie robie sobie kuchennych żartów. – odparł patrząc z nieprzyjemnym smakiem na książkę leżącą na krześle.- Ale jeśli chcesz to mogę Ci co innego poczytać. - zaproponował od raz by tylko turkusowooki nie myślał że odmawia mu czytania podręcznika bo mu się nie chce.


Cieszył się, że Azumi użył takich a nie innych słów do zobrazowania sytuacji. Sam dobrze wiedział, że nie można zakochać się w kim ot tak, gdy ktoś oznajmi, że sam wpadł w ten stan upojenia. Zdawanie sobie z tego sprawy było w oczach Satoshiego kluczem do sukcesu. Ten proces wyczekiwania, powiązany z tak miłymi wspomnieniami.
- Coś drobnego?
Zapytał, a źrenice same mu się rozszerzyły. Nie wierzył, że czerwonowłosy to powiedział.
- Jesteś tu, opiekujesz się mną... przecież widzę w Twoich oczach tę troskę, Azumi. To nie jest nic drobnego. To najwspanialszy dar, jaki możesz mi ofiarować. Cały ty.
Odparł, uśmiechając się przy tym delikatnie. Chciał w jakikolwiek sposób Azumiemu podziękować. I powoli nawet obmyślał plan, jak to zrobi. Mimo wszystko był to dopiero zarys i wolał poczekać, aż ułoży wszystko co do joty.
- Tak. I będziesz mógł kłaść się obok mnie.
Mówiąc to, niemalże zamruczał z radości i tęsknoty za momentem, w którym zasypiali przytuleni. Miał nadzieję, że już niedługo znów będą mogli to robić.
- Obojętnie. Chcę tylko słyszeć Twój głos.


Wykręcił oczami z lekko zadziornym uśmiechu słysząc ukryte w słowach uznanie. Stanowczo chłopak nie był przyzwyczajony do komplementów o to co miał okazje teraz słyszeć było najmniej dziwne dla niego. Delikatne ciepło jakie poczuł na policzkach, Satoshi mógł zaobserwować jako lekki rumieniec.
- No dobrze już dobrze, ale nie myśl że robie to z jakiegoś głupiego obowiązku. Chce tu z tobą być i koniec tego ponurego tematu. - chciał zmienić to całe gadanie na co inne, niechybnie nie czuł się za dobrze słysząc te całe miłe słowa. Jakby czuł że zaraz się zapali od wewnątrz.
- Ty sobie nie żartuj ze mnie. Nawet nie wiesz jak bardzo teraz mam ochotę usiąść obok Ciebie i od trzymać Cię za rękę, a z tego powodu że jesteśmy w szpitali musze uważać by nie wpaść. Już i tak ta pielęgniarka co nas naszła coś podejrzewa. - Tak sugestywnej rady nie dawała by Azumiemu gdyby nie sądziła iż są kochankami.
- No dobra mam przy sobie jeszcze greywalkera, fantastyka, czasy współczesne? - co prawda nie wiedział czy aktorowi się takie coś spodoba, ale jeśli tylko ten będzie chciał to nie ma sprawy, i tak na zajęcia większość umiał, a teraz tylko praktycznie przeglądał strony. Puścił na chwilę rękę kochanka by zamienić książki i usiadł znów na krześle. Oczywiście od raz machinalnie znów zaczął smyrać Satoshiego.


Przymknął turkusowe oczy, z lubością przyglądał się jednak zaróżowionym policzkom mężczyzny, tak teraz uroczym. Czerwony odcień na twarzy idealnie komponował się z krwistymi włosami.
- Ponurego? Spokojnie, ja Ci tylko dziękuję. I gwarantuję Ci, że jakoś, kiedyś, Ci się odpłacę.
Przechylił nieznacznie głowę i zaśmiał cicho na słowa Azumiego. Naprawdę aż tak bardzo się za nim stęsknił? A może najzwyczajniej w świecie pragnął jego bliskości tak, jak Satoshi Azumiego? Zapewne nigdy nie dane mu się tego dowiedzieć.
- Połowa oddziału już o Tobie świergota, mój drogi. I nie powiem, trochę mi głupio z tego powodu. Bo mimo wszystko zaczyna na Ciebie wpływać moja kariera, a tak być nie powinno.
Turkusowe oczy zniknęły na dłuższą chwilę pod powiekami Satoshiego. Wziął przy tym głęboki oddech i skierował głowę w stronę Azumiego.
- Czytaj cokolwiek. Albo po prostu do mnie mów.


Uśmiechnął się delikatnie słysząc o ewentualnym rewanżu i niby zastanawiając się spojrzał z przymrużony oczami.
- Mam pomysł nawet na ten rewanż, jak tylko wyzdrowiejesz zabawimy się z mapą kraju i kostką. I na kilka dni wyjedziemy by odpocząć gdzieś gdzie wskaże los. - Azumie pamiętał tą zabawę z mamą i ojczymem, jak przychodziły wakacje to w taki właśnie sposób wybierali miejsce na wyjazdy. Było sprawiedliwie i nikt nigdy się nie kłócił że nie wybrano jego pomysłu.
- Satoshi to było do przewidzenia, ale nie zmienia to faktu że dopóki tobie nie robią przykrości z mojego towarzystwa to reszta mnie nie interesuje. - odparł zgodnie z prawdą, całując aktora w dłoń.
Oderwał się na chwil od książki z cichym pomrukiem.
- Nie mam pojęcia co bym miał Ci niby mówić. Nie jestem z tych co zazwyczaj się dzielą swoim życiem. Nawet nie mam pojęcia od czego i jak to się zaczyna. - zrobił przepraszająca i przytulił dłoń kochanka do swojego policzka.


Propozycja Azumiego jak najbardziej przypadła mu do gustu. Będą mogli być sami, gdziekolwiek tylko zapragną. Pokiwał zatem głową, by zaprzeczyć pomysłowi kochanka. A przynajmniej w części.
- Dlaczego tylko mapa kraju? Mogę pojechać wszędzie, byleby nie na Syberię. Tam jest... zimno.
Ostatnie zdanie wymówił z dziwnym akcentem w głosie. Chyba pierwszy raz w obecności Azumiego złapał się na tym, że zaczyna mówić niczym Francuz. Coś, co było wymogiem "utrzymywania, że ma w rodzinie Francuza", a także... że niby to seksownie się słyszy.
Ciekawe ile dostanę z odszkodowania. Pewnie da radę pokryć cała podróż...
Następne słowa Azumiego zdecydowanie go uspokoiły. Cieszył się, że ten, jeszcze, nie widzi swoich przyszłościowych problemów. No i figa z ukrywaniem orientacji do końca życia. Gazety już się o to postarają.
- W takim razie po prostu mi powiedz, co jutro zrobisz na obiad.
Uśmiechnął się i delikatnie zacisnął dłoń na policzku kucharza. Ciepło jego skóry było lekarstwem na wszelkie smutki. Uśmiech leczył rany. A słowa... one miały jakąś szczególną moc. Zawierały w sobie magię, z którą Satoshi spotkał się pierwszy raz w życiu. Wtedy też usłyszał pukanie do drzwi, a do sali wsunęła się niska, jasnowłosa piękność. Uśmiechnęła się delikatnie, a Satoshi odpowiedział jej tym samym.
- Hej, Kochanie. Jak tam zdrówko?
Ivy przechyliła nieznacznie głowę i przywitała się z parą. Nie zareagowała w żaden sposób na to, że Azumi trzymał dłoń Satoshiego. To było jakieś... normalne. Przynajmniej w jej odczuciu. Ta podeszła do aktora i bez słowa ucałowała go w policzek.
-Strasznie wyglądasz, wiesz? Potwornie. A, i zapomnij. W ŻYCIU nie pozwolę Ci znowu sprowadzać kolejne bydlę zza granicy. Żebyś znowu próbował się zabić?!
Ostatnie zdanie wręcz wykrzyczała. Obecnością czerwonowłosego nawet się nie przejmowała. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, po czym znów, ze złowrogą miną, spojrzała na Satoshiego.
- Z chęcią bym Ci jeszcze dokopała, że jesteś taki nieostrożny. Wiesz, że Cię kocham. Naprawdę tak bardzo chcesz mnie pozbawić mojego jedynego... braciszka?


Słysząc co też aktor ma na myśli spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Co wy ludzie sławy macie z tymi zagranicznymi wycieczkami. Nasz kraj jest na tyle piękny że nie trzeba daleko jechać by spędzić przyjemnie czas. Poza tym nikt Ci nie mówił że należy wspierać miejscową gospodarkę? - zażartował sobie na koniec, ale prawda jest takie że w pierwszej chwili pomyślał też o kosztach. Przecież nie mógł żerować na aktorze, a tak by musiało być gdyby ten zaplanował coś większego. Poza tym czy wyjazd do górskiej chaty tylko dla nich nie będzie lepszy niż jakieś wielkie wakacje w dużym błyszczącym hotelu, gdzie wszyscy będą ich zaczepiać?
- Jutro na obiad planowałem zrobić coś jednodaniowego. Kawałki piersi, nieco warzyw, sos słodko-kwaśny, do tego wyż albo makaron ryżowy.- oczywiście już nie wspominał że mięso i warzywa pokroi drobniej niż zazwyczaj. No bo po co Aktorowi już taka wiedza.
Kiedy weszła Ivy do pokoju, w pierwszej chwili jakby się przestraszył, ale ciepły uśmiech kobiety na widok ich uścisku jakoś uspokoił chłopaka. Jednak słysząc co też ona mówi podniesionym głosem wolał się nie wtrącać. I tak dobrze wiedział że Aktor pewnie nie posłucha. Za bardzo kochał motory by sobie je odpuścić.



Zaśmiał się cicho na te uwagę. Naprawdę był aż tak "światowy"? Cóż, w sumie...
- W takim razie mam inną opcję. Moja siostra ma domek nad jeziorem. Jezioro duże, domek za to nie za bardzo... Co Ty na to?
Zapytał, uśmiechając się przy tym złowieszczo. Maleńka chatka i ich dwójka. Tak, na pewno by się nie nudzili. O coś takiego chyba nawet specjalnie nie musiałby się martwić: razem znaleźliby dla siebie świetne zajęcia. O mało nie zamruczał na tę myśl.
- Co powiesz na ryż? Według mnie z sosem słodko-kwaśnym lepiej smakuje.
Przechylił głowę z zadowoleniem. Cieszył się, że Azumi ma zamiar zrobić jedno z kolejnych dań, które Satoshi w jego wykonaniu uznaje za wyśmienite.
Słowa Ivy naprawdę go zabolały i możne nawet trochę rozwścieczyły. Nie rozumiał, dlaczego to od niej dostaje reprymendy, jednak stwierdził, że nie ma wielkiego sensu jej tego wypominać. Martwiła się i... tyle. Nie może mieć jej tego za złe.
- I tak wiesz, jakie mam zdanie na ten temat. I dzięki za komplement.
Blondynka zmarszczyła brwi z niesmakiem wymalowanym na twarzy.
-W takim razie tak ci skopię dupsko, że na nim nie usiądziesz. Ale dopiero jak wyzdrowiejesz. Teraz byłoby mi Ciebie za bardzo żal.
Rysy jej twarzy nieznacznie złagodniały. Satoshi uśmiechnął się, widząc tą niewielką zmianę.
- Wiedzą już?
Zapytał, całkowicie zmieniając temat. Dziewczyna musiała chwilę zastanowić się nad odpowiedzią: myślał o Azumim czy o wypadku?
- Wiedzą, ale spokojnie. Postarałam się o dobrą ochronę w szpitalu. Aż się dziwię, że wpuścili Twojego... em... kucharza.
Posłała kolejny promienny uśmiech w stronę Azumiego i przymrużyła lekko oczy. lustrując go od góry do dołu i z powrotem. Po chwili zaprzestała tych czynności i usiadła na drewnianym stołku przed łóżkiem.
- To dziwne, że znalazłaś czas... Mówiłaś, że jesteś zajęta.
Gdy to wymówił, o mało nie pacnął się w czoło. Tak, miała czas zajęty, bo on powinien mieć w tym czasie zdjęcia. Skoro Satoshi jest tutaj, ona także ma wolne. A przynajmniej nieco więcej niż w ogóle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz