Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 28

Może i Azumi miał jakieś dziwne ale o to wszystko ale gdy tylko usłyszał „deklarację” aktora odnośnie jego rzucenia pracy sam był w szoku. R,ęka zatrzymała mu się w locie kiedy chciał postawić na stolik miskę z jedzeniem i nawet wyrwało mu się ciche „że co?”, ale słysząc podniesiony głos drugiego mężczyzny zamilkł od raz. Ze słów jasne wynikało ze jest przedstawicielem tej samej branży zawodowej co Satoru.
Co gorsza nie rozumiał tego wszystkiego. Poczekał aż młody wyjdzie i spojrzał na kochanka z większą niepewnością.
- Jesteś pewien swojej decyzji? Wiesz ja rozumiem przerwa na rekonwalescencje ale czy decyzja o rzucenie filmu kiedy jest tuż na skraju skończenia to dobry pomysł? - Azumi nie miał pojęcia o wszystkich aspektach prawnych, ale był świadom że takie zerwanie umowy przed końcem jej terminu może być bardzo kłopotliwe. I tak w jednej chwili ta dziwna złość na tego nieznanego aktora odeszła a narodziła się obawa o Satoshi.


Przez dłuższą chwilę nie odzywał się, jakby zastanawiając się nad tym, co właśnie powiedział Azumi. Przechylił tylko nieznacznie głowę: tak, by móc mu się uważniej przyglądać. Nie wiedział, co mu odpowiedzieć. W pierwszej chwili nawet miał zamiar wydukać z siebie, że to nie sprawa czerwonowłosego i ma się odczepić. Nie mógłby mu tego jednak zrobić. Nie teraz. - Nie rzucam branży. Miałem zdjęcia próbne. Stwierdziłem, że ta produkcja to nie dla mnie. A już na pewno nie z nim.
Choć odpowiedź ta była bardzo zdawkowa, miał nadzieję, że wystarczy kochankowi. Tym bardziej, że sam musiał się jeszcze z dwa razy nad tą decyzją zastanowić. A wiadomo: z kłopotem jak z facetem. Trzeba się z nim przespać.
- Fajnie, że w końcu jesteś. Stęskniłem się.
Miauknął wręcz, jakby chcąc zwrócić uwagę mężczyzny na coś zupełnie innego, co obecnie nie miało żadnego powiązania z tamtą sprawą. Miał nadzieję, że Azumi uszanuje jego niemą prośbę i skończy ten jakże nieprzyjemny temat.


Czerwonowłosy wrócił do układania na stoliku i już pod chwili kiedy to czekał na odpowiedz aktora przysunął go bliżej tak by móc nakarmić chorego
- No to najwyraźniej pomyliłem filmy. Przepraszam. - no niestety nie był na bieżąco w tych wszystkich wydarzeniach i poczuł że to jest jego poważne uchybienie.
Jednak przy nieco niezadowolonej tonacji głosowej i ta nagła zmiana tematu wyraźnie mu pokazywała że Satoshi nie chce kontynuować tego dość nieprzyjemnego tematu.
- No dobra mruczku, jak nie chcesz o tym mówić to powiedz zwyczajnie - cmoknął swoje dwa palce i przyłożył je do ust aktora, by po chwili puścić mu oko. Nie chciał ryzykować że znów zostaną złapani na czymś niecnym, więc w taki sposób wolał obejść to niebezpieczeństwo.
- No dobra a teraz pan połatłuczony będzie grzecznym pacjentem i da mi się nakarmić. - odparł z nieukrywaną radością, może to dziwne ale ta czynność jak karmienie z ręki wydawała się kucharzowi bardzo związana z erotyką.


Nie ukrywał, wizja skończenia tego jakże nieprzyjemnego tematu przypadła mu jak najbardziej do gustu. Tym bardziej, że Azumi zgadzał się z tym pomysłem, by uciąć tę rozmowę. Było wiele innych tematów, bardziej sensownych. Przynajmniej w oczach Satoshiego.
- Jasne. Następnym razem powiem to wyraźnie. Ale nie miej pretensji. Leżę w szpitalu, jestem wściekły na cały świat a Sasha przypomina mi o tym, że muszę się ogarnąć. Wbrew pozorom nie jest to takie fajne.
Westchnął cicho. Nie chciał obciążać Azumiego swoimi problemami, a i tak to robił. Może więc czas odsłonić kurtynę i po prostu otworzyć się całkowicie? Żadnych tajemnic? Tak. To byłby dobry pomysł, gdyby nie jeden fakt: nie otrzymałby tego samego w zamian.
- Chcesz mnie karmić?
Uniósł znacząco brew do góry, a w jego głosie dało się usłyszeć nutkę dezaprobaty. Widok iskierek w oczach kochanka sprawił, że dał za wygraną.
- Błagam, tylko nie baw się w "samolot"...


Kucharz z anielskim spokojem wysłuchał wyrzuconych z siebie słów jakie aktor wręcz wykrzyczał. Nie przerywał mężczyźnie tylko spokojnie dotykał zdrowego fragmentu policzka
- Nie o to mi chodziło Kochanie, że trzeba mi to mówić wprost, ale to że nie musisz się starać znaleźć wymówki by to czynić. Choć nie przeczę że ta była słodka. - przecież nie chciał by zabrzmiało to jakby uważał że powiedzenie „tęskniłem” było tylko odwróceniem uwagi. Wiedział że w przypadku aktora to nie wchodzi w grę. - Jak coś jest nieprzyjemne i Cie gnębi to powiedz, przecież nie musimy o tym mówić. I nie mam o to pretensji. Domyślam się że teraz przechodzisz katusze, więc na spokojnie, małymi krokami do celu. - kontynuował choć nie do końca był pewien czy dobrze to czyni. Nigdy nie doradzał czy też pocieszał więc to takie jego osobiste raczkowanie było.- Niech ten cały Sasha pocałuje w nos. Ciekawe co on sam by zrobił gdyby teraz leżał zamiast Ciebie. Zresztą jak jesteś mu tak potrzebny to niech czeka cierpliwie. W Twoim przypadku teraz musisz wyzdrowieć i to jest najważniejsze. - starał się jakoś wesprzeć kochanka, choć miał wrażenie że marnie mu to idzie dlatego też postanowił jakby lekko zmienić rozmowę.
- A co Cię to tak dziwi? Przecież nie możesz się podnosić, aparaturę masz poprzyczepianą prawie wszędzie. - z cwanym uśmiechem spojrzał zaciekawieniem na krocze turkusowookiego czy tam może też są jakieś kabelki. - Więc przykro mi ale lądujesz z karmieniem. - jednak kolejne słowa nieco rozbawiły kucharza. Nie krył on śmiechu.
- Nie no spokojne, jedyne zabawy z pożywieniem to te kiedy wykorzystuje je jakie element gier erotycznych, więc żadnych lecących samolocików nie planuje tu odstawiać. - starał się mówić z opanowaniem, co nieco było wyzwaniem


Słowa Azumiego znacząco go uspokoiły. Czuł nawet swojego rodzaju podziękę do mężczyzny za to, że podchodzi do sprawy tak a nie inaczej. Satoshi jak najbardziej starał mu się zaufać, choć niekiedy... najzwyczajniej się zapominał i wychodziło to tak, jak wychodziło.
Tak, przezorny zawsze ubezpieczony. Czy może jednak przesadzam?
Przechylił głowę, kiwając nią przy tym na znak zrozumienia i akceptacji zdania mężczyzny.
- Wiesz, jego pretensje są mocno uzasadnione. Nie mogę go zupełnie sprawić, bo jakby nie patrzeć, jestem w pewnym stopniu jego dłużnikiem. Z drugiej strony... Z resztą, masz rację. To nieważne. Zajmijmy się lepiej sobą.
Uśmiechnął się promiennie: w połączeniu z ranami na twarzy wyglądało to naprawdę komicznie i żałośnie zarazem.
Słysząc dalsze słowa mężczyzny, zarumienił się lekko. Nie jego wina, że i tam mu rurki pozaczepiali. Nie mógł wstawać z łóżka, więc swoje potrzeby fizjologiczne musiał załatwiać w inny sposób.
- W takim razie nie zostaje mi nic innego niż oddać się w Twoje łapki.
Zamrugał, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z Azumiego.


Nie ma co tu ukrywać obydwoje sobie nawzajem jeszcze nie ufali, ale przecież ktoś musiał wykonać ten pierwszy krok by przełamać lody ostrożności. Azumie zwyczajnie nie umiał tego czynić bo nie wiedział co to takiego kompletne oddanie się partnerowi. Nawet określenie związek partnerski było dla niego czymś nowym. Zresztą jak ta cała sytuacja.
- No dobra jesteś dłużnikiem i tak dalej ale skoro reżyser może poczekać na Ciebie byście dokończyli film to tym bardziej on jako drugi aktor. Na najbliższy tydzień koniec gadania o pracy, teraz liczy się twoje zdrowie. - uciął stanowczo temat, nie chciał by Satoshi miał jakieś złe myśli, zwłaszcza że teraz musiał się odprężyć i magazynować zdrowie.
Jednak rumieniec jaki Aktorowi pojawił się na twarzy wywołał cichy pomruk.
- Wiem że to nieco niestosowny moment na takie wyznania, ale zawsze mnie kręciło takie uziemienie partnera do łóżka. - odpowiedział z nutą prowokacji której wprost nie mógł się powstrzymać.
- No dobrze a teraz zabierajmy się za to jedzenie bo trochę zejdzie z nakarmieniem Cię. - i jakby dla potwierdzenia, nabrał porcje na łyżkę i podmuchał na nią by nie była za gorąca dla kochanka.


Przez dłuższą chwilę milczał, nie wiedząc za bardzo, co odpowiedzieć. Nie do końca chodziło Satoshiemu o sam film czy rezygnację z niego, a o inne sprawy związane z Sashą. Tego jednak nie chciał Azumiemu mówić, bo, jakby nie patrzeć, była to jego prywatna sprawa. Uśmiechnął się tylko przepraszająco i zamrugał kilkakrotnie.
- Ivy rozmawiała z lekarzem. Jak wszystko pójdzie dobrze, to za tydzień będę mógł iść do domu, o ile będę pod opieką pielęgniarki. A myślę, że załatwieniem takowej nie będę miał problemu.
Choć trudno w to uwierzyć, Satoshiemu już teraz nudziło się w łóżku. Leżał w bezruchu, podczas gdy na dworze była taka piękna, jesienna aura. Chciał zatem jak najszybciej znaleźć się w domu, w którym, jak łatwo się domyślić, ma większą swobodę aniżeli w szpitalu. No i nie będzie musiał gnieść się sam na niewygodnym łóżku.
- Kręciło? Zaraz Ci wsadzę rurkę to zobaczymy czy dalej Ci się to będzie podobać. Prawdę mówiąc ani trochę nie przypomina to tego, o czym teraz myślisz, Zbereźniku.
Zrobił nieco złowrogą minę, na znak protestu na słowa mężczyzny.
Gdy Azumi podmuchał jego danie, wywrócił oczami z lekką dezaprobatą.
- Dmuchać sam umiem, spokojnie.


No niestety Azumi myślał o tym młodym aktorze tylko jako w kategorii kolegi z pracy, wolał zwyczajnie nie mieszać emocji takich jak to może jego były kochanek. To dziwne ale ta właśnie myśl jakoś wydawała się kucharzowi dość niewygodna.
- No to świetnie, w domu będzie Ci znacznie lepiej, a pielęgniarka zawsze się przyda, ja niechybnie nie mam wiedzy medycznej więc nawet będę się czuł pewniej że masz fachową opiekę. - Co prawda to w cale jakoś nie napawało czerwonowłosego entuzjazmem, bowiem nadal będę musieli uważać na to co mówią, ale w końcu taka pomoc nie będzie chyba na całe dwadzieścia-cztery godziny. Prawda?
- Doprawdy? Jak wyzdrowiejesz sam będziesz mógł się przekonać - specjalnie przybliżył się i ściszył głos. - Nawet nie wiesz jak przyjemne może być wsadzenie rurki w cewkę moczową w czasie zabaw. Tym bardziej jeśli nie pozwala się takiej osobie dość. - mówił to z własnego doświadczenia, niestety jeszcze nikomu nie pozwolił na to by ktoś to czynił za niego. Ale prawda jest taka że kucharz wiele rzeczy sam też na sobie testował. Niestety uzależnienie od seksu to w cale nie wymysł.
- Wiem że umiesz, przekonałem się cieleśnie o tym, ale to co ja tu czynie robie tylko z czystej troskliwości. - powiedział i wystawił język na chwilę zachowując się niczym nastolatek.



Słysząc nutkę zawodu w głosie Azumiego, chwycił jego dłoń i ścisnął delikatnie.
- Wiesz, nam pewną osobę, która jest dobra we wszystkim. I ukończyła studia medyczne... I pracuje jako mój menadżer.
Tak, Satoshi byłby w stanie wykorzystać Ivy do wszystkiego. Nie jego wina, że jest tak wszechstronna: ona jednak zapewni mu opiekę i należytą dyskrecję, czyli to, czego teraz najbardziej potrzebuje wraz z Azumim. Brązowowłosy oczekiwał dłuższą chwilę na reakcję mężczyzny. Przekonany był, że zorientuje się, o kogo chodzi.
- Azumi, nie obraź się czy coś, ale... chyba wolałbym nie próbować. Zawsze pozostają nam inne rzeczy do wypróbowania.
Zaoferował Satoshi, chcąc przy tym jednocześnie wybić z głowy Azumiego, ten głupkowaty jego zdaniem, pomysł. Rurki zawsze kojarzyły mu się ze szpitalem i nie miał zamiaru zmieniać swoich skojarzeń: przynajmniej nie w tej kwestii.
-Oj, jakiś Ty kochany. Ale naprawdę, możesz mi dać tę łyżkę. Dam radę się najeść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz