Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 8

- Oj, marudzisz. Wszyscy wiedzą że jesteś stuprocentowym facetem. Chyba.
Zamrugał kilkakrotnie, po czym poprawił opadający na twarz kosmyk brązowo-błękitnych włosów. Ich kolor zaczynał nawet powoli zdobywać sympatię Satoshiego. Były takie inne i chyba nawet pasowały do jego typu urody.
Westchnął tylko ciężko i wywrócił oczami, słysząc tandetną wymówkę chłopaka. Usiadł na kanapie po czym spojrzał na niego z lekkim zniecierpliwieniem.
- To nie żadna impreza, prędzej stypa. Daj że spokój, że z takimi ludźmi muszę się zadawać.
To akurat było świętą prawdą: nie miałby nawet kogo zaprosić do siebie na noc. Sami nudziarze, którzy swoim charakterem męskiej lolitki odstraszali na kilometr. Ohyda. Nie wspominając o babach tam zebranych. Ivy jednak sama zastrzegła, że jeśli Torisei tam nie pójdzie, po prostu zmusi go do tego siłą. Od tego zależała jego kariera: zatem czas uruchomić system miłych uśmieszków i komplementów na pokaz.
- Myślisz że nie wiem, o co Ci tak naprawdę chodzi?
Zapytał w pewnym momencie, po prostu spuszczając wzrok. Azumi najzupełniej w świecie mu nie ufał: to chyba najbardziej zabolało Satoshiego. Fakt, że on się po prostu boi zostać z nim sam na sam: jakby naprawdę chciał mu coś zrobić.
-I wiesz co? Właściwie mam to gdzieś. Jak chcesz to zniszcz bratu randkę, to twoja sprawa. Przynajmniej starałem się pomóc.
Podniósł się z tapczanu, po czym przeciągnął leniwie, po raz ostatni obracając się w stronę Azumiego.
- Kievin, nie wiedziałem, że Twój brat jest tak uparty. Przykro mi w każdym razie, ale będziesz musiał odwołać randkę. Jak myślisz, jak on to przyjmie?
Przerwał na chwilę, po czym powolnym krokiem udał się w stronę kuchni. Miał nadzieję, że czerwonowłosy go zatrzyma. Jeśli nie zrobiłby tego teraz, randka brata zostałaby najzwyczajniej w świecie odwołana.


- Właśnie. Chyba. - dodał z naciskiem na te dwa słowa a Kievin nie wytrzymał i się zaśmiał. Więc kiedy Azumi przechodził koło brata trzepnął go lekko w ucho.
Jednak to słuchanie aktora jeszcze bardziej go zasmuciło. Nie za specjalnie chciał tu zostać, ale to nie z faktu że nie ufał czy bał się Satoshiego. To raczej kwestia tego że to on się bał siebie. Nie chciał prowokować gospodarza, a obawiał się że to się stanie. Dopiero słowa aktora go przebudziły z zamyślenia.
- Że co? Chwila że niby co ja myślę? - nie lubił kiedy ktoś posądzał go o coś a on nie za bardzo wiedział co też osoba ma na myśli - Wytłumacz co niby wiesz dlaczego nie chce się na to zgodzić? - o dziwo w takich sytuacjach Azumi stawał się dość stanowczy i nie dający się zbyć.
Wiedząc jednak że gospodarz chce wstać nie dał mu za daleko odejść. Ustał mu na drodze zagradzając sobą przejście.
-Ale to ty mu powiesz że mnie do tego przekonałeś bo chcesz bym coś zrobił dla ciebie specjalnego na weekend. Nie chce by myślał że się zgadzam dla niego. Może to złośliwe ale nie lubię jego faceta.


Słysząc głos Azumiego, tak bardzo żądający wyjaśnień, prychnął niczym kot. On naprawdę nie zdawał sobie z tego sprawy? A może tylko udawał? Odsunął się o krok, by nie stać tak blisko czerwonowłosego. Działało to na niego jakoś dziwnie elektryzująco.
- Dałeś mi już raz kosza. Nie mam zamiaru drugi raz się przed Tobą wygłupiać.
Warknął, po czym poprawił spadającą z prawego ramienia bluzę. Naciągnął ją, po czym podciągnął zamek nieco wyżej. Teraz jego nerwy znalazły się prawie na granicy. Do tej pory nawet nie pomyślałby o tym, że mógłby być dla kogoś wredny. Teraz ta opcja aż za bardzo go kusiła: mógłby po prostu powiedzieć kucharzowi, co myśli o jego podejściu. Zrezygnował jednak, na rzecz dalszych, pokojowych pertraktacji.
- Powiedzmy, że siostra z rodzinką chce wpaść do mnie w niedzielę na obiad.
Odparł. W duchu ucieszył się, że Azumi będzie towarzyszył mu przez weekend. Jednakże, mimo wszystko dziwne uczucie gniewu wciąż mu towarzyszyło. Czuł się tak, jakby czytał w chłopaku jak w otwartej księdze.
-Chodź, Twój brat pewnie się niecierpliwi.
Bąknął, nie chcąc przedłużać tego jeszcze bardziej.


Obruszenie aktora było w pełni niezrozumiałe. Bowiem o wszystko co się wcześniej wydarzyło Azumi sam siebie winował.
- Przecież wiem o tym że nie jesteś z tego typu osobą i nie mam się czego bać że mnie przyciśniesz do ściany. A przynajmniej nie sprowokowany jak poprzednio - dopiero wypowiedziawszy te słowa zrobił zmieszaną minę. Tego ostatniego nie powinien mówić. A jednak to zrobił. Ale czerwonwłosy już taki był. W nerwach nie myślał co mówi.
- To siebie się boję. - odpowiedział już ciszej i spokojniej. - Chodzi o to że moje zagrywki mam tak głęboko zakorzenione że niekiedy nie wiem że je czynie. Dlatego też wiele osób odbiera ode mnie sprzeczne sygnały - starał się to wytłumaczyć nieco okrężną drogą by w żaden sposób się nie zdradzić że jego doświadczenia dotyczą mężczyzn. Dlatego też
od raz chętnie podebrał nowy temat.
- Jak dla mnie taka wymówka jest świetna. Swoją drogą to nawet robiąc mu tą przysługę stracisz dług zajęcia się tamtym dziennikarzem. - lisi uśmiech pojawił się na ustach chłopaka. W sumie skoro Satoshi miał okazje poznać Kievina to lepiej by wiedział z kim ma do czynienia.
- Zajął się pewnie jedzeniem i pisaniem z Sarielem więc wątpię czy nawet zauważy czas naszej nieobecności - gorzka nuta była wyraźnie namacalna w głosie azjaty.


Wzruszył beznamiętnie ramionami. Do tej pory za to, co się wydarzyło winił tylko siebie. Czyżby oboje niepotrzebnie brali na siebie za to odpowiedzialność? Nawet, jeśli tak miałoby być, teraz nie miało to większego znaczenia.
- I tak mnie nie będzie. Więc możesz spać spokojnie.
Odparł, przekrzywiając bezceremonialnie głowę w bok. W duchu uważał, iż winienie siebie za wszystko nie ma najmniejszego sensu: i dlatego nie mógł pojąć dlaczego robi to Azumi. Przecież to nie on był sprawcą całego... wszystkiego.
- W takim razie nie widzę problemu. Zniknę dzisiaj koło dziewiętnastej, dom będziesz miał tylko dla siebie.
Uśmiechnął się ciepło, po czym zamrugał kilkakrotnie. Dopiero teraz dotarło do niego, co Azumi powiedział. Czyżby to właśnie braciszek miał być sprawcą zemsty na dziennikarzu? Jakoś... chłopak nie wyglądał tak, by mógł zrobić komuś krzywdę. Wydawał się być taki niewinny.
 -Mimo wszystko raczej nie wypada nam tu tyle siedzieć.
Uśmiechnął się, po czym chwycił kucharza za ramię i popchnął lekko w bok, torując przed sobą drogę do kuchni.
-Kievin? Życzę miłej randki. Ale braciszkowi lepiej nie dziękuj: żeby go przymusić do zastania u mnie postanowiłem prosić o pomoc w kuchni w tę niedzielę. Siostra przyjeżdża. Z Arweną.


Z jednej jednak strony to że miało nie byś aktora w domu jakoś upewniało go ze nie będzie musiał się bać o swoje zachowanie. Jednak z drugiej, cholernie żałował że zostanie sam. Towarzystwo Satoshiego było przyjemne jeśli tylko chował swój strach przed sobą.
Ale i tak skinął nieco ze smutkiem głową potwierdzając że zostanie.
- Rozumiem. No ja wrócę do domu i zrobię im kilka dań. - na końcu języka miał jednak pytanie kiedy ma zamiar wrócić ale jakoś nie śmiał go o to zapytać. Miał obawę że to by wyglądało by za bardzo niegrzecznie.
No to chodźmy. I nie martw się mój brat upierdliwił mu życie wirtualne. Nie zrobił temu dziennikarzowi fizycznych nieprzyjemności. - dodał widzą minę gospodarza i idąc z nim w stronę kuchni. 

- Kto komu nie zrobił fizycznych nieprzyjemności? - zapytał Kievin nieco zdezorientowany tematem rozmowy brata i jego szefa.
- Mówiłem Satoshiemu że to ty zająłeś się tym pchlarzem z gazety. 

- A to. Całkiem fajnie przy tym się bawiłem. Przez miesiąc masz z nim spokój. Będzie zajęty odkręcaniem swojego aktu zgonu w urzędzie i kilka utraconych kont bankowych. - złośliwy uśmiech gościł na ustach okularnika który obserwował jak pozostała dwójka zasiadała przy stole. 
- Chłopie gdyby nie to że mam Sariela to bym Cię pocałował.


Uśmiechnął się ciepło w stronę rudowłosego. Naprawdę lubił ten jego styl bycia, wrodzony optymizm i lekko zaróżowione policzki, które przybierały taki kolor, gdy tylko mówił o czymś dla siebie niezręcznym.
- Jakby co przenocuję Cię u mnie w pokoju. Ja zajmę kanapę.
Posłał mu przysłowiowe oczko. Jego radość na słowa braci po prostu była niewyobrażalna:
- Dzięki wam! Naprawdę kocham was, chłopaki. W końcu ma za swoje.
Pokiwał głową, a słysząc słowa Kievina pogroził mu tylko palcem.
- Nie po to Ci randkę załatwiam żebyś się z innymi całował!
Zapewne w tej chwili nie tylko radość informatyka była niemożliwa do ogarnięcia przez zwykłego człowieka. W końcu dzisiaj może idzie na przyjęcie, ale całą następną noc będzie w domu. I Azumi też. Będą mogli spokojnie o wszystkim pogadać, wymienić poglądy na przeróżne, niezwiązane praktycznie z niczym sprawy.
Obrócił głowę w stronę Azumiego, dopowiadając zdanie na jego wcześniejsze słowa:
- Dzisiaj jesteś już wolny. Dzięki za obiad. W każdym razie, mam nadzieję że zobaczymy się jeszcze chwilę wieczorem. Położę Ci czystą pościel na łóżku.
Nie za bardzo rozumiał, dlaczego czerwonowłosy wydaje się być taki smutny tym wszystkim. Przecież to tylko dwie noce, w dodatku będzie mógł się do woli uczyć i wypoczywać.
- I nie zapominaj o tym, że po pracy nie jestem twoim szefem, tylko moim gościem. A gość w dom to jak Bóg w dom.


Azumi potulnie przyjął tą całą dziwną sytuacje ale i słysząc o spaniu w sypialnie pokiwał energicznie głową.
- Nic z tego ja wole kanapę. Zresztą wrócisz to będę się źle czuć że zajmuje Ci łóżko. - no bo jak by to wyglądało. No gościnę mógł przełknąć ale to lokowanie go we własnym łóżku?! Przecież już sam zapach aktora po mieszkaniu jest nęcący a co dopiero jego natężenie w sypialni.

- Oj wiesz mi ma. Z tego co zauważyłem koleś nie ma żadnego poszanowania, tak więc i ja nie miałem. - złośliwość w głosie starczego była co najmniej złowroga. I jeśli gospodarza naszła myśl że lepiej nie być wrogiem tego człowieka, była ona całkowicie uzasadniona. Ale srogość od raz zniknęła kiedy to informatyk wystawił język w stronę aktora. Widać było że obydwaj mężczyźni mogą mieć świetną nić porozumienia.
W jakiś dziwny sposób Azumi poczuł się zazdrosny o brata, ale irracjonalność tego uczucia kazała szybko o tym zapomnieć. Przecież to było śmieszne i nie na miejscu.
- Satoshi proszę nie przesadzaj z tą gościnnością. Może i nie jestem pracownikiem po pracy ale to i tak wszystko takie niecodzienne. Naprawdę prześpię się na kanapie. - starał się uniknąć tortury jaką mu to miał sprawić szef.


Pokiwał głową z dezaprobatą.
- Dobra, skończmy temat. Pogadamy o tym wieczorem.
Powiedział, po prostu nie mając zamiaru się teraz przekomarzać. I tak przekona Azumiego do swoich racji, ale póki co wolał uniknąć tego przy jego bracie. Odwrócił głowę w stronę Kievina.
- Jesteś boski, serio. Naprawdę dziękuję. I cieszę się, że mogę Ci się tak szybko za to odwdzięczyć.
Odparł z uśmiechem, po czym uniósł szklankę i przycisnął ją sobie do warg. Słodki sok jabłkowy wydał mu się naprawdę smaczny i dopasowany do samego dania. Cóż, czego innego mógł spodziewać się po Azumim? Swoje turkusowe oczy przeniósł na chwilę, spoglądając na kucharza. Widząc jego dziwny wyraz twarzy, zmieszał się nieznacznie. Czyżby przeszkadzało mu to, że rozmawia z jego bratem? Co tak piekliło czerwonowłosego, że pragnął, by ten po prostu zostawił Kievina w spokoju?
- Azumi, nie pozwolę spać Ci na kanapie. Albo podłoga, albo łóżko.
Uśmiechnął się ciepło. Ultimatum zapewne sprawi, że czerwonowłosy sam z siebie wybierze opcję dla siebie przyjemniejszą. A ta pierwsza nie zdawała się nią być.



Azumi wraz z Kievinem posiedzieli jeszcze u aktora z jakieś czterdzieści minut. Oczywiście nie obeszło się bez przekomarzanek i ostrzeżeniu Satoshiego by uważał co też mówi. Bo czerwonowłosy poważnie wybierze podłogę. Ponoć jak Azjata na coś się uprze to nie ma zlituj się i musi być po jego myśli.
No ale obiad dobiegł końca, kucharz wstawił naczynia do zmywarki, poganiany od czasu do czasu przez brata by w końcu wyjść i wrócić do domu. Tam zgodnie z obietnicą przyrządził bratu kilka dań na sobotę i niedzielę, dla niego i Sariela. Kolacje zostawił na koniec by była ona gotowa tuż na przyjście kochanka informatyka. W międzyczasie Azumi zdołał się spakować. Mimo wszystko książki nieco miejsca zajmowały, dodatkowo jakieś ubrania i kosmetyczka na szczęście wszystko zmieściło się w plecak. Co jednak nie znaczy że był on lekki.
Dziękując w głowie za windy opierał się o jej ścianę kiedy to jechał na górę do mieszkania aktora.
- No to jestem, - odparł mało zadowolonym głosem z czego sobie zdał sprawę kiedy sam siebie usłyszał. - Wybacz, jestem nieco zmęczony, dwie godziny ciągłego gotowania, krzątania się a te książki wcale nie są lekkie - odparł kładąc plecak na ziemi i schylił się by rozwiązać buty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz