Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 30

Nieznanie kogoś jeszcze nie oznacza kompletnej klapy. Skoro teraz Satoshi siedzi w szpitalu i za nic nie może się ruszać przecież może poprosić kochanka by mu coś poopowiadał. Wystarczy zapytać, może czerwonowłosy odpowie?
Azumie jednak pokręcił głową słysząc słowa kochanka.
- To nie tak. Po prostu . . - ułożył dłoń na swoim kroczu. - Powiedzmy że to co mi powiedziałeś mnie pobudziło, a to jest stanowczo złe miejsca i przede wszystkim zły czas dla na obydwojga. - wyjaśnił delikatnie, bo przecież gdyby tylko aktor nie byłby tak poobijany no co cóż, na tym piętrze jest kilka łazienek. No ale stanowczo trzeba było te myśli odsunąć. Stanowczo. A powaga jaka zagościła na twarzy chorego idealnie sprowadziła kucharza na ziemię.
Ostrożnie by nie urazić kochanka dotknął dłoni Satoshiego, która to była na jego policzku.
- No cóż chyba taka rola partnera by ustrzegać bliską osobę przed głupotkami - powiedział bardziej przytaczając zasłyszane słowa niż chyba własne uczucia, Ale czy na pewno? No cóż chłopak sam tego nie wiedział. A może inaczej, on o tym nie myślał obecnie. Odetchnął głośno i wywrócił oczami, ale nie był zły czy smutny.
- Aż za dobrze to znam i rozumiem. Z racji swojego pochodzenia specjalizuje się w japońskiej kuchni a co za tym samym stoi również przygotowywanie ryb takifugu więc znam ten przyjemny smak ryzyka. - no cóż można nawet powiedzieć że przygotowywanie tej ryby jest nawet bardziej niebezpieczna od jazdy na motorze.
- No dobrze, skoro tak obiecujesz to CI wierze - nachylił się i znów musnął jego usta. - Pomogę Ci w zdobyciu motory, ale tylko pod warunkiem że będę mógł z Tobą na nim jeździć - oczywiście żartował, z tym wymogiem, ale z wielką przyjemnością by od czas do czasu wybrał się na przejażdżkę z Satoshim.


Satoshi chciał poznać Azumiego jak najlepiej, zatem chciał w pełni wykorzystać czas, jaki teraz będą dla siebie mieli. Nie wiedział jednak, od czego zacząć. Dlatego też po prostu odpuścił sobie to rozmyślanie, wiedząc, że rozmowa sama zacznie się kleić. Tak już było: potrafili ze sobą romawiać, paplać nawet od czapy. Choć... miał wrażenie, że to on więcej mówi niż Azumi. Cóż, chyba nie ma w tym nic złego.
- Zgadzam się.
Odparł cicho, uśmiechając się jednak przy tym. Nagle przypomniało mu się, jak to Azumi zaczął temat szpitalnych rurek i tego, gdzie są podłączone.
- Jeszcze tylko trochę. Sam nie mogę się doczekać, aż będę mógł w końcu wstać i odpowiednio się Tobą zająć. Cóż, na razie pozostaje nam wstrzemięźliwość. Ale... w sumie chyba wyjdzie nam to na dobre. Stęsknimy się za sobą.
Zamrugał, a turkusowe oczy same powędrowały w stronę okna. Zerknął na błękitne, pionowe żaluzje. Z zamyślenia wyrwał go dopiero Azumi, który z taką czułością ujął jego dłoń. Bliska osoba... tak, był bliską osobą. Te słowa wystarczyły, by spowodować uśmiech na twarzy brązowowłosego.
- Takigufu? W życiu bym nie zjadł, ale coś o tym słyszałem. Trzeba mieć licencję, żeby je przyrządzać, prawda?
Zapytał, całkowicie zainteresowany wzmianką o tej jakże dziwnej rybie. Pamiętał jednak, że kiedyś oglądał coś w telewizji na temat jakiśtam ryb, których zjedzenie przed oporządzeniem kończy się śmiercią, a żeby zdobyć pozwolenie na serio trzeba się porządnie przyłożyć.
- Zabiorę Cię wszędzie, gdzie zechcesz, Kochanie. Szkoda, że nie miałeś okazji przejechać się na Maggie: to było cudo.
Westchnął przeciągle: zdał sobie właśnie sprawę z tego, że już nigdy nie zasiądzie za dwoma kółkami swojego ukochanego motoru.


Azumi zwyczajnie był mało mówny tak z własnej inicjatywy. Ale gdyby tak nakierować go na odpowiednie tory to zapewne rozwinąłby skrzydła. A przynajmniej można by było tak pomyśleć. Bo przecież już sam fakt że nadal jest z aktorem mimo że od dłuższego czasu nie sypiali ze sobą było już wielkim postępem jak na kucharza.
- Owszem stęsknimy się, mam tylko nadzieję że przez to nasze ponowne połączenie nie będzie zbyt intensywnie to nadrabiać. - rzucił z nieukrywanym zadowoleniem. I choć uważał że ten uśmiech jest nieco nie na miejscu. No ale cóż sama myśl o tym jak to znowu będzie z Satoshim w łóżku tylko pobudzała szalone tępo wyobraźni, dlatego też postarał się zahamować to i skupić się na tym co teraz.
- Zgadza się, a żeby było ciekawiej to nawet potrzeba uczyć się na to trzy lata. - wyjaśnił nieco błędne mniemanie turkusowookiego. - Czemu mówisz że byś nigdy nie zjadł. A gdybym to ja ją przygotował? - ciekawiła Azumiego ta niechęć w sprawie tej ryby.
- No cóż tak musiało być i koniec. Najwyżej teraz odrobię sobie z nawiązką, oczywiście najpierw staniesz na nogi. - zapowiedział aby tylko aktor nie próbował przyśpieszać swojego wstawania z łóżka.


Satoshi nie miał zamiaru informować Azumiego o swych planach związanych z zachęceniem go do gadania, zatem po prostu przemilczał tę kwestię. Nie potrafił jednak docenić faktu, że Azumi "wciąż" z nim jest. Dla niego było to... oczywiste. ze nie zostawia się kogoś, gdy ten leży w szpitalu. I nie chodzi tutaj o jakiekolwiek wyższe uczucia niż zwykłe poczucie godności i odpowiedzialności. A może po prostu się mylił i dla Azumiego faktycznie wyzwaniem było to, by trwać u jego boku nadal?
- Spokojnie, wszystko w swoim czasie. Powiedz mi tylko...
Podniósł wzrok, po czym oparł się na dłoniach tak, by móc przenieść na nie swój ciężar. Zrobił to głównie dlatego, że jego mięśnie zaczynały cierpnąć.
- Dlaczego wciąż tu jesteś?
Mówiąc to, objął w swoje dłonie twarz kochanka, zbliżając się do niego. Zamrugał kilkakrotnie, a turkusowe oczy z uwagą zaczęły przyglądać się tym brązowym, znajdującym się na tej samej wysokości co one. Nie chciał, by kochanek opacznie zrozumiał jego słowa. Nie zamierzał najeżdżać na niego z tekstami typu "co tu robisz skoro mnie nie kochasz", a po prostu chciał poznać prawdziwy powód troski Azumiego. Czuł się za to odpowiedzialny? A może było mu to po prostu na rękę? Nie kochał go, zatem bardziej prawdopodobnymi uczuciami byłaby litość, albo, co gorsza, chęć trzymania stworzonka do seksu. Tej myśli jednak Satoshi do siebie nie próbował nawet dopuszczać.
- Boję się śmierci. Nie lubię z nią igrać.
Tak, słowa te, jak widać, wypowiada w odpowiednim momencie. Leżąc w szpitalu po tym, jak o mało się nie zabił.
- Ale Tobie ufam... i jeśli chcesz, to mi ją przygotuj. Zjem ją nawet z zamkniętymi oczami.
Uśmiechnął się, kiwając głową z zadowoleniem.


Pytanie jakie to aktor zadał było nie lada zaskoczeniem. Spojrzał podejrzanie na Satoshiego jakby nie do końca rozumiał to o co ten pyta.
- Jakie wciąż przecież co dopiero przyszedłem- odpowiedział z wielkim zaniepokojeniem. - Na pewno czujesz się dobrze? - pierwsze skojarzenie jakie przyszło kucharzowi do głowy to, to że kochanek właśnie doznał jakiego zakrzywienia czasoprzestrzeni albo co gorsza uraz głowy jest znacznie poważniejszy niż początkowo przypuszczano. - Może ja jednak wezwę lekarza by sprawdził czy wszystko w porządku. - Azumi nie znał się za bardzo na medycynie dlatego wolał się dopytać. Powątpiewanie było tym podstawne że prócz tego jednego zdania to zachowanie aktora było całkiem normalne. Mając na uwadze bardzo szczegółową obserwacje postanowił kontynuować rozmowę.
- Wisz nie żebym Ci to wytykał ale jazda czy to motorem czy to samochodem to w niejaki sposób igranie ze śmiercią, a jedzenie wydaje się być najmniej niebezpieczną czynnością. - co prawda złośliwa prawda, ale prawda. Było tyle o wiele więcej niebezpiecznych rzeczy że praktycznie posiłek z ryby nie wydawał się z nów tak straszny. Choć gdy już się brało pod uwagę co to za ryba no cóż, to była nieco inna sprawa.
- Spokojnie jeśli chcesz to mogę nawet pierwszy skosztować ryby a ty zjesz po godzinie, gdybym w razie czego źle ją oporządził to po takim czasie już by była reakcja organizmu . Choć prawdę rzecz biorąc nie było czego się bać, Azumi był dobry w tym co kochał. A jego prawdziwą miłością było właśnie gotowanie.


Przymrużył oczy z lekkim niezadowoleniem. Nie spodziewał się, że Azumi uzna jego słowa za żart, a co dopiero za jakiś problem umysłowy. Brązowowłosy myślał, że jasno sformułował swoje zdanie. Widocznie faktycznie tylko myślał. Przerwał wypowiedź kochanka w pół słowa, nie pozwalając mu dojść do sedna sprawy.
- Oj, uspokój się! Nic mi nie jest do cholery. Nie o to pytałem.
Zdanie to wypowiedział z typowym dla siebie zirytowaniem. Zamrugał kilkukrotnie i przekręcił głowę, spoglądając na Azumiego ze spokojem.
- Leżę tu, zdycham, a Ty wciąż przychodzisz. Nie zraża Cię to, że nie mogę nic z Tobą zrobić ani jakkolwiek się dla Ciebie poświęcić.
Przerwał na chwilę swój monolog, nie wiedząc jak przekazać resztę swoich myśli. Wciągnął powietrze do ust i po chwili kontynuował.
- Co Tobą kieruje? Nie jest to miłość czy też przywiązanie. Czyste poczucie przyzwoitości, a może po prostu poczucie winy i wewnętrzna niemoc? Wiem, jakie uczucia kłębią się we mnie, ale Twoich poczynań nie mogę pojąć. Wpierw się zapierasz, że nigdy z nikim nie będziesz, a później zgadasz się ze mną...
Stop. Znów przerwa na oddech. Dłuższe mówienie nieźle męczyło Satoshiego.
- Mieszkać czy w ogóle żyć. Traktujesz to wszystko jako swoistą zabawę, prawda?
Nie mówił tego ze złością. Był w nim spokój związany bardziej z samym zaciekawieniem i zainteresowaniem. Azumi musi zdać sobie sprawę z tego, że brązowowłosy chce zrozumieć, dlaczego ten zgadza się być tak blisko niego i łamie swoje święte zasady akurat teraz.
Zamrugał kilka razy na propozycję czerwonowłosego i pokiwał głową z niezadowoleniem.
-Nie ma szans. Albo jemy razem i obu nas wywiozą, albo ja sam. Nie chcę mieć Cię na sumieniu.
Zachichotał, po czym dość szybko dodał:
- W każdym razie jak tylko wyjdę ze szpitala to mi ją zafundujesz.


No cóż, prawda jest taka że na początku lekko się wzdrygnął kiedy tylko usłyszał to nagłe uniesienie głosu. Sam nie wiedział czemu tak zareagował ale to było raczej czymś z wewnątrz czerwonowłosego. Od razu spuścił wzrok i zaczął słuchać.
Co gorsza nie wiedział co ma powiedzieć. Gryzło go nie jako poczucie winy, a przy każdej pauzie jaką słyszał chciał już coś powiedzieć ale wtenczas Satoshi kontynuował. Więc Azumi nie śmiał mu przerywać. A kiedy nastał koniec monologu aktora, no cóż, sam do końca nie wiedział co ma odpowiedzieć. Kręcił tylko głową na znak że to tak nie jest.
- To nie jest tak jak myślisz. A przynajmniej nie to że to zabawa. - odpowiedział wręcz nieśmiało. I to w cale nie chodziło o to że jest onieśmielony, ale niepewność pochodziła z faktu że on sam tego nie rozumie.
- To że przychodzę tu uznaję to za oczywistość. Jesteś w szpitalu i tak trzeba. . . . . Tak zostałem wychowany że chorym trzeba się opiekować.. . No a przecież wiem że nie lubisz jedzenia szpitalnego wiec Ci przynoszę coś co zjesz ze smakiem. A musisz jeść by odzyskać siły. - paplając odchodził nieco od tematu ale to wszystko przez te nerwy. Ale kiedy tak trajkotał nawet nie patrzył aktorowi w oczy tylko skubał rękaw.
W końcu wiedział jednak że nie może tak w nieskończoność. Nabrał powietrza i podniósł wzrok na kochanka.
- Wiem że to wrednie zabrzmi ale jedyne słowo jakie teraz przychodzi mi do głowy to eksperyment. Sprawdzenie czego ja tak naprawdę do tej pory unikałem. Moje zasady się nie zmieniły. Nadal uważam że życie bez zobowiązań jest łatwiejsze, ale przecież tyle jest ludzi szczęśliwych z drugą połówką. . .chce się przekonać czy jest w tym coś magicznego o czym tak inni mówią. A skoro ty jako pierwszy tak bardzo naciskasz uznałem że może właśnie z Tobą było by warto to sprawdzić. Bo chociaż jedna ze stron podchodzi do tej sprawy poważnie i pewnie. - nie wiedział czy tymi słowami się pogrąży czy może jednak aktor będzie kazał mu się wynosić z mieszkania. Ale skoro miała być szczerość, to właśnie oto ona jest.


Westchnął ciężko, nabierając dość dużą ilość powietrza do płuc. Ten monolog dość mocno go zmęczył: nawet nie tyle fizycznie co psychicznie. Powiedział, co leży mu na sercu i jakie obawy żywi wobec szczerości uczuć Azumiego. Jeśli tak to można nazwać... Brązowowłosy słuchał, w pewnym momencie czując się tak, jakby czerwonowłosy sprzedał mu porządnego kopniaka. Czyli było tak, jak podejrzewał: zajmował się nim, bo tak wypada. Spuścił wzrok, zawiedziony słowami kochanka. Przeczuwał, że będą bolesne, ale nie aż tak.
Dopiero, gdy usłyszał drugą wypowiedź Azumiego i słowa te do niego dotarły, rozpromienił się. Co prawda czerwonowłosy powiedział mu właśnie, że traktuje go jak testera nowego stylu życia, ale Satoshi, jak to Satoshi, usłyszał w jego wypowiedzi to, co usłyszeć pragnął.
- Azumi...
Pochylił się ostrożnie, po czym prawą dłonią przejechał po policzku kochanka. Nie był tak gładki jak ostatnio: widocznie zarost chciał dać o sobie znać. Brązowowłosy przysunął się do Azumiego i z wyjątkową delikatnością ucałował jego suche wargi. Po chwili, bez słowa, po prostu wtulił się w niego i uśmiechnął pod nosem.
- Jeszcze tak Cię omamolę, że nie odejdziesz ode mnie na krok, mój Ty Potworku.
Mówiąc to potarł głową o ramię kochanka. Resztę swego "kazania" wygłaszał z twarzą ułożoną tak, że usta były zasłaniane przez koszulę Azumiego.
- Powiem Ci szczerze... że spodziewałem się czegoś gorszego. Byłem pewien, że zdezerterujesz po jednej nocy. Później martwiłem się o to, czy nie będę dla Ciebie zbytnim ciężarem. A Ty... nie dość, że jesteś mi wierny, to jeszcze troszczysz się o mnie jak o jakiś skarb. Poświęcasz mi to, co według mnie jest najważniejsze w związku. Swój własny czas. Żałuję tylko, że nie wiem na razie jak Ci się odwdzięczyć, pozostaje mi tylko podziękować Ci za to, że jesteś. Dzięki.


No cóż może i zachowanie Azumiego nie było tak w stu procentach fer wobec aktora, ale pewne było to że nie zamierzał go zwodzić. Tą swoja jakże szczerą wypowiedzią przyznał się ze to całe zamieszkanie razem, czy nawet bycie z turkusowookim jest rodzajem eksperymentu. I choć kucharz nie był do końca rad z tego co też właśnie wyznał uznał to za mniejsze zło niż, gdyby milczał albo co gorsza zwodził Satoshiego.
To że aktor nieco dokolorowywał sobie w głowie fakty, no co cóż, Azjata na to nie za wiele może zrobić.
Czując dłoń kochanka na policzku, nakrył ją swoją. Ale to co malowało się w oczach czerwonowłosego nie było taką miłością jaka biła od chorego.
- Proszę przestań mnie tak wynosić na piedestał. Właśnie Ci powiedziałem że to co jest między nami to rodzaj próby czy mi się to może spodobać czy tez nie - realistyczne podejście do życia zdawało się wręcz wyrywać. Azumi sam nie wiedział po co plącze się w ten cały uczuciowy bajzel ale chciał wiedzieć. Poznać coś nowego.
- Wiesz że moje nastawienie do tych spraw wcale nie ułatwi Ci tego zadania? - przysunął się jak najbliżej kochanka i tak by ten nie musiał za wiele się wysilać. Skoro aktor miał odpoczywać to musi tak być. - Ale wiesz nie znaczy to też że będę rzucać Ci kłody pod nogi. - dodał po chwili jakby w obawie że Satoshi może jakoś opatrzenie zrozumiec jego słowa.
Słuchał wywodu aktora ze spokojną miną a kiedy ten skończył znów pokiwał głową.
- Skarbie, zrozum że jestem tym który zawsze praktycznie podchodzi do sprawy. Gdybym odszedł po pierwszej nocy bym nie sprawdził przed czym tak naprawdę uciekam. Wszyscy mówią mi że robie błąd wzbraniając się związków, a ja zwyczajnie nigdy wcześniej nie czułem do tego potrzeby. Poza tym z tą zdradą to dodaj słowo jak dotąd. I to też nie tak że bym zdradził. Póki sprawdzasz się w swej roli, ja nie odczuwam nieprzyjemnych zgrzytów między nami więc będę to kontynuował, mam na myśli mieszkanie razem, czy zgłębianie tego całego tematu związku, ale jak coś będzie nie tak to spokojnie wiedz że się dowiesz o tym pierwszy i nim zrobię nagły krok jak wyprowadzenie zapewniam cię porozmawiamy o tym. - czysty realizm i stoickie podejście do sprawy było jednak czymś, no nie codziennym. Takie logiczne podchodzenie do spraw związku? Coś musiało się za tym kryć. Pytanie co? Bo przecież żaden normalny dwudziestolatek nie podchodził do tych spraw aż tak rzeczowo. A w przypadku Azumiego wyglądało to tak jakby już swoje przeszedł i po doświadczeniach obrał taki a nie inny system obronny.



Słuchał Azumiego, nie poruszając się przy tym w jakikolwiek sposób. Oddychał tylko miarowo, od czasu do czasu mrugając. Nie wiedział za bardzo co mówić, ba, nie wiedział nawet, co teraz próbuje sklekocić serce i umysł. To wszystko, co chciał mu przekazać kochanek, brzmiało dla niego dość dziwnie i nawet nieco nierealnie. Nie ukrywał, że nie rozumie tego wywodu.
Jedyne, co czuł, to pewien żal czerwonowłosego i wręcz całym ciałem odczuwał beznamiętność słów, jakie ten wypowiadał. Tak, jakby faktycznie nic nie znaczyły, a zdania składał mechanicznie. A to, prawdę mówiąc, Satoshiemu się nie spodobało. Podniósł głowę, po czym spojrzał w brązowe oczy partnera i przechylił głowę z dezaprobatą.
- Azumi, gdziekolwiek pójdziesz, będziesz trzymał moją dłoń. I nie pozwolę Ci upaść.
Turkusowe oczy przez dłuższą chwilę wpatrzone były w te brązowe. Po pewnym czasie odwrócił jednak wzrok.
- I to nieważne czy będziemy czy nie będziemy razem. Możesz mnie lubić, nienawidzić czy cokolwiek. Ale ja zawsze będę Cię kochał. Nie obiecuję, że będę czekał na Ciebie wieczność. Ale myślę, że do końca swojego życia mogę.
Zamilkł, jakby w pół słowa. Nie chciał mówić nic więcej, chciał by dłonie Azumiego mocniej zacisnęły się na jego koszuli, a ciepło jego ciała ogrzało to, które teraz tak bardzo odczuwało chłód. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz