Drobna Uwaga

Uwaga!!

Treść tego bloga zawiera w sobie w sporej mierze (jak nie w większości) elementy o tematyce Yaoi. Jeśli ktoś nie wie co to takiego zapraszam >>TU NA STRONĘ<< i zapoznanie się z tym terminem. Jeśli jednaki komuś przeszkadza ten temat, albo w jakikolwiek sposób ubliża, to bardzo proszę o dobrowolne opuszczenie tego bloga, a swoje komentarze pozostawieniu dla siebie.

Kontakt

Jeśli Ktoś chciałby być informowany o nowych notkach albo skontaktować się ze mną to najłatwiej mnie złapać na gg:28597734 lub ewentualnie mailowo firello.kirike@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

Azumi i Satoshi Cz 9

Czas z dwójką braci minął mu zaskakująco szybko: w zasadzie już teraz zaczynał tęsknić za tą pozytywnie pokręconą parą. Widać było, że łączy ich prawdziwa, braterska więź. Nawet, jeśli nie byli rodzonymi braćmi.
W czasie tych kilku godzin samotności zdążył wyszykować się odpowiednio na wieczór i zmyć farbę z końcówek włosów. Naturalne o wiele bardziej mu się podobały.
Gdy Azumi wszedł do mieszkania, uśmiechnął się promiennie, po czym podszedł do niego i schylił się, by sprawdzić faktyczny ciężar plecaka. Fakt, ważył naprawdę sporo.
- Rozumiem. W zasadzie wiesz, gdzie co jest, nie? Ja wrócę gdzieś koło pierwszej, do tego czasu masz mnie z głowy.
Nie wspominał o tym, że i tak miał zamiar wyjść w trakcie "zabawy" pod pretekstem bólu głowy. To towarzystwo po prostu w żaden sposób mu nie pasowało. Dłonią poprawił czarne mankiety garnituru, po raz ostatni spoglądając w lustro. Wyglądał bosko: tak, jak powinien wyglądać prawdziwy ideał faceta.
- Cholera, nie chcę tam iść. Znowu czeka mnie... A z resztą, nieważne.
Westchnął ciężko. Prawdę mówiąc nie miał ochoty zwierzać się Azumiemu z tego, że większość osób znających prawdę o jego orientacji po prostu traktowało go jak męską dziwkę, która do show biznesu trafiła tylko dzięki temu. Właśnie dlatego nie lubił tam przebywać: być podrywanym przez producentów czy inne "szychy", które po prostu chciałyby się raz zabawić i przy okazji załatwić Satoshiemu awans. Brr. W życiu by się na to nie zgodził. Ale iść i tak musiał, choć bardzo tego nie chciał. Kwestia pieniędzy i wypromowania nowego filmu.


Mimo iż starał się ciągle nie spoglądać na aktora było to cholernie trudne, jego fantastyczny strój wprost prosił by się do niego zacząć przystawiać. Z początki Azumi nawet instynktownie schylając się by rozwiązać but zachował się w sposób kusicielski lekko się wygiął. Szybko jednak poprawił się kucając.
- Było by dziwne jak bym nie wiedział po prawie dwóch tygodniach pracy. - odparł już cieplej prostując się. Uwielbiał chodzić w glanach ale ich wiązanie i rozwiązywanie było tragiczne.
- Wiem że na przyjęciach niby podają jakieś jedzenie, ale mam coś Ci zrobić na przekąskę jak wrócisz? Wiesz nieco jedzenia przyśpieszy rozpad alkoholu w krwi. - zaproponował, znając zwyczaje brata. Który jak tylko wracał z popijawy jadł porządny posiłek by szybciej wytrzeźwieć.
Przeszedł do salonu gdzie zaczął wypakowywać książki z plecaka. Usilnie próbował się skupić na czymkolwiek innym niż na Aktorze który wprost wywracał mu teraz wnętrzności obecnym wyglądem i intensywną wonią wody kolońskiej.
- Jak domyślam się nie lubisz ich skoków na Ciebie. Ale co tu się dziwić w tym stroju, wybacz sam bym chętnie z Tobą zatańczył. - odchrząknął kiedy to jednak powiedział i lekko się zaśmiał robiąc z wypowiedzianych słów lekki żart. - Nie patrz tak na mnie, myślisz że nie wiem jakie krążą plotki wśród gwiazdek? Że wystarczy rozłożyć nogi a dostać posadę? Ale wiesz tak robią Ci co nie mają talentu. - zaskoczona mina faktycznie spowodowała śmiech u Azumiego - Kumpel jest, znaczy się był modelem i to jeszcze w Japonii, z tego co wnioskujemy wszędzie jest to samo bagno więc uszy do góry - jakoś tak samemu z siebie chciał pocieszyć Satoshiego.


Kiwnął głową ze zrozumieniem. Faktem było, iż Azumi spędza w domu Satoshiego więcej czasu niż on sam. Brązowowłosemu nawet się to podobało: w domu przynajmniej było nieco więcej "ducha" niż uprzednio. Nie musiał wracać do zupełnie pustego domu. Czerwonowłosy idealnie wypełniał tę pustkę.
- Dzięki, ale i tak nie będę nic pić. Nie z tymi szujami.
Uśmiechnął się ciepło, w ramach podziękowania za tę propozycję. Wydało mu się to nawet całkiem miłym gestem ze strony Azumiego. W końcu nie musiał tego robić. Słysząc kolejne słowa chłopaka potrząsnął głową, jakby starając się wyzbyć myśli, które zdawały się być jak najbardziej nie na miejscu.
- Azumi...
Wymamrotał pod nosem, jakby chcąc go nieco "skarcić". Do tej pory był pewien, że oboje zdają sobie sprawę z tego, że nie warto wywoływać wilka z lasu. Nawet tak przyjaźnie nastawionego. Torisei zamrugał kilkakrotnie, dodając:
- Z tym masz akurat całkowitą rację. Co więcej, w show biznesie wbrew pozorom jest więcej takich osób niż prawdziwych talentów.


- Twoja wola, ale z tego co słyszę to na trzeźwo przeżyć taką imprezę to katastrofa. - dodał żartobliwie wzruszając ramionami. Praktycznie jemu było obojętne czy ma coś zrobić czy nie. A tak przynajmniej sobie to wmawiał.
Słysząc jednak naganę nie martwił się nią wręcz odwrotnie. Zmarszczył zabawnie nos i wystawił na krótką chwilę język na aktora.
- Każdy biznes ma swoje wady i zalety. Wielu też twierdzi że się znają na kuchni a tak nie jest. - spojrzał jednak na zegarek i podszedł do gospodarza.
- Nie żeby wyganiał ale nie można robić złego wrażenia spóźniając się. Więc już idź, a o ile nie padnę nad książką to poczekam na ciebie. - odparł przyjaznym głosem jednak kiedy ich spojrzenia się spotkały Azumi bardzo szybko swój odwrócił.
Dopiero kiedy Satoshi wyszedł ten zdołał się nieco uspokoić. Co łatwe nie było zapach wody kolońskiej był nadal intensywny, a jemu na sam widok aktora chciało się z nim zabawić choćby w korytarzu. Nie zaglądał nawet do sypialni przebrał się w lniane białe spodnie które luźno opadały do ziemi i bezrękawnik w błękitnym kolorze. Tak zasiadł na fotelu i zaczął czytać. Co prawda co chwilę zmieniał pozycję ale to właśnie jego styl bycia.
Nie patrzył nawet na zegarek, więc nawet nie zauważył ile czasu minęło kiedy usłyszał szczęk przy frontowych drzwiach.


Nawet, jeśli Azumi miał rację, Satoshi po prostu wolał się nie upijać, stając się łatwym celem dla innych. Z resztą, picie z nimi mogłoby przyczynić się do powstania nowych plotek na temat samego siebie. Dlatego też wolał po prostu podziękować za tę propozycję.
- To tylko kilka godzin. Jakoś będę musiał dać sobie radę.
Zaśmiał się, widząc zabawną minę chłopaka. Tak, co jak co, ale tego typu grymasy wychodziły mu idealnie. Co więcej, całkowicie zgadzał się z jego zdaniem na temat przechwałek i utwierdzeń zasnutych w ludzkich głowach. Niektóre z nich zdawały się być naprawdę zabawne.
- Jasne. Spóźnianie się to wyłączny przywilej celebrytek.
Kiwnął głową, dając Azumiemu znak, że zrozumiał. W zasadzie nie miał bladego pojęcia, po co ten chciał na niego czekać. Prawdę mówiąc i tak pewnie poszedłby spać zaraz po tym, jakby się przywitali.
- W takim razie do zobaczenia.
Posłał mu promienny uśmiech i wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Gestem dłoni poprawił kosmyki włosów opadających mu na twarz.
Tak, jak myślał, w domu pojawił się gdzieś koło godziny pierwszej. Nie wypił ani odrobiny alkoholu: postanowił bowiem zmienić środek transportu na swoje niezawodne Suzuki. Lubił mocne wejścia, a ten jednoślad w takim towarzystwie prezentował się doskonale.
Widząc zapalone światło, odezwał się cicho:
- Wróciłem. Śpisz już?


Słysząc głos właściciela mieszkania aż poprawił włosy i usiadł prosto. Tylkoż zaraz po tym się zganił za to i usiadł w poprzedniej pozie czyli z nogami zwiszającymi z poręczy fotela.
- Nie, wiec nie martw się że mnie obudzisz. - nie schodził z fotela, chcąc dać do zrozumienia że w cale, ale to w cale nie czekał na powrót aktora. Dopiero kiedy wszedł do pokoju, Azjata nieco usiadł wyżej i ściągnął nogi na ziemię.
- Widzę że żyjesz i w miarę jesteś żwawy czyli nie zanudziłeś się na śmierć - zażartował kładąc zakładkę miedzy kartki i zamykając książkę. W duchy błagał by mężczyzna chciał od raz iść spać.
Co za ironia czekać na kogoś by tylko zamienić z nim dwa słowa i od razu iść spać. Z nim zaczynało się dziać coś bardzo dziwnego.


Słysząc odpowiedź chłopaka, jego oczy zapłonęły dziwnym blaskiem. Zrobił się jakiś bardziej żwawy: głos czerwonowłosego wynagrodził mu cały trud związany z nieprzyjemnym przyjęciem. Cieszył się jak głupi, że on tu teraz jest: mógł z nim porozmawiać, ot tak. Spędzić z kimś czas w środku nocy, nie być choć przez chwilę samotnym.
- To dobrze. Ale chyba powinieneś już iść spać. Co czytałeś?
Zerknął na książkę, którą chłopak dzierżył w swoich rękach. "Klasyfikacja pokarmowa"? Fakt, Satoshi wiedział, że Azumi chciał się uczyć. Myślał jednak, że jest to po prostu wymówka, by nie dopuścić do spotkania Kievina z Sarielem. Teraz jednak pojął, że faktycznie mówił serio.
Gdyby nie moja kochaniutka Maggie, byłoby gorzej. Uwielbiam jej warkot. A ten lakier!
- Fakt, bywałem na gorszych przyjęciach. Mimo wszystko było prawie jak na stypie. Oni się naprawdę nie potrafią bawić.
Zdjął garnitur i położył go na oparciu drugiego fotela, po czym sam na nim usiadł. Poprawił swoją fryzurę, zniszczoną nieco przez zakładanie kasku na motorze.
- Strasznie nudno Ci było?
Zapytał bezinteresownie. Zastanawiał się ciągle, czy chłopak przesiedział cały ten czas z tą książką w ręku. A może jednak robił coś innego, ciekawszego?


Sam z niewyjaśnionych powodów cieszył się ze aktor już wrócił ale pytanie o spanie wyrwało z niego znowu dzieciaka, którym był w środku.
- A czy ja mam dziesięć lat by wysyłać mnie wcześnie spać? Przykro mi ale mnie się nie chce spać - rzucił wyzwanie zapominając że miał udawać śpiącego i zaraz niby się zwinąć. - A czytałem materiał na zaliczenie, jakie grupy pokarmowe dla kogo są dobre i takie tam, nudziarstwo. - próbował zmienić temat jakby nie było poprzedniej wypowiedzi.
Tyle że te całe siedzenia znów go dobijało w krzyżu dlatego wstał odkładając książkę i się przeciągnął, całkowicie wyginając się we wszystkie możliwe strony. Najpierw koci grzbiet, potem odchylenie do tyłu no i rozciągnięcie ramion. Po tym co zobaczył widać było że chłopak jest cholernie elastyczny, za to efekt dźwiękowy podobny do miauknięcia kociaka każdemu słuchaczowi przywodził uśmiech na ustach.
- Może następnym razem zaproponuj podobne spotkanie na strzelnicy do peint bola. Możliwość strzelenia takiemu typkowi w tyłek fajną byłby frajdą - dopowiedział znów opadając na fotel ale teraz już tak normalnie.
- Mój mózg się nie nudził, za to ciało zasiedziało się. Teraz przydało by się nieco ćwiczeń. - mówił szczerze nie do końca myśląc co też właśnie powiedział.


- Mały maruda. Wybacz, że się o Ciebie martwię.
Uśmiechnął się. Dopiero teraz powoli docierało do niego, co tak naprawdę narobił zapraszając do siebie Azumiego. Teraz był tak blisko, wręcz na wyciągnięcie ręki. Nie mógł zrobić jednak nic, co mogłoby zagrozić ich wspólnej relacji. Co więcej, na usta Satoshiego wręcz samo cisnęło się pytanie, czy chłopak zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest uroczy. Na szczęście udało mu się powstrzymać chęć skomplementowania go i po prostu siedział dłuższą chwilę, nie mówiąc nic i przyglądając się "pokazowi" chłopaka. Aż dziw brał, jak mocno potrafił się wygiąć.
- Dobry pomysł! Dodatkowo do zabawy zaproszę męża mojej siostry. Były komandos.
Zaśmiał się cicho. Co jak co, ale akurat na strzelaniu Trevor się znał. Był w tym niemalże wyśmienity.
- Ćwiczeń?
Powtórzył z lekkim niedowierzaniem w głosie. To, co chłopak powiedział zabrzmiało dość dwuznacznie: wystarczająco, by pobudzić zmysły Satoshiego. Wciąż jednak starał się myśleć o tym, że Azumi jest hetero i już raz dostał od niego kosza. Nie może więc w żaden sposób narzucać.
- To nie był dobry pomysł by zaprosić Cię tu na te dwie nocki.
Wymamrotał pod nosem, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że wypowiedział swoje myśli na głos.



- Nie odkryłeś niczego nowego, Kolombo. - zażartował sobie ze spostrzegawczości aktora. No ale czerwonowłosy już taki właśnie był. W pewnych sprawach dorosły i dojrzały, a jednak zachowywał się momentami jak rozkapryszony dzieciak.
- Auć, tylko wiesz mimo wszystko nie wolno z tego strzelać w klejnoty. Bo to akurat ponoć nieźle boli. - odpowiedział przyciszając głos. Co jak co ale tam nigdy by nie chciał dostać.
- No tak ćwiczenia, osobiście uwielbiam pływać. Zresztą co się dziwić nasz rodzinny dom jest nad zatoką więc praktycznie codziennie po szkole większość część czasu spędzałem właśnie pływając. Mama się nawet śmiała że zamienię się w syrena. - dopowiedział ostatnie słowa wywracając oczami. Osobiście nie lubił tego określenia dlatego też odmienił go na rodzaj męski.
Mimo średniego humoru raczej starał się wyglądać radośnie. Dopiero ostatnie słowa mężczyzny go bardzo zaniepokoiły.
Spojrzał na niego poważnie i nie za bardzo wiedział co ma zrobić. Teraz to on poczuł się odrzucony. Jakby zrozumiał w chwili co w tamtym zaułku poczuł aktor, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Ostrzegałem. No ale jeśli tak to spokojnie przekimam do rana a jutro pojadę gdzieś do kumpla, skoro już tak się postarałeś by Kievin miał tą swoją randkę to mu nie będę ją psuć. - odpowiedział wypranym z emocji głosem. Gorzej tylko że nie wiedział co ma teraz ze sobą zrobić. Usiadł głębiej w fotelu, otwierając książkę i próbując ją dalej czytać. Miał nadzieję ze ten sygnał Satoshi zrozumie i da mu spokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz